Czasami jedno słowo jest w stanie zrobić więcej niż cała litania – mówi Daria Abramowicz. Psycholog mistrzyni French Open Igi Świątek o kulisach pracy zespołu, samoświadomości, mądrości, panowaniu nad sobą i znajomości swoich potrzeb.
Późny środowy wieczór. Piłkarze reprezentacji Polski skończyli już grać z Bośnią i Hercegowiną. Na zegarku 23:00. Czas na pogadankę z psycholog. Panią psycholog Darią Abramowicz. Tak, tą od Igi....
Antoni Cichy, TVPSPORT.PL: – Byłaś już na spokojnym spacerze sama ze sobą?
Daria Abramowicz: – Nie, nie miałam takiej możliwości, choć staram się i przywiązuję bardzo dużą wagę do własnej regeneracji. Po pierwsze, wychodzę z założenia, że jeżeli uczę tego sportowców, to warto, bym sama to potrafiła i stosowała. A z drugiej strony to potrzebne przy moim poziomie pracy, ale nie miałam na to szans od powrotu, a właściwie od kilku tygodni intensywnej pracy.
– Potrzebujesz trochę czasu, żeby pomyśleć tylko własnymi myślami?
– Jak każdy człowiek. Absolutnie tak, choć dbam o regenerację też krótkoterminowo, bardzo doraźnie. Jak wspomniałam, to bardzo ważne dla mojej pracy, dla tego, bym była tu i teraz, uważna. Mam swoje sposoby, ale w kilku ostatnich dniach było to po prostu niemożliwe z uwagi na różne obciążenia. To ważne także, by zachować balans pomiędzy życiem prywatnym i zawodowym.
– Stawiasz sobie czasami pytania, co sama Daria powiedziałaby Darii? Tak rozmawiając ze sobą w trzeciej osobie?
– Nie, nie zdarza mi się, choć to bardzo ciekawy sposób często stosowany w oddziaływaniach psychoterapeutycznych. Ale nie, nie mam takiej potrzeby i nie robię tego.
– Ale pewnie musiałaś sobie jakoś radzić z tą sytuacją. Dziewczyna, z którą pracujesz, którą dobrze znasz, walczy o coś historycznego.
– Wiesz co, pracując, mając pewne cele, marzenia w sporcie, zakładamy siłą rzeczy, że to się wydarzy, nastąpi, osiągniemy to. Idąc za tym, staramy się w swojej pracy przygotować na to, że ten cel może zostać w pewnym momencie osiągnięty. Po pierwsze budować zasoby, które pozwolą dojść do tego punktu. Po drugie, że kiedy się tam dojdzie, to dalej będziemy mieli narzędzia, żeby sobie z tym radzić, komfortowo funkcjonować w tej zmieniającej się rzeczywistości. Może nawet nie komfortowo na początku, ale skutecznie. Tak, taka jest moja perspektywa.
– To dobrze, jeśli ktoś sobie wyobraża ten moment? Nawet małe dzieci widzą oczyma wyobraźni, jak podnoszą puchar za zwycięstwo w Lidze Mistrzów niczym Robert Lewandowski. Lepiej wyobrażać sobie ten moment czy sytuację?
– I jedno, i drugie. Takie wyobrażanie sobie chwili, w której sportowiec osiąga ten sukces, spełnia swoje marzenie, potrafi stanowić bardzo dobre paliwo do ciężkiej, żmudnej pracy, ale też pamiętać, co może stać na końcu tej drogi. Natomiast, jeśli mówimy o wyobrażeniu sobie procesu, który do tego prowadzi, to o tyle cenne, że można przygotowywać się pod różnymi względami na pewne obciążenia, zaskoczenia, potencjalne potknięcia, wyzwania. Obie formy absolutnie dopuszczalne, na obie warto zwracać uwagę.
– Można przygotować kogoś, tutaj Igę, na to, że odpowiada 30 razy na to samo pytanie, który moment był kluczowy, czy zaszkodziła jej przerwa medyczna Sofii Kenin? Czy i tak musi się z tym oswoić?
