| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Artur Boruc, Łukasz Fabiański, Radosław Majecki, Arkadiusz Malarz – co ich łączy? Bramka, Legia i Krzysztof Dowhań. Ale zawodników, którzy wiele mu zawdzięczają, jest znacznie więcej. Najlepszy trener bramkarzy w Polsce 5 stycznia skończył 65 lat.
Choć wkroczył w wiek emerytalny, to na odpoczynek się nie wybiera. Właśnie wyleciał z Legią na kolejny obóz treningowy. Który to już w jego karierze? W tym roku stuknie mu 20 lat pracy przy Łazienkowskiej. Zmieniają się właściciele, trenerzy i całe sztaby, a on trwa i dalej robi swoje. Po cichu i bez rozgłosu. Mediów unika. Przemawiają za niego podopieczni.
Wojciech Kowalewski, Radostin Stanew, Artur Boruc, Łukasz Fabiański, Jan Mucha, Dusan Kuciak, Arkadiusz Malarz, Radosław Majecki – to kolejne "jedynki" Legii za czasów Dowhania. Każdy z nich znakomicie się rozwinął, a kilku odeszło za duże pieniądze. Za samego Majeckiego, Fabiańskiego i Boruca klub zainkasował ok. 15 milionów euro. Zdaniem kibiców, zawdzięcza to Dowhaniowi. Choć sam trener zawsze powtarza, że on tylko "nie zmarnował tych talentów".
Współpracował też m.in. z Jakubem Szumskim, dziś pierwszym bramkarzem Rakowa, Jakubem Ojrzyńskim, który dzisiaj jest w Liverpoolu, i Wojciechem Szczęsnym, jeszcze przed odejściem do Arsenalu. Wielką przyszłość widzi przed Majeckim, a na jego następcę typuje Cezarego Misztę.
Ale znakomicie rozwija nie tylko młodzież. Gdy Legia sprowadzała z Bełchatowa 35-letniego Malarza, kibice pukali się w głowy. Tymczasem były bramkarz Panathinaikosu przy Dowhaniu osiągnął życiową formę, zagrał w Lidze Mistrzów.
Wszystkiego Najlepszego Panie Trenerze, Panie Profesorze, Panie Mentorze , dużo zdrowka 😊 pic.twitter.com/w1u5SE8bNy
— Arkadiusz Malarz (@ArkadiuszMalarz) January 5, 2021
Podobnie było z Maciejem Szczęsnym, który tak mówił w siódmym odcinku "Polskiej szkoły bramkarzy": – Trafiłem w jego ręce w wieku 33 lat i byłem przekonany, że moja forma sportowa będzie już powoli opadać. A tymczasem jeszcze wielu rzeczy się nauczyłem i obaj chwaliliśmy sobie tę współpracę.
Zdobyli z Polonią mistrzostwo kraju, a Szczęsnemu tak podobały się treningi prowadzone przez młodego wówczas trenera bramkarzy, że posyłał do niego na ćwiczenia również syna Wojtka. Potem obaj spotkali się ponownie w Legii, do której Dowhań trafił przez Wisłę Płock.
– Mówi się, że istnieje "polska szkoła bramkarzy", ale to zasługa przede wszystkim trenera Dowhania, który wychował tylu golkiperów na europejskim poziomie – uważa Rafał Gikiewicz. – On po prostu jest superfachowcem. Miałem przyjemność być z nim na zgrupowaniu w Grodzisku Wielkopolskim i on już wtedy był najlepszym trenerem bramkarzy w Polsce. Miał nowoczesne, urozmaicone, po prostu inne ćwiczenia. A do tego ma oko do bramkarskich "perełek".
Ale i jemu zdarzały się wpadki. Największym niewypałem był chyba Chorwat Marijan Antolović, na którego miejsce szybko ściągnięto Dusana Kuciaka. Sam trener za największy, niewykorzystany talent uważa Ukraińca Konstantina Machnowskiego. – Ten chłopak miał wszystko, miał niesamowity potencjał. Liczyłem, że to będzie bramkarz na lata. Ale niestety nie rozwinął się tak jak sobie to wyobrażałem – mówi w wywiadzie, który obejrzeć można poniżej.
Z kolei karierę powyżej naturalnych predyspozycji zrobił, zdaniem Dowhania, Jan Mucha. – Gdy przychodził, ludzie mówili, że nie jest to bramkarz na Legię. Dzięki ciężkiej pracy trafił jednak do Evertonu, rozegrał kilkadziesiąt meczów w reprezentacji Słowacji, grał na mundialu. Zrobił bardzo duży postęp – wspominał. Po latach Mucha wrócił do Warszawy i objąć stanowisko drugiego trenera bramkarzy. Przed nim w tej roli pracował też Kowalewski.
Tę koncepcję Dowhań podpatrzył u Stanisława Czerczesowa, który przyszedł do Legii ze swoim sztabem i swoim trenerem bramkarzy, Gintarasem Stauce. Doceniał jednak pracę Dowhania i zaproponował, by pracowali w duecie.
W całej historii pracy bezkonfliktowego szkoleniowca był tylko jeden trener pierwszej drużyny, który podważył jego rolę. Łatwo zgadnąć, który. Ricardo Sa Pinto oddelegował Dowhania do prowadzenia rozgrzewek i... oprowadzania wycieczek po stadionie. Ten uznał zatem, że to idealny moment, by poddać się od dawna przekładanej operacji kolana. Ledwo wydobrzał, a Portugalczyka już przy Ł3 nie było i wszystko wróciło na swoje miejsce.
Czy mógł kiedyś odejść z Legii? Co dziwne, nigdy nie dostał propozycji z reprezentacji Polski, ale miał oferty z Celticu, Dinama Zagrzeb i Arsenalu. – Chodziło jednak o pracę w akademii, a nie z pierwszą drużyną – zdradza w poniższej rozmowie. – Patrząc z perspektywy czasu, być może byłaby to odskocznia do jakiejś większej kariery i spełnienia się w zawodzie. Ale wtedy nie było to możliwe, bo musiałbym spakować się i wyjechać w zasadzie z dnia na dzień. A wiadomo – Legia to Legia.