Od blisko dwóch lat najlepszy polski tenisista, Hubert Hurkacz, współpracuje z Craigiem Boyntonem, w przeszłości trenerem wielu uznanych amerykańskich tenisistów. – Chciałbym, żeby Hubert miał jasną wizję tego, jak chce grać, kim chce być na korcie i co pozwala mu zwyciężać – mówi Boynton w rozmowie z tvpsport.pl.
Maciej Łuczak, tvpsport.pl: – Współpracę z Hubertem rozpocząłeś prawie dwa lata temu. Jak oceniasz ten czas i to, co udało wam się osiągnąć?
Craig Boynton, trener Huberta Hurkacza: – Uważam, że przeżyliśmy wiele wartościowych chwil. Nie tylko tych tenisowych, ale dużo uwagi poświęciliśmy również, żeby lepiej się rozumieć, żebym ja wiedział, czego oczekuje Hubert i odwrotnie. Każdy młody tenisista, a takim jest Hubert, potrzebuje czasu. To może brzmieć banalnie, ale tak właśnie jest. Dla niego każdy mecz to w tym momencie nie tylko walka o punkty, ale też nauka. Tak jak wspomniałeś, rozpoczęliśmy współpracę dwa lata temu i w tym czasie Hubert nabył ogromnego doświadczenia w tourze. Już wie, czego się spodziewać, jak to wygląda od środka. Uważam, że obycie, doświadczenie gry z rywalami z czołówki sprawi, iż niebawem łatwiej i szybciej będzie mu podejmować odpowiednie decyzje na korcie.
– Chciałbym cię dobrze zrozumieć. Czy ten czas, który spędziliście z Hubertem musieliście poświęcić nie tylko na proces treningowy, ale również na wzajemne zrozumienie się, przedstawienie oczekiwań?
- Nie, to nie do końca tak. Kiedy zaczęliśmy współpracę, to Hubert był znanym zawodnikiem, osiągnął kilka ciekawych wyników. Natomiast rywalizacja w szerokiej czołówce jest ogromna. Nauczenie się powtarzalności to jedna z najtrudniejszych rzeczy. Dla mnie to w pełni zrozumiałe, że nie był w stanie zrobić tego w poprzednim roku.
– Poprzedni rok zaczął znakomicie. W ATP Cup pokonał m.in. Dominika Thiema. Wówczas można było mieć nadzieję, iż zaatakuje czołową dwudziestkę rankingu. Tak się nie stało, kolejne miesiące były słabsze. Potrafisz to wytłumaczyć?
– To był interesujący sezon nie tylko z perspektywy tenisowej. Z powodu pandemii pojawiło się mnóstwo niepewności. Nie wiedzieliśmy kiedy turnieje wrócą, Hubert większość czasu spędził ze mną na Florydzie, bardzo długo nie widział się z rodziną. Uważam, że wykonał w ubiegłym roku świetną pracę, szczególnie biorąc pod uwagę okoliczności. W życiu młodych tenisistów są często momenty, kiedy ludziom z zewnątrz nie wydaje się, że ktoś robi postępy. Nie widać ich jeszcze w wynikach, pojawia się krytyka, bo oczekiwania się większe. Natomiast z bliska dostrzegam, jak on bardzo się rozwija – czysto tenisowo, ale też np. w kwestii podejmowania decyzji na korcie. Każdy młody człowiek ma wzloty i upadki, nie muszę chyba wymieniać nazwisk innych zawodników, których to dotyczy. On jest na początku swojej kariery, nie zdziwiło mnie to, iż nie dał rady utrzymać poziomu z ATP Cup w dłuższym wymiarze czasowym.
– Wspomniałeś o kilku dobrych rezultatach, które osiągnął w trakcie waszej współpracy. Masz taki jeden moment, może mecz, który dotąd zapamiętałeś najbardziej?
– Nie, nie mam jednej takiej chwili. Nie jestem też do końca człowiekiem, który patrzy wstecz, znacznie bardziej interesuje mnie przyszłość. Cały tenisowy świat widział, na jakim poziomie Hubert potrafi grać. Pokazał to na wielkich imprezach – Indian Wells, Miami, ATP Cup, dlatego nie potrafię wybrać jednego momentu. Uważam, że w najlepszej dyspozycji jest w stanie wygrać z każdym na świecie. Po raz pierwszy miałem okazję go zobaczyć kilka dni przed wylotem do Australii w 2019 roku. Wtedy pracował jeszcze z innym trenerem, ale umówiliśmy się na wspólny trening z moim ówczesnym zawodnikiem. Pamiętam, że ogromne wrażenie zrobił na mnie kilka tygodni później, podczas Indian Wells, gdy już oficjalnie byłem jego trenerem. Doszedł do ćwierćfinału, w świetnym stylu pokonał m.in. Lucasa Pouille'a i przegrał dopiero po walce z Rogerem Federerem.
