| Skoki

Boyd-Clowes, czyli sportowe dziecko Tadeusza Bafii. Trener bez złudzeń: za trzy lata skoki w Kanadzie znikną

Mackenzie Boyd-Clowes w Engelbergu zajął szóste miejsce, to zasługa Polaka Tadeusza Bafii
Mackenzie Boyd-Clowes w Engelbergu był szósty. Nie zapomina, że jego talent odkrył i przez lata pielęgnował Polak Tadeusz Bafia. (fot. Getty)

Jestem trenerem kadry w dyscyplinie, która we własnym kraju nie ma żadnego obiektu do treningu. Co dzień wstaję i sam siebie pytam: chłopie, na cholerę ci to? – mówi Tadeusz Bafia, były trener męskiej, a obecnie szef żeńskiej reprezentacji Kanady w skokach narciarskich. Reprezentacji, która za chwilę prawdopodobnie przestanie istnieć.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

W niedzielę w Engelbergu Kanadyjczycy mieli co świętować. Mackenzie Boyd-Clowes zajął znakomite szóste miejsce – najwyższe w karierze – a pierwsze punkty do klasyfikacji Pucharu Świata zdobył Matthew Soukup. Obaj to wychowankowie klubu Altius Nordic, tego samego, w którym od lat głównym trenerem skoków jest Tadeusz Bafia. – Mówimy na niego Teddy Bear, to u nas człowiek-legenda – uśmiechał się Boyd-Clowes, gdy pytaliśmy go o Polaka przy okazji mistrzostw świata w Planicy. – Facet czynu, o wielkiej pasji do skoków – dodawał jego wychowanek.

Na dobrą sprawę wychowankami Bafii są całe skoki w Kanadzie. I chociaż emigrant nie jest już trenerem głównym męskiej kadry, to głównie dzięki niemu w tym kraju podejmuje się jeszcze jakiekolwiek próby reanimacji tej marginalizowanej dyscypliny. Jeszcze, bo zdaniem szkoleniowca właśnie obserwujemy tego ostatnie podrygi.

"Sabotaż polskich skoków". Ziobro atakuje Horngachera

Czytaj też

Jan Ziobro i trener Stefan Horngacher podczas MŚ 2017 w Lahti (fot. Getty Images)

"Sabotaż polskich skoków". Ziobro atakuje Horngachera

MICHAŁ CHMIELEWSKI: – Ile jest między nami różnicy czasu?

TADEUSZ BAFIA: – Osiem godzin, mieszkam w Calgary.

– Co za ironia losu, że związał się pan z miejscem, w którym brutalnie skończyła się pana kariera sportowa.
– Ale to nie wina miejsca, odczarowałem je. Przynajmniej na stopie prywatnej, bo dla skoków narciarskich Calgary dalej jest przeklęte.

– Igrzyska w 1988 roku to pana ostatnie duże zawody. Dobrze łączę fakty, że po prostu nie wrócił pan po nich do Polski?
– Nie do końca. Wróciłem, ale podczas tamtej imprezy zdążyłem poznać się z kim trzeba, zbudować kontakty, które pozwoliły mi w Kanadzie na start. I faktycznie, m.in. pewien polski ksiądz pomagał mi załatwić status emigranta, coś w rodzaju azylu przesiedleńczego. U nas po igrzyskach figurowałem jeszcze jako sportowiec i korzystając z takiego statusu, łatwo wyjechałem do Hiszpanii. Oficjalnie: na wakacje. Tylko że spakowałem trochę więcej rzeczy, zabrałem rodzinę. Wolną Polskę przywitałem, już będąc przesiedleńcem. Tylko kto to mógł wtedy wiedzieć, jak się życie potoczy? Życie w kraju było wtedy nędzne. Nędzne i szare.

– A kariera? Czytam w archiwach: olimpijczyk, reprezentant, medale mistrzostw Polski w kombinacji. Nieźle.
– Chyba właściwsze mimo wszystko będzie określenie "przygoda". Krótka i niespełniona, bo ile to trwało? Zakończona przedwcześnie przez paskudne problemy ze zdrowiem. W płucach rozwinął mi się gronkowiec. I jak tu cokolwiek robić, jeżeli trzy dni potrenujesz, a kolejne trzy leżysz w łóżku i tak w kółko? Inne czasy były, inna medycyna, inne nadzieje. Ale odszedłem bez żalu. A przynajmniej z obecnej perspektywy tak mi się wydaje.

