| Siatkówka / Reprezentacja

Problemy z chodzeniem, widmo niedowładu. Michał Winiarski o życiu z bólem: zapłaciłem za chorą ambicję

Michał Winiarski
Michał Winiarski jest trenerem Trefla Gdańsk od dwóch sezonów. To mistrz świata w siatkówce z 2014 roku (fot. PAP)

Trudno mi było się nami znudzić, ponieważ wyjazdów w karierze miałem tyle, że cały czas żyłem w tęsknocie. Nie mogliśmy się sobą nacieszyć. Ostatnie trzy lata dały ten komfort, że wszystko się ustabilizowało – mówi o miłości do żony, która trwa już 21 lat. Kariera zawodnicza Michała Winiarskiego, mistrza świata w siatkówce, a obecnie trenera Trefla Gdańsk została przerwana przez problemy zdrowotne. – Miałem tendencję do zagłuszania dolegliwości tabletkami przeciwbólowymi – zdradził w TVPSPORT.PL.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Pers zakochał się w Polsce. "Znalazłem mój drugi dom"

Czytaj też

Milad Ebadipour

Pers zakochał się w Polsce. "Znalazłem mój drugi dom"

Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Jako fanka siatkówki, przez długie miesiące na pulpicie mojego dawnego komputera miałam ustawione zdjęcie, na którym pan był. Domyśla się pan, jaka to fotografia?
Michał Winiarski: – Wydaje mi się, że któreś ze zdjęć z 2014 roku kiedy zdobyliśmy mistrzostwo świata.

– Konkretnie to, kiedy całował pan zdobyty puchar. Co czuje pan patrząc na to zdjęcie już w perspektywie sześciu minionych lat?
– To osiągnięcie było jednym z najpiękniejszych, jeśli chodzi o moją karierę sportową. Towarzyszyło mu niesamowite uczucie. Cały czas mam je w sobie. W trudniejszych chwilach do niego wracam. Brawa dla fotografa, że uchwycił ten pełen emocji moment. Oddał on na jednej fotografii całą moją karierę reprezentacyjną. To było idealne jej zwieńczenie.

Mateusz Mika po kolejnej kontuzji: cel? Wrócić i zagrać przynajmniej jeden sezon od deski do deski
– Zastanawiał się pan, co mógł zrobić więcej, by nie był to koniec reprezentacyjnej kariery?
– Trzy lata po mistrzostwie świata 2014 były trudnym okresem, w którym mierzyłem się z bólem kręgosłupa. Czy mogłem zrobić coś więcej? Możliwe, że momentami powinienem być bardziej rozsądny i nie robić wszystkiego za wszelką cenę. Ostatecznie zapłaciłem za chorą ambicję z lat młodzieńczych. Gdybym bardziej dbał o siebie od strony fizycznej i poważniej traktował urazy, które się pojawiły, kariera pewnie by się przedłużyła.

– Jak długo czuł pan, że przeciąga metaforyczną linę z losem i zdrowiem, jeśli chodzi o siatkarską karierę?
– Od 23. roku życia.

– Żartuje pan?
– Nie. Od pierwszej operacji barku, która wykluczyła na pół roku. Najpierw czekała mnie żmudna rehabilitacja, a następnie praca nad powrotem do wysokiej formy. Granie w reprezentacji i klubie powodowało, że eksploatowałem ciało prawie non-stop. Po trudnych sezonach klubowych z Ligą Mistrzów i pucharami, czasu na przerwę i regenerację nie było prawie wcale. W tamtym czasie bardzo poważnie traktowano również Ligę Światową, która rozpoczynała się niemalże zaraz po zakończeniu rozgrywek.

Możliwe, że gdybym słuchał organizmu, byłoby lepiej. Niestety, miałem tendencję do zagłuszania dolegliwości tabletkami przeciwbólowymi. Życie profesjonalnego sportowca wiąże się z niezliczoną liczbą spotkań. Nie da się grać całkowicie bez bólu i wyrzeczeń. Jednocześnie, nie jestem w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie, czy bez naginania zdrowia do granic możliwości, osiągnąłbym to, co osiągnąłem.

Teraz jestem szczęśliwy. Po zakończeniu kariery sportowca czuję się dobrze, nie ma już bólu. Spełniam się jako trener. Dzięki temu przejście do kolejnego etapu rozwoju zawodowego było dla mnie łatwe. Emocje nie uciekły. Są nadal tak samo intensywne jak wtedy, kiedy byłem siatkarzem.

