14 lis 2020 | Siatkówka / Rozgrywki Ligowe

Bez stalowych nerwów i z bilansem 0:8. Siatkarze z Nysy z kolejną porażką

W sobotę Stal Nysa uległa na własnym parkiecie 1:3 zespołowi Ślepska Suwałki. Drużyna Krzysztofa Stelmacha nie ma na koncie ani jednego zwycięstwa w PlusLidze.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Leon z koronawirusem. "Nie pamiętam, kiedy byłem w..."

Czytaj też

Leon z koronawirusem. "Nie pamiętam, kiedy byłem w..."

Ślepsk Malow Suwałki to przed weekendowym meczem piąta siła PlusLigi. Podopieczni Andrzeja Kowala podbudowani byli ostatnim zwycięstwem 3:0 nad MKS Będzin, które przytrafiło im się pod dwóch słabszych spotkaniach z Treflem Gdańsk i Jastrzębskim Węglem. Stal Nysa z kolei póki co jest bez triumfu w rozgrywkach, a w meczu ze Ślepskiem Suwałki wystąpiła także bez Zbigniewa Bartmana.

Beniaminek PlusLigi dziurę w składzie załatał Bartoszem Bućko na lewym skrzydle. Przyjmujący przyzwoicie "wszedł" w mecz. To właśnie między innymi jego zagrywka dała gospodarzom prowadzenie 4:1. Dobre przyjęcie pozwoliło na dynamiczną grę Marcina Komendy z przesuniętym lekko atakiem na środku Moustaphy M’Baye (9:6). Siatkarze z Suwałk starali się zintensyfikować pracę na środku — wśród nich wyróżniał się szczególnie Mateusz Sacharewicz — skutecznie utrudniając rozgrywającemu rywali grę pierwszego tempa. Dzięki temu (w połączeniu z punktową zagrywką Bartłomieja Bołądzia) goście odrobili straty i wyszli na prowadzenie (11:10). Warto podkreślić też pewne zagrania Marcina Walińskiego w linii obrony w okolicy dziewiątego metra. Kolejny as to już trzy punkty przewagi przyjezdnych. Choć starty Komenda momentami starał się odrabiać zbyt ofensywnie na przykład przez to, że na granie do środkowych decydował się ze słabszego przyjęcia, co skutkowało niedokładnością, to miał pewne prawe skrzydło. Tunezyjski atakujący Wassim Ben Tara rzadko się mylił (15:15). W końcówce Stal za wszelką cenę najmniejszym wydatkiem sił chciała przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Nie przeszkadzała im w tym nawet dobra zagrywka Cezarego Sapińskiego (21:21). Ostatecznie zwyciężyli jednak siatkarze z Suwałk, blokując Ben Tarę (25:23).

Sytuacja zawodników Krzysztofa Stelmacha nie była do pozazdroszczenia. Porażka w pierwszej partii ich jednak nie podłamała. Trzeba było to docenić, ponieważ do tego dochodził aspekt siedmiu poprzednich przegranych z rzędu, które kładły się cieniem na sobotnim meczu (5:5). Tym, co przede wszystkim różniło dwie rywalizujące na boisku drużyny, była cierpliwość. Nysianie mieli jej mniej, szybciej chcieli kończyć akcje, co niejednokrotnie prowadziło do błędów (11:12). Gospodarze starli się nieco sprowokować rywali, co kilka razy na siatce im się udało. As Tuanigi zmył uśmiechy z twarzy siatkarzy z Nysy, jednak chwilę poźniej przywrócił go skuteczny Ben Tara (24:22). Błąd zagrywki Sapińskiego zapisał partię na korzyść miejscowych (25:23).

Trzecia partia rozpoczęła się podobnym wynikiem, co dwie poprzednie, choć dużo większą liczbą błędów (6:7). "Pary” gospodarzom starczyło tylko do stanu 18:18. Błąd w ataku Lemańskiego, wystawy Komendy, blok na Bućce całkowicie wytrąciły podopiecznych trenera Stelmacha z równowagi. Kiedy fala pomyłek pociągnęła za sobą kolejną środkowego Stali, tablica wyników pokazała rezultat 22:19 dla Ślepska. Partię zamknęły… błędy zagrywki Lemańskiego i bloku M’Baye (20:25).

Czwarta partia to jednak ta, której najbardziej może być żal gospodarzom. Prowadzili przez większość czasu i to siatkarze Ślepska musieli nadrabiać straty. Udało im się ponownie dzięki błędom rywali. W sumie miejscowi w całym meczu odnotowali 32 pomyłki przy 21 po stronie drużyny Andrzeja Kowala. Cały starcie Ślepsk wygrał 3:1 i awansował na trzecie miejsce w tabeli PlusLigi.

Stal Nysa — Ślepsk Malow Suwałki 1:3
(23:25, 25:23, 20:25, 22:25)

Leon z koronawirusem. "Nie pamiętam, kiedy byłem w..."