| Piłka nożna

"Mafioso" na salonach. Mino Raiola i jego droga z pizzerii do futbolu

Mario Balotelli i Mino Raiola
Mario Balotelli i zmarły w sobotę menedżer Mino Raiola (fot. Getty Images)

Kibice go nienawidzili, bo ich kluby potrafi wydoić z każdego centa i ordynarnie zmącić atmosferę. Piłkarze z kolei go kochali – zapewniał bowiem dostanie życie nie tylko im, ale też ich kilku kolejnym pokoleniom. Był do tego stopnia pewny siebie i arogancki, że na spotkaniach biznesowych, w trakcie których dopina interesy warte dziesiątki milionów euro, paradował w japonkach i rozchełstanej koszulce, a na domiar tego, siedząc pośród ważniaków w garniturach, dyktował warunki i stawiał żądania. Nic jednak dziwnego – wszak Mino Raiola, jako początkujący kelner w obcym państwie, potrafił strofować prezesa lokalnego klubu, twierdząc że ten kompletnie nie zna się na futbolu. Do samej śmierci 30 kwietnia 2022 roku pisał niesamowitą historię.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Wydawało się to nierealne, ale "Lewy" może tego dokonać!

Czytaj też

Robert Lewandowski (fot. Getty Images)

Wydawało się to nierealne, ale "Lewy" może tego dokonać!

OD KELNERA DO MENEDŻERA

Zdjęcie, którym okraszona jest lakoniczna notka na jego temat w Wikipedii, nie przedstawia agenta piłkarskiego. Na czarno-białej fotografii przypomina raczej włoskiego gangstera lat 70., z pochodzenia Sycylijczyka, który bez skrupułów potrafiłby złamanie kodeksu honorowego wynagrodzić wpakowaniem we wroga kilku kulek ołowiu. Elegancko uczesany, w dobrze skrojonym garniturze, z zegarkiem na nadgarstku mógłby równie dobrze odgrywać jedną z ról w "Ojcu chrzestnym" (zresztą gabarytami zawsze przypominał Lucę Brasiego). Sam Zlatan Ibrahimović, gdy jako młody chłopak szukał menedżera i wypytywał grającego z nim w Ajaksie Thijsa Slegersa o Raiolę, usłyszał, że to "mafioso", który samą obecnością wzbudza lęk. W rzeczywistości Włoch nigdy w świecie przestępczym nie działał, a czasy, gdy przechadzał się pod krawatem, bezpowrotnie minęły. Z każdym zarobionym milionem w piłkarskim biznesie coraz chętniej drwił z konwenansów (również tych modowych) i coraz częściej podważał autorytety. Na lożach VIP największych stadionów świata meldował się więc w dresach, na negocjacje transferowe przychodził w klapkach, a do Sir Alexa Fergusona potrafił wypalić, że oferty, jaką Szkot zaproponował 19-letni Paulowi Pogbie, nie podpisałby nawet jego pies chihuahua. Pogba miał wówczas w dorobku 68 minut spędzonych na boiskach Premier League.

Do futbolu trafił przypadkiem, bo przez długi czas wydawało się, że los napisał mu inny scenariusz. Jak wielu nastolatków grał co prawda w piłkę, ale nie miał do tego ani talentu, ani zacięcia, więc gdy z rodzicami wyprowadził się do Holandii, porzucił bieganie po pastwiskach. Zaangażował się w gastronomiczny biznes ojca, poszedł na studia prawnicze, a zatem poranki spędzał na uczelni, a popołudniami roznosił kanapki i pizzę w jednej z knajpek w urokliwym Haarlem. Biznes się kręcił, w końcu restauracji było aż jedenastu, klienci walili drzwiami i oknami, więc i ojciec nie oszczędzał na synu, wynagradzając go ciężką pracę. A Raiola akurat dobrze wiedział, co robić z pieniędzmi, bo dryg do biznesu, który pozwala mu dziś inkasować nawet kilkadziesiąt milionów prowizji za transfer, przejawiał od początku. Najpierw cierpliwie je odkładał, edukował się, opanowywał kolejne języki, a potem inwestował. Bogaty stał się bardzo szybko, gdy najpierw kupił jedną z restauracji z fast-foodami, a niedługo potem odsprzedał ją z kilkukrotną przebitką. We włoskiej knajpie rodziców wciąż spędzał jednak dużo czasu.

