| Czytelnia VIP

Kiedyś piłkarz Jagi, dziś podróżnik. Dookoła Bałtyku w 108 dni

Mariusz Gogol na Geirangerfjord (fot. archiwum prywatne)
Mariusz Gogol na Geirangerfjord (fot. archiwum prywatne)
Robert Bońkowski

Co robić po zakończeniu piłkarskiej przygody? Można być trenerem, menedżerem albo… podróżnikiem. Mariusz Gogol – założyciel bloga oszczednepodrozowanie.pl – wybrał tę trzecią ścieżkę. Kilka tygodni temu wrócił z ojcem z wyprawy życia. Przejechali rowerami ponad 8 000 km dookoła Bałtyku.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Morgenstern: 300 metrów? Oczywiście, że bym skoczył

Czytaj też

Thomas Morgenstern, skoki narciarskie

Morgenstern: 300 metrów? Oczywiście, że bym skoczył

Piłka nie wyżywiła


Rozpoczynał przygodę z piłką nożną w Białymstoku. Był wyróżniającym się wychowankiem Jagiellonii. W 2009 roku trafił z juniorów do pierwszego zespołu, który prowadził Michał Probierz. Zagrał pięć minut w zwycięskim meczu przeciwko Lechowi Poznań. Nie mógł jednak liczyć na regularne występy. Zaczął więc szukać nowego pracodawcy. A już wtedy – jako 19-latek – miał potrzebę podróżowania. – Piłka i podróże nie mają wiele wspólnego, ale w moim przypadku nie można tego oddzielić grubą kreską. To przez futbol pokochałem podróżowanie. W wieku juniorskim wyjeżdżałem na zgrupowania, między innymi do Turcji. Latałem też z młodzieżową kadrą do Hiszpanii i na Ukrainę. Podróż dookoła Bałtyku też miała w pewnym sensie początek w futbolu – opowiada Mariusz Gogol.

Karierę piłkarską zakończył wcześnie. Gdy zauważył, że nie może liczyć w Białymstoku na regularną grę, to znalazł sobie nowy klub – Flotę Świnoujście. Jagiellonia nie zgodziła się na transfer. Zimą 2011 roku zmienił zatem zespół na Ruch Wysokie Mazowieckie. Miał też epizody w Chojnicach i Zambrowie. Potem zdecydował się wyemigrować do niemieckiego Eschwege.

Morgenstern: 300 metrów? Oczywiście, że bym skoczył

Czytaj też

Thomas Morgenstern, skoki narciarskie

Morgenstern: 300 metrów? Oczywiście, że bym skoczył

– Z profesjonalizmem nie miało to już nic wspólnego. Pracowałem, a po pracy jeździłem na treningi – mówi. Wyjazd do Niemiec też był poniekąd z myślą, by rozpocząć częstsze podróżowanie. I tak emigracja stała się fundamentem nowej pasji.

"Przygotować wam walizki? "


Po wyjeździe z Niemiec znalazł amatorski klub w Wielkiej Brytanii. W Londynie, podobnie jak w Eschwege, pracował, a po godzinach grał w piłkę. W czasie urlopu zaprosił ojca do stolicy Wielkiej Brytanii, by wyruszyć z nim w samochodową podróż. Zwiedzali wspólnie Anglię, Szkocję i Walię. Nocowali w namiocie. To właśnie w drodze powrotnej do Londynu zamarzyła im się inna wyprawa – tym razem rowerowa.

– Jadąc autem nie byliśmy w stanie zobaczyć wszystkich urokliwych miejsc. Z samochodu przenieśliśmy się więc na rowery. Pierwszym kierunkiem był Kaliningrad. Trasę z Białegostoku pokonaliśmy w kilka dni. Znów w drodze powrotnej powstał nowy plan. Chcieliśmy ruszyć na dłuższą wycieczkę. Zdecydowaliśmy się na trasę wokół Morza Bałtyckiego – wspomina Janusz Gogol.

Widok ze szczytu Reinebringen na Lofotach (fot. archiwum prywatne)
Widok ze szczytu Reinebringen na Lofotach (fot. archiwum prywatne)

W październiku 2019 roku, przy niedzielnym obiedzie, Mariusz pierwszy raz napomknął matce o wycieczce rowerowej dookoła Bałtyku. Szybko dodał, że głowa rodziny również przygotowuje jednoślad. Matka rzuciła tylko ze śmiechem w głosie "No to już, ruszajcie. Przygotować wam walizki?".

Zanim wyjmie walizki, pasjonat podróżowania najpierw szuka informacji o wyprawie. Mariusz czerpał wiedzę z blogów internetowych i oparł się na własnym doświadczeniu. A rozpoczął od pozyskania patronów przedsięwzięcia.

