W Szczyrku nie, bo trudniejsza logistyka. Średnia Krokiew w Zakopanem jeszcze niewybudowana. W Karpaczu nie, bo miasto nie lubi już skoków narciarskich. To może Lubawka, gdzie „nowy” obiekt oddano do użytku w 2016 roku? Cóż, niedługo minie pięć lat od hucznego otwarcia, a jeszcze nikt z niego nie skoczył. Oto dlaczego trzeci weekend Pucharu Świata w Polsce odbędzie się w Wiśle lub Zakopanem. W kraju-potędze tej dyscypliny więcej opcji po prostu nie ma.
Mamy trzeci Puchar Świata w tym sezonie! – ogłosił Polski Związek Narciarski, gdy FIS w końcu podjęła decyzję o wypełnieniu luki po odwołanej próbie przedolimpijskiej w Chinach. – I co, znowu na Wielkiej Krokwi albo na Malince w Wiśle? – kręcą nosem kibice. I skądinąd słusznie pytają, dlaczego związek dla urozmaicenia nie spróbuje wepchnąć do kalendarza na przykład Szczyrku. Właśnie, dlaczego, skoro okazja ku temu wydaje się idealna?
Za ciasno, za szybko, za drogo
Skalite, jeden z nowocześniejszych kompleksów do skakania w Europie, ma homologację FIS. Skocznia po modernizacji działa dopiero 13 lat. W sezonie 2011 odbył się tam nawet konkurs Letniego Grand Prix – z gwiazdami, telewizją, kibicami, nagrodami i sponsorami. Wydaje się, że jedyną różnicą – gdyby podjęto decyzję o zastąpieniu Chin właśnie Szczyrkiem – byłoby pokrycie skoczni śniegiem, co z nowo zainstalowanymi armatkami nie byłoby najmniejszym kłopotem. Rozbieg też byłby lodowy, w końcu dopiero co COS zainwestował w specjalne całoroczne tory.
Niestety LGP to co innego niż PŚ. Po pierwsze, zakładając wejście na obiekt kibiców, to wokół skoczni jest na nich bardzo mało miejsca. Stałe trybuny są dobre na krajowe zawody juniorów, ale nie sprostałyby gigantycznemu zainteresowaniu fanów w Polsce. Żeby ich pomieścić, konieczne byłoby postawienie tymczasowego rusztowania, takiego jakie buduje się w Wiśle. To trochę kosztuje. Oczywiście, to argument przeciw długoterminowej obecności lokalizacji w kalendarzu, dotyczy czasów już po opanowaniu epidemii. Natomiast i bez fanów pod skocznią musiałyby pomieścić się wozy transmisyjne, plenerowe studia TV, tuziny aut należących do sztabów ekip. I wreszcie szatnie. Potrzebny jest spory parking, którego w sąsiedztwie Skalite brakuje. Są za to prywatne działki i domki, a w dodatku rzeka. I to nad nią należałoby rozłożyć wytrzymały, tymczasowy most-platformę, żeby ustawić kontenery zaaranżowane na szatnie. Bo gdzie indziej, skoro te zajmują na skoczniach mnóstwo miejsca? Taka gimnastyka architektoniczna też nie jest za darmo. A szatnie muszą być blisko wyciągu (po lewej stronie skoczni), zlokalizowanie ich gdzie indziej nie wchodzi w grę.
Problemem Szczyrku, o czym mówią za kulisami ludzie ze środowiska, jest też brak doświadczenia organizacyjnego miejscowych. To chętni do pracy, uczynni, oddani skokom działacze. Ale nie biegli w obsługiwaniu tak wielkich zawodów. W Wiśle i Zakopanem zjedli zęby na tego typu kwestiach, mają gotowe procedury. W dwa miesiące, a tyle zostało do dodatkowego weekendu w PŚ, nie ma czasu na naukę. PZN, który wskazał sprawdzone rozwiązania, po prostu minimalizuje ryzyko.
Polska – kraj mistrzów świata i 19 działających skoczni, z czego trzech amatorskich
W państwie, które chwali się medalami igrzysk, mistrzostw świata, kryształowymi kulami i rekordami skoczni; którego reprezentacja sięgała po puchar narodów, tak mały wybór skoczni brzmi jak żart. I co z tego, że na terenie Polski są jeszcze dwie o punkcie K-85 m, jeśli obiema nikt nie potrafi się porządnie zająć? Trzecia, czyli Średnia Krokiew w Zakopanem, wciąż się buduje. Czwarta, czyli ta na przełęczy Salmopol w Beskidach, w 2000 roku została podpalona i dziś rosną tam krzaki.
Zresztą żeby zrozumieć skalę problemu niedoboru miejsc do treningu, nie mówiąc już o poważnej rywalizacji, warto zajrzeć do spisu wszystkich działających obecnie skoczni w Polsce. Ujęliśmy w nim konstrukcje o dowolnym rozmiarze – od dużych po najmniejsze:
Wisła – K9, K19, K37, K120
Czekając na Zakopane, marząc o Zagórzu
Jeśli cokolwiek w najbliższych latach ma się poprawić w polskim inwentarzu, musi wydarzyć się cud. Może z wyjątkiem Zakopanego, gdzie tak wyczekiwany kompleks Średniej Krokwi w końcu ma zostać oddany do użytku w czerwcu 2021 roku. Już prawie stoi i bardzo dobrze, bo od lat domagają się o to lokalne kluby, które teraz muszą jeździć na treningi do Szczyrku.
A co dalej? Trudno wierzyć w reaktywację Dolnego Śląska. Ostatnim bastionem nadziei zostaje podkarpacki Zagórz. Chociaż to nie główny ośrodek szkoleniowy, bardzo chciałby się takim stać. Działają tam trenerzy, mają niewielkie obiekty, ale od lat błagają lokalne władze o wybudowanie im czwartej, mniej więcej 70-80-metrowej skoczni.PŚ w Sapporo, to zawsze okazja, by obejrzeć w spokoju skoki i mieć jeszcze czas na małą ekspedycję. No więc na start Lubawka i skocznia na Kruczej Skale. Temperatura powyżej 10 stopni i ani grama śniegu. Ani grama też skoków po modernizacji. pic.twitter.com/bbV4c20ff0
— inSJders (@inSJders) February 1, 2020