Jest jednym z najlepszych skoczków w historii. Wygrał prawie wszystko, co było do wygrania. Groźnych upadków też miał tyle, co mało który zawodnik. Thomas Morgenstern, ulubieniec polskiej publiczności, kończy 34 lat.
Objawił się u schyłku 2002 roku w Turnieju Czterech Skoczni. Przyjechał do Oberstdorfu po zwycięstwach w Pucharze Kontynentalnym i od razu zachwycił. Po pierwszej serii był czwarty. W drugiej spadł, ale już wtedy wszyscy wiedzieli, że ten chłopak może sięgać po najcenniejsze medale. A świetlaną przyszłość wieszczyło mu nazwisko: Morgenstern, czyli Poranna Gwiazda. Dwa miesiące wcześniej, 30 października, skończył 16 lat.
Dziś kończy 34. "Trzydziestkę" minął już na sportowej emeryturze. Karierę zakończył w 2014 roku, kilka miesięcy po wypadku na Kulm. W Polsce zawsze był uwielbiany. Kiedy siadał na belce startowej Wielkiej Krokwi spiker zawodów, Rafał Gucia, wykrzykiwał: przed państwem Thomas "Morgi" Morgenstern. A on przy akompaniamencie trąb i aplauzie kilka razy poleciał po podium. Kibice go uwielbiali, a Thomas był trochę przyjacielem Polaków. Bez wątpienia miał czym zaskarbić sobie sympatię.
Jego kariera to momenty wielkich zwycięstw, dominacji, ale i makabrycznych upadków. No i polskie akcenty.