| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Mistrzostwo Legii cieszyło, ale powodowało też płacz, bo człowiek chciał być na miejscu i cieszyć się z kolegami. Mijały tygodnie, a powrót do Warszawy przyniósł lekki szok i zaskoczenie – opowiada w rozmowie z TVPSPORT.PL Marko Vesović, piłkarz Legii Warszawa. W sobotę Wojskowi zmierzą się z Wisła Kraków w hicie PKO Ekstraklasy. Transmisja na antenie Telewizji Polskiej.
Piotr Kamieniecki, TVPSPORT.PL: – Lada moment minie pół roku od twojego urazu. Czas leci i zostawia za sobą trudne chwile?
Marko Vesović: – Kontuzja przytrafiła mi się w momencie, gdy przeżywałem najlepszy moment w Legii. Grałem bardzo dobrze, a zespół był na prostej drodze do mistrzostwa Polski. Walczyłem przez większość sezonu, a potem pozostało mi cieszenie się przed telewizorem. Radość… Nawet nie wiem, czy to właściwe określenie. Raczej nie. Byłem bardzo zadowolony, że zdobyliśmy tytuł, ale do tego dochodził smutek, że nie mogę tam być. Płakałem, nie brakowało łez, bo nie mogłem być razem ze wszystkimi. Na koniec stało się to kolejnym przeżyciem, z którego czerpałem motywację. Chcę wrócić jeszcze lepszy, by znów zdobyć mistrzostwo, ale tym razym cieszyć się wraz z drużyną.
– Na jakim etapie jest twoja rehabilitacja?
– Nie powiem, że to końcówka, ale każdy dzień zbliża mnie do finiszu. Nieustająco pracuję, by wrócić do zdrowia. Chcę w pełni wyleczyć kontuzję. Pośpiech nie jest wskazany, bo mógłby źle wpłynąć na stan nogi. Na razie wszystko wygląda w porządku. Kolejny tydzień może być już tym, w którym będzie można zobaczyć mnie na boisku z piłką przy nodze. Wciąż mowa o indywidualnych zajęciach, ale rehabilitacja musi przebiegać na spokojnie, więc zacznę od lekkich ćwiczeń pod okiem fizjoterapeutów. Trzeba uważać, bo stan boisk przy takiej pogodzie także nie jest idealny.
– Do powrotu już bliżej niż dalej?
– Każdy etap rehabilitacji jest istotny. Nie da się czegoś pominąć, zapomnieć o danej fazie. Leczenie polega na tym, że idzie się krok po kroku. Teraz większy nacisk kładziemy na aspekt siłowy, bo muszę odbudować mięsień. Potem dojdzie praca nad dynamiką, choćby zmiany kierunków. Ten etap rozpocznie się lada moment.
Wiadomość dnia
— Legia Warszawa (@LegiaWarszawa) November 24, 2020
Marko Vesović wrócił na murawę!
@PartykaJanusz pic.twitter.com/oVEjGeBbAu
– Da się wyznaczyć realny termin powrotu? Może pierwszy mecz rundy wiosennej?
– Nie chcę wyznaczać sobie dat, zastanawiać się nad nimi. Termin nadejdzie, gdy poczuję, że jestem gotowy na sto procent, a noga nie daje żadnych negatywnych sygnałów. Zostawiam serce na boisku, nie brakuje mi energii, ale da się to pokazać tylko przy optymalnym przygotowaniu. Chcę wrócić jak najszybciej, ale też w bezpieczny sposób.
– Wspomniałeś o uciekającej motywacji. Radziłeś sobie sam czy pomagał na przykład psycholog?
– Jestem w stałym kontakcie z Michałem Dąbskim, psychologiem Legii. Wiele mi pomaga, jest w stanie podesłać każdego dnia ćwiczenia wspomagające aspekty mentalne. Regularnie rozmawialiśmy o mojej kontuzji, ale największym wsparciem była moja żona. To kobieta, która jest ze mną zawsze, także w tych najtrudniejszych chwilach. Podczas leczenia taka pomoc jest bardzo potrzebna. Warto mieć kogoś, kto będzie wówczas przy tobie. Zawsze możemy porozmawiać o każdej sprawie.
– Był moment, w którym wielu piłkarzy pracę z psychologiem odbierało jako własną słabość. Teraz spojrzenie na tę kwestię się zmienia.