– Wysocy tenisiści, tacy jak Hubert, często stawiają na silną grę, szybkie kończenie punktów. W przypadku Huberta mam wrażenie, że jest nieco inaczej, że on lubi uderzyć z kontrataku, utrzymywać wymianę i rytm.
– Tak, zgadza się, lubi trzymać piłkę, grać regularnie i w rytmie. Natomiast potrafi też zagrać agresywnie, wejść w kort. Natomiast jest na tyle młodym zawodnikiem, że potrzebuje czasu, żeby znaleźć swój najlepszy styl. Teraz najważniejsze jest, żeby się harmonijnie rozwijał, potrafił zaadoptować do różnych sytuacji na korcie. Powiem szczerze, że mam dużo radości z oglądania tego, jakie robi postępy.
– Jednak gdy przegrywa, to często pojawiają się opinie o niezbyt dobrym języku ciała, że nie wygląda na kogoś, kto walczy na sto procent. Zauważyłeś to?
– Nie, nie zauważyłem i nie uważam, że w tej kwestii powinniśmy szukać problemów. Za każdym razem chce wygrać, nigdy nie mogłem mu zarzucić, że odpuścił, że nie walczył. Jestem też przekonany, że z czasem będzie potrafił lepiej sobie radzić z emocjami, ale one wynikają z tego, że on bardzo chce za każdym razem zwyciężyć.
– Pod koniec ubiegłego sezonu Hubert i Felix Auger Aliassime wygrali prestiżowy turniej deblowy ATP Masters 1000 w Paryżu. Byłeś tym zaskoczony? W ATP Cup, w parze z Łukaszem Kubotem, nie pokazał, że gra podwójna to coś, w czym czuje się dobrze.
– Gra podwójna to przede wszystkim umiejętne dobranie się z partnerem. Po raz pierwszy Hubert zagrał z Felixem w Rotterdamie. Wygrali wtedy z parą Nikola Mektić/Wesley Koolhof, czyli dwoma bardzo dobrymi deblistami. Później byli blisko pokonania kolejnej mocne pary. Uważam, że Hubert i Felix świetnie się uzupełniają. Stworzyli duet, w którym jest świetny serwis, ale też fantastyczny return, czyli w zasadzie kluczowe rzeczy w grze podwójnej. Natomiast dla nas nadal najważniejszy oczywiście nadal będzie singiel.
– Nieprzypadkowo wspomniałem wcześniej o deblu z Kubotem, oczywiście w kontekście igrzysk. Jak się zapatrujesz na ich szanse?
– Wszystko zależy od tego, czy będą mieli okazję się odpowiednio do igrzysk przygotować. Łukasz ma stałego partnera, będzie grał od nowego sezonu z Koolhofem, co może utrudnić sprawę. Biorąc pod uwagę umiejętności i doświadczenie Łukasza uważam, że ten duet ma potencjał, ale na pewno potrzebowaliby kilka razy ze sobą wcześniej zagrać. A czy to będzie możliwe? Trudno w tej chwili powiedzieć.
– W idealnym świecie, gdyby to zależało tylko od ciebie, jakim zawodnikiem chciałbyś, żeby Hubert się stał za 2-3 lata?
– Chciałbym, żeby miał jasną wizję tego, jak chce grać, kim chce być na korcie i co pozwala mu zwyciężać. Oprócz tego bardzo ważne jest, żeby nabył takich umiejętności, które dadzą mu wiele opcji. Gdy nie działa plan A, to może wybrać plan B. Spójrzmy na Rogera Federera. On nie zawsze gra agresywnie, czasem jest w stanie się wycofać, zmienić taktykę, szybko przeanalizować, co daje mu punkty. Taki jest mój cel pracy z Hubertem, żeby potrafił takie rzeczy na korcie dostrzegać i z nich korzystać.
– Gdy miałeś kłopoty zdrowotne, to Hubert bardzo cię wspierał. Jak ty oceniasz go jako człowieka? W końcu trener i tenisista spędzają ze sobą w roku mnóstwo czasu.
– Jest znakomitym człowiekiem. Bardzo pomocnym, wspierającym, kimś, kto chce utrzymywać relacje nie tylko podczas treningów. My się po prostu wzajemnie bardzo lubimy. Kiedy miałem kłopoty zdrowotne, to było dla mnie bardzo wzruszające, jak Hubert się tym przejął, jak bardzo chciał pomóc i sprawdzał czy wszystko ze mną w porządku. Jestem mu niezwykle wdzięczny.