| Piłka ręczna / ORLEN Superliga
Tałant Dujszebajew zachorował na koronawirusa. Trener Łomży Vive Kielce od środy przebywa z bliskimi na kwarantannie. Chorobę przechodzi na szczęście łagodnie. W rozmowie z TVPSPORT.PL opowiedział o tym, jak wirus pokrzyżował mu plany powrotu do Hiszpanii oraz ocenił pierwszą część sezonu w wykonaniu swojej drużyny i jej trzech zawodników – reprezentantów Polski Tomasza Gębali, Szymona Sićki i Michała Olejniczaka.
Maciej Wojs, TVPSPORT.PL: – W minionym tygodniu kielecki klub potwierdził, że zachorował pan na koronawirusa. Jak się pan czuje?
Tałant Dujszebajew, trener Łomży Vive Kielce: – Prawdę mówiąc, czuję się bardzo dobrze. Miałem trochę gorączkę, ale ogólnie to mam i węch, i smak. Dzięki panu Bogu, trzymam się.
– Czytałem, że gdyby nie to, że musiał się pan poddać obowiązkowemu testowi przed meczem w Lidze Mistrzów, to nawet nie wiedziałby pan, że jest zakażony.
– Dokładnie. Byłem tylko lekko przeziębiony, ale nie dziwiło mnie to, bo przecież mamy teraz taką porę roku, że to praktycznie normalne. Gdyby to było lato, to bym się dziwił. Ale jesienią czy zimą? Co jakiś czas pada śnieg, w hali jest trochę zimniej niż normalnie... Przecież dwa czy trzy razy w roku przychodzi taki moment, że człowiek ma lekką gorączkę. W życiu nie pomyślałbym, że to koronawirus, tym bardziej, że rozmawiałem z wieloma ludźmi, którzy mówili mi jak ciężko przeszli chorobę i jak źle się czuli. W żadnej chwili nie brałem pod uwagę, że mogę być zakażony.
– Miał pan obawy o to, jak przebieg choroby będzie wyglądał u pana?
– Trochę tak. W lecie mój brat, tak na przełomie czerwca i lipca, przeżył to strasznie. Był o krok od śmierci. Kupowaliśmy nawet aparaturę, który dostarczała mu powietrze. To uratowało mu życie, inaczej by umarł. A ja? Jeśli nie było tych objawów, to nie było się czego bać. Byłoby gorzej, gdybym zaczął się dusić. Ale tak jak już mówiłem – rozmawiałem z wieloma osobami, które były chore. Niektórzy przechodzili to bardzo źle, a niektórzy w ogóle nie wiedzieli, że są już po chorobie. Dowiadywali się, gdy zrobiono im testy i wyszło, że byli chorzy dwa czy trzy miesiące wcześniej. Dziwne to jest... Na każdego wirus ma inny sposób.
– To, że jest pan chory, musiało być tym większym zaskoczeniem, że w ostatnim czasie regularnie byliście poddawani testom.
– Taka jest ta obecna rzeczywistość. Mi to jednak nie przeszkadza. No bo co my robimy jak na razie? Tylko uciekamy przed tym koronawirusem. Pamiętam jak w marcu wszyscy trafiliśmy na kwarantannę. Myślałem wtedy o tym, że prędzej czy później każdy z nas będzie musiał to przechorować. Nie miałem co do tego wątpliwości. Ile by nie uciekać, to w końcu ten wirus nas dostanie. Dopóki nie będzie dostępna szczepionka, to tak będzie. Lekarze przepowiadali to zresztą już w kwietniu, tak jak i mówiono o tym, że ekonomia tego nie wytrzyma. I tak jest rzeczywiście. Teraz ja jestem chory. Chociaż tyle, że wiem, że choruję, a jak wyzdrowieję, to będę miał przeciwciała. Wtedy, jeśli znowu bym zachorował, to będę czuł się jeszcze lepiej niż teraz.
– Jak ta choroba zmieniła pana plany na najbliższe dni? Ostatni mecz ligowy pana zespół miał rozegrać w miniony weekend. Planował pan wrócić do Hiszpanii?
– Na 20 grudnia miałem wykupione bilety! Miałem lecieć do domu, do Madrytu. W sobotę 19 grudnia mieliśmy grać w Kwidzynie. Dzień wcześniej, w piątek, przed wyjazdem do Kwidzyna miałem robić testy PCR. Jeśli wynik byłby negatywny, to w niedzielę poleciałbym do domu. A tak do 24 grudnia jestem na kwarantannie i najwcześniej 25 grudnia mogę zrobić testy. Są jednak duże szanse, że jeszcze wtedy wynik będzie pozytywny, dlatego zaczekam jeszcze kilka dni. Niech minie trochę czasu, a ja będę miał większe szanse, żeby wynik był negatywny. Wtedy, 27 albo 28 grudnia, polecę do Hiszpanii, bo chciałbym być w domu w Nowy Rok. A jeżeli nie? No to będę w domu w Kielcach. Nie mam z tym problemu. Przecież życie jest piękne! Na wszystko trzeba patrzeć pozytywnie.
