Nie przelewało się. Otrzymywałem jeszcze alimenty, ponieważ w czasach, gdy byłem małym dzieciakiem, mama rozwiodła się z ojcem. Tym bardziej istotne było dla mnie to, by mieć zapewnione wszystko od strony finansowej. Nie chciałem obciążać tym mamy — mówi o pierwszej przeprowadzce do Warszawy Damian Wojtaszek, libero reprezentacji Polski siatkarzy i VERVA Warszawa ORLEN Paliwa.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Spędził pan już wiele lat w Warszawie. Co takiego jest w tym mieście?
Damian Wojtaszek: – Do stolicy przyjechałem z Milicza. Zostałem zawodnikiem MOS Wola Warszawa. Od tego momentu wszystko potoczyło się błyskawicznie. Moim trenerem był Krzysztof Felczak, który zobaczył we mnie potencjał i wziął mnie do drużyny seniorskiej. Miałem wtedy osiemnaście lat. Trenowałem z dużo bardziej doświadczonymi chłopakami. Nie dość, że było to dla mnie wyzwaniem, to jeszcze zmieniono mi pozycję przyjmującego na libero. Widziano we mnie jednak potencjał, dlatego zdecydowałem się przedłużyć kontrakt na kolejne lata.
"Był to sezon, kiedy nieustannie nam obiecywano, że pieniądze w klubie się pojawią. Tak nie było"
– Jak wspomina pan czas niepewności co do losów klubu z Warszawy po kłopotach finansowych ONICO?
— Chwile, które przechodziłem w Japonii były straszne. Najlepiej wie o tym Michał Kubiak, z którym byłem wtedy w pokoju, jak i reszta chłopaków. Byłem totalnie zdołowany. Wszystko było już dopięte na ostatni guzik i nagle okazało się, że cały klub może się rozsypać jak domek z kart. Statek tonął, a ja nie wiedziałem, co zrobić.
– Spał pan wtedy w ogóle?
— Nie. Nie wychodziłem praktycznie z pokoju. Nawet Kubiak chciał mnie zaprosić na sushi, ale nie byłem w stanie skorzystać z propozycji. Cały czas albo wisiałem na telefonie, albo leżałem i myślałem o całej sprawie. Perspektywa upadku klubu, przeprowadzki i budowania życia w innym mieście mnie przytłaczała. To był szok. Wszystko przecież wcześniej było na czas — i pensje, i bonusy.
0 - 3
USA
1 - 3
USA
0 - 3
Niemcy
2 - 3
Słowenia
3 - 0
Egipt
3 - 1
Argentyna