| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Hernan Rengifo to jeden z niewielu napastników, który potrafił wygrywać rywalizację o miejsce w składzie z Robertem Lewandowskim. Były reprezentant Peru w rozmowie z TVPSPORT.PL wspomina swoje występy w Lechu Poznań. Zdradza również, że bardzo chętnie zagrałby znów w polskiej lidze.
Jakub Ptak, TVPSPORT.PL: – Co u pana słychać?
Hernan Rengifo: – Szukam klubu. Czekam na propozycje i analizuję te, które już otrzymałem. Myślę, że spokojnie mogę pograć jeszcze przez rok, dwa lata.
– Ostatni pana klub to Alianza Universidad. Wcześniej występował pan w niezwykłych okolicznościach przyrody w mieście Cuzco, w dawnej stolicy Inków. Tamtejszy stadion znajduje się aż 3300 metrów nad poziomem morza. Jak się gra w tych niezwykłych warunkach?
– Tam jest zupełnie inna szybkość gry. Piłka poruszała się szybciej ze względu na wysokie ciśnienie. Trudno się do tego przyzwyczaić w krótkim czasie, ale musiałem to zrobić. Trenowaliśmy codziennie, lecz trening to nie to samo, co mecz. Cały czas czułem się zmęczony. Na równinie jest zupełnie inaczej.
– W jednej z ostatnich rozmów wspominał pan, że chce znów zagrać w Polsce. To prawda?
– Tak, rozmawiałem o tym z rodziną. Jeśli nadarzyłaby się taka okazja, to bardzo chętnie. Często wracam wspomnieniami do tych pięknych chwil, które tu przeżyłem. Ja i moja rodzina zawsze będziemy mieć dobre zdanie o Polsce. Czy tu wrócimy? Wszystko zależy od tego, czy będą propozycje.
– Pańska przygoda z Polską rozpoczęła się latem 2007 roku, kiedy został pan piłkarzem Lecha. Jak trafił pan do Poznania?
– Mój menedżer Ricky Schanks przedstawił mi taką propozycję. Było to dla mnie duże wyzwanie. Nie spodziewałem się, że trafię do miejsca, gdzie ludzie tak bardzo kochają piłkę nożną i swój klub. Podobało nam się, że zawodnicy i kibice dzielą wspólną pasję do gry.
Robert Lewandowski🇵🇱 era suplente de Hernán Rengifo🇵🇪 en Lech Poznan
— Alonso El Inca (@alonso_inca) August 21, 2020
Llegaron a ser campeones en la final de la Copa Polaca 2008-09 pic.twitter.com/H9eIN7UC90
– Którego ze wszystkich goli w barwach Lecha wspomina pan najlepiej?
– Wszystkie bardzo lubię. Każdy z nich był wyjątkowy, więc byłoby niesprawiedliwe mówić o bramce z Pucharu UEFA czy ligi. Wszystkie gole przypominają mi, co zrobiłem dla Lecha i jest to dla mnie ważne.
– Trenerem Lecha był wtedy Franciszek Smuda – człowiek, który bardzo pana lubił i doceniał.
– Trener Smuda sprawił, że poprawiłem się w wielu aspektach. Widział, że chcę się rozwijać i zawsze mi radził: musisz być szybszy, musisz strzelać, itd. Zawsze dużo ode mnie wymagał. Jestem wdzięczny trenerowi Smudzie, że dał mi szansę i z dumą mogę powiedzieć, że dla niego grałem. Myślę, że go nie zawiodłem.
– Ta sympatia musiała być naprawdę spora, skoro często wygrywał pan rywalizację o miejsce na szpicy z Robertem Lewandowskim. Zwłaszcza na początku pobytu w Poznaniu Polak zaczynał mecz na skrzydle lub na ławce rezerwowej. Czy czuł się pan lepszy od Lewandowskiego?
– Nasza rywalizacja zawsze była zdrowa, pozytywna. Poza tym Lewandowski był na innym poziomie niż reszta, dlatego nie traktowałem tego jako rywalizacji. Dobrze ze sobą współpracowaliśmy. Zaliczaliśmy gole i asysty, ale zawsze najważniejsza była jednak drużyna.
Zobacz też: Lewandowski: Messi i Ronaldo? Mogę zaprosić ich do stolika
– Czy spodziewał się pan, że Lewandowski zajdzie na sam szczyt?
– Nie mówię tego tylko dzisiaj, ale zawsze było widać, że Robert zrobi karierę. Liczba zdobytych bramek pokazała, że się nie myliłem.
– Pewnie nie ma dziennikarza w Peru, który nie pyta pana o Lewandowskiego.
– Zawsze mnie o niego pytają, ale to normalne, że ludzie interesują się kimś wyróżniającym się wśród innych. Miałem duże szczęście, że mogłem z nim grać.