– Jest pan w Kielcach sam czy jest z panem rodzina?
– Wszyscy są tutaj, na miejscu. Alex i jego dziewczyna są w izolacji, tak samo Dani. Nie pamiętam kiedy – albo w poniedziałek, albo w środę mogą zrobić testy i jeśli będą negatywne, to mogą wracać do domu. A ja do 24 grudnia do godziny 23:59 muszę być tutaj z żoną.
– Jak pan spędza ten czas? Gdy umawialiśmy się na rozmowę, pisał mi pan, że aktualnie komentuje mecz w radiu.
– Rzeczywiście tak było! Zadzwonił do mnie przyjaciel z hiszpańskiego radia i zapytał, czy nie chciałbym skomentować z nim meczu mistrzostw Europy kobiet. No i tak się trochę pobawiliśmy. Komentowaliśmy starcie Francja – Chorwacja. Wszystko jest fajnie, jest okej. Tak jak mówiłem – życie jest super. Najważniejsze, że jestem zdrowy. To znaczy teraz jestem chory, ale ogólnie czuję się dobrze. Patrzę na to wszystko w normalny sposób. Każdy z nas musi przejść tę chorobę. Szukam więc pozytywów.
– Porozmawiajmy o pana drużynie. To wyjątkowy sezon – mecze są odwoływane, zespoły trafiają na kwarantannę. Choć wam też przytrafiło się to dwukrotnie, to w mimo wszystko rozegraliście sporo spotkań – tak w PGNiG Superlidze, jak i Lidze Mistrzów. Jak pan ocenia waszą dotychczasową postawę?
– Tak naprawdę to możemy być szczęśliwi, że zagraliśmy tyle meczów. Mieliśmy sporo szczęścia. No bo popatrzmy jak to było... Najpierw zakażony w naszym zespole był Michał Olejniczak. On był wtedy kontuzjowany, jeździł do Poznania na konsultacje i nie był w kontakcie z zespołem. Dlatego mogliśmy grać dalej. Potem mieliśmy kolejne zakażenie w październiku... To znaczy nie wiem, czy to było zakażenie czy też nie, no ale stało się to podczas przerwy na reprezentację. Trafiliśmy na kwarantannę, ale wtedy i tak żadne mecze nie były zaplanowane. Znowu mieliśmy więc szczęście. Ale jak to w życiu, przyszedł też pech i po meczu z Vardarem wykryto u nas wirusa [zakażonych było siedmiu zawodników Łomży Vive, a trener Vardaru Stefcze Aluszewski oskarżył kielecki klub o to, że ten sfałszował wyniki testów i pozwolił na grę zawodnikom z koronawirusem – wyj. red.]. Nie chcę tu w ogóle mówić o tym, kto jest winny, a kto nie – koniec. Złapało nas to wszystko dopiero pod koniec roku. Do tego momentu szliśmy jak burza i zagraliśmy chyba wszystkie mecze poza spotkaniem z Kwidzynem, który miał sporo zakażeń u siebie. Po meczu z Vardarem wszystko się jednak popsuło. Nasz klub zareagował jednak bardzo szybko i profesjonalnie, za co muszę podziękować. Przenieśliśmy mecz z Azotami, a potem ten z PSG. Od razu sygnalizowaliśmy co się dzieje i efekt był dobry. Mieliśmy siedem zakażeń, wyszliśmy z kwarantanny, zagraliśmy mecz z Wisłą w Płocku, no i niestety wtedy ja "dałem ciała"... Ogólnie jednak zagraliśmy 10 meczów w Superlidze i osiem w Lidze Mistrzów. Myślę, że to nie jest najgorszy bilans. Jasne, chcielibyśmy zagrać wszystkie spotkania, ale takie są czasy. I tak jesteśmy jednym z tych klubów, który zagrał tych meczów w miarę dużo.
Tęsknię za tym, żeby nie chodzić cały czas w dresie sportowym, tylko żeby przebrać się w dobre ubranie, pójść do restauracji, zjeść kolację. To jest życie! A piłka ręczna? To tylko część tego stabilnego życia, którego chcemy
– Tak, choćby wspomniana przez pana Wisła miała w tym sezonie kilka przerw trwających ponad trzy tygodnie, a zawodnikom Chrobrego Głogów przyszło raz pauzować aż 53 dni. Grania było dużo, a w pana zespole pojawiło się przed sezonem kilka nowych polskich twarzy. Jak sobie radzili?