– Nawet mimo że w Polsce zmienił się potem ustrój?
– Wtedy już nie było czasu o tym myśleć. Musiałem za coś żyć, zabezpieczyć przyszłość. Kiedy rzucałem narty, planowałem wyjazd i tak dalej, to kierowała mną wyłącznie motywacja, żeby nie topić się w bagnie, jakie wtedy się rozlewało po Polsce. Tam nie było miejsca na sentymenty.

– Miał pan też tę możliwość, że chwilę wcześniej zobaczył, jak wygląda normalny Zachód, czyste ulice i ładnie ubrani ludzie.
– Otóż to.

– W dodatku ostatecznie i tak trafił pan do narciarstwa.
– Tyle że już jako trener. Wiedziałem, że jako zawodnik nie bardzo mam już czego szukać.

– Co pan wtedy zastał w kanadyjskich skokach?
– Nic. Na igrzyskach w Calgary kraj gospodarzy wystawił do startu czterech zawodników. Trzy lata później, gdy podjąłem pracę w klubie Altius Nordic, dostałem do trenowania sześcioro dzieci. Śmiech na sali. Trzech było starszych, takich niedobitków co zostały z niespełnionymi nadziejami po olimpiadzie, a trzech początkujących. I wiesz, ilu było po dziesięciu latach pracy? Stu czterech. Bez promocji, bez poważania, bez pokazywania tego w telewizji, z szyderą ze strony hokeistów, łyżwiarzy itd. Bo tu jest tak: ice hockey, baseball, football. And that's all.

– Wszyscy zawodnicy w pana klubie byli jak rozumiem trenowani na skoczniach olimpijskich?
– To nieźle brzmi, co? "Olimpijskie". Ale nie zasługują nawet na to, żeby nazywać je bublem. Kpiną. Już wtedy nie zasługiwały, gdy je otwierano. Zaprojektował je Niemiec, ale według absurdalnie starych trendów, nie przystających do tego, jak już wówczas potrafiono skakać. Nie było tam w ogóle paraboli lotu. Tylko się spadało, bo takie to były szubienice. Wszyscy narzekali, że pieniądze zmarnowane, że jak można tu przeprowadzać poważne konkursy? Do tego non stop wiało, bo przy ustalaniu lokalizacji nikt nie sprawdził, czy to może stanowić problem. W efekcie ciągle przekładano skoki, licząc na zmianę warunków. Na igrzyskach cudem to wszystko doszło do skutku. A potem zawody się skończyły, karawana odjechała, medale rozdano i te buble zostały. Skoki w Europie cały czas szły naprzód, w międzyczasie zmieniła się technika lotu, o rozwoju sprzętu nie ma co nawet wspominać. Tymczasem u nas treningi dzieci dalej latami odbywały się na takich samych konstrukcjach, co to je na 1988 wybudowali.

– Od nowości przestarzałe.
– A, szkoda gadać. Nikt ich tak nie zna jak ja, zdrowie sobie na nich zdarłem! Straszny shit tu jest. Sorry, że tak marudzę, ale jak o tym mówię, to trudno się nie ugotować.

"Sabotaż polskich skoków". Ziobro atakuje Horngachera

Czytaj też

Jan Ziobro i trener Stefan Horngacher podczas MŚ 2017 w Lahti (fot. Getty Images)

"Sabotaż polskich skoków". Ziobro atakuje Horngachera

Tajna broń polskich skoczków w rękach rywali. "PZN się zgodził"

Czytaj też

Buty Nagaba nie są już na wyłączność PZN i polskich skoczków

Tajna broń polskich skoczków w rękach rywali. "PZN się zgodził"

– Rok temu byłem w Thunder Bay, w Stanach Zjednoczonych, w odwiedzinach u Janusza Guńki – pana dawnego sąsiada. Tam wyszło odwrotnie: na MŚ 1995 doczekali się kapitalnych obiektów, ale nikomu nie chciało się potem o nie potem dbać.

