| Piłka nożna

Stawowy porównuje łódzkie kluby. "Różnica diametralnie na korzyść ŁKS"

ŁKS jest wiceliderem Fortuna 1. Ligi (fot. 400mm.pl)
ŁKS jest wiceliderem Fortuna 1. Ligi (fot. 400mm.pl)
Bartosz Jankowski

Wojciech Stawowy pracuje w ŁKS od 7 miesięcy. W tym czasie wraz ze swoimi piłkarzami przeszedł drogę z piekła do nieba. Po bardzo bolesnym spadku z PKO Ekstraklasy przyszedł czas na nowy sezon. W nim ŁKS spisuje się doskonale. Jest już w 1/8 finału Pucharu Polski, w lidze zajmuje pozycję wicelidera, a do tego ma na swoim koncie wygrane derby Łodzi i to na stadionie Widzewa. – Czułem po tym meczu ogromną satysfakcję – opowiada w rozmowie z TVPSPORT.PL

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Bartosz Jankowski, TVPSPORT.PL: – Mecz z Miedzią Legnica był już 28. oficjalnym spotkaniem, w którym zasiadł pan na ławce ŁKS-u. Myślę, że to już czas, w którym można zapytać, czy właśnie tak wyobrażał Pan sobie powrót do pracy w roli trenera.
Wojciech Stawowy: – Jeśli chodzi o to życie trenerskie, to niewątpliwie wróciłem do żywych. Mogę powiedzieć, że jestem w swoim żywiole. Każdy trener kocha to, co jest związane z procesem treningowym, adrenaliną przed i po meczu, z szatnią. Przez pewien czas mnie tutaj nie było i bardzo mi tego brakowało. Teraz jednak cieszę się, że wróciłem i że jestem tu, gdzie jestem. ŁKS jest świetnie poukładanym klubem. Do tego mam bardzo fajny zespół i jestem zadowolony z tego, że mamy tutaj klimat do osiągania sukcesów.

– Mimo ostatnich niepowodzeń Pana pozycja w ŁKS-ie jest wciąż bardzo mocna. Pański początek przy al. Unii nie był jednak łatwy. Czy spodziewał się pan takich problemów po przejęciu łódzkiego zespołu?
– Zdawałem sobie sprawę, że będzie ciężko. Miałem świadomość tego, że przychodzę do zespołu, który ma duża stratę punktową do bezpiecznego miejsca. Dołączając do ŁKS-u miałem jednak dużą nadzieję, że dane nam będzie tę ekstraklasę uratować. Jeśli miałoby się tak nie stać, to chciałem, byśmy wykorzystali ten na przygotowania już do nowego sezonu. Wiedziałem, że przerwa między sezonami będzie krótka, że pierwsza liga nie jest łatwa, że będzie sporo drużyn chętnych do awansu do ekstraklasy. Rozpoczynając pracę w ŁKS-ie byłem przygotowany na oba scenariusze. Tego pierwszego się nie udało zrealizować, co ze względów ambicjonalnych było bardzo trudne do przetrawienia. Natomiast cieszę się bardzo, że dzisiaj wygląda to zupełnie inaczej, że obraliśmy właściwy kurs i możemy robić swoje. W I lidze, w przeciwieństwie do końcówki ubiegłego sezonu w ekstraklasie, możemy patrzeć tylko na siebie.

10 lat temu byli w ogonie rankingu. Jak Katar zbudował potęgę na MŚ

Czytaj też

Reprezentacja Kataru (fot. Getty Images)

10 lat temu byli w ogonie rankingu. Jak Katar zbudował potęgę na MŚ

– Sytuacja ŁKS-u w PKO Ekstraklasie była bardzo trudna. Do tego kibice i dziennikarze nie pozostawiali na panu suchej nitki.
– Jeśli chodzi o nagonkę medialną to jest to dla mnie normalna rzecz. Jeśli się przegrywa, sromotnie przegrywa, to nikt nie oczekuje pochwał. Nas tak naprawdę nie było przecież za co chwalić. Teraz też nie mam poczucia, że jesteśmy nie wiadomo jak wielcy, bo dobrze nam w tej lidze idzie. Aktualnie może mamy lekki przestój, ale to nie zmienia faktu, że jesteśmy na dobrym kursie. Trzeba twardo stąpać po ziemi – ja w swoim życiu i w pracy kieruję się przede wszystkim tym, że na pierwszym planie powinna być pokora, bo ona zawsze popłaca. Do niej trzeba dołożyć skromność, bo wiele rzeczy trzeba jeszcze poprawić, a to może robić tylko osoba, która trzeźwo patrzy na otaczającą ją rzeczywistość i ma świadomość tego, że do osiągnięcia celu jest daleka droga.

