W konkursach drużynowych mistrzostw świata w lotach Adam Małysz medalu nigdy nie zdobył. Zazdrości jednak nie było – a podziw wobec młodszych kolegów a i owszem. Na największe wyróżnienie zasłużył Andrzej Stękała. – Były już momenty, gdzie chciał skończyć karierę. Jego przykład pokazuje, że trzeba wytrwać – przyznał dyrektor koordynator ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej.
Adam Małysz rozpływał się nad występem Andrzeja Stękały. – Zrobił naprawdę super robotę. Te dzisiejsze skoki były chyba jego jednymi z najlepszych tutaj. Mówił, że w hotelu "cały się trzepał", a tu potrafił opanować emocje – chwalił 25-latka.
– To była duża odpowiedzialność. Został wybrany do drużyny, to jedna sprawa. A druga, że były momenty, w których zamierzał już kończyć karierę. To pokazuje, że warto wytrwać. Zrobił super robotę. A wytrzymać to wszystko... To niesamowite – ciągnął Małysz.
O ile świetna postawa Piotra Żyły go nie zdziwiła, bo "Pieter" wygrał choćby rok temu loty na Kulm, to nie spodziewał się aż takiego startu wspomnianego Stękały. – Nie mówię, że nie stawiałem na Andrzeja. Wiedzieliśmy, że jest w formie, ale nie przypuszczaliśmy, że stanie się filarem tej drużyny – dodał Małysz.
Następne