Prezes Rakowa Częstochowa: Papszun? Nie da się tego przeliczyć na złotówki

Problemy kadrowe Białej Gwiazdy. "Trzeba się dopasować do sytuacji"

Czytaj też

Problemy kadrowe Białej Gwiazdy. "Trzeba się dopasować do sytuacji"

Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – Długo trwały negocjacje z Markiem Papszunem w sprawie nowego kontraktu?
– Prowadził je bezpośrednio właściciel klubu Michał Świerczewski. Według mojej wiedzy, przebiegły one sprawnie i strony szybko doszły do porozumienia. Wizja rozwoju klubu nadal pozostaje niezmienna i spójna.

– Kiedyś Michał Świerczewski wyceniał Papszuna na 35 milionów złotych. Potem na 40. Ile wart jest dzisiaj? 50?
– W piłce nożnej każdy jest wart tyle, ile ktoś jest w stanie za niego zapłacić. Mam jednak wrażenie, że wkładu trenera Papszuna dla rozwoju Rakowa nie da się przeliczyć na złotówki czy euro.

– Ale kiedyś go zabraknie i dla Rakowa będzie to prawdziwa rewolucja. Powoli szykujecie się na ten moment?
– Nikt nie wie, co się wydarzy za rok, dwa czy trzy. Różne powody mogą sprawić, że kogoś zabraknie w tym projekcie. Michał Świerczewski jest osobą, która planuje kilka kroków do przodu i nie sądzę, by zaskoczyło go ewentualne odejście trenera.

– W kontrakcie trenera nie ma opcji wykupu?
– Nie ma. Trener przyznał ostatnio, że taka klauzula w obecnej sytuacji nie jest mu potrzebna.

– Budżet klubu poszedł w tym sezonie w górę?
– Tak, ale nie jest to jakiś drastyczny wzrost. Podniesienie budżetu miało związek zarówno ze wzrostem wynagrodzeń, kwestiami transferowymi, ale także wzrostem nakładów na szkolenie.

– Ivi Lopez wygląda na super strzał. Jak wpadliście na jego trop?
– Szukaliśmy zawodników ofensywnych i bardzo wnikliwie ocenialiśmy rynek na Półwyspie Iberyjskim. Nasz skauting, korzystając z różnych źródeł, dotarł do informacji o tym piłkarzu. Dość szybko uznaliśmy, że to zawodnik jakiego potrzebujemy.

– Statystycznie rzecz ujmując polskim klubom na dobre wychodzą zakupy w Hiszpanii.
– Też uważnie zerkamy na ten kierunek. W Hiszpanii patrzyliśmy przede wszystkim na zawodników ofensywnych. Muszę przyznać, że w pewnym momencie miałem duże wątpliwości, czy zawodnika tak grającego, z takim CV, uda się ostatecznie do Rakowa ściągnąć. Sam Ivi przyznał, że chciał zmienić otoczenie i uznał, że Polska będzie dobrym wyborem. Docenił też naszą determinację. To jeden z tych elementów, którymi się wyróżniamy. Jeśli jesteśmy do kogoś przekonani w stu procentach, mocno walczymy o danego zawodnika.

Problemy kadrowe Białej Gwiazdy. "Trzeba się dopasować do sytuacji"

Czytaj też

Problemy kadrowe Białej Gwiazdy. "Trzeba się dopasować do sytuacji"

Legia – Lech: wywiady, analizy, komentarze!

Czytaj też

Legia – Lech: wywiady, analizy, komentarze!

– Nie brakuje wam innych magnesów? Jeden klub pokaże stadion, drugi pochwali się, że regularnie gra w kwalifikacjach europejskich pucharów.
– W dzisiejszych czasach sam zawodnik przed transferem jest w stanie zgromadzić dużo informacji na temat klubu. Dla wielu piłkarzy istotne jest to, jaki postęp uczyniliśmy w ostatnich latach. Awans z drugiej ligi do Ekstraklasy, której dziś jesteśmy liderem. To może być mocny argument. Niektórzy kładą nacisk na nasz styl gry i taktykę. Do tego dochodzi kwestia stabilnego właściciela, który jest gwarantem tego projektu. Bardzo ważna jest także osoba trenera. Myślę również, że duże znaczenie ma także opinia w środowisku. To nie jest wielka filozofia, żeby zawodnik porozmawiał ze swoimi krajanami grającymi w Polsce i posłuchał ich uwag. To już nie te czasy, że ktoś decyduje się na przyjazd całkowicie w ciemno i dopiero na miejscu dowiaduje się jak drużyna gra, kto jest trenerem, kto właścicielem i jakie są plany rozwoju.

