Przejdź do pełnej wersji artykułu

Valencia nad przepaścią. Tak źle na Mestalla jeszcze nie było

/ Peter Lim jest właścicielem Valencii od 2014 roku. Dziś klub zajmuje 17. miejsce w lidze, jest o krok od spadku z La Liga (fot. Getty) Peter Lim jest właścicielem Valencii od 2014 roku. Dziś klub zajmuje 17. miejsce w lidze, jest o krok od spadku z La Liga (fot. Getty)

Valencia z przełomu wieków jest już odległym wspomnieniem. Do przegranych finałów Pucharu Europy z lat 2000–2001 oraz tytułów mistrzowskich z lat 2002 oraz 2004 obecne władze Nietoperzy chciałyby równać. W tej chwili Los Che jest jednak bliżej do degradacji z Primera Division niż do jakiegokolwiek trofeum. Transmisja meczu Valencii w Pucharze Króla w czwartek w TVP Sport!

Czytaj też:

Damian Kądzior i Frenkie de Jong (fot. Getty Images)

Damian Kądzior: w głowie mam pragnienie, by Euro mi nie umknęło

Sprawcą całego zamieszania okazuje się być Peter Lim. To singapurski biznesmen, który – oprócz pakietu właścicielskiego w Valencii – ma także swoje udziały w Salford City. Dawniej działający na giełdzie, dziś poświęcił się prywatnym inwestycjom, a swój majątek rozbudował do wartości około 2 miliardów dolarów amerykańskich. W samą Valencię zainwestował 200 milionów euro, a i tak w klubie nikt nie chce go już oglądać.

Wszystko rozbijało się i nadal rozbija się o autokratyczny styl zarządzania klubem. Lim lubi podkreślać swoją nadrzędną rolę. Czyni to choćby poprzez umieszczanie nazwy jego firmy Meriton Holdings nawet w mediach społecznościowych przy prozaicznych grafikach. Są to te małostkowe gesty i zachowania, które wobec słabej formy sportowej klubu irytują kibiców Valencii. Dziś tak naprawdę w Hiszpanii Lima broni tylko Javier Tebas, szef spółki ligowej, a także rodzina Lima. Ci drudzy są non stop prześladowani przez sfrustrowanych fanów.

Kim Lim, córka właściciela, postanowiła nawet pewnego razu obronić się przed atakami kibiców Valencii. Zrobiła to jednak w najgorszy możliwy sposób, pisząc, że ojciec „jest właścicielem i może zrobić z tym klubem, co tylko mu się podoba”. Chciała go obronić, a podsyciła tylko emocje. Jakie błędy popełnił zatem Lim, że kibice są aż tak wściekli, a ich głównym hasłem staje się "Lim, Go Home" (pol. Lim, wynoś się do domu)?

Post na Instagramie córki Petera Lima: "Klub jest nasz i możemy z nim zrobić, co chcemy" (fot. Instagram) Post na Instagramie córki Petera Lima: "Klub jest nasz i możemy z nim zrobić, co chcemy" (fot. Instagram)

Jest na tyle nieprzystosowany od strony kulturowej do Europy, że broni swojego autokratycznego podejścia. Wielokrotnie u trenerów, którzy odnosili naprawdę dobre rezultaty, potrafił wzbudzić na tyle złe emocje, że albo odchodzili sami, albo zostawali zwolnieni. To właśnie w Valencii nie poradził sobie nawet Cesare Prandelli, wicemistrz Europy z 2012 roku – on odchodził z pracy po trzech miesiącach. To Lim także może podpisać się pod pomysłem zatrudnienia człowieka bez doświadczenia trenerskiego. Oderwany od panelu eksperckiego i ekranu telewizyjnego w studio Gary Neville był jego wynalazkiem. Wizję Lima podsumowała Barcelona, która pokonała 7:0 drużynę Nietoperzy pod wodzą Anglika.



Dobre czasy można wskazywać jako wyjątki. Singapurczyk przejął Valencię w maju 2014 roku, przy zadłużeniu przekraczającym 200 milionów euro. Za czasów Nuno Espirito Santo w sezonie 2014/15 klub umiał zakończyć rozgrywki na miejscu dającym szansę na grę w Champions League. Klub miał także aktywa w postaci oddanych zawodników takich jak Dani Parejo oraz Paco Alcacer. Ten pierwszy jako środkowy pomocnik umiał zdobyć aż 12 goli w sezonie ligowym. Od czasu odejścia obecnego trenera Wolverhampton Valencia miała już siedmiu trenerów i pięciu dyrektorów sportowych. A tak naprawdę do wyników Nuno zbliżył się tylko duet Marcelino Garcia Toral oraz Mateu Alemany. Ten pierwszy jako trener wydźwignął ekipę Nietoperzy z jedenastego miejsca w lidze, a później zakończył sezon 2018/19 na czwartym miejscu w tabeli ligowej. Do kwalifikacji do Champions League dorzucił też zdobycie Pucharu Króla, pokonując Barcelonę 2:1 w finale.