– Kto pierwszy powiedział panu, że jak będzie się tak eksploatował, kariera zakończy się wcześniej?
– Nikt poza lekarzami. Tylko oni wspominali, że powinienem się zatrzymać, bo potrzebuję przerwy. Niestety, mam tak, że jak już sobie coś wbiję do głowy, to trudno to wyperswadować. Pierwsze pytanie, które kierowałem do specjalistów, to to, czy bardzo ryzykuję. Jeśli odpowiedź brzmiała "nie, ale jest ryzyko", dla mnie było ona jednoznaczna z tym, że nie ryzykuję nic.

– Czy paradoksem jest to, że znalezienie się w kadrze na mistrzostwa świata 2006 zawdzięczał pan w jakimś stopniu urazowi Dawida Murka?
– To nie jest paradoks, a po prostu sport. Historie, które pisze są bardzo podobne. Często zdarza się, że wypadnięcie jednego zawodnika wiąże się z tym, że szansę dostaje kolejny. W naszej dyscyplinie nie ma ludzi niezastąpionych. Są ikony, ale każda z nich w pewnym momencie przestaje prezentować się dobrze, ponieważ organizmu nie da się oszukać. Siatkówka to przykry sport.

Byłem wtedy po prostu młodym zawodnikiem, który chciał grać w reprezentacji. Wchodząc do kadry Raula Lozano, nie miałem gwarancji, że wejdę na boisko. Poza mną było kilku innych zawodników bardziej doświadczonych. Szkoleniowiec postawił na mnie, a ja chciałem to wykorzystać.

– Co myśli 23-latek, który otrzymuje szansę życia jak na tamtą rzeczywistość siatkówki w Polsce?
– Młody wiek ma to do siebie, że bardzo mało się myśli, a wiele robi. Marzyłem, żeby grać jak najwięcej i występować w reprezentacji. Kiedy dostałem możliwość wejścia na boisko, nie zastanawiałem się gdzie to robię, z kim i dlaczego – po prostu cieszyłem się tym momentem. Tak było do końca kariery.

– Wyjechał pan wtedy, zostawiając żonę Dagmarę i jednocześnie wiedząc, że syn Oliwier najprawdopodobniej urodzi się w trakcie turnieju. Nie uwierzę, że nie było wahania.
– To było bardzo trudne. Nie byłem przy narodzinach żadnego z dwóch synów. Pierwszy z nich przyszedł na świat, kiedy byłem w Japonii, drugi, kiedy grałem w Rosji, na Syberii. To momenty, które wiele kwestii weryfikują. Wybierając siatkówkę, wiemy jednak, na co się piszemy. Moja żona również miała taką świadomość. Jest bardzo mądrą i wyrozumiałą kobietą. Wiedziała, że jeśli zdecyduje się na bycie ze mną, będzie musiała się pogodzić z moją nieobecnością podczas ważnych rodzinnych momentów. Bardzo dobrze sobie z tym poradziła.

– Łatwo wybaczał sobie pan własną nieobecność w takich momentach?
– Są chwile, które w życiu straciłem. Trudno mi patrzeć na nie w kategoriach wybaczania sobie. Przeżywałem wiele emocji i było mi bardzo przykro. Wiedziałem jednak, że to poświęcenie, które powstaje na drodze do realizacji marzenia o karierze siatkarskiej. Bycie zawodowym sportowcem to dziesięć, piętnaście lat usłane wyrzeczeniami. Nie da się grać, trenować, być w formie i nie przegapić prywatnej, ważnej uroczystości. Zna to chyba każda osoba, dla której życie zawodowe jest istotne.

– Mówi pan o piętnastu latach kariery. Jak jednak zbudować miłość, która trwa 21 lat? Zaczęła się, kiedy miał pan 16.
– Nasza miłość trwa i ma się świetnie. Zawsze powtarzam, że mam w życiu dużo szczęścia. Z Dagmarą trafiliśmy na siebie bardzo szybko. Wszystkie zmiany, które mi towarzyszyły i wysoka intensywność życia spowodowały, że stabilizacja w sferze prywatnej stała się niezbędnym elementem mojej kariery. Gdyby nie to, zapewne nie wytrzymałbym tego tempa przez tyle lat.