– Z jednej strony na pewno musi się oswoić z objętością, liczbą takich interakcji, pytań. Z drugiej strony można się na to przygotować. Porównam to tak. Wokalista, zespół, który wykonuje na każdym koncercie swój największy przebój mógłby być tym w jakiś sposób sfrustrowany, zezłoszczony, zniechęcony, stracić sentyment czy sympatię do danego utworu. A pamiętam, jak kiedyś Celine Dion, zapytana, czy nie ma dosyć śpiewania "My heart will go on" z Titanica, powiedziała "byłabym bardzo niewdzięczna i nierozważna, gdybym obrażała się na swoje przeboje, bo to one doprowadziły mnie do miejsca, w którym jestem". I myślę, że podobnie jest z takim odpowiadaniem na pytania. Szczególnie dzisiaj jest to nieodłączny element sukcesu, który się osiąga w sporcie. Pewna rozpoznawalność czy zwiększone zapotrzebowanie na interakcje z mediami. Staramy się pracować nad tym tak, by pamiętać, że to pewnego rodzaju przywilej, który z czymś się wiąże i z czegoś wynika.
– Pewnie powtórzę się z pytaniem, ale jak ważne, że Iga zawsze słucha Guns N' Roses. Gdyby puściła Linkin Park, coś już by się zmieniło...
– Nie, Iga nie słucha za każdym razem przed meczem tej samej piosenki. Po prostu podczas tego turnieju sobie to puszczała. Czasami też Pearl Jam, podczas któregoś turnieju w ubiegłym roku to był Stevie Wonder, któraś z jego szybszych piosenek. Czasami to jest jeszcze coś innego. Zależy trochę od tego, na co aktualnie jest tak zwana faza. Bardzo długo było ACDC, chyba Thunderstruck, jeśli dobrze pamiętam. Muzyka co do zasady odgrywa istotne znaczenie i w życiu Igi, i w samym sporcie, i w procesie treningowym. Używamy jej, stanowi też nieograniczone pole do różnych dyskusji i do pogłębiania zainteresowań, bo tak się składa, że ja też muzykę bardzo lubię. Oczywiście, samo założenie słuchawek, ich wykorzystanie, ma za zadanie umożliwić bycie tu i teraz, koncentrowanie się, czasami dodanie sobie energii.
– Muzyka dopasowana do nastroju?
– Wtedy, kiedy trzeba, pojawia się szybszy, żywszy utwór, kiedy trzeba coś, co bardziej wycisza i uspokaja. Taka analogia tutaj następuje. To także zgodne z badaniami, które mówią, że możemy mieć utwór o szybkim tempie, który podbije pobudzenie, możemy mieć utwór, który jest bardzo spokojny, powoduje, że pobudzenie się obniża, ale najcenniejsze będzie, jeśli utwór kojarzy nam się z pozytywnymi wspomnieniami, emocjami. Wtedy ten kontekst emocjonalny pozwala, by dana piosenka dobrze na nas działała.
– Rozmawiacie o tym, co sobie Iga wyobraża, kiedy zakłada słuchawki? Żeby nie odpłynęła, tylko pamiętała, że wychodzi i ma przed sobą mecz?
– Rozmawiamy, rozmawiamy. Ale samo wyobrażenie odgrywa bardzo trzeciorzędną rolę. Korzystamy z trochę innych elementów treningu mentalnego, z dialogu wewnętrznego, bardzo dużo pracy nad koncentracją uwagi, bardzo dużo korzystania z metod relaksacyjnych.
– Jak można się zrelaksować w takiej sytuacji między meczami? Nie da się zapomnieć, że wygrało się już kilka spotkań. To musi docierać do zawodniczki.
