| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Miło było uczestniczyć w historii Widzewa, ale piłkarsko najlepsze czasy przeżyłem w Legii Warszawa. Mistrzostwa, puchary, gra w Europie… To tworzy miłe wspomnienia, nie inaczej jest, gdy pomyśli się o pracy z Henningiem Bergiem – wspomina Łukasz Broź, były obrońca Wojskowych, który na Łazienkowską trafił z Łodzi. W środę dwa byłe kluby 34-latka zmierzą się w Pucharze Polski.
Łukasz Broź od ponad dziesięciu lat nieprzerwanie występował w Ekstraklasie. Doświadczony boczny obrońca ma za sobą trudne miesiące spędzone na leczeniu poważnej kontuzji. Były piłkarz grę w Widzewie, Legii czy Śląsku zastąpił dojazdami na rehabilitację z pomocą komunikacji miejskiej czy hulajnogi. Teraz trzykrotny reprezentant Polski szuka nowego klubu i celuje w grę na jak najwyższym poziomie rozgrywkowym. W nowym roku 34-latek chce wrócić na boisko, ale na razie pozostaje mu obserwowanie środowej rywalizacji jego dwóch byłych klubów. W środę o godzinie 17:40, Widzew zagra w Pucharze Polski z mistrzami kraju ze stolicy.
Piotr Kamieniecki, TVPSPORT.PL: – Poprzedni sezon upłynął dla ciebie pod znakiem zerwania więzadła krzyżowego. Latem skończył się kontrakt ze Śląskiem Wrocław. Co słychać?
Łukasz Broź: – Mam za sobą poważną kontuzję. Potem pojawiły się pewne problemy z odnawiającym się urazem łąkotki. Pojawiały się mikrourazy związane z długą przerwą. Lekarze i fizjoterapeuci przyznawali, że to całkowicie normalna sytuacja. Najważniejsze, że zdrowe jest kolano. To pozwala ćwiczyć na pełnych obrotach. Pozostało wyleczyć lekkie naderwanie mięśnia i będę gotów do gry. Wierzę, że wkrótce wyjaśni się moja dalsza przyszłość. Mam nadzieję, że na początku stycznia będę miał już nowy klub.
– W mediach łączono cię ze Stalą Mielec i Widzewem Łódź. Ile prawdy było w plotkach?
– Pewne rozmowy się pojawiały. Nie byłem do końca zdrowy, gotowy na sto procent, więc do podpisania żadnej umowy nie doszło. Teraz trudno mówić mi o konkretach, ale wierzę, że kolejne tygodnie wyjaśnią moją sytuację. Wciąż celuję jak najwyżej. Czas pokaże, kto będzie chciał na mnie postawić i nie będzie obawiał się podpisania kontraktu. Celem jest dla mnie to, by wciąż dawać z siebie sto procent na boisku.
– Zwłaszcza Widzew mógłby stworzyć sentymentalną pętlę.
– Grałem w Widzewie przez siedem lat. Mam bardzo dobre wspomnienia z tamtego okresu. To kawał czasu…
– Widzew i Legia to dwa najważniejsze kluby w karierze Łukasza Brozia?
– Spędziłem tam wiele lat. Siedem sezonów w Widzewie, pięć w Legii – to musi zostawać w pamięci. Mam przy tym przekonanie, że miłe wspomnienia mam także ze Śląska Wrocław, który chciał na mnie postawić i obdarzyć zaufaniem po rozstaniu z warszawskim klubem.
– W środę Widzew zagra z Legią w Pucharze Polski. Jak wspominasz spotkania z warszawskim zespołem jako gracz RTS-u? Pojawiała się dodatkowa motywacja ze strony łódzkich kibiców?
– Historia sprawiała, że mecze miały wiele emocji. Kiedyś uznawano je za wielkie klasyki, a także za moich czasów dostrzegalny był fakt, że Legia elektryzowała kibiców Widzewa. Nikogo nie trzeba było mobilizować na spotkanie z warszawskim zespołem. ”Napinka” była duża. Każdy wiedział, kto przyjeżdża do Łodzi i jak wiele emocji wygeneruje samo spotkanie. Nie sądzę, że to się zmieniło.
– W Widzewie poznałeś Czesława Michniewicza, który teraz jest trenerem Legii.