Rodzina zawsze była najważniejsza. Sportowiec w momentach trudnych wie, że może liczyć na najbliższych i znaleźć w nich oparcie. To właśnie dała mi Dagmara. A jaka jest na to recepta? Decyzja o miłości.

– Trudno jest się sobą nie znudzić przez tyle lat?
– Trudno mi było się nami znudzić, ponieważ wyjazdów w karierze miałem tyle, że cały czas żyłem w tęsknocie. Nie mogliśmy się sobą nacieszyć. Ostatnie trzy lata dały ten komfort, że wszystko się ustabilizowało. Niezależnie od tego praca trenera jest trudna i wymaga wyrzeczeń. Staram się nie przynosić jej do domu i nie okradać się z czasu rodzinnego.

Pers zakochał się w Polsce. "Znalazłem mój drugi dom"

Czytaj też

Milad Ebadipour

Pers zakochał się w Polsce. "Znalazłem mój drugi dom"

"Nie jestem w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie, czy bez naginania zdrowia do granic możliwości, osiągnąłbym to, co osiągnąłem"

Wojciech Grzyb, Michał Winiarski, Piotr Gacek, Sebastian Świderski i Mariusz Wlazły
Wojciech Grzyb, Michał Winiarski, Piotr Gacek, Sebastian Świderski i Mariusz Wlazły po zdobyciu wicemistrzostwa świata w 2006 roku (fot. PAP)
Idealny rywal w UFC Kubiaka? "McGregor. Dostałbym największy czek"

Czytaj też

Michał Kubiak

Idealny rywal w UFC Kubiaka? "McGregor. Dostałbym największy czek"

– Trenował pan po cztery godziny, nie opuszczał się w nauce. Kto wpoił panu dyscyplinę?
– Tata. Poza tym chciałem być sportowcem i grać w piłkę nożną. Wiedziałem, że muszę się temu poświęcić i nie mogę odpuszczać. Dostałem się do klasy sportowej tylko dlatego, że się wyróżniałem, a przyjmowali tam najlepszych. Uprawianie dwóch dyscyplin sportu sprawiało mi wiele radości. Żyłem w innych czasach niż współczesne. Najważniejszą rzeczą było przyjście ze szkoły, odrobienie pracy domowej i spędzenie na dworze sześciu lub siedmiu godzin. Co więcej, popołudniami uczęszczałem na treningi piłki nożnej. Musiałem być poukładany, by wszystko ze sobą pogodzić.

– Rodzicom trudno było pana puścić do Rzeszowa, do SMS, mimo że siostra przetarła siatkarskie szlaki. Dlaczego?
– Grała w Pałacu Centrostal Bydgoszcz. Od najmłodszych lat byłem więc zabierany na mecze i w siatkówce żeńskiej orientowałem się bardziej niż w męskiej. Siostra cały czas mieszkała w domu z rodzicami, a ja miałem wyjechać, co było dla nich trudne. Dostanie się do szkoły w Rzeszowie było dużą nobilitacją dla zawodnika. Kolejne cztery lata spędziłem poza domem i dojrzewałem poza nim.

Łukasz Kaczmarek o problemach z sercem i koronawirusie: mogło się to skończyć bardzo źle
– Bał się pan choć trochę?
– Lęk i strach rzadko mi towarzyszyły. Całe moje życie złożone było z wyzwań. Nie lubię czekać na coś i podejmować decyzji. Kiedy ten etap mam za sobą, potrafię sobie wszystko poukładać i dążyć do celu. Wyjazdu do szkoły nie mogłem się doczekać.

– Kiedy się pan wyszalał?
– Nie potrzebowałem tego. Dagmara zawsze była blisko mnie, a sport szaleństwa wykluczał. Żyłem innymi rzeczami.

– Co do szaleństw, to prawie stracił pan przez nie wzrok w młodości, prawda?
– Miałem wtedy cztery lata. Rzucaliśmy się kulkami z gliny. Tego, co działo się w szpitalu, nie pamiętam. Wiem tylko, że sytuacja była podbramkowa. Mama opowiadała mi, że nie mogłem ruszać głową przez dłuższy czas, ponieważ groziło to pogorszeniem stanu zdrowia. W łóżku leżałem pół roku. Rodzice bardzo się bali.