– Mamy tutaj swoje metody i to jedna z kwestii, z których jestem bardzo zadowolona, szczególnie jeśli chodzi o ten turniej, ostatnie dwa tygodnie. Czasami to różne treningi relaksacyjne, ale przede wszystkim mrówcza praca. Czasami wielomiesięczna, niekiedy wieloletnia, która opiera się o budowanie u zawodnika świadomości, czego potrzebuje w danym momencie, takiego pozwolenia, by być blisko siebie, zadbać o siebie, mieć potrzebę czy to wzięcia kąpieli, czy popatrzenia na zachód słońca, co jest akurat utrudnione w czasach koronawirusa i życia w tenisowej bańce. Czy zjedzenia czegoś smacznego na kolację, posłuchania czegoś fajnego, obejrzenia filmu. Nie zawsze są to konkretne metody treningu mentalnego, ale taka idea podejścia do samego siebie wobec różnych warunków. To w mojej ocenie absolutny klucz w pracy ze sportowcami na tym najwyższym poziomie. Bo w schemacie funkcjonowania trenuj, jedz, śpij, powtórz też czasami zdarza się zapomnieć o tych fundamentalnych sprawach.
– Czyli dbacie o czas, który Iga spędza sama ze sobą?
– Bardzo. Nazywam to czasem jakościowym, a w skrócie, bo często padają angielskie nazwy, quality time.
– To czas, w którym zamiast myśleć o tym, o czym nie powinna, wyjdzie na balkon i jest to YOLO? Po prostu popatrzy sobie na zachód słońca?
– Dokładnie.
– Jak ważne było to YOLO?
– YOLO to było ostatnie hasło, które padło przed meczem z Simoną Halep po całych analizach, po pełnej odprawie w kontekście bycia na korcie. Efekt chyba był nie najgorszy.
– Pojawiały się zarzuty wobec Jerzego Brzęczka, że powiedział Krystianowi Bielikowi "Krystian, próbuj". Czy jedno słowo może dać więcej niż cała litania?
– Jeżeli zespół się zna, zna zawodnika, zawodnik ufa metodom, jest otwarty, dzieli się własnymi perspektywami, czasami obawami, nadziejami, to przy tej znajomości tak. Czasami jedno słowo jest w stanie zrobić więcej niż cała litania. Niestety, czasami też jedno słowo potrafi wyczynić trochę szkód. Pamiętam sytuację w jednej z dyscyplin, w której zespół był już przygotowany do startu, zwarte, gotowe, do startu zostały zaledwie dwie czy trzy minuty i trener w pewnym momencie podszedł, powiedział "dziewczyny, pamiętajcie, nie spieprzcie tego startu".
– I pewnie spieprzyły?
– Tak.
Jak tylko zaczęło się robić większe zamieszanie, Iga sama ograniczała korzystanie z telefonu. Generalnie, na wyjazdach często używa go rzadziej niż w Warszawie, co jest bardzo ciekawe. Natomiast później, kiedy już wiedziałam, co dzieje się w kraju, bo bardzo intensywnie monitoruję media społecznościowe, prosiłam, żeby odkładała telefon.
– Jak bardzo musicie sobie ufać? Nie tylko na gruncie zawodowym, prywatnie. Trzeba wiedzieć, że ktoś wczoraj miał niemiłą rozmowę i może to wpłynąć na występ?
– Może nie trzeba widzieć, ale kiedy widzimy, że osoba ma obniżony nastrój, coś się mogło wydarzyć, zapytamy, czy coś się stało, czy chce o tym porozmawiać. Jeśli mamy do siebie zaufanie, to ona powie, że coś się stało albo że coś się w ogóle dzieje, ale nie chce o tym rozmawiać. Jeśli się nie chowa z tym, nie zamyka, to działa zupełnie inaczej. Trzeba czy nie trzeba, ale warto mieć do siebie zaufanie, zwłaszcza jak spędza się ze sobą ponad 300 dni w roku.
– To ułatwia trochę pracę trenerowi? Ma drugą osobę, która odpowiada za inną sferę. Piotr Sierzputowski nie musi być też psychologiem.
