Niedzielny konkurs Turnieju Czterech Skoczni w Innsbrucku zupełnie nie udał się Halvorowi Egnerowi Granerudowi. Norweg po zwycięstwie w kwalifikacjach nie potwierdził dominacji w zawodach i zajął dopiero 15. miejsce. W wywiadzie tuż po skokach wylał żale, twierdząc, że Kamil Stoch i spółka wygrali szczęśliwie. Wieczorem Norweg przeprosił za swoje zachowanie.
Halvor Egner Granerud po dwóch konkursach 69. Turnieju Czterech Skoczni był liderem klasyfikacji generalnej. Po pierwszym skoku w Innsbrucku wszystko się zmieniło. Gdyby nie system KO i rywalizacja ze słabym Viktorem Polaskiem, Norwega zabrakłoby w drugiej serii. Ostatecznie zakończył on zmagania na 16. miejscu, a tuż po konkursie udzielił mocnego wywiadu norweskiej telewizji.
– Czuję, że Polacy w tym Turnieju Czterech Skoczni mają sprzyjające warunki. To było okropne patrzeć, jak znów ktoś inny wygrywa – mówił sfrustrowany. – Z całą pewnością mieli więcej szczęścia niż ja, ale też niż Karl Geiger. Jak zawsze Innsbruck, czyż nie? – pytał retorycznie wciąż najlepszy skoczek tego sezonu. Dzień wcześniej zapowiadał, że chce się przełamać na Bergisel, bo dotychczas mu tam nie szło.
Norweg przekonywał też, że nadrobi stratę do Kamila Stocha, bo ten jest... niestabilny. – Myślę też, że przy równych warunkach mogę go pokonywać o dziesięć punktów w każdej próbie w Bischofshofen. Nie skacze przecież aż tak dobrze, a osiąga dobre wyniki – dość nieoczekiwanie powiedział lider Pucharu Świata. Buńczuczne wypowiedzi spotkały się z oburzeniem polskich kibiców, byłych norweskich skoczków oraz Alexandra Stoeckla, który zapowiedział, że w poniedziałek poważnie porozmawia ze swoim reprezentantem.
Sam Granerud też zrozumiał swój błąd i postanowił wyjaśnić zachowanie. Za pośrednictwem portalu "skijumping.pl" wyraził skruchę i przeprosił polskiego skoczka.