– I jak je zamknięto, a przecież cały ośrodek funkcjonował długo wcześniej, to Janusz stracił pracę w klubie. Głupio mi było, w końcu ja go tam wysłałem do roboty, ale kto mógł wtedy wiedzieć? Początkowo wszystko szło tam super. Ile ja bym dał, żeby mieć dzisiaj chociażby takie Thunder Bay... To by wszystko zmieniło, szkolenie w Kanadzie znów miałoby jakiś sens. A tamte skocznie, całą tę arenę MŚ ogrodzono siatką po dwóch miesiącach od imprezy. I już tej siatki nie rozwinęli.

– Decydenci myślą pewnie: za czym tu płakać? I bez skoków Kanada skończyła trzy ostatnie zimowe igrzyska w najlepszej trójce klasyfikacji medalowej.
– Właśnie. Radzą sobie bez nas i nikt nie chce zauważyć, jak piękną dyscypliną się zajmujemy. Nie dają nam pieniędzy na rozwój, sponsorzy się do nas nie pchają, bo nas nie widzą, zawodnicy nie mają ochoty iść do naszego sportu, bo musieliby całe życie brać kasę od rodziców. Ci, co przyszli, żałują i rzucają narty. Miałem pełno zawodników, którzy byli jeszcze bardziej utalentowani niż Mackenzie Boyd-Clowes, który teraz skacze w Pucharze Świata. No i co z tego?

– Był wśród takich słynny Stefan Read?
– Nie, Stefan Read za bardzo lubił pizzę. Z 10 kilogramami nadwagi ciężej podbić świat.

– A w latach 2004-2010, gdy oficjalnie prowadził pan już reprezentację narodową, mieliście możliwości, żeby podbijać świat?
– Był taki czas, że finansowanie naszej drużyny było przyzwoite. Przypominam sobie początki mojej roboty, gdzie stać było nas jeszcze na niezły sprzęt i obozy w Europie. Rówieśnicy Kamila Stocha, Piotra Żyły czy Stefana Huli byli u mnie wówczas przynajmniej tak samo nieźli jak oni. Wystarczyło to utrzymać, zadbać o nich. No, to zadbałem – na skoczniach K30 i K60. Nietrudno zgadnąć, że na tym zabawa się kończyła.

– Mówimy cały czas o skoczniach w Calgary?
– Tak, w Kanadzie innych nie mamy. Najbliższe sensowne mamy w Park City, ale tam jest 1600 kilometrów. Jeździmy czasami na obozy, jednak te eskapady są dla nas dość kosztowne. Nie możemy siedzieć tam bez przerwy.

– A Whistler, olimpijska pozostałość po Vancouver 2010?
– Błagam, tam się w zimie skacze przez tydzień, maks dwa, bo przygotowanie i utrzymanie tego obiektu kosztuje 100 tysięcy dolarów. Nikt takiej kasy nie chce wydawać na garstkę szaleńców, jak to o nas mówią. Nie zwariowałem, żeby prosić zawodników o zbiórkę charytatywną. Albo wywalić cały nasz roczny budżet. Od dwóch lat skocznie w Whistler są zamknięte. Śmieszy mnie, gdy słyszę, że za trzy lata mają tam być MŚ juniorów.

Tajna broń polskich skoczków w rękach rywali. "PZN się zgodził"

Czytaj też

Buty Nagaba nie są już na wyłączność PZN i polskich skoczków

Tajna broń polskich skoczków w rękach rywali. "PZN się zgodził"

Pożegnanie z Engelbergiem. Dobre humory reprezentantów Polski
PŚ w Engelbergu (fot. TVP)
Pożegnanie z Engelbergiem. Dobre humory reprezentantów Polski

– Nie gryzie się pan w język. 