– Wiele osób do Częstochowy przyciąga Jasna Góra. Czy dla któregoś z zawodników był to ważny argument, by skorzystać z waszej oferty?
– Osobiście nigdy takiego argumentu nie użyłem. Oczywiście zawodnicy sprawdzają miasto, co w nim można zobaczyć, gdzie leży na mapie i jakie daje możliwości. Częstochowa jest naprawdę fajnym miastem do zamieszkania, spokojnym, bez takiego zamieszania i hałasu, jakie często towarzyszą wielkim metropoliom.

– Tomas Petrasek nigdzie się nie wybiera? Przedłużyliście z nim kontrakt, ale to przecież człowiek, który właśnie trafił do reprezentacji Czech. Nowa umowa nie jest przygrywką pod transfer i zabieg mający na celu podbicie ceny?
– Na teraz nie ma tematu odejścia Tomka, bo na stole nie leży żadna konkretna oferta. Przedłużenie umowy to była kwestia docenienia Tomka i zapewnienia go, że Raków jest mu wdzięczny za to, co dla nas zrobił i chce związać się z nim na dłużej. A jeśli pojawi się oferta, którą wspólnie uznamy za ciekawe rozwiązanie, to z pewnością pochylimy się nad nią.

– Ofert nie ma, a wiecie o jakichś przymiarkach?
– Skoro trafił do reprezentacji Czech, to z pewnością jest obserwowany. Ale my plotkami się nie zajmujemy.

Legia – Lech: wywiady, analizy, komentarze!

Czytaj też

Legia – Lech: wywiady, analizy, komentarze!

– Skuteczność transferowa to jedno. Robi też wrażenie rozwój poszczególnych zawodników pod okiem trenera Papszuna.
– To praca całego sztabu szkoleniowego, który jest dość rozbudowany i stale wzmacniany. Każdy członek sztabu ma swoją działkę i całość funkcjonuje bardzo dobrze. Oczywiście, w dominującej mierze to zasługa przywódcy tej grupy, czyli trenera Papszuna, który umiejętnie i skutecznie zarządza całym zespołem. Myślę także, że jakiś wpływ na ten wynik sportowy – indywidualny czy zespołowy – ma także całość klubu, to jak on funkcjonuje na co dzień. Staramy się, by zawodnicy czuli się w Rakowie dobrze i mieli maksymalnie sprzyjające warunki do rozwoju. A jeśli do takiego środowiska trafia dodatkowo człowiek z odpowiednim charakterem i ambicją, to progres jest zauważalny.

– Zrezygnowaliście za to z Felicio Brown Forbesa, który miał całkiem dobre wejście do Wisły Kraków.
– Taka decyzja została podjęta wspólnie z właścicielem, trenerem i dyrektorem sportowym. Dokonaliśmy przemeblowania w naszej przedniej formacji i na dziś funkcjonuje ona bardzo dobrze. A sam Felicio w meczu z nami nie zagra z uwagi na zapis w umowie transferowej.

– Czyli jednak trochę się go boicie.
– Często jest tak, że zawodnicy dodatkowo mobilizują się na mecze ze swoją dawną drużyną i efekty są potem zauważalne. To normalne. Z Wisłą szybko się dogadaliśmy. Nasz warunek został przez nich zaakceptowany.

