{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Trzecia rocznica śmierci Janusza Wójcika. Piłkarze wspominają trenera
Maciej Rafalski /
W piątek mijają trzy lata od śmierci Janusza Wójcika. – To postać nieporównywalna do kogokolwiek innego – powiedział Piotr Świerczewski, który z tym szkoleniowcem wywalczył srebrny medal olimpijski w 1992 roku.
NIE ŻYJE ADAM MUSIAŁ. BYŁY REPREZENTANT MIAŁ 71 LAT
Tomasz Kłos
Wyjątkowa postać. Dzisiaj już nie ma takiego kogoś w polskiej piłce. Za jego kadencji zadebiutowałem w reprezentacji. Rządził twardą ręką, był niezwykle wymagający, ale umiał też żartować. Jego odprawy przed meczami były niesamowite. To, co napisano o nich w książkach o Wójciku, jest prawdziwe. Często odnosił się do historii kraju, do tego, że ten czy inny kraj kiedyś miał z Polską jakieś zatargi. Dodawał kolorytu zgrupowaniom, meczom... Jeśli komukolwiek powie się o Januszu Wójciku, na twarzy pojawi się uśmiech.
Pamiętam, gdy na jednym ze zgrupowań trenowaliśmy na bocznym boisku Legii Warszawa. Trener przyszedł "wczorajszy", kazał nam robić wślizgi w parach. Chciał nas w ten sposób pobudzić, zmobilizować. My po treningu wyglądaliśmy tak, jakbyśmy wyszli z kopalni. Wójcikowi sprawiało to jednak olbrzymią frajdę.
Pamiętam sytuację po przegranym meczu ze Szwecją w marcu 1999 roku. Pojechaliśmy na kolację, w której miało wziąć udział wielu gości. Oczywiście, zakładano, że wygramy i spotkamy się tam w świetnych nastrojach. Stało się inaczej i na kolację nie przyjechał praktycznie nikt oprócz nas. Przyjeżdżamy sami, smutni. Trener popatrzył na stoły i powiedział: – No i co? Przyszło nam p... lufę samemu! Ale nie poddamy się!
Kiedyś latem kadra miała wylecieć na zgrupowanie do Tajlandii. Franciszek Smuda prowadził wtedy Wisłę Kraków, która przygotowywała się do gry w europejskich pucharach i nie chciał zezwolić na wyjazd swoich piłkarzy. Zawodnicy Białej Gwiazdy mówili Wójcikowi, że Smuda nie pozwoli im na udział w tym obozie. Wójcik odparł: – Jak tylko wam coś powie, zadzwońcie do mnie! Zapakuję go do bagażnika i wypuszczę dopiero wtedy, gdy wrócimy z Tajlandii!.
Dariusz Adamczuk
Trener, który nie miał zahamowań. Praktycznie z nikim się nie liczył i do celu szedł "po trupach". W reprezentacji olimpijskiej dało to świetny efekt. Miał olbrzymie znajomości i bardzo dobre relacje z ludźmi, dzięki czemu drużyna, która poleciała na igrzyska, miała absolutnie wszystko jak na tamte czasy. Sprzęt, zgrupowania... Był równie świetnym organizatorem jak i trenerem. Każdy trener musi się jednak rozwijać, a Wójcik myślał, że wie wszystko. Na pewno miał potencjał, by osiągnąć więcej i zrobić karierę za granicą, nie tylko w egzotycznych krajach. Pamiętam, gdy powołał mnie już do dorosłej reprezentacji. Jego odprawy i treningi niczym nie różniły się od tych sprzed kilku lat w "młodzieżówce".
Był bardzo dobrym psychologiem. Jego teksty inaczej działały jednak na 20-letnich chłopaków, a inaczej w momencie, gdy przyjeżdżało się na kadrę jako dojrzały, ukształtowany piłkarz. W młodym wieku teksty o "goleniu frajerów" czy "kiełbasach do góry" robiły wrażenie, a później już niekoniecznie. Pamiętam, jak naładował nas przed jednym ze spotkań. W pierwszej akcji zrobiłem wślizg i trener pokazywał kasetę z tym zagraniem przed kolejnymi meczami drużyny. Potem tak samo było ponoć z jednym ze wślizgów Tomka Hajty w dorosłej reprezentacji.