– Przez ostatnie pół roku sporo się zmieniło. ŁKS długo przewodził stawce Fortuna 1 Ligi, a pan, po wygranych derbach Łodzi, znowu usłyszał przyśpiewkę "Wojciech Stawowy, najlepszy trener ligowy". Co sprawiło, że ŁKS z chłopca do bicia w PKO Ekstraklasie stał się bardzo mocną ekipą Fortuna 1 Ligi?
– Jest wiele czynników, które miały na to wpływ. Do ŁKS-u przychodziłem z nowym pomysłem, z nowym nastawieniem, a na to wszystko potrzeba było czasu. Początkowo przecież zakładałem, że uda nam się uratować miejsce w ekstraklasie. Jednocześnie żyłem ze świadomością, że może się zdarzyć inaczej. Dlatego każdą jednostkę treningową staraliśmy się w pełni wykorzystać, żeby jak najszybciej przekazać zawodnikom to, co mają prezentować na boisku i poza nim. Po pewnym czasie w drużynie złapaliśmy bardzo dobry kontakt. Atmosfera jest naprawdę świetna. Pamiętamy jednak, że nie można popaść w samozadowolenie, bo to jest droga donikąd. Nowe zasady procentowały z każdym dniem i dzisiaj pomagają nam osiągać dobre wyniki. Oby tak dalej.

– Kiedy ŁKS-owi nie szło, pojawiały się komentarze, że Wojciech Stawowy nie wyciąga żadnych wniosków, że nie nauczył się na nowo futbolu. Czy faktycznie jest pan tym samym trenerem, co 5-7 lat temu?
– Jeżeli po tym okresie nieobecności byłbym takim samym trenerem, jakim byłem w momencie kiedy przestawałem pracować w tym zawodzie, to by to bardzo źle o mnie świadczyło. Wskazywałoby, że stoję w miejscu, nie kształcę się, nie wyciągam wniosków. Rzeczywistość jest zupełnie inna. Ja przez ten cały czas pracowałem nad swoim warsztatem i analizowałem wcześniejszą pracę po to, żeby w momencie, kiedy dane mi będzie wrócić na fotel trenera, nie popełniać tych samych błędów. Piłka nożna się zmienia na całym świecie i trzeba iść z duchem czasu. Dlatego wiele rzeczy zweryfikowałem. Oczywiście po moim powrocie, kiedy drużynie nie szło i przegrywaliśmy kolejne mecze, pojawiały się opinie że niczego się przez ten czas nie nauczyłem. Przejmuję się krytyką konstruktywną, ale staram się nie czytać opinii na swój temat, bo najważniejsza dla mnie jest opinia pracodawcy i ocena piłkarzy, z którym pracuję na co dzień. Dziś z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że zmodyfikowałem kilka rzeczy, które uważałem za niewłaściwe i dzięki temu moja praca zaczęła się zazębiać i układać. Mam olbrzymią nadzieję, że tak będzie do końca sezonu i wrócimy do PKO Ekstraklasy silniejsi o te wszystkie doświadczenia. Wrócimy tam na stałe.