– Może dlatego raczej spokojnie podchodził pan do kolejnych urazów?
– Nigdy nie przywiązywałem do nich większej wagi. Nie myślałem o tym, co stanie się ze mną na stole operacyjnym, a o tym, co będę robił wtedy, kiedy wybudzę się z narkozy. Nie pamiętam o trudnych rzeczach, co paradoksalnie mogło działać na moją korzyść. Moja głowa wymazała operację barku, gdy ćwiczeń było naprawdę dużo, a ból był ogromny. Wiem tylko, że przez trzy noce nie mogłem wtedy spać. Negatywne doświadczenia wyparłem.

– Po wicemistrzostwie świata koledzy balowali, a pan poleciał do żony, do Włoch. Lepsza forma świętowania?
– Nie przeszkadzało mi, że ominęło mnie to całe zamieszanie, ponieważ jestem osobą, która kocha siatkówkę, ale niekoniecznie rzeczy, które dzieją się obok niej. Uciekłem od zainteresowania. Bardziej cieszyłem się z tego, że mogłem poznać mojego syna tydzień po tym, jak się urodził, i że mogłem być z żoną. W końcu byliśmy razem po długim okresie, który spędziliśmy w Japonii. Wiedziałem, że było jej ciężko. Nie dość, że rodziła we Włoszech, to jeszcze robiła to sama.

– Jak wicemistrza świata przywitano w Italii?
– To był cudowny okres w moim życiu. Mogliśmy go przeżywać we trójkę, a ja miałem niesamowitego trenera. Radames Lattari wprowadzał bardzo rodzinną atmosferę. Jeszcze zanim przyjechałem do Italii, a już po narodzinach Oliwiera, odwiedził moją żonę w szpitalu i wręczył jej śpioszki w barwy Brazylii. Nie znał jej, a zachował się wspaniale.

To był genialny rok. Poznaliśmy nową kulturę, zakochaliśmy się we Włoszech. Choć byliśmy na ósmym miejscu w tabeli, to dzielnie walczyliśmy z najlepszymi. Pod względem klimatu w grupie, miałem świetnego fachowca.

– Dlaczego wyjechał pan wcześniej?
– Doznałem urazu, sytuacja w klubie była napięta. Ostatecznie z żoną uznaliśmy, że to czas na powrót do Polski.

–"Napięta"?
– Tak, po prostu napięta.

– W Rosji grał pan przy -52 stopniach i ponoć uczył Spiridonowa "Polska, biało-czerwoni". Co jeszcze dała panu najtrudniejsza liga świata?
– Sprostuję, nie musiałem go uczyć tej przyśpiewki, bo ją doskonale znał. (śmiech) Zawsze mi to śpiewał mi na treningach. Rosja wyróżniała się natomiast finansowo. Chciałem jej spróbować, bo to jedna z najlepszych lig na świecie. Grali tam topowi obcokrajowy, więc propozycję od klubu odebrałem jako nobilitację. Miałem już 31 lat. To była ostatnia szansa, by się w niej sprawdzić.

– Co myśli kapitan reprezentacji Polski podczas meczu Iranem na mistrzostwach świata, kiedy czuje zwalający z nóg ból?
– Co zrobić, żeby wrócić jak najszybciej. Błyskawicznie zrobiliśmy badania. Doszliśmy do wniosku, że nie było bardzo poważnego powodu, który mógłby wykluczyć mnie z dalszej gry. Problem był tylko taki, że po miesiącu wróciłbym na parkiet bez środków farmakologicznych po zwykłej rehabilitacji. My mieliśmy tydzień. Sztab powiedział mi o wszystkich za i przeciw. Tych drugich jednak nie widziałem.

– Tak szybki powrót mógł się wiązać z kalectwem. Naprawdę nie było w tej mierze żadnej refleksji?
– Decyzja zapadła w trzydzieści sekund. Nie chcę robić z siebie bohatera, ale tak właśnie działam. Pierwsze moje pytanie było o to, co mam zrobić, by wrócić do gry za dwa dni.

– Kiedy przestał pan odczuwać skutki blokady, którą założono?
– Wróciłem do grania. Kolejne trzy miesiące były ok, ale później pojawiły się objawy neurologiczne. Miałem problemy z chodzeniem, ponieważ wypadł mi dysk. Nie czułem wtedy paradoksalnie bólu, ale widziałem, że organizm powoli przestaje funkcjonować tak, jak dawniej. Nie mogłem stanąć na palce, nie czułem mięśni łydki. Operacja, która przeprowadził doktor Chrzanowski, przedłużyła mi nadzieję na powrót do sportu.