Mariusz Gogol: – Staraliśmy się głównie o sponsoring rzeczowy. Nawiązaliśmy kontakt z regionalnymi sklepami i firmami, które mogły nam udostępnić sprzęt niezbędny do takiej podróży.
Janusz Gogol: – Otrzymaliśmy sakwy. Przewoziliśmy w nich jedzenie i namioty, w których spędziliśmy około stu nocy.

Zabrali ze sobą też dużo zapasowych części rowerowych i trochę puszek z jedzeniem. Było też odpowiednie przygotowanie fizyczne. Pod koniec roku 2019 bardzo dużo biegali. Chcieli wziąć nawet udział w popularnym krakowskim maratonie. Plany pokrzyżowała jednak pandemia. .

Przełożony start i zamknięte granice


W marcu, przed podróżą dookoła Bałtyku, trenowali po białostockich ścieżkach rowerowych. Ze względu na sytuację zdrowotną w Polsce zmienili datę startu na 30 czerwca. Pierwotnie mieli wyruszyć w połowie maja.

Pierwsze dni szybko upłynęły. Wszystko pod wpływem euforii. Wiedzieli, że dokonują czegoś wielkiego. Zdawali sobie sprawę, że wyprawa sprawdzi ich granice wytrzymałości. Były piłkarz oraz ojciec – emerytowany funkcjonariusz państwowy – byli na szczęście gotowi do poświęceń. Z Polski dojechali na Litwę, z Litwy wjechali do Łotwy, a z Łotwy do Estonii. Z Tallina przepłynęli promem od razu do Finlandii. Musieli zrezygnować tylko z Rosji, która akurat zamknęła granice przed koronawirusem. Dalej droga wiodła przez Norwegię, zahaczyli jeszcze o Szwecję, wjechali do Danii, a z Danii dotarli do Niemiec, skąd prostą ścieżką wrócili na Podlasie.

Robert Bońkowski, TVPSPORT.PL: – Czy wiatr zawsze wiał w plecy?
Mariusz Gogol: – Życzyliśmy sobie tego, ale niestety nie zawsze było tak przyjemnie.
Janusz Gogol: – Wysiłek był wart widoków.

– Gdzie było najtrudniej?
Mariusz Gogol: – To podjazdy w Norwegii. Tam też, ze względu na krajobrazy, spędziliśmy najwięcej czasu. Ten kraj zwiedzaliśmy przez 41 dni.

– A pierwsze problemy ze sprzętem?
Mariusz Gogol: – Po mniej więcej dwóch tygodniach musieliśmy wymieniać części w rowerze. To nie było skomplikowane. Przebiliśmy tylko 16 dętek.
Janusz Gogol: – Sprzęt musi być dobrej jakości. W warunkach domowych sprawdza się każdy, ale podczas takiej podróży i intensywnej eksploatacji bywa różnie.

– Co macie na myśli?
Mariusz Gogol: – Bardzo dobrej jakości namiot. Okazało się, że ten nasz nie jest w stanie wytrzymać ciągłego rozkładania i składania przez ponad trzy miesiące, do tego w tak różnych warunkach atmosferycznych.
Janusz Gogol: – Dmuchane maty też się nie sprawdziły. Podczas testowania w domu były w porządku. Można było je napompować i wygodnie się na nich położyć. W Finlandii spaliśmy już jednak jedynie na nienapompowanych. Powietrze uciekało z materaców w mgnieniu oka.

Widok na Drogę Trolli (fot. archiwum prywatne)
Widok na Drogę Trolli (fot. archiwum prywatne)

– A usterki rowerowe?
Mariusz Gogol: – Myśleliśmy, że nasza podróż zakończy się w Norwegii. Zepsuło się koło w moim rowerze! Poważnych usterek i tych mniej poważnych było więcej, ale w kraju fiordów myśleliśmy, że to już koniec wyprawy.
Janusz Gogol: – Koło było w takim stanie, że zahaczało o ramę. Rozsypał się wianuszek. Miałem pomysł jak to tymczasowo naprawić, ale brakowało nam sprzętu. Roweru nie można było nawet pchać. Wsiedliśmy więc do autobus i podjechaliśmy około 40 km do najbliższego miasteczka. W nim był dom jednorodzinny z warsztatem samochodowym.

– Norwegowie chętnie uratowali Polaków?
Mariusz Gogol: – Zapukałem. Otworzył mi chłopiec, który powiedział, że rodziców nie ma w domu. Zrezygnowani usiedliśmy na chodniku i czekaliśmy na właścicieli.
Janusz Gogol: – W końcu przyjechał mężczyzna w średnim wieku ze swoim ojcem. Jeden z nich wyniósł z warsztatu łożysko samochodowe. Żeby było zabawniej, od tamtej pory nie było kłopotów z rowerem. Do tej pory jest sprawny.