– Pewnie należałoby zapytać o to trenera. Z mojej perspektywy, wydaje mi się, że to może być taka wartość dodana, która sprawia, że z jednej strony może bardziej skoncentrować się na swojej pracy, a z drugiej mieć większe wyobrażenie na temat tego, co dzieje się z zawodniczką. Mamy ustalony obszar, w którym następuje pewna wymiana wiedzy, gdzie wymieniamy się pewnymi doświadczeniami, a gdzie coś jest już tajemnicą w pracy psychologicznej. Staramy się wykorzystywać to po to, żeby zawodniczka mogła z tego w jak najlepszy sposób skorzystać. Wracając do pytania o zaufanie, najważniejsze, jeśli to zawodnik ufa swojemu sztabowi na tyle, by z tego skorzystać.
– Po to pewnie czasami idzie się razem na kolację? Żeby trochę się zaprzyjaźnić.
– Trudno powiedzieć o przyjaźni, bo to wciąż relacje zawodowe oparte o pewne granice i absolutnie należy o tym pamiętać. Przyjaźń to raczej relacja partnerska oparta o inne emocje. Ale warto relacje budować w oparciu o zaufanie, dobrze rozumianą bliskość, komfort wspólnego spędzania czasu. Jeśli po dziewięciu tygodniach bycia razem mamy jeszcze ochotę zjeść wspólnie kolację, to znaczy, że co do zasady, upraszczając, coś robimy dobrze. To też związane z tym, że nie mamy obaw, kiedy wymieniamy się doświadczeniami i ktoś komuś zwróci uwagę. To nie znaczy, że podważa jego kompetencje. Nie obawiamy się, że ktoś wejdzie komuś z butami w jego ogródek, żeby go zdyskredytować. Taki wartościowy zespół cechujący się otwartą komunikacją, oczywiście, mający własne poczucie humoru, swój wewnętrzny dialog. To pewne, że czasami trudno zrozumieć, kiedy rzucamy sobie naszymi wewnętrznymi tekstami, żartami. Ale na tym polega pewna spójność. Dużo jest tych cech i warto je pielęgnować po to, by kiedy robi się trudno, mieć narzędzia do opanowania sytuacji.
– Zrobiliście coś z telefonem Igi na czas turnieju?
– Co masz na myśli?
– Na przykład pewne ustalenia, ile godzin może spędzać przy telefonie.
– Iga jest bardzo świadoma, jeżeli o to chodzi. Jak tylko zaczęło się robić większe zamieszanie, sama ograniczała korzystanie z telefonu. Generalnie, na wyjazdach często używa go rzadziej niż w Warszawie, co jest bardzo ciekawe. Natomiast później, kiedy już wiedziałam, co dzieje się w kraju, bo bardzo intensywnie monitoruję media społecznościowe, prosiłam, żeby odkładała telefon, realizowała do pewnego momentu zobowiązania, a potem żeby telefon sobie leżał w pokoju.
– Może pojawić się pozornie pozytywna wiadomość, która tak naprawdę przyniesie negatywny skutek? Ktoś z rodziny napisze na przykład "jak już pokonałaś Halep, to teraz to wygrasz".
– Oczywiście, że może. To bardzo zależy od zawodnika i tego jak podchodzi do takich informacji. W tym przypadku taka sytuacja nie miałaby większego znaczenia. Jak wspomniałam, Iga mimo młodego wieku ma dość dużą świadomość, w jaki sposób ten świat działa.
– Iga sama mówiła, że kiedy pojawiały się zbyt duże oczekiwania, pracowaliście nad tym. Czyli musiała mówić, że zaczyna myśleć o zwycięstwie we French Open?
– Tak, musiała powiedzieć. Czasami mogła dostać wskazówkę od otoczenia, ale jeżeli sama nie była do tego przekonana, nie miała takiej świadomości, to siłą rzeczy nie mogła na to zareagować. To pokazuje klucz do tego, o co w tym wszystkim chodzi. Z jednej strony zawodnik wypracowuje narzędzia, a psycholog w tym pomaga, ale jeżeli nie wie, jakie narzędzia zastosować, czego w danej chwili potrzebuje, to nie będzie to skuteczne. Więc świadomość, świadomość i jeszcze raz świadomość.