10 lat temu byli w ogonie rankingu. Jak Katar zbudował potęgę na MŚ

Czytaj też

Reprezentacja Kataru (fot. Getty Images)

10 lat temu byli w ogonie rankingu. Jak Katar zbudował potęgę na MŚ

MLS: drużyna Polaka przegrała w finale konferencji

Czytaj też

Adam Buksa (fot. Getty Images)

MLS: drużyna Polaka przegrała w finale konferencji

– Z uwagi na trwającą pandemię koronawirusa obecny sezon jest dość nietypowy. Wygląda jednak na to, że ŁKS dobrze radzi sobie z tą sytuacją. Czy jest jakiś sekretny sposób na poradzenie sobie z pojawiającymi się co jakiś czas zakażeniami, powodującymi przerwy w rozgrywkach?
– Gdybyśmy mieli gotową receptę co robić, żeby się nie zarazić, to na pewno bylibyśmy w cenie, bo każdy by taką metodę chciał od nas skopiować. Nikt nie chce chorować. Żyjemy jednak w tym czasie, a nie innym i jedyna metoda, która jest wszystkim znana, polega na stosowaniu wszystkich zasad higieny osobistej. Bardzo tego w zespole przestrzegamy. Stosujemy się także do obostrzeń. Sądzę, że wszyscy, którzy myślą rozsądnie i racjonalnie, w ten sposób postępują. Na pewno ten czas jest dla nas trudny i wymaga więcej koncentracji i samodyscypliny niż to było zazwyczaj.

– Pandemia prawdopodobnie utrudni ruchy transferowe, które niedługo będą miały miejsce. Czy mimo to ma pan już gotową listę nazwisk, które dołączą do ŁKS-u zimą?
– Osobiście w procesie transferowym uczestniczę jako trener, bo zawodników dobiera się przecież do jakiejś myśli trenerskiej, ale w transfery zaangażowane jest też szerokie grono ludzi z dyrektorem sportowym i prezesem klubu na czele. To praca zespołowa. Mamy teraz naprawdę fajną drużynę i jeśli w ŁKS-ie pojawią się jakieś wzmocnienia, to tylko po to żeby podnieść poziom rywalizacji sportowej wśród zawodników. Poza tym, że gramy rozgrywki ligowe, to również staramy się tę drużynę budować i przygotowywać już do rywalizacji w PKO Ekstraklasie. Chodzi o to, by nie powtórzyła się sytuacja z tego minionego sezonu.

– Czy klub toczy już rozmowy z konkretnymi piłkarzami?
– Tak jak ja musiałem wyciągać wnioski ze swojej pracy trenerskiej, tak trzeba je było wyciągnąć w klubie po spadku z ekstraklasy. Chcemy patrzeć nie na ilość, ale na jakość piłkarzy. Ta jakość obecnej drużyny jest naprawdę dobra, ale musimy ją jeszcze podnieść, kontraktując odpowiednich piłkarzy. Mamy kilka pomysłów na nowych piłkarzy. Mogę zapewnić wszystkich, że rozważamy konkretne kandydatury. Wiemy kogo chcemy ściągnąć i pracujemy nad tym. W zimie okres między rundami będzie trochę dłuższy, co pozwoli porządnie przygotować się do finałowego szturmu na ekstraklasę i to pod każdym względem. Nie tylko transferowym. Dla mnie głównym czynnikiem jest taktyka, sposób gry drużyny, wyeliminowanie wszystkich błędów, które się teraz pojawiają. Można sprowadzić wielu dobrych zawodników, ale piłka nożna jest grą drużynową i zależy nam na tym, by cały zespół funkcjonował optymalnie. Przed nami jeszcze dużo pracy, co pokazują ostatnie mecze.

MLS: drużyna Polaka przegrała w finale konferencji

Czytaj też

Adam Buksa (fot. Getty Images)

MLS: drużyna Polaka przegrała w finale konferencji

UEFA wybrała miejsce finału nowych rozgrywek

Czytaj też

Air Albania Stadium (fot. wikipedia.org)

UEFA wybrała miejsce finału nowych rozgrywek

– A co z transferami z klubu? Czy liczy się pan z odejściem kluczowych dla zespołu piłkarzy? Mam na myśli np. Janka Sobocińskiego albo Pirulo.
– Na pewne rzeczy nie mam wpływu. Wiadomo, że zawodnicy mają różne zapisy w kontraktach. Jeżeli jednak mamy w perspektywie grę w ekstraklasie, o którą wciąż trzeba jeszcze mocno powalczyć, to logiczne jest, że my nie chcemy się osłabiać. Na pewno odejście Janka Sobocińskiego czy Pirulo nie byłoby dla zespołu korzystne. Są to zawodnicy którzy grają w tym zespole, czują taktykę, rozumieją się z pozostałymi kolegami, ale przede wszystkim bardzo dużo wnoszą do gry naszej drużyny. Ja jestem wręcz przekonany o tym, że ci piłkarze w ŁKS-ie zostaną. Liczę na to, że wszyscy zawodnicy, których widzimy dalej w klubie, z nami byli pozostaną, a do tego drużynę wzmocnią nowi gracze. Dzięki temu kwestię rywalizacji sportowej przeniesiemy na wyższy poziom.