– Bo tu nie ma czego bronić ani chwalić. Skoki w Kanadzie są od dawna w rozkładzie. Wracając do porównań ze Stochem i resztą... Pamiętam jak w latach 90. pojechaliśmy do Solleftei na MŚ juniorów i zatrzymaliśmy się na treningi w Lillehammer. Tam spotkaliśmy się z kadrą Norwegów, więc spytałem, ile skoków na śniegu mają zaliczonych tej zimy? Ci odpowiadają: 600. My nie mieliśmy nawet stu. Nie chciałem się do tego przyznawać. My nie mieliśmy żadnej podstawy, by w Kanadzie snuć marzenia o sukcesach. A wystarczyło zbudować bazę w Europie i tam spędzać część roku. Tak dziś ma Boyd-Clowes i jeszcze jeden chłopak, który dołączył do grupy narodowej Amerykanów, prowadzonych przez Słoweńca Bine Norcica. Mackenzie siedzi od dziesięciu lat w Kranju niedaleko Planicy i tam się rozwija, ma jakichś lokalnych sponsorów. Zrobił to, bo mógł, bo dostał prywatne wsparcie na takie przedsięwzięcie. Nie każdego jednak na to stać. Nas wtedy – jak się okazało – nie było. Zresztą o sile skoków w Kanadzie niech świadczy fakt, że prezesami odpowiedzialnymi za ich rozwój są rodzice skoczków. Działają jako wolontariusze, bo i tak nikt inny nie chciałby się tego podejmować.

– Po co panu była w takim razie ta kadra narodowa? To brzmi jak masochizm. 
– Mianowano mnie, dlatego że i tak w klubie trenowałem wszystkich kadrowiczów. Zresztą ja tę kadrę niejako powołałem, bo przez sześć lat w ogóle nie istniała. Wychowywałem ich od początku. Wytrwałem do IO w Vancouver, ale powinienem na dobrą sprawę rzucić to już po Turynie. Tyle że nie byłem w stanie tego zostawić. Mam rodzinę, rachunki do opłacenia, a z drugiej strony z dnia na dzień myślałem, że może teraz chłopcy się obudzą? Głupi byłem, przecież już na MŚ w Sapporo zaczęli dawać w pióra.

– Młodzi byli, musieli się wyszumieć. 
– Pewnie tak, w Polsce na pewno takich dzieciaków nikt by nie wysyłał na duże imprezy. Ale tam byli oni i nikt więcej, zatem jeździli. To wiek rozwojowy, oni wszystko wiedzieli najlepiej, buzowały im hormony. Nie mieli też lidera w grupie, bo Read był odwrotnością lidera. Chciałbym go spakować do domu i podziękować, ale kogo miałem zabrać na jego miejsce? Są kraje, gdzie walka o miejsce w składzie jest tak zacięta, że aż miło patrzeć. Kanadyjczycy czuli się tymczasem bezkarni. Co więcej, wysyłanie ich na mistrzostwa oznaczało, że niemal na pewno dotkliwie przegrają. A to nie działa dobrze na psychikę.

– To śmieszne, że dawali w pióra, a potem smucili, że nie idzie. 
– Prawda? Taki Trevor Morrice po Sapporo był tak załamany, że już nie wrócił. Miał bodaj 16 lat. Cóż, kruche charaktery. Teraz u dziewczyn też jedna odjechała psychicznie, była nie do uratowania. Wybrała inne życie.

– Wracając do Vancouver – tamte igrzyska były pana największą trenerską porażką? 
– Trudno powiedzieć, przez lata sporo się ich nazbierało. Jednak wtedy faktycznie czułem się bezradny. Mimo że akurat z pieniędzmi było nieźle, to jednak nigdy nie dostaliśmy choćby nadziei na to, żeby mieć kadrowego lekarza. Ani smarowacza. Ani kierowcy. Ani asystenta. Ani kogoś, kto przygotuje skocznię do treningów. Śmieję się, ale to wtedy powstało określenie "one man band" na mój temat. Bo musiałem grać na wszystkich instrumentach i udawać, że to muzyka. Rozwaliłem sobie ręce, kręgosłup, a na koniec dnia rzadko słyszałem "dziękuję”. Na tamtych IO miałem dwóch zmotywowanych chłopaków – młodziutkiego Boyd-Clowesa i Erica Mitchella. Ten drugi swoją drogą skakał wtedy od trzech lat, był tam najmłodszy ze wszystkich, a nie narobił wstydu. Pozostali to pomyłka.

– Mitchella już nie ma, szkoda. 
– Oby Mackenzie dociągnął przynajmniej do kolejnych igrzysk. Poświęca się, to jest naprawdę świetny chłopak.