Pamiętam, jak kiedyś Celine Dion, zapytana, czy nie ma dosyć śpiewania "My heart will go on" z Titanica, powiedziała "byłabym bardzo niewdzięczna i nierozważna, gdybym obrażała się na swoje przeboje, bo to one doprowadziły mnie do miejsca, w którym jestem".
– Łatwo powiedzieć "myśl o następnym meczu", ale jak kogoś przekonać, żeby myślał faktycznie o tym następnym, a nie o tym, jak daleko zaszedł w turnieju?
– Pracować bardzo intensywnie przez kilkanaście miesięcy, czasami przez kilka lat i budować zasoby. Zgadzam się, że to bardzo wymagające. To pięknie brzmi w teorii, ale w praktyce okupione jest zdecydowanie większą liczbą porażek niż zwycięstw, wieloma momentami zwątpienia, momentami z obniżonym poczuciem skuteczności. Każdy dochodzi do tego własną ścieżką. Jakkolwiek łatwo to nie brzmi, to trochę kwestia podjęcia decyzji, co chce się z tym zrobić. Samo jej podjęcie, zmiana podejścia, nastawienia, to czasami dosłownie zajmuje 30 sekund. Inna sprawa, jak się do tego przekonać, że to właśnie jest właściwa droga.
– Co oznacza świadomość? Można być czegoś świadomym, ale niekoniecznie stosować to w praktyce.
– Tak jak wspomniałam wcześniej, to poczucie tego, że wiem, co zrobić i w którym momencie to zrobić, że wiem, po co to zrobię i mam co do tego przekonanie.
– I przekonaliście Igę nawet w finale, że trzeba patrzeć na to, jak ugina nogi, co robi ze stopami, a nie spoglądać na wynik i to, że jest coraz bliżej triumfu?
– O to trzeba byłoby zapytać Igę. Aczkolwiek, na to wygląda, że zdecydowała się przyjąć taki sposób funkcjonowanie i takie nastawienie.
– Jak samemu siebie opanować? Siedzicie z Piotrkiem i Maćkiem, patrzycie na finał... trudno się nie emocjonować, nie przeżywać tego.
– Oczywiście, emocje towarzyszą każdemu z meczów. Najzwyczajniej w świecie, razem z chłopakami bardzo kibicujemy Idze, chcemy, żeby praca, którą wykonuje, przynosiła owoce, jakie może i jakie Iga by chciała. Nie jest do końca proste, ale cały czas pozostajemy w pracy. Wierz lub nie, ale ja wraz z piłką meczową w finale pomyślałam sobie "to teraz musimy zrobić to i to". Pod pewnym względem byłam już wtedy w pracy, na tym kolejnym etapie, o który pytałeś mnie wcześniej. Zacząłeś od tego, czy miałam czas iść na spacer. Nie do końca. I nie do końca miałam też czas, żeby w pełni nacieszyć się tym, co osiągnęła Iga, ale także my, jako sztab. Mam nadzieję, że już wkrótce tak będzie, bo wybieram się na odpoczynek.
– To ty zaszczepiłaś w Idze pasję do żeglarstwa?
– No tak! Jestem związana z żeglarstwem od ponad 25 lat. Iga się tym zainteresowała, chciała w pewnym momencie, żeby jej to pokazać. Mam taką możliwość, umiejętności i tak się zaczęło. Inne osoby wokół też lubią sporty wodne, a to sprzyjało wprowadzeniu tego jako pewnej formy relaksu, zmiany perspektywy. Dla mnie to też jedna z form wypoczynku. Zmiana otoczenia, bodźców. Bardzo fajna forma.
– Jak sprawić, żeby ktoś nie odtwarzał w kółko pięknego momentu, tylko myślał o tym, co przed nim? Łatwo założyć słuchawki i wciąż wyobrażać sobie albo oglądać powtórki z finału.