Na nieszczęście jednego z lokalnych przedsiębiorców – zbyt dużo. Tym przedsiębiorcą był bowiem prezes klubu piłkarskiego FC Haarlem, który co piątek stołował się w restauracji państwa Raiola. – Za każdym razem, gdy nas odwiedzał, mówiłem mu, że kompletnie nie zna się na piłce. Drażniło go to, bo był poważnym, eleganckim facetem, któremu umniejszał nastolatek w upapranym fartuchu. Miał już po uszy moich docinków i stwierdził pewnego razu, że skoro jestem taki mądry, to sam spróbuję się w futbolu. I tak zostałem dyrektorem sportowym jego zespołu – opowiadał.

Wydawało się to nierealne, ale "Lewy" może tego dokonać!

Czytaj też

Robert Lewandowski (fot. Getty Images)

Wydawało się to nierealne, ale "Lewy" może tego dokonać!

Mino Raiola i Mark van Bommel (fot. Getty Images)
Mino Raiola i Mark van Bommel (fot. Getty Images)

POLIGLOTA Z KNAJPY

Tam gdzie pieniądze, tam i Raiola, a w klubowej kasie ich nie było. Włoch stwierdził więc, że bez kasy zbudować się porządnego klubu nie da, a i jego praca nie zostanie adekwatnie wynagrodzona. Szybko w głowie otworzyła mu się jednak kolejna furtka biznesowa, bo obserwując z bliska piłkarzy i ich perypetie stwierdził, że większości z nich brakuje agenta. Takiego faceta, który pójdzie do prezesa, wybłaga podwyżkę, znajdzie lepszy klub, załatwi lepsze zarobki. Jako dziecko nauczył się z bajek Disneya angielskiego, ojczysty znał od urodzenia, flamandzki opanował w knajpie, zaraz potem podobny do niego niemiecki. Już wtedy potrafił więc porozumiewać się w czterech językach, co znacznie ułatwiło mu wejście zawód. Swoją drogą, potem opanował jeszcze hiszpański i włoski oraz portugalski – by poszerzyć krąg wpływów i móc swobodnie działać w Ameryce Łacińskiej.

Wracając jednak do początków w zawodzie, celem młodziutkiego Raioli było transferowanie holenderskich piłkarzy na Półwysep Apenińskich, co wydawało się najbardziej oczywiste kierunkiem. Michael Kreek trafił więc do Padovy, Bryan Roy wylądował w Foggii. Lawina ruszyła, a początkującemu agentowi spodobało się do tego stopnia, że rzucił w diabli wszystkie inne interesy i skupił się tylko na tym, by kierować karierami zawodników.

Z każdym kolejnym ruchem utwierdzał się w przekonaniu, że nie podzieli losu ojca. Doceniał jego mrówczą pracę, sam zresztą działał przez długi czas w gastronomii, ale nie wyobrażał sobie, by jego życie było w takim stopniu pochłonięte obowiązkami. Po latach opowiadał o czasach tuż po przeprowadzce do Holandii, gdy tata spędzał w knajpach nawet po 18 godzin na dobę i chociaż praca przynosiła owoce, to sam nie chciał pozbawiać się życia prywatnego. A że interes z transferowaniem piłkarzy szybko się rozkręcał i dawał relatywnie łatwe oraz duże pieniądze, Raiola szybko zaczął się w interesie rozpychać łokciami. Uznał nawet, że ogarnie dwie pieczenie na jednym ogniu, bo skoro ma pod nosem dziesiątki zdolnych piłkarzy, to dlaczego nie ulokować ich w ulubionym klubie, czyli w Napoli? Skasuje prowizję, zyska klienta, a jego zespół zostanie wzmocniony. Na pierwszy ogień miał iść Dennis Bergkamp. Raiola działał prosto i bezpośrednio. Nie bawił się w kurtuazję, nie czaił się. Chwytał za telefon, dzwonił do dyrektora i proponował gracza. Nie inaczej było z napastnikiem, za którego Napoli nie chciało jednak zapłacić, w przeliczeniu na dzisiejsze, kilkuset tysięcy euro. Pożałowali dwa lata później, gdy Inter zapłacił Ajaksowi kilka razy tyle.

Mino Raiola (fot. Getty Images)
Mino Raiola (fot. Getty Images)

ZLATAN, JESTEŚ ZEREM

Historia z Bergkampem miała też drugie dno, bo Raiola w jej trakcie zdążył już sobie narobić wrogów w środowisku. Rob Jansen, ówcześnie jeden z bardziej zręcznych agentów na rynku holenderskim, chciał, by młodszy kolega pomagał mu przy transferach, bo znał języki i mógł działać jako tłumacz. Chciał obarczyć go między innymi odpowiedzialnością za kontakt z przedstawicielami Nerazzurri. Raiola się zgodził, na chwilę przyjął nawet propozycję pracy w jego firmie Promotion Sports, ale błyskawicznie spostrzegł, że nie ma sensu pracować na cudzy rachunek, skoro wszystko potrafiłby ogarnąć w pojedynkę. Pewnego dnia trzasnął więc drzwiami, poszedł na swoje i zaczął przejmować rynek byłego współpracownika.