Kiedy wygrywaliśmy, wszystko było dobrze, ale po porażkach robił się bardzo nieprzyjemny. Mówił, że mamy zapewnione znakomite warunki, a "ch... gramy". Kiedyś w Malezji jeden z rezerwowych chciał napić się wody, a trafił na słynny bidon trenera, w którym było coś znacznie mocniejszego.
Piotr Świerczewski
Wójcik to postać nieporównywalna do kogokolwiek innego. Człowiek, który zdobył medal olimpijski. Był niezwykle surowy i nie dawał się przekonać do innego zdania. Być może nie był wielki trenerem, ale z pewnością doskonałym motywatorem. Jego teksty to były trochę "bajery", ale działały. Nigdy nie przebierał w słowach, grał na uczuciach patriotycznych piłkarzy. Słynne jest też jego powiedzenie o "siknięciu śliną" na przeciwnika, a więc opluciu rywala w miejscu, gdzie nie widziałby tego sędzia.
Treningi były nietypowe. Pojawiały się ćwiczenia typu "padnij, powstań". Do teraz nie wiem, co miały one wnieść do naszego przygotowania. Czasami ustawialiśmy piłki na piątym metrze i... waliliśmy z całej siły na bramkę. Nie wiem, czy miało być to ćwiczenie dla nas czy dla bramkarzy. Oczywiście, czasami zdarzało się, że trener przyszedł na zajęcia "wczorajszy" z koszulką założoną nie na tę stronę, co trzeba. Nigdy nie przeszkadzało mu to jednak w wywiązywaniu się ze swoich obowiązków.
Jacek Bąk
Bardzo pozytywna postać. Niezwykle twardy jako trener. Nigdy nie spotkałem trenera z tak wielkim temperamentem. Prawdziwy showman. Gdy na boisku treningowym pojawiały się kamery, zajęcia zmieniały się. Wójcik narzucał szybkie tempo, krzyczał na piłkarzy.
Potrafił też rzucać komentarze, które pamiętam do teraz. Pewnego razu analizowaliśmy mecz z Anglią. Podczas oglądania tego spotkania trener rzucił do Krzysztofa Ratajczyka: – Zobacz, gość jest wzrostu siedzącego psa, a i tak cię ogrywa. Do mnie z kolei mówił: – Co ty za "wieszaki" robisz w tym powietrzu? Uderz piłkę głową tak, żeby pękła!
Adam Matysek
Po kontuzji Wójcik powołał mnie do reprezentacji i dał szansę. Postać, która uwielbiała dominować. Panował nie tylko nad zawodnikami, ale też nad PZPN. Faktycznie, gdy na treningach pojawiały się kamery od razu robiło się głośno. Ja bramkarz aż tak tego nie odczuwałem, bo przez część treningu pracowałem osobno z innymi bramkarzami.
Pamiętam, gdy przed meczem z Bułgarią w Warszawie pojawiały się spekulacje, że w razie niepowodzenia trener może stracić posadę. Wieczorem Wójcik zrobił coś, czego nie miał w zwyczaju robić. Przeszedł się po pokojach. Przyszedł też do mnie i do Tomka Kłosa. Martwił się tym, co stanie się na drugi dzień. Powiedziałem mu, żeby się nie denerwował i "wyłączył ogrzewanie", bo nie ma sensu gromadzić negatywnych myśli. Wygraliśmy 2:0, a Wójcik wspomniał o naszej rozmowie na konferencji prasowej.
Wiem, ze w mediach przewija się anegdota o wyborze bramkarza na jeden z meczów. Wójcik miał ponoć ustawić mnie i Jurka Dudka i krzyknąć na nas. Ja zagrałem, bo... nie wystraszyłem się tego. Szczerze mówiąc, nie pamiętam tej sytuacji. Jeśli jednak tyle osób o tym opowiada, to coś musi w tym być.