– Czy czuł pan dodatkową satysfakcję po wygranych derbach Łodzi? Pytam o to także w kontekście pańskiej pracy w Widzewie pod koniec ery Sylwestra Cacka.
– Nie podchodzę do swojej pracy tak, że muszę coś komuś udowadniać. Pracuję tam, gdzie akurat ktoś mnie chce. Teraz pracuję w ŁKS-ie, który jest obecnie dla mnie najważniejszy i wiele dla mnie znaczy. Chcę dla tego klubu zrobić tak dużo, ile tylko potrafię. Nie będę jednak ukrywał, że po meczu z Widzewem czułem ogromną satysfakcję. Po pierwsze dlatego, że było to zwycięstwo w derbach, a zawsze wygrane pojedynki derbowe cieszą podwójnie. Tym bardziej, że derby Łodzi to jedne z najlepszych derbów w Polsce. Po drugie zagraliśmy dobry mecz, a po trzecie w końcu mogliśmy uradować naszych kibiców. W ekstraklasie ich nie rozpieszczaliśmy, a dla nich pojedynek z Widzewem był naprawdę ważny ze względów prestiżowych. Myślę, że w jakimś stopniu zrehabilitowaliśmy się za nieudany pobyt w ekstraklasie. Każdym meczem się w pewnym stopniu rehabilitujemy, bo dziś zajmujemy takie miejsce w tabeli i mamy taką sytuację wyjściową, że przed sezonem każdy brałby to w ciemno. Podsumowując, cieszę się, że w tym spotkaniu ŁKS okazał się lepszy i miałem ogromną satysfakcję ze zwycięstwa, bo jestem bardzo mocno związany z Łódzkim Klubem Sportowym.

– Pamięta pan jeszcze pracę w Widzewie? Czego zabrakło, by uratować ten zespół przed spadkiem?
– Uważam, że mieliśmy zespół, który powinien się utrzymać i to pomimo trudnej sytuacji w klubie. Widzew miał jednak wtedy bardzo dużą stratę punktową do bezpiecznego miejsca. Było też wiele kłopotów wewnątrz klubu, które na pewno nam nie pomagały. Chociaż sam skład i gra zespołu po zimowym okresie przygotowawczym mogły napawać optymizmem, to niestety pojawiły się sytuacje, które nie dotyczyły bezpośrednio boiska, a wpływały na naszą grę. Skończyło się spadkiem. To już jest historia. Dzisiaj Widzew też gra w I lidze, a kłopoty, które wtedy były w klubie, są już daleko za nim. Obecny Widzew jest klubem z bardzo dobrym budżetem. Uważam, że gdybyśmy my wtedy mieli taką sytuację finansową, spokój i komfort pracy, to wyglądałoby to inaczej.

UEFA wybrała miejsce finału nowych rozgrywek

Czytaj też

Air Albania Stadium (fot. wikipedia.org)

UEFA wybrała miejsce finału nowych rozgrywek

Zaskakujące wieści! Były piłkarz Realu w Polsce?

Czytaj też

Royston Drenthe może zagrać w polskiej lidze okręgowej

Zaskakujące wieści! Były piłkarz Realu w Polsce?