Ma niestandardowe metody pracy i na każdym kroku bagatelizuje hasło "jak cię widzą, tak cię piszą". Gdy wspominany już Ibrahimović umówił się z nim na spotkanie, spodziewał się gościa, jak ze zdjęcia w Wikipedii. Eleganckiego, emanującego bogactwem, budzącego zaufanie i poczucie prestiżu już samym wyglądem. Biznesmena z krwi i kości, który nakreśli precyzyjnie plan jego kariery, postuka na kalkulatorze, omami pieniędzmi i nie przestanie piać nad talentem. Tymczasem zobaczył rozkosznego grubaska w dżinsach, koszulce opinającej się na brzuchu i w adidasach. Nie miał złotego zegarka na nadgarstku, ale miał za to w ręku notes. W notesie z kolei statystyki najlepszych napastników na świecie. Ten strzelił tyle goli, tamten tyle, jeszcze inny trochę więcej.

A ty? 25 meczów, 6 goli. Twoje statystyki mnie brzydzą. Myślisz, że jesteś taki kozak, bo zdobyłeś kilka bramek? Że zrobisz na mnie wrażenie tym drogim autem, zegarkiem, skórzaną kurtką? Powiem ci tak: jesteś zerem. Jesteś g***em. Nie jesteś nawet w połowie tak dobry, jak ci się wydaje. Musisz ciężko harować, żeby do czegokolwiek dojść – wypalił. I nawet tak bezczelny chłopak jak Szwed zapomniał języka w gębie. Odjęło mu mowę, para poszła ze złości uszami, ale gdy już ochłonął, pokochał Raiolę. Zaczęli wówczas współpracować i współpracują do dziś, a relacja już dawno wykroczyła poza ramy obowiązków zawodowych i przerodziła się w przyjaźń. Gdy dziś ktoś pyta "Ibrę" o Raiolę, on odpowiada: – Według was ten człowiek ma na mnie zły wpływ. A ja sądzę, że to geniusz. Cóż, trudno dyskutować z gościem, który strzelił prawie 500 goli w karierze i, mając 40 lat, wciąż jest na topie.

Mario Balotelli i Mino Raiola (fot. Getty Images)
Mario Balotelli i Mino Raiola (fot. Getty Images)

SPÓŹNIALSKI LUCIANO MOGGI

O jego aroganckim charakterze przekonał się jednak nie tylko będący u progu kariery napastnik, ale też ludzie, którzy na futbolu zjedli zęby i mieli pełne prawo dyktować w tym biznesie warunki. Luciano Moggi, jeden z twórców potęgi Juventusu, w późniejszych latach skazany jednak za korupcję, we włoskiej piłce długo był kimś i każdy kłaniał mu się w pas. Ale nie Raiola. Na spotkanie z działaczem przyszedł ubrany bardziej jak na plażę niż do ubijania poważnego interesu. Uwagę o niestosownym wyglądzie usłyszał już na wejściu, ale beztrosko wówczas odparł: – Przyszliśmy rozmawiać o biznesie czy modzie? Ale nie tylko do tego, co rano zakłada, ogranicza się jego bezczelność i pewność siebie. Ze wspomnianym Moggim często nie było mu zresztą po drodze. Pewnego razu panowie umówili się na spotkanie w Turynie na godzinę 11:00. Nauczony organizacji i punktualności w Holandii Raiola przyjechał kwadrans wcześniej i w poczekalni zastał kilka osób, które czekały na spóźnionego dyrektora. Nie miał zamiaru trwonić cennego czasu, więc zdenerwowany wyszedł z klubu i poszedł coś zjeść. Traf chciał, że kilka godzin później, w jednej z restauracji, spotkał Moggiego, który jadł posiłek w otoczeniu znajomych. Podszedł, wygarnął mu, co sądzi o lekceważeniu ludzi i ich czasu, w odwecie usłyszał, że nigdy nie sprzeda piłkarza we Włoszech i odszedł.

