Za taki początek sezonu w wykonaniu Maryny Gąsienicy-Daniel kciuki trzymali wszyscy kibice narciarstwa alpejskiego w Polsce. Teraz można tylko gratulować – co zrobił i prezydent RP. Nasza jedynaczka w stawce wróciła do karuzeli Pucharu Świata po złamanej nodze, od razu notuje życiowe wyniki i ma apetyt na więcej. – Na co dzień trenuję z najlepszymi zawodniczkami świata. Czuję, że należę do tej grupy, choć jeszcze muszę to udowodnić wynikami – przyznaje w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Maryna Gąsienica-Daniel zadebiutowała w Pucharze Świata dziewięć lat temu, ale na pierwsze pucharowe punkty musiała czekać do 2017 roku. Wtedy to była 26. w superkombinacji w Crans-Montanie. Do sezonu 2018/19 zgromadziła łącznie 48 punktów w klasyfikacji PŚ. Potem podczas zgrupowania w Nowej Zelandii złamała kość piszczelową i cały ostatni rok poświęciła na powrót na stok. Opłacało się. Choć sezon 2020/21 dopiero się zaczął, Gąsienica-Daniel już ma więcej punktów niż w całej wcześniejszej karierze.
Najpierw w Lech/Zuers była 9. w slalomie równoległym, w sobotę zajęła 21. miejsce w slalomie gigancie w Courchevel, a w poniedziałek w tej samej konkurencji była 11. W klasyfikacji generalnej PŚ zajmuje 20. pozycję, zaś w gigantowej 18. I jak przyznaje w rozmowie z TVPSPORT.PL, ta druga jest dla niej priorytetem. Im wyżej 26-letnia alpejka wskoczy, z tym lepszym numerem startowym będzie zaczynać pierwsze przejazdy – a to wielki krok w kierunku czołówki.
‼️Wielki sukces Maryny Gąsienicy-Daniel w Pucharze Świata! �� Maryna wywalczyła 1️⃣1️⃣miejsce w slalomie gigancie w...
Opublikowany przez Polski Związek Narciarski Poniedziałek, 14 grudnia 2020
Two completely different race conditions have brought out two different #weeklywarrior@valeriegrenier7 and Maryna Gąsienica Daniel in Courchevel last weekend! #fisalpine pic.twitter.com/ShPRAujRw6
— FIS Alpine (@fisalpine) December 15, 2020
Maryna Gąsienica-Daniel. 11. miejsce w slalomie gigancie w Courchevel, z 2.(!) czasem drugiego przejazdu. Polskie narty w końcu mogą mieć wielką pociechę! A jeszcze większą, jak #Maryna będzie startować z niższym numerem w pierwszym przejeździe. Wtedy będzie się działo! #AlpejSki
— Jakub Pobożniak (@JPobozniak) December 14, 2020
– Prezes Apoloniusz Tajner zapowiada, że jesteś naszą medalową nadzieją olimpijską. Czujesz, że igrzyska się zbliżają, czy to bardzo odległa przyszłość?
– Na razie nie mam i nie czuję nacisku. Jestem nadspodziewanie spokojna w tym sezonie i myślę, że to wynika z okresu kontuzji. Poświęciłam bardzo dużo czasu na powrót, spokojny trening, to zaprocentowało. Nigdy nie miałam wyścigu z czasem. Nikt nie zmuszał mnie, że już muszę zacząć jeździć. Chciałam się cieszyć nartami, tym bardziej po sezonie, w którym rywalizację oglądałam w telewizji i bardzo mi jej brakowało. Jak się tak za czymś tęskni to jednak inaczej się do tego później podchodzi. Spokojna i ciężka praca związana z powrotem też przełożyła się na psychikę. Wiem, że nikt na mnie nie wywiera presji, ja sama też nie. Mam nadzieję, że tak będzie cały czas, bo to dobre podejście.
– A presja nie udziela się, gdy wszyscy podkreślają, że jesteś jedyną polską narciarką liczącą się w PŚ?
– Sama o tym nigdy nie myślę. Zwykle przypominacie mi o tym wy, dziennikarze. Ale co ja mogę z tym zrobić. Oczywiście wolałabym, żeby było nas więcej w czołówce, żebym miała koleżanki na starcie i mecie, żeby tych rezultatów było jak najwięcej. Sama na to nie mam wpływu. Poza tym, że mogę dobrze jeździć. I staram się to wykonywać najlepiej jak potrafię.
– Do Pucharu Świata wracasz 28 grudnia w Semmering. Wcześniej startujesz w Pucharze Europy. Święta uda się spędzić w domu?
– Mam to szczęście, że zwykle mi się to udaje. W tym roku też tak będzie. Już nie mogę się doczekać, bo od wyjazdu 3 listopada w domu jeszcze nie byłam. Wrócę na cztery dni. To niedużo, ale wiem, że da mi to tyle energii, że do Semmering wrócę jeszcze bardziej odświeżona.