Polacy rządzą w Serie A, coraz więcej jest ich w Premier League, ale La Liga nadal pozostaje dla nas terenem niezdobytym. Obecnie jedynym polskim piłkarzem w Primera Division jest Damian Kądzior, który w czwartek będzie liczył na występ w 2. rundzie Pucharu Króla. Transmisja meczu Las Rozas – Eibar w TVP. Dwie transmisje również w środę.
To jak na razie jedyne rozgrywki, w których Damian Kądzior zaliczył pełne 90 minut – w meczu z czwartoligowym Racingiem Rioja. Potem wypadł z gry na dwie kolejki, by niespodziewanie wyjść w pierwszym składzie na mecz z Barceloną. I nawet grał na Camp Nou do 81. minuty, a Eibar wywalczył remis. Problem w tym, że potem znowu wylądował na ławce.
Na razie Polak kupiony za dwa miliony euro z Dinama Zagrzeb przeżywa hiszpańskie rozczarowanie. W La Liga rozegrał 190 minut na 1500 możliwych, a od 5. do 15. kolejki przebywał na boisku przez kwadrans. – Ostatnie dwa miesiące nie grałem w ogóle. Nawet nie rozgrzewałem się podczas meczów – przyznał w rozmowie z WP Sportowe Fakty.
Najważniejsze, że nie odpuszcza, dużo pracuje indywidualnie i cierpliwie czeka na swoją szansę. Być może kolejna nadejdzie czwartek. Na pewno miejsce w hierarchii u Jose Luisa Mendilibara poprawiłby wreszcie jakiś gol albo asysta. Warto mu się przyglądać, bo to nasz rodzynek w hiszpańskiej ekstraklasie.
Galicyjskie powietrze jakoś nam nie sprzyja, bo w historii było ledwie kilku Polaków, którzy dali sobie tam radę. Jan Urban, Roman Kosecki, Wojciech Kowalczyk, Grzegorz Krychowiak i w sumie tyle. A już w XXI w. to tylko "Krycha", który w latach 2014-16 był ważną postacią Sevilli. W La Liga rozegrał 58 meczów.
Był jeszcze Jerzy Dudek, ale on w Realu Madryt właśnie bardziej był niż grał. Nie miał szans w rywalizacji z Ikerem Casillasem i przez cztery lata uzbierał tylko dwa ligowe występy. Dużo więcej, bo 47 meczów, rozegrał inny bramkarz, Przemysław Tytoń – ostatni Polak w Primera Division przed Kądziorem. Nie był jednak silnym punktem ani w Elche (2014/15), ani w Deportivo La Coruna (2016-18) i dziś gra w Stanach.
Z Elche kojarzy się też Tomasz Frankowski, który przez pół roku rozegrał tam powalające jedno spotkanie, ale było to jeszcze w Segunda Division. Podobnie jak z Pawłem Brożkiem, który dla Recreativo Huelva strzelił dwa gole w 18 meczach w La Liga 2.
Wróćmy jednak na najwyższy poziom rozgrywkowy. Deportivo łączy Tytonia z Cezarym Wilkiem, który przeszedł do La Coruni z Wisły Kraków, awansował do La Liga i rozegrał w niej nawet 11 meczów, ale potem wypadł ze składu, wrócił na zaplecze do Realu Saragossa, trzy razy zerwał więzadła krzyżowe i zakończył karierę. Dziś uprawia triathlon i próbuje swoich sił na YouTube. Mieszka w Hiszpanii.
Brawo Damian Kądzior! Cierpliwość i praca zawsze się obroni👍
— Cezary Wilk (@WilkaPilka) December 29, 2020
Euzebiusz Smolarek na Półwyspie Iberyjskim spędził tylko jeden sezon. Racing Santander zapłacił za niego Borussii Dortmund aż 4,5 miliona euro, ale Ebi zupełnie się nie sprawdził. W debiucie wszedł na murawę w 55. minucie, a w 68. wyleciał z czerwoną kartką. W całym sezonie 2007/08 zdobył tylko cztery bramki w 34 występach. Potem zmieniał kluby jak rękawiczki, a jego kariera mocno wyhamowała.
Transferu do Hiszpanii żałuje też pewnie inny, wielokrotny reprezentant Polski. Dariusz Dudka wyróżniał się w Auxerre, ale po odejściu do Levante w 2012 roku przepadł. Dwa mecze i 34 minuty – to jego dorobek w Primera Division, na który wpływ miały też kontuzje. Dziś jest asystentem Dariusza Żurawia w Lechu Poznań.
Po Euro 2012 Francję na Hiszpanię zamienił też kolega Dudki z reprezentacji, Damien Perquis. I on również nie miał lekko przez ciągłe kontuzje, ale jednak 22 mecze przez dwa lata w La Liga wypadają blado przy 180 w Ligue 1. Jakby tego było mało, spadł z Realem Betis do drugiej ligi. W zielonej części Sewilli raczej nie wspominają go tak dobrze jak Kowalczyka.
Perquis nie gra już w piłkę, podobnie jak inny naturalizowany reprezentant, Eugen Polanski. Mało kto pamięta, że i on próbował swoich sił w Primera Division. Przez dwa lata (2008-10) był piłkarzem Getafe, ale uzbierał 26 występów i wrócił do Niemiec, gdzie czuł się dużo lepiej. Potem wyrósł przecież na ważną postać drugiej linii Hoffenheim.
Ten smutny przegląd polskiej konkwisty kończymy na Bartłomieju Pawłowskim. Rówieśnik Kądziora też nie znalazł uznania w Jagiellonii Białystok, z której był wypożyczany do czterech klubów aż zakotwiczył w Widzewie Łódź. Stamtąd trafił jednak na kolejne wypożyczenie do... Malagi.
Zadebiutował w pierwszym składzie na Camp Nou, potem strzelił nawet gola Realowi Valladolid, ale potem jakoś nie przekonał do siebie Bernda Schustera i po rozegraniu 250 minut przez cały sezon wrócił do Polski. Co ciekawe, spośród ośmiu występów w La Liga, jedyne dwa w pierwszym składzie zaliczył przeciw Barcelonie.
Nie samymi skokami człowiek żyje... Już dziś dwa mecze Copa del Rey 🇪🇸🏆 w całości 𝗧𝗬𝗟𝗞𝗢 𝗢𝗡𝗟𝗜𝗡𝗘 w @sport_tvppl 📲 #tvpsport pic.twitter.com/MIpwitOBWw
— TVP SPORT (@sport_tvppl) January 6, 2021