Sprzedał i to nie jednego. Przełomowe było przeniesie Pavla Nedveda ze Sparty Praga do Lazio, a kilka lat później do Juventusu. Raiola zainteresował się czeskim środowiskiem, gdy zaprzyjaźnił się wcześniej ze Zdenkiem Zemanem, z którym prowadził długie rozprawy na temat futbolu. Gdy tylko zobaczył Nedveda, szybko owinął go wokół palca i obiecał transfer do wielkiego klubu. Rzymianie zapłacili za skrzydłowego 4,5 miliona euro, turyńczycy – pięć lat później – dziesięć razy tyle. Negocjacje były jednak długie i wycieńczające dla obu stron, a agent piłkarza nie miał zamiaru schodzić z warunków, które przedstawił na starcie. Grzmiał, że Czech powinien zarabiać więcej niż Zinedine Zidane, a gdy po kilkudniowym przeciąganiu liny szefowie Juve zgodzili się na kontrakt wynegocjowany przez Raiolę, ten stwierdził, że teraz oferta jest już wyższa. Został wyśmiany, więc obrócił się na pięcie i wyszedł. Następnego dnia otrzymał telefon. Żądania zostały spełnione.

Jest piekielnie efektywny w działaniu i ma oko do piłkarzy. W biurze Fergusona kpił z legendarnego menedżera, twierdząc, że takiej propozycji – jaką Manchester United złożył Pogbie – nie podpisałby jego pies. Wzruszał ramionami, gdy Szkot nazywał go kretynem i z uśmiechem na ustach powrócił kilka lat później na Old Trafford, by znów podarować pomocnika Czerwonym Diabłom. A przy okazji skasować 25 milionów euro prowizji. Za blisko połowę zarobionej kwoty kupił zresztą w Miami willę, która należała ongiś do jednego z najbardziej znanych mafijnych pasów, czyli do Al Capone. Ibrahimović śmiał się, że człowiek wyglądający jak bohater serialu "Rodzina Soprano" w końcu mieszka w adekwatnym do aparycji domu.

Mino Raiola (fot. Getty Images)
Mino Raiola (fot. Getty Images)

PIŁKARZE JAK DZIEŁA SZTUKI

Z pewnością jest człowiekiem przebiegłym, ale też niezwykle inteligentnym. Nie boi się starć słownych, nie boi się medialnej szermierki, ale potrafi też docenić tych, z którymi dotychczas się żarł. – W czasach jego pracy w Interze Mediolan, miałem z Jose Mourinho bardzo złe relacje. Ale to bardzo inteligentny człowiek, zrozumiał specyfikę mojej pracy. W klubach, które mnie rozumieją, mam po trzech-czterech piłkarzy. Nie bez kozery są to zespoły z europejskiej czołówki – tłumaczył. Prywatnie Raiola kocha sztukę, więc lubuje się też w porównaniach do niej. O Ibrahimoviciu, którego długo musiał namawiać na transfer do Paris Saint-Germain, mówił we francuskiej prasie jako o "piłkarzu najwyższej klasy, który jest sportową Mona Lisą", Pogbę zdefiniował z kolei jako "obraz Salvatore Dalego, bo jest tak specyficznym i pięknym dziełem, że też wartym każdej kasy". Z tym samym Pogbą zresztą trafił miesiąc temu na okładki gazet, gdy dość niespodziewanie wypalił w mediach, że to koniec piłkarza w Manchesterze United. Fani Czerwonych Diabłów wylali oczywiście na niego wiadro pomyj, ale Raiola zdaje się tym nie przejmować. Leży pewnie w basenie obok swojej willi i liczy prowizję, jaką skasuje za kolejny transfer z udziałem mistrza świata.

Mino to na rynku gruba ryba dosłownie i w przenośnie. Transferował Nedveda, Ibrahimovicia, Pogbę, van Bommela, Matuidiego, Haalanda, de Ligta, Verrattiego, Mchitarjana czy Kluiverta. Zawsze na swoich warunkach, zawsze z liczbą zer, która satysfakcjonowałaby i jego, i przede wszystkim zawodnika. Trzaskał drzwiami w gabinetach wielu klubów, paradował w hawajskich spodenkach w trakcie negocjacji, sprowadzał piłkarzy do poziomu dna i wytykał najbardziej charyzmatycznym postaciom spóźnialstwo i brak powagi.

Dzięki sprytowi, inteligencji i zręczności odnalazł się jednak w piłkarskim biznesie fenomenalnie. Z wieloma swoimi klietnami zwyczajnie się zakumplował, latał na wakacje, gościł ich w swojej prestiżowej amerykańskiej posiadłości. Narzekał co prawda, że rzadko widuje się z mieszkającą w Monako rodziną, ale w końcu coś za coś. Poza tym wszyscy wokół mogli go nienawidzić, kibice mieli prawo mieć go za spaślaka, wyjątkowego nikczemnika i prostaka, ale on miał to w nosie. Nie interesowała go opinia fanów, bo nie dla nich pracował. Pracował dla własnego majątku i majątku swoich zawodników. A ci nie mieli prawa narzekać.