– Rok temu wszyscy śmiali się z takiej sceny. Rafa Nadal chyba przed turniejem w Rzymie, w którym wiele razy zwyciężał, przegrał bodaj w Madrycie i gdzieś jeszcze. Na mączce. Wszyscy byli bardzo zaskoczeni. Rafa powiedział swoim angielskim "what happened in Barcelona, happened, what happened in Madrid, happened, we are here, we are here now". Czasami sobie to przywołujemy. Trener chyba też to przywoływał w czasie tego ostatniego turnieju. To jest bardzo dobra analogia, żeby być tu i teraz.
– To istotne, że wybrała sobie akurat takiego zawodnika, którego podziwia? Nadal tyle razy już wygrał w Paryżu i wciąż mu się to nie nudzi. Pokazuje, że można bić rekordy, nie zatrzymywać się na jednym tytule.
– Nie dorabiałabym do tego specjalnej teorii. Z tego co pamiętam, to było raczej związane z jego stylem gry, taką energią, którą emanuje na korcie. Ale ogólnie patrząc, Iga nie do końca wzoruje się na Rafie, tyle że sam skutek jest podobny. Ich koncentracja na każdym kolejnym punkcie, na byciu tu i teraz, jest bardzo podobna. To bardzo ciekawy wątek. Nie wynika z wzorowania się na tym. Rafa to absolutnie jedyny w swoim rodzaju zawodnik. Rytuały, przesądy nie pomagają utrzymać wysoki poziom przez dłuższy czas, a u niego to działa od lat. Jest wyjątkowy pod tym względem. Mamy zdecydowanie inne metody dochodzenia do tego, ale jak mówiłam, efekt był podobny. Szczerze mówiąc, jeśli miałoby tak być dalej, czemu nie?!
Wychodzę z założenia, że poza pracą czysto psychologiczną, warto z zawodnikami rozmawiać. Pokazywać im sport, biznes, bo to pod wieloma względami pokrewne dziedziny, pokazywać rządzące tym mechanizmy. Krótko mówiąc, edukować ich. Iga powiedziała w jednym wywiadów coś, po czym zrobiło mi się niezmiernie miło. Że sprawiam, że jest mądrzejsza.
– Wszyscy mówią o rytuałach. Każdy będzie pytał, czy przed kolejnym meczem puści sobie "Welcome to the Jungle".
– A właśnie nie, nie puści sobie "Welcome to the Jungle", bo raz puści to, a innym razem ACDC. Jeszcze raz to podkreślę, bo to ważne. Nie chodzi o to, żeby mieć stały I niezmienny zestaw czynności, tylko żeby wiedzieć, czego się w danym momencie potrzebuje. I jeśli nie krzywdzi to nikogo, po prostu to zrobić.
– Jak bardzo trzeba samego siebie poznać, żeby wiedzieć, czego się potrzebuje? Chcę rzucić rakietą, a może bardziej przydałoby się uklęknąć, zawiązać buta...
– Albo tak jak Iga, wziąć rakietę, wyjść pomiędzy setami i nie zrobić tego na korcie, tylko odłożyć w czasie. Mieć na tyle kontroli. To uzupełnienie definicji świadomości. Taka znajomość własnych potrzeb umożliwia skorzystanie w danym momencie z określonego narzędzia. To absolutnie kluczowe.
– Zdarza się, że zawodnik nie do końca sam wie, czego potrzebuje? Myśli, że to mu potrzebne, a wręcz przeciwnie, to zaszkodzi?
– Zdecydowanie. Nierzadko się to zdarza. To też jedno z wyzwań pracy psychologicznej. Zawodnicy czasami są bardzo przekonani, że właśnie to powinni zrobić. Jeżeli dodatkowo cechuje ich upór albo silna determinacja, bywa to trudne do zrobienia.
– Jak radzić sobie ze złością? Można ją przełożyć na coś pozytywnego?
– Jasne! Nawet w tenisie widzimy zawodników, u których jest silna ekspresja złości, ale są w stanie być skoncentrowani na każdym kolejnym punkcie. Złość może być takim wentylem dla wzrastającego napięcia, o ile nie przeradza się w gniew, zawodnik nie wpada w spiralę. Kontrola emocji to jeden z elementów dogłębnego poznania samego siebie.