– Zacznę od tego, że to wyjątkowo trudny sezon. Już same przygotowania były skomplikowane, oczywiście przez wirusa. Mieliśmy problemy organizacyjne, jak każdy klub, były problemy z graniem meczów towarzyskich, ale staraliśmy się w jakiś sposób sobie poradzić. Dziękuję Stali Mielec, że zaprosiła nas na turniej. Potem pojechaliśmy do Niemiec i na Węgry. Na tamten moment przygotowań to było wszystko w miarę okej. Trudno jednak o odpowiednią integrację zawodników, gdy najpierw trenujesz dwa czy trzy tygodnie, potem na 10 dni idziesz na kwarantannę i za chwilę znowu to samo, bo u kogoś jest podejrzenie zakażenia, więc wszyscy musimy zrobić testy i być w izolacji. Momentami było ciężko, ale chłopaki zasłużyli na moje pochwały. Zachowywali się jak profesjonaliści, a do tego bardzo sumiennie trenowali. Wielką pracę wykonał też nasz trener przygotowania fizycznego Krzysztof Paluch. Ta jego praca była bardzo widoczna. Razem z trenerem bramkarzy Tomaszem Błaszkiewiczem dbał o chłopaków, by trenowali w domach. Potem to zaangażowanie chłopaków było widać na boisku. Poza tym, mamy teraz jeden z najmłodszych zespołów od kiedy jestem w Kielcach. Ci młodsi chłopcy są jeszcze przyzwyczajeni do innych treningów, do nieco innych rzeczy, przez co np. potrzebują trochę więcej czasu na regenerację. Ale i tak jestem z tego wszystkiego zadowolony.
– Natomiast na temat Polaków mogę powiedzieć tak: mamy dziewięciu Polaków w składzie, ale czterech z nich – Czarek Surgiel, Miłosz Wałach, Sebastian Kaczor i Michał Olejniczak – ma 18-19 lat. To... To są jeszcze dzieciaki. Weźmy takiego Olejniczaka... Ja bardzo bym chciał, żeby wszyscy podchodzili do tego chłopaka ze zrozumieniem i nie robili z niego wielkiej gwiazdy. On ma dopiero 19 lat. On w życiu nie grał jeszcze na żadnym poziomie. No bo co on osiągnął? Grał w pierwszej lidze w Polsce. No przepraszam... Ludzie już teraz oczekują od niego konkretnej gry i wyników. Spokojnie! My w dodatku ustawiamy go w Kielcach na środku rozegrania. To dla niego nowa pozycja, ale będzie to miało więcej korzyści i dla nas, i dla reprezentacji Polski. Michał musi się uczyć, musi złapać nawyki i nauczyć się grać najłatwiejsze rzeczy w ataku i w obronie.
– Każdy z nich praktycznie w każdym meczu w lidze dostaje po 30-35 minut. To dla nich bardzo fajne doświadczenie. Ludzie chcą, żebyśmy wygrywali mecze w Superlidze różnicą 20 czy 25 bramek. Mi to obojętne. Wolę wygrać ośmioma bramkami, ale żeby te chłopaki dostały szansę i zdobyły doświadczenie. Kiedy za trzy lub cztery lata będą na tym poziomie, którego my od nich oczekujemy, to wtedy będziemy od nich wymagali. Ale do tego czasu to muszą przede wszystkim pracować, nic nie gadać i nie robić żadnych głupot. Jeżeli Michał pojedzie na mistrzostwa w Egipcie, to nie będzie tam przecież Mikkelem Hansenem czy Nikolą Karabaticiem. Dajmy mu spokój. Niech on przeżyje te mistrzostwa, zbierze doświadczenie. Żeby tylko to nie były trzy mecze w grupie, żeby oni wygrali choć jeden i awansowali do następnej rundy... Myślę, że dla mnie to byłoby jak wygranie mistrzostwa świata. Pod takim względem na to patrzę.
– Skupił się pan na Michale, więc zapytam o dwóch innych reprezentantów Polski z Łomży Vive. Ważną postacią pana drużyny stał się Tomasz Gębala, który co prawda nie jest nową twarzą w zespole, ale tak można go traktować, bo dopiero teraz wrócił do gry po drugiej kontuzji kolana. Regularnie stawiał pan na niego w obronie.
