| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Choć Lech Poznań zajmuje dopiero dziesiątą lokatę w tabeli PKO Ekstraklasy, to jest jednym z jej najlepszych zespołów. Świadczą o tym nie tylko dobre występy w Lidze Europy, ale i statystyki. Szczególnie te ofensywne. Gracze Dariusza Żurawia nie mają sobie równych w ataku. Tego samego nie można jednak powiedzieć o obronie...
Kolejorz strzelił w tym sezonie siedemnaście goli i jest drugą, obok Lechii Gdańsk, najskuteczniejszą drużyną ligi. Więcej bramek zdobył tylko Raków Częstochowa, który w niedzielne popołudnie obnażył problemy poznaniaków.
Lech przegrywał do przerwy już 0:2. Choć w drugiej połowie zdołał odwrócić losy spotkania i wyjść na prowadzenie, to w ostatniej akcji pogrzebał całą pracę, jaką włożył w ten mecz. Starcie z Rakowem było alegorią tego sezonu w wykonaniu graczy Żurawia.
Ci w obecnych rozgrywkach nie mieli bowiem problemów w ataku. To oni strzelali najczęściej w lidze i najdłużej byli przy piłce. Ich podania były najkrótsze, a ich akcje bramkowe najbardziej złożone.
Kłopoty zaczynały się w obronie. Lech marnotrawił swój potencjał ofensywny, tracąc niemal tyle goli, ile strzelał. W dziewięciu rozegranych do tej pory meczach PKO Ekstraklasy Filip Bednarek wyciągał piłkę z bramki aż szesnastokrotnie.
Teoretycznie lepszy z poznańskich zespołów – Lech (16) – stracił więc więcej goli, aniżeli ten słabszy – Warta (10). Gorsze od Kolejorza były zresztą tylko trzy drużyny – Wisła Płock (17) oraz dwóch beniaminków – Stal Mielec (22) i Podbeskidzie Bielsko-Biała (23).
Największe problemy lechici mieli w ostatnich kwadransach meczów. Od 75. do 90. minuty stracili już sześć bramek – najwięcej w lidze. Słabość w końcówkach uwydatnił wspomniany mecz z Rakowem i piękne trafienie Daniela Szelągowskiego w doliczonym czasie gry.
🍒👶
— PKO BP Ekstraklasa 😷 (@_Ekstraklasa_) November 22, 2020
Rajd i gol Daniela Szelągowskiego wisienką na torcie spotkania w Poznaniu!#LPORCZ 3:3 pic.twitter.com/8uojeNJA7I
Lech najbardziej cierpiał właśnie przy stałych fragmentach gry. Gracze Żurawia wykorzystali w tym sezonie cztery "jedenastki". Po ilu sami stracili gole? Właśnie po czterech. To, co udało im się zyskać w ataku, to roztrwonili w obronie.
Jeszcze gorzej wyglądało to przy rzutach rożnych. Kolejorz zdobył po nich tylko dwie bramki, tracąc aż pięć – najwięcej w lidze. Łącznie ze stojącej piłki rywale strzelili Lechowi dziewięć goli. Tyle, ile Stali Mielec. Gorsze było tylko Podbeskidzie, które kapitulowało przy jedenastu próbach przeciwników.
Choć w statystykach straconych bramek Lech mógł równać się z beniaminkami, to w grze obronnej wyglądał dużo lepiej od nich. Przynajmniej na papierze. To gracze Żurawia byli w tym sezonie najskuteczniejsi we wszystkich pojedynkach. Również tych w powietrzu. Jakub Moder zanotował za to najwięcej odbiorów, a także był najlepszy w starciach na ziemi.
Pozostali lechici nie byli w stanie dorównać jego osiągnięciom. Problemy mieli szczególnie stoperzy, którzy na początku rozgrywek grali na zmianę. Raz duet środkowych obrońców tworzyli Thomas Rogne i Djordje Crnomarković, a raz Satka i Tomasz Dejewski.
Ci nie lepiej radzili sobie w Europie. Lech w tym sezonie stracił łącznie 26 bramek – dziesięć w rozgrywkach na kontynencie. W pucharach borykał się z tymi samymi problemami, co w PKO Ekstraklasie. Jeśli w Poznaniu wierzą jeszcze w wyjście z grupy, to przede wszystkim muszą popracować nad defensywą.
Szansę na poprawę będą mieli już w najbliższy czwartek. Wtedy to, w czwartej kolejce Ligi Europy, zagrają ze Standardem Liege. W Belgii skuteczna gra w obronie może być nie tylko kluczem do sukcesu, ale i pierwszym krokiem do walki o awans. Transmisja spotkania Standard Liege – Lech Poznań w TVP 2, na stronie TVPSPORT.PL oraz w aplikacji mobilnej.