– Nie jest tajemnicą, że Widzew miał problemy finansowe. Zawodnicy skarżyli się na opóźnienia i braki w wypłatach. Pan także te kłopoty odczuł na własnej skórze?
– Były kłopoty, były trudności, ale nie chcę do tego wracać, bo mam szacunek do osoby, która mnie zatrudniała oraz do ludzi, którzy wtedy Widzewem zarządzali. Owszem, można oceniać ich w różny sposób, tak jak mnie w różny sposób się ocenia. Ja też popełniam błędy i nie jestem osobą doskonałą. Wiele rzeczy robiłem i pewnie robię źle, ale chcę się na błędach uczyć. Zawsze jednak byłem lojalny w stosunku do ludzi, z którymi pracuję. Nie chcę się zagłębiać w to, co wtedy odczuwali piłkarze, ale skoro się żalili, to pewnie mieli do tego powody. Był to trudny okres, z którym sobie wszyscy nie poradziliśmy.

– Pan jednak do końca utrzymywał stanowisko, że jest gotów powalczyć o powrót do I ligi. Jak więc dowiedział się pan, że nie będzie panu dane dalej pracować w Widzewie?
– Tę informację otrzymałem, można powiedzieć, w cywilizowany sposób. Władze klubowe poinformowały mnie, że zespól nie wystartuje już w drugiej lidze i że po prostu wszystko upada. Nie było to dla mnie łatwe, ale tak jak już podkreślałem, nie miałem wówczas na wiele rzeczy wpływu i po prostu trzeba było to wziąć na klatę. Pamiętam, że na moją osobę spłynęła wówczas duża fala krytyki. Na pewno jako trener mogłem zrobić więcej, bo zawsze można coś poprawić.

– Niewielu jest trenerów, którzy prowadzili pierwsze drużyny zarówno Widzewa jak i ŁKS-u. Czy mógłby pan wskazać różnice oraz podobieństwa w obu klubach z punktu widzenia szkoleniowca pierwszej drużyny?
– Różnice są przede wszystkim w organizacji i zarządzaniu klubem. Tutaj jasno mogę stwierdzić, że jest to różnica diametralna na korzyść ŁKS-u. Uważam, że także dzisiaj ta różnica wciąż jest bardzo duża. ŁKS jest doskonale zarządzanym klubem, na pewno dużo lepiej niż ma to miejsce w Widzewie. W Widzewie mają naprawdę świetne warunki, ale w futbolu liczy się umiejętność zarządzani potencjałem i tu widzę kolosalną różnicę. Jeśli natomiast chodzi o podobieństwa między prowadzonym przeze mnie Widzewem, a obecnym ŁKS-em, to w obu przypadkach miałem naprawdę fajną drużynę, z którą praca sprawiała mi radość i satysfakcję. To jedyne podobieństwo jakie przychodzi mi do głowy, choć i tak teraz mam do dyspozycji lepszy i bardziej wyrównany zespół. Inne aspekty różnią się w tak znaczący sposób, że nawet nie jestem w stanie ich do siebie przybliżyć, a co dopiero porównywać. Nawet ostatni atut Widzewa, czyli stadion, będzie niedługo wytrącony z ręki. Obiekt na Widzewie został wybudowany dużo szybciej. Zawsze mówiło się, że na Widzewie jest dobry, wyjątkowy klimat. Natomiast lada moment zakończy się rozbudowa stadionu przy al. Unii Lubelskiej 2, który według mnie będzie dużo bardziej piłkarskim obiektem. Wierzę w to, że gdy będzie można zaprosić kibiców na obiekty, to ten stadion również będzie się wypełniał po brzegi. Myślę, że wtedy nie będzie żadnych różnic na korzyść Widzewa. Jestem daleki od punktowania rywala, ale w ten sposób to widzę i oceniam.

Zaskakujące wieści! Były piłkarz Realu w Polsce?

Czytaj też

Royston Drenthe może zagrać w polskiej lidze okręgowej

Zaskakujące wieści! Były piłkarz Realu w Polsce?

"Chcemy ofensywnej piłki". FIFA zmieni przepis o spalonym?

Czytaj też

Sędzia Charl Schaap sygnalizuje spalonego (fot. Getty Images)

"Chcemy ofensywnej piłki". FIFA zmieni przepis o spalonym?

– Rozumiem. Po prostu – padło pytanie, jest odpowiedź.
– Tak, dokładnie. Szczera odpowiedź.