– Niedawno wszedł pan do rady nadzorczej Ekstraklasy SA. Łączy pan tę funkcję z rolą członka zarządu PZPN i prezesa Rakowa. Ma pan w ogóle czas, by usiąść na kanapie?
– Spokojnie, zawsze znajdę czas by usiąść i obejrzeć jakiś mecz Ekstraklasy. PZPN i Ekstraklasa to dodatkowe aktywności. Najważniejsza jest sytuacja klubu i jego rozwój. Dla mnie ważne jest, że mój mandat w radzie nadzorczej Ekstraklasy jest dość mocny. Wraz z prezesem Kuleszą zostaliśmy wybrani już w pierwszym głosowaniu. Przecież z Rakowem jestem w Ekstraklasie dopiero drugi rok. Takie zaufanie to dla mnie duża sprawa i dodatkowa mobilizacja do działania.

– Czeka pan na początek marca? To wtedy ma być gotowy nowy stadion w Częstochowie.
– Codziennie po przyjeździe do klubu pierwsze kroki kieruję w stronę placu budowy. Patrzę, jak idą prace, ile osób jest na placu budowy, co robią. Bardzo byśmy chcieli, aby stadion był gotów już w lutym. Robimy wszystko, by mobilizować wykonawcę, ale są rzeczy, na które nikt z nas nie ma wpływu. Choćby rozwój pandemii czy pogoda – tych rzeczy nie da się przewidzieć.

– Jeśli na wiosnę nie wrócicie na stadion w Częstochowie, za każdy mecz będziecie musieli zapłacić dodatkowo 30 tysięcy złotych.
– Jest taki zapis w uchwale komisji licencyjnej PZPN i my to rozumiemy. Ma nas zmobilizować byśmy robili wszystko, żeby prace postępowały szybko, a nie były jedynie kolejną opowieścią o budowie. Zresztą na co dzień ściśle współpracujemy z Komisją Licencyjną. Co dwa tygodnie informujemy ich o postępie prac. Generalnie robimy wszystko, by na wiosnę te pieniądze do PZPN ostatecznie nie trafiły.

– Nie zmienia to faktu, że uciekliście przed słowami Zbigniewa Bońka. Latem zapewniał, że w Ekstraklasie nie zagra już klub bez stadionu.
– Nie wiem czy "ucieczka" to dobre słowo. Wszyscy widzą w Rakowie drużynę, która do Ekstraklasy wniosła pewną wartość sportową. Wiele razy rozmawiałem na ten temat i moje zdanie się nie zmienia. W futbolu najważniejsza jest gra w piłkę, a nie budowanie stadionów. Zwłaszcza, że w wielu przypadkach jest to działanie niezależne od klubów, a spoczywające bardziej na barkach samorządów. Oczywiście, kwestii infrastruktury nie można całkowicie bagatelizować, proces licencyjny jest bardzo ważny, podobnie jak zapewnienie odpowiedniego komfortu dla kibiców czy telewizji. Jestem jednak przekonany, że zrobiliśmy bardzo dużo, by ta inwestycja ruszyła i byśmy mogli wrócić jak najszybciej z Ekstraklasą do Częstochowy.

– Znaleźliśmy się w takiej dziwnej sytuacji, że liczy się tylko boisko. Gdy stadiony są zamknięte dla kibiców, infrastruktura faktycznie schodzi na dalszy plan.
– To prawda. Poza tym pamiętajmy, że to my najwięcej tracimy na tym, że gramy poza domem. Musimy płacić niemałe pieniądze za wynajęcie stadionu, dojazdy i organizację meczów na odpowiednim poziomie. Dodatkowo w czasach przed pandemią, gdy kibice mogli jeszcze wchodzić normalnie na stadiony, część z nich odpuszczała sobie wyjazd do Bełchatowa i oglądała mecze przed telewizorem. To straty nie tylko finansowe.

– Przyzwyczaił się już pan, że nie musi przewijać tabeli w dół, by odnaleźć Raków?
– Na pewno jest to miłe uczucie i wszyscy w Częstochowie chcielibyśmy, aby trwało to jak najdłużej. Ja natomiast patrzę zwykle na całą tabelę. Interesuje mnie choćby, jak prezentują się nowe drużyny w Ekstraklasie, które dobrze znam jeszcze z czasów 1. ligi. Do końca rundy jesiennej mamy kilka spotkań i na tym chcemy się koncentrować. A sama tabela prawdziwej wartości nabiera dopiero na koniec rozgrywek.