Trzech Polaków na boisku i bardzo atrakcyjny mecz – tak wyglądało starcie Augsburga z Herthą. Stara Dama wygrała 3:0 (1:0), a swoją szansę dostali nie tylko Rafał Gikiewicz i Robert Gumny, ale też Krzysztof Piątek. Ten ostatni popisał się golem i asystą.
Od początku meczu przeważała Hertha BSC. To w przypadku spotkań z udziałem Augsburga nie jest niczym zaskakującym, bo piłkarze Heiko Herrlicha regularnie oddają piłkę rywalom i szukają okazji do kontrataku. Sęk jednak w tym, że w sobotę byli bardzo niechlujni, popełniali sporo niewymuszonych błędów i z tego powodu mieli problem, by zagrozić Starej Damie.
Tuż przed przerwą fatalny błąd popełnił Felix Uduokhai. Spóźnił się do wybicia piłki i sfaulował w polu karnym Jhone Cordobę. Do ustawionej na jedenastym metrze piłki podszedł Matheus Cunha, zmylił Gikiewicza i zdobył bramkę na 1:0.
Po zmianie stron szybki cios zadali stołeczni. Piątek, który pojawił się na placu, zagrał ze skrzydła, gdzie świetnie z obrońcą poradził sobie Dodi Lukebakio i nie dał szans polskiemu bramkarzowi. Na to trafienie szybko zareagował szkoleniowiec Augsburga, który wpuścił dwóch napastników na boisko, ale nic to nie dało. Gospodarzom brakowało zimnej krwi pod bramką rywala i precyzji, co ostatecznie doprowadziło do porażki z berlińczykami, zwłaszcza że w końcówce doskonałą okazję wykorzystał Piątek i, będąc oko w oko z Gikiewiczem, pokonał go.
Jak zagrali Polacy?
Rafał Gikiewicz: 5/10
Irytował się między słupkami i miał ku temu pełne prawo, bowiem nie pomagali mu obrońcy Augsburga. Ciężko mu cokolwiek zarzucić, kilka razy popisał się świetnym refleksem, nie miał szans przy bramkach dla gości.
Robert Gumny: 5/10
Miał przed sobą niezwykle wymagające zadanie, bo stołeczni atakowali przede wszystkim jego skrzydłem. Jakby tego było mało, musiał zatrzymywać jednego z najlepszych skrzydłowych w Bundeslidze, czyli Cunhę. Zagrał może bez fajerwerków, ale bardzo solidnie i rzetelnie. Przerwał kilka akcji, nie dawał się łatwo ogrywać i koledzy mogli mu ufać.
Krzysztof Piątek: 7/10
Dobry, żywy występ. Zastąpił kontuzjowanego Cordobę, często był pod grą, popisał się też ładną asystą do Lukebakio. Był blisko pokonania Gikiewicza już niedługo po pojawieniu się na placu, ale w niezłej sytuacji trafił w słupek. W końcu jednak i on strzelił gola, gdy wykorzystał podanie z głębi pola.