Oni jednak również nie umieli współpracować z Peterem Limem. Narzucanie odgórne zawodników ze stajni Jorge’a Mendesa jako celów transferowych stało się jednym z powodów, dla którego dyrektor Alemany nie widział dla siebie przyszłości. Marcelino również roztoczył nad swoją posadą aurę nieuniknionego odejścia. Kiedy znalazło się dwóch ludzi, którzy chcieli postawić rozwój sportowy klubu i odbudowę ponad ego właściciela, musieli ponieść porażkę.

Sytuacja stała się w tym roku o tyle gorsza, że Valencia była ostatnio głównie miejscem, z którego wszyscy chcieli uciekać. O trofeach i europejskich pucharach można było zapomnieć, skończyło się na dziewiątym miejscu w lidze w sezonie 2019/20. Dani Parejo, Francis Coquelin i Jaume Costa odeszli do Villarrealu. Parejo, który grał na Mestalla od 2011 roku i został kapitanem drużyny, na pożegnalnej konferencji rozpłakał się. – Mój syn pyta mnie, dlaczego poszedłem do innego zespołu, skoro on zawsze będzie za Valencią. To mój dom. Chciałem tam skończyć karierę. Nigdzie nie przeżywałem takich chwil – mówił. Lidera drużyny oddano za darmo do drużyny, która dziś z Unaiem Emerym walczy o miejsca pucharowe. Wcześniej do klubu nie wrócił też na dobre Paco Alcacer, jego dawny kompan z VCF.

Coquelina, etatowego środkowego pomocnika, sprzedano za 6,5 miliona euro. Jego partner, Geoffrey Kondogbia trafił do Atletico Madryt za 15 milionów. Najlepszy strzelec, Rodrigo Moreno zasilił Leeds United za kwotę 30 milionów. Ferran Torres, czołowa postać formacji ofensywnej, kosztował Manchester City 23 miliony. Do tego pożegnano się z Cristiano Piccinim, Alessandro Florenzim, Ezequielem Garayem.

Kibice liczyli na to, że do klubu wróci David Silva, którego umowa z The Citizens wygasała w czerwcu zeszłego roku. Przeliczyli się. Były zawodnik Valencii wolał spokojniejszy teren w Realu Sociedad. Z postaci, które mogą dziś jeszcze pociągnąć ten zespół do lepszych wyników pozostali autor trzech goli w meczu z Realem Madryt, Carlos Soler oraz obecny kapitan, boczny obrońca, Jose Gaya. Ten drugi nie ukrywa, że w tym roku celem jest utrzymanie się w La Liga.

Drużyna nie została bowiem wzmocniona, mimo że mętne obietnice otrzymywał nowy trener, Javi Gracia. A jeśli przychodzili zawodnicy, to znacznie gorsi. Na boku obrony zaczął chociażby występować jeden z niewielu nowych zawodników, Thierry Correia. Były gracz Sportingu CP kosztował 12 milionów euro. Inny były boczny defensor Los Loeos, Argentyńczyk Marcos Acuna wylądował w Sevilli. I to właśnie Acuna jest czołowym piłkarzem swojej drużyny, a Correię i jego pobyt w Valencii podsumowuje czerwona kartka obejrzana w meczu ligowym z Getafe. Tego spotkania Valencia nie przegrała tylko dzięki golowi Solera z rzutu karnego, który wykonywany był… w 100. minucie spotkania. Drużyna stała się też ofiarą błędów środkowych obrońców. Nierówną dyspozycję prezentuje Gabriel Paulista, a już w poprzednim roku serię błędów zaliczał Mouctar Diakhaby. Negocjacje z Etienne’em Capoue lub Daniele Ruganim oczywiście nie zakończyły się pozytywnie.

Poza kilkoma jednostkami nie ma osoby, która by wierzyła w to, że Valencia przetrwa kolejny kryzys za panowania Petera Lima. Od momentu zwolnienia poprzedniego dyrektora sportowego, Cesara Sancheza, jego pozycji nie wypełnił nikt. Trener Javi Gracia w przekazach z konferencji prasowych wygląda na człowieka oszukanego. Zachowuje się tak, jakby sam chciał odejść z Valencii. Nie miał kontaktu z właścicielem w pierwszych dniach funkcjonowania w klubie. Od prezesa z nadania singapurskiego, Anila Murphy’ego nie może oczekiwać już niczego. Zresztą jeszcze w zeszłym roku pojawiały się informacje dziennika "Marca", które sugerowały, że Lim może sprzedać klub Andrei Radrizzianiemu, obecnemu właścicielowi Leeds United.

Najsłabsza Valencia potrafiła wygrać z Realem Madryt 4:1. Z Barceloną zespół odnotował remis 2:2. Ale nawet takie wyniki nie przykryją bardzo słabego stanu klubu z Mestalla. Drużyna Gracii ma tyle punktów w tabeli La Liga co osiemnaste Elche (16). To właśnie Elche ma jednak dwa mecze rozegrane mniej niż Valencia. Pod koniec roku kibice zaczęli przynosić znicze pod stadion Mestalla. Są przygotowani na najgorszy wynik sportowy od lat.

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także