– Czy zasługuje na tytuł najlepszego piłkarza na świecie? (Rozmowa odbyła się przed galą FIFA The Best)
– On jest najlepszy i potwierdzają to liczby. W tym roku Robert wygrał wszystko, co mógł wygrać. A to, że nie dostanie za to Złotej Piłki, to już zupełnie inna sprawa.
– Lech z czasów pana gry w Poznaniu to jednak nie tylko Lewandowski. Kogo jeszcze pan szczególnie wspomina?
– Większość zawodników, z którymi tu grałem, prezentowała bardzo wysoki poziom – chociażby Piotr Reiss czy Marcin Kikut. Lech to jednak nie tylko piłkarze, ale też trenerzy, asystenci, fizjoterapeuci. Byliśmy jak rodzina. Wszyscy ze sobą dobrze współpracowaliśmy.
– Każdy, kto grał w tamtym Lechu, zwraca uwagę na jego charakter.
– Tak właśnie powinna grać drużyna: walczyć z całych sił, do końca, o każdą piłkę. Mieliśmy swoje ograniczenia, ale nigdy się nie poddawaliśmy.
– Po odejściu Smudy trenerem Lecha został Jacek Zieliński. Zaczęło się dobrze, ale po jednym z meczów został pan przesunięty do rezerw. Ma pan o to żal do Zielińskiego?
– Nie, skądże. Zieliński był znakomitym trenerem. Znam powody, które były przyczyną tamtych decyzji. Nie można jednak nikogo obwiniać za podejmowane decyzje. W mojej karierze były dobre i złe chwile. Z tych gorszych czegoś mogłem się nauczyć, natomiast zawsze staram się pamiętać tylko te najlepsze momenty.
– Jest pan mistrzem Polski z sezonu 2009/2010, ale odszedł pan w jego połowie. Dużo mówiło się wtedy w mediach o różnych zawirowaniach. Pana menedżer wielokrotnie mówił, że trafi pan do solidnego europejskiego klubu – Werderu Brema, Szachtaru Donieck czy CSKA Moskwa. Skończyło się na Omonii Nikozja. Komu bardziej zależało na tym transferze?
– To była tylko moja decyzja. O najważniejszych sprawach w swoim życiu zawsze decyduję sam. Wtedy myślałem, że to właściwie rozwiązanie. Później, w innych klubach, stało się jak się stało.
– No właśnie, o ile w Omonii jeszcze strzelił pan kilka goli, tak w Sivassporze zagrał pan tylko raz. Ostatecznie na stałe wrócił pan do Peru. Czy według pana pobyt w Lechu był najlepszym czasem w karierze?
– Za granicą zdecydowanie. Dlatego właśnie chciałbym wrócić do Polski.
– Ma pan za sobą także występy w reprezentacji Peru. Bilans wygląda naprawdę nieźle: 23 spotkania i 6 goli, strzelonych zresztą nie byle komu – m.in. Ikerowi Casillasowi.
– To był mecz z wielką Hiszpanią, rozegrany tuż przed Euro 2008. Strzeliłem gola po strzale głową zza pola karnego. Wyszło dokładnie tak, jak chciałem. Ostatecznie przegraliśmy ten mecz 1:2, ale było to niesamowite doświadczenie. W eliminacjach do mistrzostw świata w 2010 roku też miałem fajne momenty. Wygraliśmy 1:0 z Urugwajem po moim golu, a później mierzyliśmy się z Argentyną, której trenerem był Diego Maradona. Zdobyłem bramkę w ostatniej minucie, ale jeszcze w doliczonym czasie Martin Palermo strzelił nam gola na 1:2.
– Tamte eliminacje skończyły się porażką, natomiast kilka lat później Peru udało się awansować na mundial. Jaką wróży pan najbliższą przyszłość swojej reprezentacji?
– Peru ma przyszłość, bo na mistrzostwa pojechało wielu młodych zawodników. Trzeba jednak pamiętać, że kwalifikacje w Ameryce Południowej są bardzo trudne. Drużyna musi utrzymać wysoki poziom przez ponad rok. Są piłkarze z wielkim talentem, ale muszą ciężko pracować, by wykorzystać swój potencjał. Peru nie zaczęło najlepiej eliminacji (jeden remis i trzy porażki, przyp. Red.). Mam jednak nadzieję, że uda nam się znaleźć w czołowej piątce.
– Gdyby dzisiaj odbył się mecz Peru – Polska, to kto wygrałby?
– Zależy, gdzie zagrają (śmiech).
– Czy śledzi pan obecnie grę Lecha?
– Widziałem mecze w Lidze Europy z Rangersami i Benficą. Zawsze sprawdzam wyniki i cieszę się z jego sukcesów. Życzę Lechowi wszystkiego dobrego, bo mam ten klub w sercu. Bardzo dużo mu zawdzięczam.
Ostatecznie Hernan Rengifo podpisał kontrakt z peruwiańskim klubem FC Carlos Stein.