– Praca z psychologiem jest w dzisiejszych czasach normalną sprawą. Sport łączy się z presją. Zajęcia z takim specjalistą nie są oznaką słabości, a świadomości, że można być lepszym. Głowa odpowiada za wszystko. Ciało potrzebuje odpowiedniego treningu i wypoczynku, ale to mózg kieruje naszymi działaniami i zachowaniami. Pozytywne nastawienie zmienia świat wokół nas. Negatywy przekładają się na złą reakcję ciała. Psychologia stała się nieodłączną częścią codzienności.
– Miałeś poczucie, że wiele cię ominęło przez czas kontuzji?
– Mistrzostwo Polski, otwarcie ośrodka treningowego, transfery nowych graczy, zmiana trenera… Kiedy po kilku miesiącach wróciłem do Warszawy, mogłem przeżyć lekki szok. Oczekiwało się wręcz czegoś innego, przeżyłem zaskoczenie. Szybko się przyzwyczaiłem, bo to coś normalnego w piłce. W tej chwili mamy najlepsze warunki do treningu w Polsce, a jednocześnie dostrzegam dobre wyniki zespołu.
– Przeżyłeś mocno zwolnienie Aleksandara Vukovicia?
– Nie jest tajemnicą, że każdy trener ma zawodników, z którymi dobrze mu się współpracuję. Myślę, że zawsze mieliśmy dobre relacje. Nie jest przy tym tak, że gracze z Bałkanów byli wybrańcami. Cała drużyna miała świetny kontakt z trenerem. Osiągnęliśmy część celów. Zdobyliśmy mistrzostwo Polski i było mi przykro, że ten etap się skończył. Futbol jest taki, że dochodzi w nim do zmian. Teraz mamy nowego szkoleniowca, który wykonuje dobrą robotę. Podoba mi się jego sposób podejścia do drużyny. Dla każdego znajduje czas, dba o relacje z każdym zawodnikiem. Bez dialogu, trudno o sukcesy.
– Dostrzegasz zmiany, które zaszły po zatrudnieniu Czesława Michniewicza?
– Sądzę, że wcale nie ma ich wiele. Staramy się grać piłką, kreować wiele sytuacji w ofensywie i zdobywać bramki po składnych akcjach. Tak było i tak też jest, bo Legia musi iść w kierunku zdominowania przeciwników. Tylko w ten sposób możemy wygrywać.
– Cafu powiedział kiedyś, że kiedy zespół gra dobrze, to łatwiej o spokojną rehabilitację. Problemy sprawiają za to, że człowiek wręcz wyrywa się na boisko. Miał rację? Czułeś coś podobnego w trakcie meczów z Omonią czy Karabachem Agdam?
– Miał rację. Trudno było oglądać takie mecze przed telewizorem. Bardzo chciałbym pomóc w osiągnięciu dobrego wyniku, ale nie mogłem tam być… Przyznam, że byłem dość nerwowy, a przy tym smutny. Celem Legii zawsze są trofea, a także gra w europejskich pucharach. Paradoksalnie to była dla mnie kolejna motywacja do walki o powrót na boisko. Powiedziałem sobie, że chcę grać i dawać maksimum, by drużyna miała z tego korzyść.
– Pod twoją nieobecność pojawił się Josip Juranović. Z każdym miesiącem gra coraz lepiej, a wyróżnieniem było dla niego ponowne powołanie do chorwackiej kadry.
– Jura trafił na Łazienkowską po mojej kontuzji. To świetny chłopak, który osiągnął świetną formę i to cieszy. Mogę nazwać go przyjacielem, bo szybko złapaliśmy kontakt. Gra w chorwackiej kadrze z pewnością jest dla niego powodem do dumy. To reprezentacja mająca kapitalnych zawodników i cały klub musi być zadowolony, że ma gracza w takiej drużynie. Juranović wiele daje Legii. To świetna rzecz dla wszystkich i oby było tak dalej.
– Zacząłeś uczyć go polskiego? W sumie tylko on nie zna jeszcze naszego języka. Pozostali gracze z Bałkanów są już w stanie samodzielnie się porozumiewać.
– Jest usprawiedliwiony, bo jest tutaj najkrócej. Josip zaczął się uczyć, ale trzeba mieć świadomość, że polski język jest trudny. Miałem kłopoty na starcie, bo wszyscy mówili po angielsku, tak było też z trenerem. Najwięcej zmieniło się za kadencji Vuko. Szkoleniowiec stosował tylko polski i codzienne obcowanie z językiem motywowało do intensywnego rozwijania umiejętności. Myślę, że podobnie zadziała to z Juranoviciem, bo obecny trener także stawia na ojczystą mowę.