Tadeusz Bafia, kanadyjskie skoki
Tadeusz Bafia podczas konferencji w trakcie igrzysk w Vancouver (Fot. Getty)
Polska potęgą skoków, a skoczni jak na lekarstwo

Czytaj też

Skoki. Polska dostała trzeci Puchar Świata. A nie ma skoczni, żeby to wykorzystać

Polska potęgą skoków, a skoczni jak na lekarstwo

– Co działo się z panem, gdy już rzucił kadrę mężczyzn? 

– Zająłem się dziewczynami, rozwojem tej gałęzi, która wcześniej zupełnie u nas nie istniała. Wyniki i zainteresowanie było niezłe. W efekcie Alexandra Pretorius wygrała nawet w Letnim Grand Prix, inna stawała na podium w zawodach PŚ. To też były moje zawodniczki, chociaż powiedziałem wówczas, że nie będę za nimi jeździł po całym świecie. Wysyłałem asystenta, którego wcześniej sam przeszkoliłem. Ja pisałem im tylko treningi i zajmowałem się kolejnymi dziećmi, żeby spróbować mieć jakąś ciągłość dopływu talentów.

– Skąd załatwiacie sprzęt do Kanady? 
– Z Europy, po znajomościach. Gdy byli lepsi, dostawali przynajmniej narty za darmo.

– Przyjeżdża pan po to osobiście? 
– Jak już latam przez ocean, to staram się przyjeżdżać do Polski. Chcę bywać w ojczyźnie przynajmniej raz do roku. Tylko ten 2020 mi nie wyszedł, ale to żadne zaskoczenie. Czasami robimy długie obozy w Polsce, na przykład w Szczyrku. Chciałem zresztą zorganizować paniom stałą bazę w Beskidach, na wzór tej, którą Norcic zrobił chłopakom w Kranju. I ten temat jeszcze wróci, tylko niech świat znów zacznie wyglądać normalnie. Dziewczyny mają nadzieję załapać się na igrzyska.

– Gdyby udało się z bazą, wróci pan na stałe do Europy?
– Tak, jeśli bym miał to organizować, pewnie zabiorę żonę ze sobą.

– Słysząc pana pesymizm, aż chce się zapytać: chce się panu jeszcze? 
– Nie, bo widzę jak mają lepsze kadry i mnie zżera zazdrość. PZN ma ze siedemdziesiąt busów we flocie, a ja ani jednego. Moje dzieci płacą same za obozy, jeśli chcą skakać. I tak dalej. A tak – chce mi się – bo to mimo wszystko kocham. To nie mój sposób na utrzymanie, nie spłacam domu z pensji trenerskiej. Prowadziłem firmę budowlano-remontową. Tylko że my w Kanadzie byliśmy ciągle 20 lat za rywalami w rozwoju. A teraz już nawet tyle nie jesteśmy. To już jest koniec. To ostatnia fala zawodników, którzy mogą wyjechać na poważne zawody. Za trzy, cztery lata skoków w Kanadzie już nie będzie. Kanadyjczycy przestaną to robić. A czy potem jeszcze wrócą? Nie spodziewam się. Chyba że znowu jakiś wariat Bafia przyjedzie i pomyśli, że to wszystko od nowa rozrusza.

Polska potęgą skoków, a skoczni jak na lekarstwo

Czytaj też

Skoki. Polska dostała trzeci Puchar Świata. A nie ma skoczni, żeby to wykorzystać

Polska potęgą skoków, a skoczni jak na lekarstwo

Zobacz też
Wielkie wzmocnienie Finów. Znany skoczek dołączył do sztabu
Anze Semenić (fot. Getty)

Wielkie wzmocnienie Finów. Znany skoczek dołączył do sztabu

| Skoki 
Norwegowie wciąż liżą rany. Pachnie kolejnym skandalem
Marius Lindvik (fot. Getty)

Norwegowie wciąż liżą rany. Pachnie kolejnym skandalem

| Skoki 
Jest nowy kontroler sprzętu w PŚ w skokach! [NASZ NEWS]
Juergen Winkler będzie nowym kontrolerem sprzętu skoczków narciarskich w Pucharze Świata (fot. Getty, juergenwinkler.com)
tylko u nas

