Za nami 21. edycja turnieju im. Krzysztofa Becka. Na obiektach Zawiszy Bydgoszcz rywalizowała krajowa stawka ciężarowców. Po czteroletniej dyskwalifikacji za stosowanie dopingu wrócił Adrian Zieliński. Mistrz olimpijski z 2012 roku wygrał zawody z wynikiem 165 kg w rwaniu i 200 kg w podrzucie.
Kariera Adriana Zielińskiego w 2016 roku załamała się. Cztery lata wcześniej podczas igrzysk w Londynie zdobył złoty medal. Do Rio pojechał bronić tytułu, ale na pomost w ogóle nie wyszedł. Został wyrzucony z reprezentacji olimpijskiej za stosowanie dopingu. To samo spotkało jego brata, Tomasza.
Polak przekonywał, że niczego nie brał i węszył spisek. – Nie mieści mi się to w głowie. Po powrocie do Polski udam się do prawnika i będę bronił swojego dobrego imienia. Gdybym nie czuł się skrzywdzony, to nie stałbym przed państwem. Schowałbym głowę w piasek i bym się z tego nie tłumaczył. Nie mam sobie nic do zarzucenia, nie mam żadnych wyrzutów sumienia, ponieważ nie wiem, jakim cudem ta substancja znalazła się w moim organizmie – mówił po powrocie do Polski.
Zieliński przekonywał Komisję do Zwalczania Dopingu w Sporcie, że nieświadomie przyjął nandrolon. Ta jednak nie przychyliła się do jego wersji zdarzeń i został zdyskwalifikowany na cztery lata.
Złoty medalista z Londynu odwołał się od tej decyzji. Sztangista próbował różnych metod. Poddał się nawet badaniu wykrywaczem kłamstw, które wykazało, że nie kłamał zaprzeczając, by świadomie przyjął doping. Mimo tego panel dyscyplinarny przy Polskiej Agencji Antydopingowej nie uwzględnił jego odwołania i podtrzymał czteroletnią dyskwalifikację.
Ostatnią deską ratunku był Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS) w Lozannie, ale i ten utrzymał karę. Po czterech latach Zieliński wrócił na pomost. Jeszcze kilka miesięcy temu, kiedy podjęto decyzję o przełożeniu o rok igrzysk olimpijskich, pojawił się temat startu złotego medalisty z Londynu. On sam jednak zaprzeczał.