W pierwszej edycji nie wszyscy wiedzieli o co w Lidze Narodów chodzi. Potem nastąpiła jej reforma... Trudno te rozgrywki ocenić jednoznacznie źle. Mocnym reprezentacjom daje szanse na więcej meczów z równymi sobie rywalami. Słabym okazję do napisania historii. Władzom europejskiej piłki pieniądze. Nie jest jednak wolna od absurdów.
Rozgrywki Ligi Narodów powstały po to, by wyplenić mecze towarzyskie i spieniężyć kolejne mecze reprezentacji. Wiadomo, im lepsze drużyny będą się ze sobą mierzyć, a stawką będą punkty, tym większe będzie zainteresowanie. Do lamusa odeszły sparingi na pustych tureckich stadionach w polu kukurydzy rozgrywane w ligowych składach. Niemal wszystkie spotkania są o "coś". Niemal – bo niektórzy wciąż traktują nowy format UEFA jako poligon doświadczalny. Testuje Jerzy Brzęczek – i nie wychodzi to najlepiej, a atmosfera wokół kadry robi się coraz bardziej gęsta. Testują też Niemcy, którzy po dwóch edycjach mają na koncie tyle samo zwycięstw, co biało-czerwoni – dwa.
To właśnie zajęcie przez mistrzów świata z 2014 roku ostatniego miejsca w grupie w Lidze Narodów 2018/19 sprawiło, że... zreformowano rozgrywki. Niemcy grający z najlepszymi drużynami świata sprzedają się przecież lepiej niż ich starcia ze Szkotami, Serbami czy Węgrami. Skorzystała na tym też Polska, która pierwszą edycję również zakończyła za plecami Włochów i Portugalczyków. Skoro z dywizji A i dywizji B nie było spadków, a awanse zostały zachowane, pewny był odpływ w najgorszej z dywizji. Zostało w niej siedem drużyn. I wiadomo było, że wydarzy się historia. Spośród Łotwy, Liechtensteinu, San Marino, Gibraltaru, Malty, Andory i Wysp Owczych awans miały wywalczyć dwa zespoły.
Najlepsi okazali się Gibraltarczycy i Farerzy. Radości nie było końca, choć ta w wykonaniu wyspiarzy była dość ciekawa. Cieszyli się też ostatni w tabeli Sanmaryńczycy – dwa bezbramkowe remisy z rzędu były powodem do łez radości. I tego typu obrazki są najlepszą reklamą Ligi Narodów.
Føroyar. ������ https://t.co/Hu1JvGKbm7
— Færøsk fodbold (@FaeroskFodbold) November 18, 2020
UEFA Nations League 2022-23 Leagues with promotion and relegation.
— We Global Football (@We_Global) November 18, 2020
Moldova/Estonia are not officially related. Those two along with Kazakhstan and Cyprus will contest the League C playout. pic.twitter.com/E4UY3tcwhw
Sprawę awansu na Euro, przez awans do dywizji B, bardzo skomplikowała sobie Armenia. To największa z sensacji w Lidze Narodów. Henrich Mychitarian i spółka w decydującym meczu pokonali Macedończyków. Z tym, że ci drudzy nie do końca palili się do wygranej. Ot, absurdy. Dzięki tej wygranej Armeńczycy byli blisko wskoczenia do czwartego koszyka w eliminacjach mundialu. Ostatecznie ostatnią lokatę w nim zajął Luksemburg, który z kopciuszka stał się jednym z hegemonów dywizji C. Liga Narodów zmieniła sytuację w koszykach i to zdecydowanie.
Najlepsi nie zyskują już multum punktów za wygrane ze słabeuszami, natomiast średniacy i słabeusze mają okazję, by zyskiwać na wygranych z jeszcze słabszymi. I tak w trzecim koszyku jest grająca w dywizji C Grecja, która pokonała w grupie takie tuzy jak Kosowo i Mołdawię. Nie ma zaś grającej w dywizji A Bośni i Hercegowiny, bo ta przegrywała wszystko jak leci z mocniejszymi zespołami. W tym samym czwartym koszyku jest Luksemburg. W piątym są takie tuzy jak Andora. Oznacza to jedno – prognozowana grupa marzeń dla biało-czerwonych będzie zawierała te właśnie drużyny. Z pierwszego koszyka Dania, z trzeciego Grecja, czwartego Luksemburg, piątego Andora i szóstego San Marino – i mundial jest nasz? Gorzej może być z Euro 2024, gdzie Polska może już nie mieć "poduszki bezpieczeństwa".
Być może dla reprezentacji Polski najpewniej lepiej byłoby przegrać z Bośnią i Hercegowiną i spaść z dywizji A, by zapewnić sobie realne szanse na walkę w dywizji B o wygraną w grupie i udział w barażach. Obecny styl gry biało-czerwonych nie daje jednak podstaw do wiarę w zwycięstwo nawet tam.
Plan na kolejną edycję Ligi Narodów zapewne będzie ten sam – utrzymanie. A nawet w przypadku spadku liczenie na to, że na pozycji oznaczającej relegację znajdą się Niemcy. Wtedy zawsze będzie można zrobić kolejną reformę nowych rozgrywek. "Kasa, misiu, kasa" – jakby powiedział to śp. Janusz Wójcik. I tyle dobrze, że skorzystać mogą na tym najsłabsi. Pośród skomercjalizowanego do granic świata futbolu takie obrazki jak łzy Sanmaryńczyków po remisie 0:0 czy taniec Farerów po awansie do dywizji C utrzymują jeszcze wiarę w piękno futbolu. Po takie chwile te rozgrywki są potrzebne – choć niektórzy uważają inaczej.
12:00
Aruba
17:45
Białoruś
20:30
Bonaire
0:00
Portoryko