Jest nowy kontroler sprzętu w PŚ w skokach! [NASZ NEWS]

| Skoki 
Wraca ważna impreza skoczków! Nie było jej od dekady
Dawid Kubacki (fot.
tylko u nas

Wraca ważna impreza skoczków! Nie było jej od dekady

| Skoki 
Polacy wrócili na skocznię. W tle czekanie na decyzje z FIS
Dawid Kubacki (fot. Getty)

Polacy wrócili na skocznię. W tle czekanie na decyzje z FIS

| Skoki 
Stoch odniósł się do słów o końcu kariery. "Kiedyś chciałem po cichu"
Kamil Stoch (fot. Getty)

Stoch odniósł się do słów o końcu kariery. "Kiedyś chciałem po cichu"

| Skoki 
Rusza najckliwszy serial świata. Rok pożegnania Stocha jest dla nas [KOMENTARZ]
Kamil Stoch z autorem tego tekstu w 2010 roku w Libercu. To ostatnia jesień przed wybuchem "Stochomanii" (fot. Getty, własne)
polecamy

Rusza najckliwszy serial świata. Rok pożegnania Stocha jest dla nas [KOMENTARZ]

| Skoki 
Ostatni sezon Stocha, co z Żyłą i Kubackim? Małysz odpowiada
Adam Małysz i Kamil Stoch (fot. PAP)

Ostatni sezon Stocha, co z Żyłą i Kubackim? Małysz odpowiada

| Skoki 
Norwegowie zwolnieni po skandalu w skokach narciarskich
Zawieszony sztab szkoleniowy norweskich skoczków narciarskich ostatecznie został zwolniony z pracy (fot. PAP).

Norwegowie zwolnieni po skandalu w skokach narciarskich

| Skoki 
Nie tylko Stoch. Kolejny słynny skoczek kończy karierę
Manuel Fettner (drugi z prawej) zapowiedział zakończenie kariery (fot. Getty).

Nie tylko Stoch. Kolejny słynny skoczek kończy karierę

| Skoki 
Polecane
Najnowsze
Pajor: wierzę, że jeśli to zrobimy, zadomowimy się na tym poziomie
tylko u nas
Pajor: wierzę, że jeśli to zrobimy, zadomowimy się na tym poziomie
Dawid Brilowski
Dawid Brilowski
| Piłka nożna / Reprezentacja kobiet 
Ewa Pajor (fot. Getty Images)
Medaliści tego sezonu Ekstraklasy wymienią się zawodnikami!
Lamine Diaby-Fadiga (z lewej) trafi pod Jasną Górę. Zostanie "Medalikiem" (fot. Getty).
Medaliści tego sezonu Ekstraklasy wymienią się zawodnikami!
Robert Bońkowski
Robert Bońkowski
Problemy obrończyni tytułu. Może nie wystąpić w ważnych zawodach
Maria Żodzik (fot. Getty Images)
Problemy obrończyni tytułu. Może nie wystąpić w ważnych zawodach
| Lekkoatletyka 
Kolejna zmiana trenera w czołowej lidze. Niedawno... przedłużył kontrakt
Raffaele Palladino pożegnał się z Fiorentiną (fot. Getty).
Kolejna zmiana trenera w czołowej lidze. Niedawno... przedłużył kontrakt
| Piłka nożna / Włochy 
Polski talent na dłużej w FC Barcelona!
Michał Żuk (fot. Michał Żuk Instagram)
Polski talent na dłużej w FC Barcelona!
| Piłka nożna / Hiszpania 
Finał LM w TVP. Transmisja meczu PSG – Inter w TV i online!
Transmisja na żywo finału Ligi Mistrzów Paris Saint-Germain – Inter Mediolan w TVP (fot. Getty Images)
transmisja
Finał LM w TVP. Transmisja meczu PSG – Inter w TV i online!
| Piłka nożna / Liga Mistrzów 
Polski dyrektor stracił pracę w zagranicznym klubie. Decyzja zapadła
Radosław Kucharski przed rozpoczęciem pracy w Grecji był dyrektorem sportowym Legii Warszawa (fot: Getty)
Polski dyrektor stracił pracę w zagranicznym klubie. Decyzja zapadła
fot. TVP
Piotr Kamieniecki
Do góry