Idealny rywal w UFC Kubiaka? "McGregor. Dostałbym największy czek"

Czytaj też

Michał Kubiak

Idealny rywal w UFC Kubiaka? "McGregor. Dostałbym największy czek"

"Kontuzja na mistrzostwach świata? Decyzja zapadła w trzydzieści sekund. Nie chcę robić z siebie bohatera, ale tak właśnie działam. Pierwsze moje pytanie było o to, co mam zrobić, by wrócić do gry za dwa dni"

Michał Winiarski
Michał Winiarski po zdobyciu mistrzostwa świata 2014 (fot PAP)

– Kiedy konkretnie pomyślał pan, że czas się skończył?
– Kiedy zaczęła boleć mnie szyja. Starałem się to przetrenować, ale ból nie przechodził. Wracałem z meczu Ligi Mistrzów z Lube, kiedy ręka zaczęła mi pulsować. Nie miałem siły w kciuku, zaczął on opadać i słabnąć. Rezonans wykazał, że potrzebna jest operacja. Była ona na tyle poważna, że trzeba było ją wykonać natychmiast. W innym przypadku mogłoby się to skończyć niedowładem ręki i całego pasma, za które odpowiedzialna była przepuklina. Doktor powiedział, że będę mógł po tym wrócić do gry. Wtedy odezwało się moje sumienie. Zrozumiałem, że wyczerpałem limit szczęścia i przeholowałem. Uświadomiłem sobie, że przede mną czas cieszenia się rodziną i osiągnięciami, których dokonałem przez całą karierę.

Vital Heynen odpowiada na plotki odnoszące się do odejścia z klubu. "Rozmów nie było"
– Ma pan dwóch synów. Jeśli któryś miałby przejść dokładnie tę samą batalię ze zdrowiem zwieńczoną sukcesami, których pan dokonał, doradziłby mu pan, żeby inwestować w sport?
– Nie wiem. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, jak wiele w zakresie medycyny i fizjoterapii zmieniło się w ciągu ostatnich piętnastu lat. Oferują dużo więcej nowych rozwiązań, które potrafią sportowca postawić na nogi znacznie szybciej i przy mniejszym bólu. Jako rodzic oczywiście bardzo bym się martwił i radził, by synowie traktowali zdrowie jako priorytet.

– Oliwier ma za sobą poważną kontuzję, prawda?
– Tak, w zeszłym roku bardzo poważnie złamał nogę. Konieczna była trudna operacja.

– Deja vu?
– Nie, ale w szpitalu przeżyłem chwile grozy. Najgorszą rzeczą jest oglądanie cierpienia własnego dziecka. Niemoc, która wtedy mnie ogarnęła, była olbrzymia. Nie mogłem jednak nic zrobić i wziąć tego bólu na siebie. To okropne uczucie. Wtedy pierwszy raz w życiu poczułem coś takiego.

– Po karierze sportowca został pan trenerem. Na początku szkolił się pan pod okiem Roberto Piazzy. Gdyby po jego odejściu zaproponowano panu wakat pierwszego szkoleniowca w PGE Skrze Bełchatów, podjąłby się pan tego wyzwania?
– Wyznaję zasadę, że nie myślę, co by było gdyby. Nie mam się nad czym zastanawiać. Trafiłem do Trefla, który zaproponował mi bycie pierwszym trenerem. To właśnie w tym klubie, a nie innym, znalazły się osoby, które mi zaufały.

– Jak przekonał pan Mariusza Wlazłego, by dołączył do zespołu?
– Porozmawialiśmy. Nie trzeba go było długo namawiać. Bardzo szybko podjął decyzję.

– Co jeszcze chciałby pan osiągnąć w życiu zawodowym?
– Nauczyło mnie ono, że najpiękniejsze jest to, co dzieje się tu i teraz. Nie staram się wymyślać na siłę założeń i tego, co będzie. Skupiam się na najbliższym okresie. Bycie trenerem wiąże się z tym, że po dwóch, trzech wygranych meczach jest się świetnym szkoleniowcem. Po kolejnych przegranych staje się beznadziejnym. I w jednym, i drugim momencie trzeba być sobą i skupiać się na pracy. Pomaga zarówno w trudnych, jak i łatwiejszych chwilach. Odwraca uwagę od tego, co się dzieje. To chcę osiągnąć – zawsze patrzeć na to, co w danej chwili mogę zrobić.