– Później miał Pan dłuższy rozbrat z piłką seniorską. W międzyczasie wspominał pan że jest pan pod wrażeniem gry FC Barcelony. Czy ma pan czas, na śledzenie innych lig? Wciąż czerpie pan wzorce z Dumy Katalonii?
– Bardzo lubię oglądać ligi zagraniczne. Najbardziej hiszpańską, angielską i niemiecką. Śledzę też polską ekstraklasę. Chcę wiedzieć co tam się dzieje, bo bardzo wierzę w to, że będzie mi dane mierzyć się na tym szczeblu rozgrywek będąc trenerem ŁKS-u. Wracając do tematu Barcelony, to obecnie smutno patrzeć na to co się zaczęło z tym klubem dziać. Coś się zaczęło psuć od momentu, kiedy przestał tam pracować Pep Guardiola. Owszem były potem jeszcze nie najgorsze momenty i Barcelona potrafiła zdobywać trofea. Teraz jednak przyszedł czas na zmianę pokoleniową. To zawsze wymaga czasu i stabilizacji. Ja natomiast przede wszystkim interesuję się zespołami, które prowadzi trener Guardiola. W mojej opinii to szkoleniowiec, który wyprzedza wszystkich, jeśli chodzi o prace szkoleniową. Chociaż po odejściu z Barcelony nie osiągnął większych sukcesów na arenie międzynarodowej, to według mnie jest trenerem innowacyjnym, który cały czas coś ulepsza. Właśnie z powodu trenera Guardioli klubem, który obecnie najchętniej oglądam, jest Manchester City.

– Przez pięć lat angażował się pan mocno w Escolę Varsovia, która jest szkółką piłkarską pod patronatem FC Barcelony. Niektórzy nazywają ją krainą tiki-taki. Dlaczego zrezygnował pan z tej pracy?
– Zdecydowałem się na ten ruch, ponieważ zawsze najlepiej czułem się w piłce seniorskiej. Tak naprawdę nie wyobrażam sobie pracy poza piłką seniorską. Przez ten czas miałem pewne propozycje podjęcia pracy, jednak ja też miałem pewne wymagania. Chciałem trafić do klubu, który jest dobrze poukładany, do klubu z perspektywą. Taką propozycję dostałem dopiero od ŁKS-u. Łódzki Klub Sportowy jest świetnie poukładany, ma bardzo mądrego prezesa, który ma ciekawą wizję na zespół. To klub z prężnie działającym dyrektorem sportowym i z całą masą ludzi , którzy pracują z pełną pasją i zaangażowaniem. To idealne miejsce dla trenera. Mam tu wszystkie narzędzia potrzebne do tego, żeby dobrze pracować. Dlatego też odszedłem z krainy tiki-taki. Escoli i prezesowi Wilczyńskiemu naprawdę wiele zawdzięczam. Mam też dużą satysfakcję, że mogłem kontynuować w starszych rocznikach to, co jest nakreślane przez FC Barcelonę. Mogłem pomagać zarówno trenerom, jak i młodym zawodnikom, którzy w przyszłości będą stanowili o sile polskiej piłki nożnej. Jednak zawsze miałem pociąg do piłki seniorskiej. Od momentu, w którym do ŁKS-u trafił trener Moskal, pierwsza drużyna zaczęła kreować grę, chciała grać ofensywnie i kombinacyjnie. Mnie się taka wizja futbolu zawsze podobała i tej wizji jestem wierny. Zespół oparty jest na zawodnikach technicznych, kreatywnych, nieprzywiązanych do pozycji na boisku. Tak też działają grupy młodzieżowe. Mimo to nie nazwałbym ŁKS-u krainą tiki-taki. ŁKS to miejsce, gdzie z piłkarzami i młodzieżą pracuje się nowocześnie.

"Chcemy ofensywnej piłki". FIFA zmieni przepis o spalonym?

Czytaj też

Sędzia Charl Schaap sygnalizuje spalonego (fot. Getty Images)

"Chcemy ofensywnej piłki". FIFA zmieni przepis o spalonym?