– Ale pewnie robi różnicę, czy to złość wynikająca ze złego zagrania czy z problemów poza kortem.
– Tak, oczywiście. Tutaj dotykamy kilku kwestii, rozpoczynając od gradacji emocji. Może pojawiać się frustracja, złość, która prowadzi na przykład do gniewu. To jedna kwestia. A drugą jest to, co mówiłeś o życiu pozakortowym. Niezbędne do osiągnięcia wysokiego poziomu jest uporządkowany świat wewnętrzny, żeby miał pewien komfort. Ktoś może zaprzeczyć, przypomnieć, że było mnóstwo sytuacji, kiedy zawodnik z problemami w domu osiągał w sporcie sukces. To prawda, ale relatywnie często ten sukces albo jest krótkotrwały, albo wiąże się z poważnymi następstwami w kontekście zdrowia psychicznego. Prędzej czy później.
– Słowo sukces. Czy można wytłumaczyć zawodnikowi co tak naprawdę oznacza "sukces"? Że dziś oznacza jedno, a za pięć lat całkiem coś innego.
– Oczywiście, że można. Wychodzę z założenia, że poza pracą czysto psychologiczną, warto z zawodnikami rozmawiać. Pokazywać im sport, biznes, bo to pod wieloma względami pokrewne dziedziny, pokazywać rządzące tym mechanizmy. Krótko mówiąc, edukować ich. Iga powiedziała w jednym wywiadów coś, po czym zrobiło mi się niezmiernie miło. Że sprawiam, że jest mądrzejsza. I to jeden z moich celów. Znów wracamy do świadomości. Żeby jej ogólna wiedza i świadomość była większa, bo wtedy rozumie, co robi, w jaki sposób to działa i wtedy łatwiej się w tym odnaleźć. To też dotyczy zarządzania sukcesem, jego rozumienia.
– Chodzi raczej o mądrość życiową, a nie regułki, których musi się nauczyć na studiach. Co pewnie też nie sprawiłoby Idze problemów.
– Pewnie że tak, że chodzi o mądrość życiową. Pamiętajmy, ma dziewiętnaście lat. Jest tak naprawdę na starcie dorosłego życia. Nieocenione, jest wsparcie, które dają bliscy, rodzina, wychowanie, środowisko, w którym się wychowała, ale też to, jaką wartość dają jej na poziomie budowania tej mądrości.
Pamiętam sytuację w jednej z dyscyplin, w której zespół był już przygotowany do startu, zwarte, gotowe, do startu zostały zaledwie dwie czy trzy minuty i trener w pewnym momencie podszedł, powiedział "dziewczyny, pamiętajcie, nie spieprzcie tego startu".
– Jak ważne jest właśnie budowanie osoby? Mówimy o dziewiętnastolatce, która wciąż poznaje życie.
– Unikałabym narracji, że to budowanie osoby. To samostanowiąca o sobie jednostka. Ale w momencie, w którym jest otwarta na wiedzę, otwarta na zadawanie pytań, szukanie wsparcia, uczenie się, to bardzo wartościowe, kiedy korzysta z osób, z którymi funkcjonuje w zespole. Chodzi o to, co dzieje się choćby teraz. Pojawiło się wiele nowych spraw, których wcześniej nie spotykaliśmy. Mam nadzieję, że nie zabrzmi to egocentrycznie, ale jeśli wyznaczamy sobie jakieś cele, zmierzamy do jakiegoś osiągnięcia, mamy marzenia, to w pracy staram się przygotowywać zawodnika, że to się faktycznie wydarzy. Bo do tego zmierzamy. A skoro tak, to warto skupiać się na tym, co się zdarzy, kiedy dojdzie do tego sukcesu i rzeczywistość zacznie się trochę zmieniać.
– Trzeba rozróżnić w pewnym momencie cel i marzenie?