– Ty, Antolić, Mladenović, Juranović… Istna bałkańska mafia w szatni!
– Było nas już więcej! Wystarczy wspomnieć czasy z dyrektorem Kepciją, trenerem Jozakiem i jego asystentami z Chorwacji. Bałkańska mafia jest wszędzie i… tak musi być!
– Wasz głos jest mocny w szatni? Macie mocne charaktery.
– Coś w tym jest. Ludzie z Bałkanów mają wiele energii, charakteru też nam nie brakuje. Mamy aspiracje, by liderować, ale nie można tego robić, jeśli nie gra się dobrze w piłkę. Kibice Legii mogą mieć wiele dobrych wspomnień z graczami z mojego regionu. Zawsze mamy też takie podejście, by kolejnemu otwierać drzwi. Gdziekolwiek grasz, musisz się dobrze zachować i zapracować na rekomendację dla następnych rodaków. Sądzę, że wykonujemy dobrą pracę w kontekście kolejnych piłkarzy z Bałkanów, którzy trafią w przyszłości do Polski.
– Co dalej z twoją przyszłością? Kontrakt obowiązuje tylko do końca sezonu.
– Nie rozmawiałem na ten temat z władzami klubu. Przyznaję, że na razie w pełni koncentruję się na mojej rehabilitacji. Chcę zostać w Legii, bo podoba mi się w klubie, jak i w Warszawie, gdzie zadowolona jest moja rodzina. Jestem chętny, by wciąż być przy Łazienkowskiej, ale na razie patrzę krótkowzrocznie – zależy mi w pierwszej kolejności na powrocie na boisko.
– Rozumiem, że czekasz na sygnał do rozmów ze strony klubu?
– Tak, tak powiedzmy.
– Miałeś jakieś ciekawe oferty w trakcie gry w Legii? Czy nic na siłę?
– Nigdy nie chcę na siłę, gdy jestem zadowolony z życia w danym mieście. Cieszę się, że rodzina jest szczęśliwa. Przed kontuzją były pewne rozmowy, ale teraz można tylko o tym wspominać. To mniej istotne.
– Jak ogląda ci się Legię w ostatnich tygodniach? Ostatnia seria meczów bez porażki robi wrażenie?
– Nie zawsze jest ładnie, tak jak każdy chce, ale ważne, że punktujemy. Czasami rywale też potrafią zapobiegać naszym staraniom. To idealne, gdy zdobędzie się pięć bramek i ciągle dominuje, ale nie zawsze da się działać w ten sposób. Każdy potrzebuje czasu: to tyczy się nowego trenera, jak i graczy, którzy dołączyli do nas latem.
– W sobotę Legia zagra z Wisłą Kraków. Będzie trudniej przez nowego trenera?
– Mecze z Wisłą nigdy nie są łatwe, to wręcz derby kraju. Na pewno nowy trener przeciwników sprawia, że będzie więcej tajemnic. To także dodatkowa motywacja dla rywali, ale to samo będzie wywoływała myśl o mierzeniu się z liderem. W naszej drużynie jest kilka kontuzji. Trzeba podejść do spotkania z pełną koncentracją. Musimy wierzyć i walczyć o trzy punkty, bo jesteśmy w dobrej formie.
– Masz jakieś szczególne wspomnienia z meczów z Wisłą?
– Wspomnienia dotyczą wielu emocji i trudów spotkań z Wisłą. Zawsze gracze mają wiele motywacji. Szkoda, że nie ma kibiców, bo to zawsze szkodzi widowisku. Lubię grać z krakowianami, bo taka rywalizacja smakuje lepiej, a zwycięstwa cieszą jeszcze mocniej. Mam nadzieję, że w sobotę koledzy postarają się wrócić do stolicy z kompletem punktów.
Wisła Kraków podejmie w sobotę Legię w ramach trzynastej kolejki PKO Ekstraklasy. Początek rywalizacji zaplanowano na 20:00. Godzinę wcześniej rozpocznie się studio meczowe. Transmisja spotkania na antenie TVP SPORT, na TVPSPORT.PL, a także w aplikacji mobilnej.