– Jak miejscowi odbierali waszą podróż?
Mariusz Gogol: – Spotykaliśmy się z dużym zainteresowaniem. Ludzie, szczególnie ci w Skandynawii, dopytywali skąd jesteśmy, dokąd jedziemy, pozdrawiali. Mieliśmy miłą historię w Finlandii.
Janusz Gogol: – W okolicach Tampere, podczas zakupów, zaczepiła nas kobieta na parkingu. Wypytała, co robimy i dokąd jedziemy. W końcu zaproponowała nam nocleg. Zaprosiła nas do domku nad jeziorem, w którym mieszkała z partnerem, po to byśmy mogli odpocząć i trochę się zrelaksować.

– To niby ci Skandynawowie, tak zamknięci na nieznajomych…
Mariusz Gogol: – Byliśmy mile zaskoczeni. Kobieta chciała nas zabrać i podwieźć na miejsce. Zdecydowaliśmy się jednak, że te kilkanaście kilometrów przejedziemy rowerami. Podała nam tylko lokalizację domu nad jeziorem. Zostaliśmy bardzo mile przyjęci.
Janusz Gogol: – Szybko przełamaliśmy barierę. Przegadaliśmy cały wieczór. Czuliśmy się tak, jakbyśmy znali ich kilka lat. Pod wieczór skorzystaliśmy z sauny. Tam, przy każdym domu stoi taka. Do dziś mamy stały kontakt z gospodarzami. Gdy sytuacja z koronawirusem w końcu na to pozwoli, to odwiedzą nas na Podlasiu.
Mariusz Gogol: – Była też inna zaskakująca scena. W norweskim miasteczku Notodden na jednym ze sklepów zoologicznych był mural. Zawsze robię zdjęcia ciekawym dziełom sztuki. Nagle obok stanął właściciel sklepu. Zapytał, kto według nas jest na tym malowidle. Odpowiedziałem bez wahania, że pewnie on. Zgadłem. Porozmawialiśmy przez chwilę. Zaprosił nas na pizzę. Zamówił, zapłacił, życzył szerokiej drogi i wyszedł. Byliśmy bardzo zdziwieni. Myśleliśmy, że się do nas przysiądzie. Nic z tych rzeczy. Po prostu wyszedł po angielsku.

Mariusz i Janusz Gogolowie z Sointu i Terho - ludźmi, którzy ugościli ich w Finlandii (fot. archiwum prywatne)
Mariusz i Janusz Gogolowie z Sointu i Terho - ludźmi, którzy ugościli ich w Finlandii (fot. archiwum prywatne)

– Tubylcy zaskakiwali najbardziej?
Mariusz Gogol: – Krajobrazy i reakcje ludzi. W Norwegii jest tzw. Droga Trolli. Bardzo kręta ścieżka, która ciągle wije się w górę. Na szczycie jest punkt widokowy. Była naszym celem od początku wyprawy. Podczas podjazdu wielu nas pozdrawiało i dopingowało. Dodawało to energii. Udało nam się zdobyć i tę górę.

– Czy koronawirus bardzo wam przeszkadzał?
Mariusz Gogol: – Można powiedzieć, że trafiliśmy akurat w okno przejazdowe w Europie. Na granicach nie mieliśmy problemów, z wyjątkiem wjazdu z Finlandii do Norwegii.
Janusz Gogol: – To był ten drugi moment, kiedy myśleliśmy, że nasza wyprawa dobiegła końca. Strażnicy przepuszczali wyłącznie Finów i Norwegów. Dla innych granice były zamknięte. Rozmawialiśmy około godziny, ale byli nieugięci. W końcu zrezygnowany poprosiłem, aby zadzwonili do przełożonego i zapytali, czy jest jakaś furtka. Po rozmowie telefonicznej z szefem strażnik podszedł do nas i powiedział, że jeśli udokumentujemy, że byliśmy w Finlandii ponad 10 dni, to wpuszczą nas do Norwegii. Całe szczęście, że zachowaliśmy bilety z promu. To były nasze przepustki. Udało się…

– Prowadzisz bloga o oszczędnym podróżowaniu. Czy było naprawdę tak tanio?
Mariusz Gogol: – Z pełną szczerością możemy powiedzieć, że tak. W krajach skandynawskich udało nam się ograniczyć wydatki. Podsumowując, wydaliśmy na wspólną podróż dookoła Bałtyku nieco ponad 2 tys. zł.

– To zadziwiająco mało. Czy po powrocie do Polski macie kolejny pomysł na podróż? Jeszcze ciekawszą? Jeszcze trudniejszą?
Mariusz Gogol: – Pierwsze dni po powrocie to lekki odpoczynek.
Janusz Gogol: – Trudno wrócić do codzienności.
Mariusz Gogol: – Adrenaliny nam jednak brakuje. Nie ma na razie konkretnych planów. Mam tylko małe marzenie.