Czytaj też:
Aleksander Śliwka: transfery? Plotki się pojawiają. My jesteśmy pod tego, by trenować
Norbert Huber: czuję się średnio na jeża. Nie mam takiej energii

"Najgorszą rzeczą jest oglądanie cierpienia własnego dziecka. Niemoc, która wtedy mnie ogarnęła, była olbrzymia. Nie mogłem jednak nic zrobić i wziąć tego bólu na siebie"

Gwiazda wraca do gry. "Wierzę, że pomoże Skrze w walce o najwyższe cele"
Konrad Piechocki (fot. TVP)
Gwiazda wraca do gry. "Wierzę, że pomoże Skrze w walce o najwyższe cele"

Zobacz też
Fantastyczna seria Grbicia. Polscy siatkarze najlepsi w tym stuleciu!
Nikola Grbić (fot. Getty Images)

Fantastyczna seria Grbicia. Polscy siatkarze najlepsi w tym stuleciu!

| Siatkówka / Reprezentacja 
Ostatni mecz Polaków w Chicago. Kiedy spotkanie z Brazylią?
Relacja na żywo z meczu Brazylia – Polska w Lidze Narodów w TVP (fot. volleyballworld.com)

Ostatni mecz Polaków w Chicago. Kiedy spotkanie z Brazylią?

| Siatkówka / Reprezentacja 
Kamień z serca polskich siatkarzy. "Potrzebowaliśmy tego"
Zawodnicy Nikoli Grbicia w świetnym stylu pokonali Amerykanów (fot. Getty).

Kamień z serca polskich siatkarzy. "Potrzebowaliśmy tego"

| Siatkówka / Reprezentacja 
Na którym miejscu Polacy? Sprawdź tabelę Ligi Narodów siatkarzy!
Reprezentacja Polski siatkarzy (fot. Getty Images)

Na którym miejscu Polacy? Sprawdź tabelę Ligi Narodów siatkarzy!

| Siatkówka / Reprezentacja 
Wygrana siatkarzy warta tyle, co... pięć poprzednich
Polscy siatkarze wygrali z USA 3:0 (fot. Volleyball World)

Wygrana siatkarzy warta tyle, co... pięć poprzednich

| Siatkówka / Reprezentacja 
Polecane
Najnowsze
MŚ koszykarek 3x3: Polska – Kanada, o 3. miejsce, Ułan Bator [SKRÓT]
MŚ koszykarek 3x3: Polska – Kanada, o 3. miejsce, Ułan Bator [SKRÓT]
| Koszykówka 
MŚ w koszykówce 3x3, Mongolia, Polska – Kanada, o 3. miejsce, Ułan Bator (fot. TVP SPORT)
Polki rozbite. Na koniec najgorszy mecz w turnieju
Polki zajęły czwarte miejsce na mistrzostwach świata w koszykówce 3x3 (fot. TVP Sport).
pilne
Polki rozbite. Na koniec najgorszy mecz w turnieju
| Koszykówka / Reprezentacja 
MŚ koszykarek 3x3: Polska – Kanada, o 3. miejsce, Ułan Bator [MECZ]
MŚ w koszykówce 3x3, Mongolia, Polska – Kanada, o 3. miejsce, Ułan Bator (fot. TVP SPORT)
MŚ koszykarek 3x3: Polska – Kanada, o 3. miejsce, Ułan Bator [MECZ]
| Koszykówka 
Piękna walka Polek. Mają brązowy medal PŚ! [WIDEO]
Czwórka podwójna kobiet (fot. TVP SPORT)
Piękna walka Polek. Mają brązowy medal PŚ! [WIDEO]
| Inne 
Egzotyczny transfer Bułki?! Media: doszło do porozumienia
Marcin Bułka (fot. Getty)
pilne
Egzotyczny transfer Bułki?! Media: doszło do porozumienia
| Piłka nożna / Francja 
Polacy ze srebrnym medalem Pucharu Świata! [WIDEO]
Polska czwórka podwójna mężczyzn (fot. TVP SPORT)
Polacy ze srebrnym medalem Pucharu Świata! [WIDEO]
| Inne 
Ulica bezlitosna dla Kuleszy. "Powinien się podać do dymisji" [SONDA]
(fot. Getty Images/TVP)
Ulica bezlitosna dla Kuleszy. "Powinien się podać do dymisji" [SONDA]
| Piłka nożna / Reprezentacja 
Do góry