{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Piłkarze zwalniają trenerów. Robert Lewandowski będzie kolejnym przypadkiem?
Jakub Pobożniak /
W piłce nożnej przyjęła się opinia, że to piłkarze zwalniają trenerów. Sposoby są różne. Prywatne rozmowy z właścicielami klubów, bunty, ale i wywiady. Po przegranym w fatalnym stylu meczu z Włochami (0:2) Robert Lewandowski pytany o plan na mecz wymownie milczał. Podważyło to jeszcze bardziej słabą pozycję Jerzego Brzęczka.
Reca na karuzeli, spóźniony Krychowiak, Lewandowski poza grą. Sprawdź oceny po porażce z Włochami
Czytaj też:

Liga Narodów. Polacy po klęsce z Włochami. "Dobrze, że zostaliśmy sprowadzeni na ziemię"
– Łatwiej jest zwolnić trenera niż piętnastu piłkarzy – powiedział kiedyś członek rady nadzorczej Śląska Wrocław, Józef Birka. Było to tuż po zwolnieniu Oresta Lenczyka, który w ciągu dwóch sezonów najpierw zdobył wicemistrzostwo, a następnie mistrzostwo Polski. Jego metody treningowe i interakcja z drużyną nie podobały się jednak piłkarzom. Znany z ciętego języka trener wyleciał z hukiem, a Śląsk od tego czasu nawet nie zbliżył się do powtórzenia rezultatów. Cóż, łatwiej jest zwolnić trenera. Niektórzy robią to zakulisowo, nie angażując w to mediów. Niektórzy próbują za ich pośrednictwem. Nie zawsze jednak przynosi to skutki. Przekonał się o tym choćby Jacek Wiśniewski, który w czasach gry w GKS-ie Jastrzębie przejechał się po Jerzym Wyrobku.
Szkoleniowiec został, a jastrzębianie w dwa sezony spadli o dwie klasy rozgrywkowe. Czasem więc szczerość może uchronić przed poważniejszymi tarapatami. Być może to miał na myśli Robert Lewandowski, który na pytanie Jacka Kurowskiego o plan taktyczny na mecz z Włochami odpowiedział tak. Nie trzeba przekleństw, ba, nie trzeba słów, by zorientować się, że dobrze nie jest.
Kibice od razu podchwycili temat i zaczęli sugerować, że reprezentacji potrzebne jest zwolnienie trenera. Jerzy Brzęczek dobrej prasy nie ma, ale i sam się do tego przyczynia. Dziwaczne wypowiedzi na konferencjach, niezrozumiałe decyzje taktyczne i mecze tak fatalne, jak ten z Italią zszargały autorytet selekcjonera, który trenerskiej kariery klubowej wcale nie ma bardzo okazałej. To nie pierwszy raz, gdy słowa kapitana reprezentacji Polski uderzają w szkoleniowca.
Po spotkaniu z... Włochami w 2018 roku napastnik Bayernu mówił tak: - Chyba każdy z nas jest świadomy tego, jak wyglądała pierwsza połowa i z czego ona wynikała. Nie ma co ukrywać i oszukiwać samego siebie czy innych. Jest system, który nam bardziej odpowiada, w którym lepiej wyglądamy. Myślę, że trener też już zdaje sobie z tego sprawę . I żywcem można wkleić tę wypowiedź do obrazków z niedzielnego starcia z tym samym rywalem.
Czytaj też:
Twitter o meczu Włochy – Polska: "było jak za Smudy", "graliśmy jak kury", "powrót na ziemię"
CZYTAJ WIĘCEJ: Arkadiusz Reca i heca w obronie. Jak zagrał nasz lewy obrońca?
"Wiem, że wystarczy jeden twój telefon do prezesa i mnie możesz wywalić w dowolnym momencie, ale nie musisz mi tego pokazywać każdego dnia" – miał powiedzieć kiedyś Gerardo Martino do Lionela Messiego. Gdy prezes Boniek wspiera selekcjonera, czasem bardziej skuteczne może być – celowe bądź nie –wykorzystanie mediów. Tak zrobili piłkarze reprezentacji Słowenii do lat 21, którzy wystosowali list do dziennikarzy i związku piłkarskiego. Napisali w nim, że nie rozegrają ani jednego spotkania, dopóki trener Primoż Gliha nie zostanie zwolniony.
Powodów zostało wymienionych kilkanaście. Od bezpodstawnych ataków personalnych na piłkarzy, po treningi bez rozgrzewek, wprowadzenie zakazu spania w autobusie, korzystania z telefonów czy kontrolowanie piłkarzy w nocy za pomocą uniwersalnego klucza do wszystkich drzwi w hotelu. Mocno. Do tego gracze zarzucili trenerowi pijaństwo. Reakcja musiała być natychmiastowa. Mimo wyjaśnień szkoleniowiec został zwolniony, a do juniorskich mistrzostw Europy, które rozegrane zostaną właśnie w Słowenii, gospodarzy przygotuje dawna legenda kadry – Milenko Acimović.
Czasem zwalnianie surowego szkoleniowca przez piłkarzy pozytywów jednak nie przynosi. Przekonała się o tym śmietanka polskiego futbolu, jaka w pierwszej dekadzie XXI wieku grała w Wiśle Kraków. Piłkarze przyczynili się do zwolnienia Dana Petrescu, a punktem zapalnym było zabranie ich do fabryki należącej do właściciela klubu, Bogusława Cupiała. Tam wiślacy mieli zobaczyć na czym polega ciężka praca. Zobaczyli... i poszli na skargę do jednego z najbogatszych wówczas Polaków. Ten, podparty głosem "doradców", zwolnił Rumuna po zaledwie 260 dniach pracy. Ten wrócił do ojczyzny, objął mało znaną Unireę Urziceni i doprowadził ją do mistrzostwa i Ligi Mistrzów. Po latach wspominał, że gdyby dostał czas, ta sztuka udałaby mu się z Wisłą.
Sztukę awansowania na wielkie międzynarodowe imprezy z różnymi reprezentacjami opanował Leo Beenhakker. Holender potrafił awansować na mundial nawet z tak egzotyczną drużyną jak Trynidad i Tobago. Z Polską po raz pierwszy zakwalifikował się na mistrzostwa Europy. Potem został zwolniony przed kamerami przez byłego piłkarza, a następnie prezesa PZPN, Grzegorza Latę. Starcie dwóch piłkarskich postaci zakończyło się w sądzie.
Klasy kilka lat później brakło także Cristiano Ronaldo, który wprost powiedział Florentino Perezowi: "albo ja, albo Rafael Benitez". Stanęło na Portugalczyku. Od jego słów do zwolnienia Hiszpana minęły zaledwie niecałe dwa miesiące. Jak będzie w przypadku nie słów, a wymownego milczenia? Czy jego moc jest jeszcze większa? Zmiana trenera przed meczami eliminacji mistrzostw świata i samym Euro 2020 rozgrywanym w 2021 roku jest sporym ryzykiem. Mówi się jednak, że kto nie ryzykuje nie pije szampana. Na razie, z taką grą, prędzej grozi nam wódka ze szklanką. Na smutno.