– Jeżeli wszyscy ludzie byliby rozsądni i rozumieli, co to jest piłka ręczna, to wiedzieliby, że to sport, gdzie jest dużo kontaktu, dużo skakania, dużo wysiłku fizycznego. No a jak może to odczuwać człowiek, który ma 212 cm wzrostu, waży 124 kg i przez 27 z ostatnich 30 miesięcy był kontuzjowany? Tomek dwa razy miał zepsute to samo kolano. Jeżeli słuchałbym ludzi, którzy mówią, że on musi teraz grać jak najwięcej, to za chwilę trzeci raz zerwałby więzadła w kolanie i to byłby dla niego koniec kariery. Dlatego wprowadzam go do gry krok po kroku, z chłodną głową. Nie oczekuję od niego, że będzie grał po 60 minut w każdym meczu. Robimy rotację. Jasne, bronić to nie jest to samo, co atakować. Spokojnie pracujemy na razie nad tym, by Tomek złapał pewność siebie, by był szczęśliwy na boisku, a gdy to się nam uda, to zaczniemy budować z niego zawodnika kompletnego, który będzie potrafił grać w ataku i w obronie. Ja jestem bardzo zadowolony z jego postępów. Robimy tak, żeby nie jeździł z nami na żadne długie wyjazdy w polskiej lidze. Dzięki temu może odpoczywać i nie gra po trzy "mocne" mecze pod rząd, tylko co najwyżej dwa i potem odpoczywa. W taki sposób dbamy o jego zdrowie. Myślę, że jeśli wszystko będzie okej, a Tomek będzie wytrzymywał te obciążenia w głowie i fizycznie, to zacznie grać w ataku coraz częściej. Już teraz wychodzi mu to coraz lepiej. Jeszcze ma te nawyki i przyzwyczajenia z poprzednich lat, które musimy wyeliminować, ale jeśli tylko będzie czuł się dobrze, to zrobimy z niego zawodnika klasy światowej – i dla nas, i dla reprezentacji.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Gębala na dłużej w Łomży Vive. Nowa umowa reprezentanta
✍️ Tomasz Gębala 2️⃣0️⃣2️⃣6️⃣!
— Łomża Vive Kielce (@kielcehandball) December 14, 2020
�� https://t.co/Hz27amyTGm#gramyRAZEM #dawajDAWAJ pic.twitter.com/9ultLYiOxj
Następne
– Gębala, Sićko czy Olejniczak to ludzie, którzy muszą jeszcze dużo pracować, by stać się tymi wartościowymi zawodnikami, którymi chcemy, by byli. Ale nie może być też tak, że po jednym meczu robimy z nich króli, a po drugim mówimy, że są – za przeproszeniem – gówniani. Nie może tak być. Musimy ich konsekwentnie, krok po kroku budować. Nie podpisaliśmy z nimi kontraktu, żeby dzisiaj wymagać od nich wyników. Dzisiaj wymagamy tego od liderów tego zespołu: od Andiego Wolffa, od Alexa Dujshebaeva, od Igora Karacicia, Arcioma Karalioka czy Nicolasa Tournata. To też nowy zawodnik, tyle że już doświadczony, bo grał na mistrzostwach świata i Europy, w Final Four i w finale Ligi Mistrzów. Tego samego wymagamy też od Angela Fernandeza, Krzysztofa Lijewskiego czy Arka Moryty. Tamci muszą najpierw dojść do ich poziomu.
– Na koniec pytanie o nowy rok: jaki będzie 2021 dla Łomży Vive Kielce?
– Chciałbym tylko, że był udany, ale dla nas wszystkich: żebyśmy na całym świecie byli po prostu zdrowi. Żeby kibice wrócili do hal, żebyśmy mogli grać dla nich i żebyśmy mieli na meczach normalną atmosferę. Powiem panu szczerze, że ja to już tęsknię za tym, żeby nie chodzić cały czas w dresie sportowym przez osiem czy dziewięć miesięcy, tylko żeby przebrać się w dobre ubranie, pójść do restauracji, zjeść kolację. To jest życie! A piłka ręczna? To tylko część tego normalnego, stabilnego życia, którego chcemy. Jeśli wszyscy będziemy zdrowi, jeśli będziemy mieli szczepionkę, jeśli w Tokio odbędą się igrzyska olimpijskie, a do Hali Legionów, Orlen Areny czy nowej hali w Puławach wrócą kibice... To będzie szczęście! I wtedy będziemy mogli porozmawiać o sportowych celach i o tym, czy rozwijamy się lepiej, czy jednak trochę gorzej. Każdy może powiedzieć: chcemy wygrać ligę, puchar i Final Four Ligi Mistrzów. No jasne, oczywiście! Tyle, że na koniec i tak najważniejsze jest zdrowie.
Następne
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1024 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (93 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.