Od strzelonego gola w meczu z PEC Zwolle rozpoczął przygodę z holenderską piłką Mario Goetze. Dziennikarze "Bilda" ujawnili, w jaki sposób piłkarz utrzymywał formę w okresie, gdy był bezrobotny.
Ostatnie lata nie są zbyt udane w wykonaniu Goetze. Niemiec znalazł się na szczycie piłkarskiego świata latem 2014 roku, gdy zdobył zwycięską bramkę w finale mundialu, od tamtego czasu konsekwentnie spuszcza z tonu. Dwa lata później wrócił do Borussii Dortmund, ale tam też nie nawiązał do najlepszych lat. Nic dziwnego zatem, że klub nie przedłużył z nim latem umowy.
28-latek, który w ostatnim sezonie ligowym spędził na murawie zaledwie 514 minut, wraz z końcem czerwca rozstał się z klubem z Signal-Iduna Park. Dość długo nie potrafił jednak znaleźć nowego pracodawcy, choć w międzyczasie miał sporo propozycji, między innymi z Włoch, Hiszpanii czy USA. Wydawało się, że na przeszkodzie stoją pieniądze, dlatego tym bardziej zaskakujące, że w październiku zdecydował się na podpisanie kontraktu z występującym w lidze holenderskiej PSV Eindhoven.
Przez ponad kwartał zawodnik był więc bezrobotny, ale już w debiucie w Eredivisie strzelił gola, a jego zespół pokonał Zwolle 3:0. Jak więc utrzymywał formę Niemiec? Według niemieckich dziennikarzy niezwykle uważnie, bowiem tak mało jeszcze w trakcie kariery nie ważył. Mierzący 169 centymetrów piłkarz po raz pierwszy zszedł poniżej 70 kilogramów i aktualnie waga pokazuje liczbę 69. To przekłada się na jego dynamikę oraz zwrotność.
"Bild" poinformował, że to lato było szalenie pracowita dla Goetze. Zatrudnił prywatnego trenera, który przeprowadzał dla niego zajęcia piłkarskie oraz lekkoatletyczne. Zatrudnił też człowieka, który trenował z nim kick-boxing oraz koreańskiego specjalistę od jogi, 37-letniego Young-Sun Cho. Tym sposobem osiągnął znakomitą dyspozycję fizyczną i błyskawicznie odnalazł się w nowym zespole.