Katar – piłka, pustynia i śmierć. Mundial inny niż wszystkie

Czytaj też

Mundial 2022 w Katarze. Budowa stadionu w Dosze (fot. Getty)

Katar – piłka, pustynia i śmierć. Mundial inny niż wszystkie

– Jest pan znany z kurczowego trzymania się określonych zasad. W ŁKS-ie jest jednak dużo zagranicznych piłkarzy z południa Europy. Czy nie mają oni problemu, żeby się do takich reguł dopasować?
– Nie mieli żadnego problemu. Są to zasady przejrzyste, czytelne dla każdego. Tak naprawdę są to zasady międzynarodowe, a nawet w dużym stopniu zbieżne z temperamentem prezentowanym przez osoby z południa Europy. Zarówno więc oni jak i zawodnicy z Polski, bardzo fajnie się w tych realiach odnajdują. W naszym zespole jest świetna atmosfera. Ten dobry nastrój przenosi się także na biuro, marketing i wszystkich ludzi, którzy są emocjonalnie związani z ŁKS-em. Może brzmi to banalnie, ale tutaj tworzymy dużą rodzinę Łódzkiego Klubu Sportowego. Sami piłkarze twierdzą, że dawno takiej atmosfery w drużynie nie mieli. Zależy mi żeby ten nastrój był pielęgnowany. Mówi się, że atmosferę kreują wyniki sportowe, ale uważam że jest to oklepane. Ta dobra atmosfera jest dużo ważniejsza wtedy, kiedy są jakieś trudne momenty. Cieszę się bardzo, że zawodnicy zaakceptowali reguły panujące w klubie. Co ważne, także wszyscy nowi zawodnicy, czyli na przykład Kamil Dankowski, Tomek Nawotka czy Kuba Tosik bardzo szybko wkomponowują w drużynę. Najlepszym dowodem jest transfer Daniela Celei z Rumunii, który tez bardzo szybko się zaaklimatyzował, bardzo solidnie pracuje i chodzi uśmiechnięty.

– Odnoszę jednak wrażenie że coś nie do końca zagrało. Mam tu na myśli wysłanie na wypożyczenie do Portugalii Guimy. Śledzi pan jego losy?
– Tak, śledzę dokładnie. Uważam, ze rzeczą naturalną jest to, że w grupie zawodników znajdzie się osoba, której coś nie będzie pasowało. Sytuacja Guimy nie była jednak związana z naszymi zasadami, a ze sferą emocjonalną i życiem osobistym zawodnika. Są to rzeczy prywatne. Guima radzi sobie bardzo dobrze w Portugalii, jest tam zadowolony. To oczywiste, że jego odejście nie było dla mnie przyjemne, bo takie sytuacje traktuję jako trenerską porażkę. Czasami jednak nie ma wyjścia. Ja zawsze podziwiam tych chłopaków, którzy są daleko od swoich domów rodzinnych. Mimo że to jest ich zawód i oni sobie zdają sprawę z tego, że dziś są tu a jutro mogą być w innym miejscu, to przecież to też są ludzie, którzy też mają gorsze i lepsze dni. Czasami po prostu potrzebują wsparcia. Dlatego ja zawsze staram poświęcić się dużo czasu obcokrajowcom.

– Powoli zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Wiadomo, że w pewnych aspektach będą one wyjątkowe, ale niezmienne jest to, że wysyłamy listy do Świętego Mikołaja. Czy pan już swój list wysłał?
– (śmiech) Już od paru dobrych lat nie wysłałem listu do Świętego Mikołaja.

– A gdyby pan się jednak zdecydował na wysłanie takiego listu, to co by się w nim znalazło?
– Jakbym mógł napisać list do Świętego Mikołaja i wiedziałbym, że spełnią się moje życzenia, to pewnie brzmiałby on tak: "Święty Mikołaju, bardzo cię proszę o to, żeby ŁKS w rundzie wiosennej szedł we właściwym kierunku, a w nowym sezonie grał w ekstraklasie i sprawiał radość swoim kibicom." To na pewno, oczywiście poza zdrowiem moich bliskich, byłby dla mnie najlepszy prezent. Jednak niech Święty Mikołaj realizuje wszystkie plany i marzenia naszych pociech. Ja jestem świadomy tego, że my, dorośli, musimy swoje marzenia spełniać bez pomocy Świętego Mikołaja, choć, miejmy nadzieję, pod jego przychylnym okiem.