– Mam pozytywne wspomnienia. Pamiętam, jak na jednym z pierwszych treningów podszedł do mnie i zagadał: ”słyszałem, że lubisz dobrze popracować. Grasz na sto procent i bardzo mi się to w tobie podoba”. Pozostało mi tylko powiedzieć, że ”taki już jestem”. Mieliśmy w Widzewie dobry kontakt. Do tej pory, kiedy uda nam się zobaczyć, to miło zamienić z nim kilka słów.
– Od jego pracy w Widzewie minęło dziesięć lat. Michniewicz jawi się jako trener, który zawsze chce mieć przeanalizowane wszystkie aspekty od początku do końca. Podobnie było w Łodzi?
– Od jego pracy w Widzewie minęło trochę czasu. Na pewno trener nabrał więcej doświadczenia. Od początku chciał rozpracowywać przeciwników. Zwracał też mocno uwagę na styl własnej drużyny i…to było chyba dla niego najważniejsze.
– Nie żałujesz czasem, że trafiłeś na Widzew biedny, mający stary stadion? Teraz klub ma piękny obiekt, choć na razie nie gra w Ekstraklasie, w której rywalizowała drużyna z twoich czasów.
– Niczego nie zazdroszczę. Gdy dziś myślę o czasie w Widzewie, to jest mi po prostu miło, że uczestniczyłem w części tej historii. Nie był to czas związany z sukcesami, ale mimo wszystko te wspomnienia są przyjemne. Na pewno wiele się wówczas nauczyłem. Poznałem też wielu trenerów, co procentowało w kontekście mojego spojrzenia na futbol. Do dziś w pewien sposób jestem związany z miastem, bo zostawiłem tam wielu znajomych i kolegów, a przede wszystkim urodziły się tam moje dzieci. W klubie wiele zmieniło się przez lata, a największe wrażenie robi nowy stadion. To interesujące, że przed pandemią obiekt był tak licznie wypełniany przez kibiców.
– Obecnie jesteś bardziej związany z Łodzią czy Warszawą?
– Mieszkam w Warszawie. W stolicy przechodziłem także rehabilitację.
– Słyszałem, że można cię było spotkać nawet w miejskich autobusach.
– Może ktoś mnie widział… Jestem człowiekiem i staram się po prostu korzystać z różnych środków komunikacji. Czasem trzeba zobaczyć miasto od innej strony, nie stawiać tylko na samochód. Czasem lubię pojeździć nawet na hulajnogach. Gdy było cieplej, używałem je wręcz codziennie. Były całkiem dobrym środkiem transportu w drodze na rehabilitację.
– Czas w Warszawie pozostawił największy sentyment, bo był najlepszym w karierze czy nie żyjesz szczególnie wspomnieniami i podchodzisz do tego inaczej?
– To był fajny czas. Piłkarsko, zdecydowanie najlepszy w karierze. Zdobywane mistrzostwa, krajowe puchary, gra w Europie – to wszystko wpływa na ocenę i tworzy miłe wspomnienia. Życiowo? Bywało, że nie było na nic czasu. Graliśmy co trzy dni, a pięć lat w Legii zleciało niezwykle szybko. W Łodzi samo mieszkanie było bardzo przyjemne. Cenię sobie fakt, że poznałem świetnych ludzi, którzy nie byli nawet związani z piłką nożną. Miło wciąż utrzymywać kontakty, a wiele znajomości trwa już ponad dziesięć lat.
– Często się mówi, że Warszawa ma inny klimat. Tak życiowo, jak i piłkarsko.
– Tak, coś w tym jest. Nie jestem człowiekiem, który uwielbia pobyt w blasku fleszy czy reflektorów. Często wolę być nieco z boku, skupić się na piłce i rodzinie. Nie każdego pociąga to samo, ale nie będę mówił, że popularność przeszkadzała. Są osoby, lubiące częste wywiady, obecność w mediach społecznościowych czy na okładkach. Ja takich potrzeb nie miałem, ceniłem sobie skromność i bycie postacią z drugiego czy trzeciego planu.
– To jaki był najlepszy moment z legijnych czasów?