– O co chodzi?
Mariusz Gogol: - Nie chcę zapeszyć. Niech to na razie pozostanie tajemnicą.

– Tam będą nieco wyższe górki?
Mariusz Gogol: - Być może, ale ze zdobytym doświadczeniem na pewno się lepiej przygotuję. Do tego jeszcze daleka droga. Dłuższa niż dookoła Bałtyku.

Z podróżnikami rozmawiał Robert Bońkowski.

Podsumowanie wyprawy Mariusza i Janusza Gogolów (źródło: blog oszczednepodrozowanie.pl):

Czas podróży: 108 dni (10.06-25.09)
Przejechane kilometry: 8334,6
Najwięcej kilometrów przejechanych jednego dnia: 150,7
Dzienna średnia: 77,17 km
Kilometry w poszczególnych krajach (w nawiasie procent trasy w zaokrągleniu):
• Polska: 886,5 (10,64%)
• Litwa: 308,3 (3,70%)
• Łotwa: 243,8 (2,93%)
• Estonia: 398,9 (4,79%)
• Finlandia: 1535,5 (18,30%)
• Norwegia: 2715,3 (32,58%)
• Szwecja: 1644,6 (19,73%)
• Dania: 394,6 (4,73%)
• Niemcy: 207,1 (2,48%)

Odwiedzone stolice: Ryga, Tallinn, Helsinki, Oslo, Sztokholm, Kopenhaga.

Budżet wyprawy (dla dwóch osób): 2103,94 zł
Wydatki w poszczególnych krajach:
• Polska: 88,03 zł
• Litwa: 16,13 € ≈ 73,39 zł
• Łotwa: 10,51 € ≈ 47,82 zł
• Estonia: 86,37 € ≈ 392,98 zł
• Finlandia: 137,66 € ≈ 626,35 zł
• Norwegia: 1297,55 NOK ≈ 549,66 zł
• Szwecja: 314,21 SEK ≈ 134,43 zł
• Dania: 264,41 DKK ≈ 157,79 zł
• Niemcy: 6,36 € ≈ 28,94 zł

Noclegi:
Noclegi pod namiotem: 101
Noclegi w mieszkaniach: 3
Noclegi inne (pod dachem, bez rozstawiania namiotu, ale nie w domach): 3

Pomiary:
Największa prędkość: 69,7 km/h
Najwyższa wysokość n.p.m.: 1 434 m
Najwyższy podjazd jednorazowo: 1 120 m

Temperatury:
Najniższa: 2°C
Najniższa w dzień: 4°C
Najwyższa: 37°C
Najwyższa w nocy: 19°C

Góry, banki i Liga Narodów. Poznajcie Liechtenstein
Góry, banki i... Liga Narodów. Liechtenstein: najbogatszy z kopciuszków (fot. TVP)
Góry, banki i Liga Narodów. Poznajcie Liechtenstein

Najnowsze
Polskie medalistki olimpijskie... wmurowały kamień węgielny
nowe
Polskie medalistki olimpijskie... wmurowały kamień węgielny
| Inne 
Julia Szeremeta (fot. PAP)
Wielkie wyróżnienie. Żyła wśród odznaczonych przez Prezydenta
Piotr Żyła (fot. Getty Images)
Wielkie wyróżnienie. Żyła wśród odznaczonych przez Prezydenta
| Inne 
Włochy – Francja. Mistrzostwa Europy do lat 17 kobiet, Wyspy Owcze [SKRÓT]
fot. TVP Sport
Włochy – Francja. Mistrzostwa Europy do lat 17 kobiet, Wyspy Owcze [SKRÓT]
| Piłka nożna 
Rajdowe Mistrzostwa Europy przenoszą się na szuter [WIDEO]
Miko Marczyk i Szymon Gospodarczyk (fot
Rajdowe Mistrzostwa Europy przenoszą się na szuter [WIDEO]
| Motorowe / Rajdy samochodowe 
Włochy – Francja. Mistrzostwa Europy do lat 17 kobiet, Wyspy Owcze [MECZ]
Włochy – Francja. Mistrzostwa Europy do lat 17 kobiet, Wyspy Owcze. Transmisja online na żywo w TVP Sport (08.05.2025)
Włochy – Francja. Mistrzostwa Europy do lat 17 kobiet, Wyspy Owcze [MECZ]
| Piłka nożna 
Rekordzista Polski: mam największy talent w historii kraju
Maksymilian Szwed (fot. Getty Images)
Rekordzista Polski: mam największy talent w historii kraju
| Lekkoatletyka 
Kamerą TVP Sport: Maksymilian Szwed
Maksymilian Szwed (fot. Getty)
Kamerą TVP Sport: Maksymilian Szwed
| Lekkoatletyka 
Do góry