Katar – piłka, pustynia i śmierć. Mundial inny niż wszystkie

Czytaj też

Mundial 2022 w Katarze. Budowa stadionu w Dosze (fot. Getty)

Katar – piłka, pustynia i śmierć. Mundial inny niż wszystkie

2. liga: Motor Lublin – Lech II Poznań [skrót]
2. liga: Motor Lublin - Lech II Poznań (fot. 400mm.pl)
2. liga: Motor Lublin – Lech II Poznań [skrót]

Zobacz też
Nie żyje brazylijski piłkarz. Był mistrzem świata
Jair da Costa (fot. Getty)

Nie żyje brazylijski piłkarz. Był mistrzem świata

| Piłka nożna 
Szczecinianie z mistrzostwem Polski w wyjątkowym turnieju
Mistrzostwa Polski Dzieci z Domów Dziecka w Piłce Nożnej wygrała drużyna Sternika Szczecin (fot. organizatorzy turnieju)

Szczecinianie z mistrzostwem Polski w wyjątkowym turnieju

| Piłka nożna 
Celtic przypieczętował mistrzostwo. Historyczny tytuł stał się faktem
Piłkarze Celtiku świętują 55. w historii mistrzostwo Szkocji (fot. Getty Images)

Celtic przypieczętował mistrzostwo. Historyczny tytuł stał się faktem

| Piłka nożna 
Beton pęka. Jest nowy szef małopolskiej piłki
Bartosz Ryt nowym szefem MZPN (fot. X)

Beton pęka. Jest nowy szef małopolskiej piłki

| Piłka nożna 
17 godzin między meczami. Sędzia będzie rekordzistą 30. kolejki Ekstraklasy
Tomasz Musiał w poprzedniej kolejce zamiast przygotowywać się do "swojego" meczu w Mielcu, musiał nadrabiać setki kilometrów, żeby popracować jako VAR w Warszawie. W tej kolejce nie wyjdzie na boisko w żadnym meczu szczebla centralnego. (fot. Getty Images)

17 godzin między meczami. Sędzia będzie rekordzistą 30. kolejki Ekstraklasy

| Piłka nożna 
Najnowsze
Nie żyje brazylijski piłkarz. Był mistrzem świata
Nie żyje brazylijski piłkarz. Był mistrzem świata
| Piłka nożna 
Jair da Costa (fot. Getty)
Media: Ancelotti dogadany z nowym pracodawcą!
Carlo Ancelotti (fot. Getty)
Media: Ancelotti dogadany z nowym pracodawcą!
| Piłka nożna / Hiszpania 
Słodko-gorzki jubileusz. "Za rok będę potrzebować biletu"
Thomas Mueller (fot. Getty)
Słodko-gorzki jubileusz. "Za rok będę potrzebować biletu"
| Piłka nożna / Niemcy 
Piłkarzom Realu "odcięło prąd". Trzy czerwone kartki!
Piłkarze Realu kłócący się z sędzią (fot. Getty)
Piłkarzom Realu "odcięło prąd". Trzy czerwone kartki!
| Piłka nożna / Hiszpania 
Hiszpanie chwalą Szczęsnego. "Zasłużył na pozostanie w bramce"
Wojciech Szczęsny (fot. PAP/EPA)
Hiszpanie chwalą Szczęsnego. "Zasłużył na pozostanie w bramce"
| Piłka nożna / Hiszpania 
Przeszkodzenie Lechowi w mistrzostwie? "Nie czuję dodatkowej motywacji"
Interwencja Macieja Kikolskiego w meczu z Jagiellonią Białystok (fot. PAP).
tylko u nas
Przeszkodzenie Lechowi w mistrzostwie? "Nie czuję dodatkowej motywacji"
Jakub Kłyszejko
Jakub Kłyszejko
Rozgoryczenie Ancelottiego. "Byliśmy bliżej zwycięstwa"
Carlo Ancelotti poniósł trzecią w tym sezonie porażkę z Barceloną (fot. Getty).
Rozgoryczenie Ancelottiego. "Byliśmy bliżej zwycięstwa"
| Piłka nożna / Hiszpania 
Do góry