– Było ich wiele… Mogę do nich zaliczyć sam moment związania się z Legią. Miło było zobaczyć prężnie działający klub, w którym pracuje tyle osób. Trafiałem do Warszawy z Widzewa, w którym było raptem kilku pracowników. Stołeczny klub miał też inną perspektywę, trzeba się było rozpychać w szatni i na boisku, by udowodnić swoją wartość i pokazać, że zasługuje się na grę. Pod względem piłkarskim wskazałbym na okres Henninga Berga. Bardzo dobrze czułem się pod względem formy, a przy tym dobrze wyglądaliśmy jako zespół. Zwłaszcza pierwszy rok był bardzo udany.
– Taktyczne treningi, indywidualna praca… Momentami czuło się innowacyjność Norwega?
– Bardzo istotne było jego podejście do piłki nożnej i myśl o tym, jak chcemy grać. Podobało mi się jego skupienie na detalach. Na boisku zawodnik rzadko kiedy zastanawia się nad pewnymi kwestiami. Nie zawsze czuje się ich wagę. Aspekty strefy, przesuwania się po murawie, komunikacji czy przyjęcia kierunkowego. To wszystko było częścią rozważań Norwega, który pokazywał nam wiele schematów, zwracał uwagę na konkretne ruchy. Można powiedzieć, że było w tym wiele synchronizacji, a jak akcje wychodziły i padał gol, to buzia sama się cieszyła, że wszystko się udaje.
– Latem Berg wrócił i boleśnie przypomniał się w Warszawie jako trener Omonii.
– Zwróciłem wówczas uwagę na kilka kwestii taktycznych. Nie jestem w środku, nie znałem założeń Legii i trudno się o tym wypowiadać. Inna sprawa, że od mistrza Polski można było wtedy wymagać więcej. Omonia nie była najmocniejszym przeciwnikiem, choć było widać zamysł taktyczny i pewność w poruszaniu. Ale nadal sądzę, że był to rywal w zasięgu legionistów.
– Był moment najlepszy, a najgorszy? Czas odejścia z Legii? Czekałeś na sygnał, długo twoja przyszłość nie była jasna, a skończyło się rozstaniem z klubem.
– Komunikacja w tamtym czasie była… dziwna. Byłem zaskoczony podejściem ludzi do zwykłej rozmowy. Zabrakło deklaracji. Powiedzenia, że będzie tak czy tak. Nie byłoby żadnego problemu, bo zdaję sobie sprawę, że pewne etapy w życiu muszą dobiegać końca. Zawsze dochodzi do zmian. Piłka ma w sobie coś z karuzeli, ale to normalne, że na przykład nowi trenerzy mają swoją wizję.
Ważne jest to, jak traktujemy drugą osobę. Często pojawiają się nowi ludzie, którzy dostają stuprocentowe zaufanie. Bywa, że robią tak, by było odpowiednio dla nich. Za chwilę dochodzi do zwolnienia, potem pojawia się ktoś nowy, za chwilę znów jest żegnany. I tak toczy się koło, które nie przynosi wiele dobrego.
– A nie było to coś, czego dało się spodziewać w Legii?
– Taka sytuacja potrafi pokazać, jak podchodzi się w klubie do zawodników, ludzi. Sądzę, że nie skończyło się to na mnie. Pożegnanie jest zawsze miłe, o ile nie robi się go na siłę. To specyficzne, gdy czyta się w prasie, że takiego gestu zabrakło, nie był on miły, a potem… ktoś dzwoni i zaprasza na pożegnanie. Robienie rzeczy na siłę, nie ma większego sensu.
Trzeba żyć. Korzystać z tego, co przynoszą nam kolejne dni, choć z pandemią nie jest to tak łatwe. W tym okresie musiałem zmierzyć się z samotną rehabilitacją w domu. Dobrze, że miałem odpowiedni sprzęt i dokładną rozpiskę zadań. Przyzwyczaiłem się do takich warunków i trzeba było skutecznie wykonać pracę. Pandemia nie jest idealna dla osoby takiej jak ja. Trudno mi wysiedzieć na kanapie.
– W środę zapewne usiądziesz na kanapie, by obejrzeć mecz Widzewa z Legią. Trzymasz za kogoś mocniej kciuki?
– Z przyjemnością obejrzę mecz. Mam nadzieję, że zobaczę dobre spotkanie w wykonaniu obu drużyn. Oby można było obserwować odważny futbol ze strony Widzewa i Legii.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.