{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Boże Narodzenie. Felieton Michała Regulskiego
Michał Regulski /Przed nami Boże Narodzenie, inne od poprzednich, bardziej kameralne i spokojne. Nic dziwnego, ostatnio taki właśnie jest nasz świat. Jak zwykle powspominamy te lepsze i gorsze chwile, choć w wielu domach nie będzie to łatwe. Święta będą wyjątkowe także dla sportowców, szczególnie tenisistów, którzy zazwyczaj o tej porze roku pakowali nie prezenty, a walizki przed wyprawą w daleki świat. Tym razem pośpiechu nie ma.
Plany się zmieniły, kalendarz wywrócił do góry nogami i do Australii można polecieć spokojnie, po nowym roku. Gdy ucichła pierwsza euforia po ogłoszeniu rychłych szczepień przeciw koronawirusowi okazało się, że rzeczywistość na pewno szybko nie wróci do normy.
Na razie plany obejmują tylko pierwsze sześć tygodni 2021 roku. Wiemy, że sezon wystartuje na półwyspie Arabskim, tam też odbędą się eliminacje do Australian Open, który poprzedzony kilkoma równoległymi turniejami w Melbourne, rozpocznie się nietypowo w lutym. Wspomnienie ostatniej edycji przywołuje ostatnie obrazy normalności. Pełne trybuny i rozmach towarzyszący największym wydarzeniom to obecnie wspomnienia, które powoli nam się rozmywają. Dziś, z perspektywy czasu widać, jak idealny moment na zejście ze sceny wybrała Karolina Woźniacka. Kolejne pożegnania już tak spektakularne nie były. Raczej ciche, wymuszone i ogłaszane w mediach społecznościowych. A kariery zakończyło wiele znaczących postaci – Maria Szarapowa, Julia Goerges czy Jekaterina Makarova.
Rok, choć tak trudny, przyniósł największy sukces w historii polskiego tenisa. I mimo, albo właśnie dlatego, że od paryskiego finału Iga Świątek nie zagrała żadnego meczu – pamięć tego wiekopomnego wydarzenia jest żywa i pielęgnowana jak najcenniejszy skarb. Myśląc o kolejnym sezonie patrzymy równie wyraziście i na kolejne wielkoszlemowe lewy jak i przełożone igrzyska. Wszak to Tata Igi, wybitny wioślarz zaszczepił w córce miłość do sportu i przekonanie o magii olimpijskiego medalu. Panu Tomaszowi nie udało się spełnić marzenia, choć 32 lata temu w Seulu było blisko. Teraz, w Tokio Iga stanie przed szansą wypełnienia rodzinnej misji i tego najbardziej jej życzę. Niech to będą dobre święta, pełne optymistycznego przesłania dla wszystkich, szczególnie dla naszej tenisowej społeczności.