Zlatan zagra z Polską na Euro? Wielki powrót coraz bliżej
Zlatan Ibrahimović (fot. Getty)
Zlatan zagra z Polską na Euro? Wielki powrót coraz bliżej

Zobacz też
"Za kilka lat nie będziemy mieli napastników"
Adam Buksa i Robert Lewandowski (fot. Getty Images)
tylko u nas

"Za kilka lat nie będziemy mieli napastników"

| Piłka nożna 
Boimy się kapitana z charakterem? "W Argentynie jest nim największy krejzol"
Marcin Włodarski wypowiedział się na temat kapitanów w polskiej piłce (fot. Getty Images)

Boimy się kapitana z charakterem? "W Argentynie jest nim największy krejzol"

| Piłka nożna 
"Insulin on Board Cup". Wyjątkowy turniej piłkarski dla diabetyków
(fot. materiały organizatora)

"Insulin on Board Cup". Wyjątkowy turniej piłkarski dla diabetyków

| Piłka nożna 
Nie zakwalifikowali się na mundial i zwolnili trenera
Chińczycy zwolnili selekcjonera (fot. Getty).

Nie zakwalifikowali się na mundial i zwolnili trenera

| Piłka nożna 
Odsuwamy niepokornych i trenujemy słabo – problemy polskiego szkolenia
Marcin Włodarski (fot. TVP Sport/Łódzki Związek Piłki Nożnej)
polecamy

Odsuwamy niepokornych i trenujemy słabo – problemy polskiego szkolenia

| Piłka nożna 
wyniki
terminarz
Wyniki
10 czerwca 2025
Piłka nożna

Finlandia

Polska

Łotwa

Albania

Rumunia

Cypr

San Marino

Austria

Serbia

Andora

Holandia

Malta

09 czerwca 2025
Piłka nożna

Belgia

Walia

Estonia

Norwegia

Wyspy Owcze

Gibraltar

Chorwacja

Czechy

Terminarz
04 września 2025
Piłka nożna

Kazachstan

14:00

Walia

Gruzja

16:00

Turcja

Litwa

16:00

Malta

Liechtenstein

18:45

Belgia

Luksemburg

18:45

Irlandia Północna

Bułgaria

18:45

Hiszpania

Holandia

18:45

Polska

Słowacja

18:45

Niemcy

05 września 2025
Piłka nożna

Grecja

18:45

Białoruś

Islandia

18:45

Azerbejdżan

Polecane
Najnowsze
Trzecie spotkanie Polaków w Chicago. O której w nocy mecz z USA?
Trzecie spotkanie Polaków w Chicago. O której w nocy mecz z USA?
| Siatkówka / Reprezentacja 
Relacja na żywo z meczu USA – Polska w Lidze Narodów w TVP (fot. volleyballworld.com)
Polaczyk czwarty, Zwolińska piąta w Pradze
Mateusz Polaczyk (fot. PAP)
Polaczyk czwarty, Zwolińska piąta w Pradze
| Inne 
Włodarczyk pokazała lwi pazur! Najdalszy rzut w Madrycie [WIDEO]
fot. TVP
Włodarczyk pokazała lwi pazur! Najdalszy rzut w Madrycie [WIDEO]
| Lekkoatletyka 
"Za kilka lat nie będziemy mieli napastników"
Adam Buksa i Robert Lewandowski (fot. Getty Images)
tylko u nas
"Za kilka lat nie będziemy mieli napastników"
| Piłka nożna 
Lando Norris z pole position
Lando Norris (fot. Getty Images)
Lando Norris z pole position
| Motorowe / Formuła 1 
Boimy się kapitana z charakterem? "W Argentynie jest nim największy krejzol"
Marcin Włodarski wypowiedział się na temat kapitanów w polskiej piłce (fot. Getty Images)
Boimy się kapitana z charakterem? "W Argentynie jest nim największy krejzol"
| Piłka nożna 
Norris z pole position. O której wyścig o GP Austrii?
F1: GP Austrii 2025. Kiedy i o której wyścig na torze Red Bull Ring? [GODZINA, DATA]
Norris z pole position. O której wyścig o GP Austrii?
| Motorowe / Formuła 1 
Do góry