– Według jednego z podejść psychologii sportu marzenie to niesamowicie trudny do osiągnięcia cel, ale możliwy do osiągnięcia, kiedy wszystko potoczy się idealnie. A cel to coś mniej, coś bardziej prawdopodobnego do osiągnięcia. Ale tak czysto potocznie, cele mogą nadawać kierunek działania, być takim kompasem, w którym kierunku warto zmierzać. Cele to trochę takie przystanki na drodze do realizacji marzenia, bardzo skonkretyzowane, pozwalają pokazywać, czy idziemy w dobrym kierunku. Potem ulegają pewnej weryfikacji, podpowiadają, co warto zmienić, a co zostawić.
– To jak istotne jest, że Iga marzy o czterech tytułach wielkoszlemowych, a nie jednym? Gdyby marzyła o jednym, to marzenie już by się spełniło w wieku dziewiętnastu lat.
– Ale nic nie stoi na przeszkodzie, by mieć kolejne marzenie. Tak to sformułowała, każdy sam formułuje swoje marzenia. Jeżeli osiągamy jedno i mamy na to ochotę, możemy wyznaczać sobie kolejne.
– Czyli warto nauczyć się, że można mieć nowe marzenia?
– Jasne. A czy może być lepsze paliwo, dające więcej satysfakcji niż to, że ktoś jest w stanie spełnić swoje marzenia?
– No tak.
– To może być gigantyczne paliwo, takie rakietowe!
– Można radzić sobie ze spełnieniem marzenia?
– Można postawić sobie pytanie o dalszą motywację. Wtedy też bardzo pomocni są ludzie z otoczenia, z którymi można porozmawiać, którzy mogą zapytać "to co robimy dalej?"
– Na kolacji w sobotę wieczorem po finale postawiliście sobie takie pytania? Czy ustaliście, że tenis był do 17:00, a teraz już czas na przyjemności?
– Na kolacji jedliśmy tak dobre jedzenie, tak pyszne... A mi było tak miło, bo dostałam piękne życzenia, tort, mieliśmy chwilę, żeby celebrować moje urodziny i zostawiliśmy tenis z boku. Bardzo cieszyliśmy się, że dołączyła do nas rodzina Igi i mogliśmy ten czas spędzić wspólnie. To nie był moment na analizy.
– Miło zobaczyć kierunkowy USA, kiedy dzwoni "New York Times"?
– Aaaaa! Tak, bardzo miło! Christopher Clarey to dziennikarz, którego teksty czytałam naprawdę wiele lat temu, kiedy relacjonował żeglarstwo, czyli moją dyscyplinę. Dostać taki telefon, móc udzielić takiej wypowiedzi – to szalenie miłe, mobilizujące i dające ogromną satysfakcję.
– Czy sama musiałaś sobie poradzić z tym sukcesem? Bo to sukces każdego z zespołu.
– Byliśmy tak bardzo skoncentrowani na pracy... Oczywiście, każdy w jakimś wymiarze się stresował, ale każdy z nas miał wiele okazji, żeby to przepracować, jesteśmy zaznajomieni ze stresem. Oczywiście, nikt nie uczestniczył w finale singla turnieju wielkoszlemowego. Ale jeśli zachęcamy do czegoś zawodniczkę, pokazujemy, że trzeba być skoncentrowanym na swojej pracy, to sami też chcemy stosować takie podejście. Tak się koncentrowaliśmy, że stres nie był destrukcyjny.
– Mogłybyście wsiąść razem z Igą na jacht i nie rozmawiać o tenisie?
– Jasne, że tak! Na wakacjach na Mazurach w ogóle nie rozmawiałyśmy o tenisie.
– Czyli byłyście już razem?
– Po maturze całym zespołem pojechaliśmy na wakacje na Mazury.
– Planujecie jeszcze wypłynąć w rejs na parę dni?
– Jeśli tylko będzie na to czas, pogoda, to jak najbardziej. Chłopaki z zespołu też lubią sporty wodne, dobrze się w tym odnajdują, więc to taka forma rekreacji, z której będziemy korzystali.
Rozmawiał Antoni Cichy
Następne
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1012 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.