{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Z tlenem czy bez tlenu? Spór o czystość himalaizmu
Sara Kalisz /
Ostatnie dni to gorąca dyskusja na temat tego, czy wspinaczka z dodatkowym tlenem jest równie wartościowa co ta bez niego. – Co daje tlen? Sprawia, że góra jest "niższa" o około 1500-2000 metrów. Czy zwiększa bezpieczeństwo? Osobiście uważam, że nie – mówi w TVPSPORT.PL Janusz Gołąb, pierwszy zimowy zdobywca ośmiotysięcznika Gaszerbrum I.
16 stycznia 2021 roku przeszedł do historii światowego himalaizmu. Grupa dziesięciu Szerpów weszła na niezdobyty dotąd zimą szczyt K2. Pośród wielu gratulacji dało się jednak usłyszeć głosy, że nie było to osiągnięcie w stu procentach spektakularne, ponieważ Nepalczycy dokonali tego przy użyciu tlenu. Jak się później okazało, Nirmal Purja przyznał na swoim profilu na Facebooku, że szczyt jako jedyny zdobył bez dodatkowego wspomagania. Dlaczego jednak ta kwestia tak bardzo od dekad "rozpala" środowisko?
"Góra morderca" padła. Jak zdobyto K2?
Turystyka tlenowa
W ostatnich latach moda na wspinaczkę przeżywa renesans. W Himalaje nie jeżdżą już wyłącznie doświadczeni zdobywcy mniejszych gór, ale w dużej mierze klienci agencji, które skomercjalizowały wejścia. Doszło do tego, że na najwyższej górze świata, Mount Evereście, pojawiają się kolejki chętnych na szczyt. Trzeba czekać, by znaleźć sobie na nim miejsce. Wspinacze-turyści płacą dziesiątki tysięcy dolarów za spełnienia marzenia. Nie patrzą na koszta, również te zdrowotne. Bezgranicznie wierzą organizatorom. W końcu płacą, więc wymagają.
Dziewięć lat temu nieżyjący już wybitny polski himalaista Artur Hajzer alarmował, że podczas wypraw komercyjnych tlenu używa się już od 6000 metrów. Co to w praktyce oznacza? – Co daje tlen? Sprawia, że góra jest "niższa" o około 1500-2000 metrów – przyznaje w TVPSPORT.PL Janusz Gołąb, który sam 31 lipca 2014 roku zdobył K2.
Wysiłek potrzebny do osiągnięcia szczytu jest więc niewspółmierny do tego, którego doświadcza wspinacz dokonujący tego wyczynu bez tlenu. Organizm męczy się mniej. W tym przypadku aż takiego znaczenia nie ma aklimatyzacja, która zazwyczaj jest kluczowym elementem wypraw. Jest ona procesem adaptacji organizmu do oddychania niższym ciśnieniem parcjalnym tlenu w powietrzu. Prostszym językiem, dostępność tlenu w powietrzu zaczyna być zbyt mała na potrzeby organizmu człowieka przez rozrzedzenie atmosfery. Co stanie się, jeśli się ją pominie? Wspinający się może doświadczyć choroby wysokogórskiej/wysokościowej. Objawia się ona osłabieniem lub uczuciem zmęczenia, ale prowadzi do zawrotów głowy, zaburzeń żołądkowych, a w konsekwencji do odwodnienia. W krytycznym punkcie może poskutkować wysokościowym obrzękiem płuc i mózgu, a dalej śmiercią.
– Sam miałem incydent choroby wysokościowej na K2 w obozie pierwszym. Popełniliśmy książkowy błąd. Rano wstałem, czułem się dobrze, ale pół godziny później było coraz gorzej. Ewakuowaliśmy się niżej. Nasza pomyłka wynikała z tego że w obozie pierwszym nie powinniśmy byli spędzić dwóch nocy, ale jedną i zejść do bazy. Skoro jednak czuliśmy się tak dobrze, to chcieliśmy jeszcze zostać, by podciągnąć liny – przyznaje Janusz Gołąb.
"Powiedział, że jego klientka umarła"
Tlen w teorii pozwala ograniczyć to ryzyko. Czy jest jednak gwarancją bezpieczeństwa? Okazuje się, że zdania są podzielone. Z jednej strony ułatwia wejście i pozwala uniknąć potencjalnych sytuacji kryzysowych, z drugiej to w jakimś sensie tylko sprzęt, a ten przecież zawodzi.
– Czy tlen zwiększa bezpieczeństwo? Osobiście uważam, że nie. Kataklizm w 1996 roku na Evereście według mnie to potwierdza. Właśnie wtedy w czasie wyprawy zaczęły zamarzać przewody, a regulatory były zapchane przez lód. Butle zawodzą i sprowadzają ogromne niebezpieczeństwo na himalaistów. Skutki braku tlenu są momentalnie odczuwalne. Uważam, że lepiej jest się zaaklimatyzować i być mniej od niego zależnym – dodaje Gołąb. Sam zresztą był świadkiem niebezpiecznej sytuacji wynikającej z braku umiejętności obsługi sprzętu.
– Na K2 widziałem pracę Szerpów i ich klientów. Wyprawy te odbywają się i odbywały z użyciem tlenu. Siedzieliśmy w obozie trzecim, na 7350 metrach. Rano zobaczyliśmy, że jeden z Szerpów schodzi z góry. Był sam, co nas zaciekawiło, bo zazwyczaj nie decydują się na samotne wyprawy, lecz kierują osobami, które wykupiły ich usługi. Zapytaliśmy się go, gdzie jest jego klient. Powiedział, że to klientka, i że umarła – zdradza polski zdobywca K2.
– Koledzy wyszli do obozu czwartego. Po godzinie dotarli do kobiety. Siedziała w śniegu, wyglądała bardzo źle, ale po prostu była mocno niedotleniona i żyła. Trzeba było wymienić butlę, czego prawdopodobnie jej przewodnik nie potrafił zrobić tak, jak obsługiwać zaworu. Dostaliśmy od nich informację, żeby zatrzymać Szerpę, bo ten ma ją sprowadzić. Podali jej tlen do celów ratunkowych. Cleo szczęśliwie przeżyła, za co bardzo nam dziękowano. Szerpa poszedł jednak dalej i nie poniósł konsekwencji – dodaje.
Czy idealne, "czyste" wejście jest jeszcze możliwe?
Bardzo trudno w tej chwili mówić o tym, czy istnieje coś takiego, jak idealne, "czyste" wejście. Dlaczego? Ponieważ nawet jeśli zdobędzie się górę bez tlenu w grupie, w której większość wspinaczy z niego korzystała, znajdą się tacy, którzy zauważą, że liny i poręcze prawdopodobnie były zakładane z tlenem. To automatycznie obniża dla nich wartość osiągnięcia. Tak samo jak fakt, że nie tylko komercyjne, ale również profesjonalne wyprawy korzystają z pomocy Szerpów choćby przy wnoszeniu do kolejnych obozów ciężkiego sprzętu czy jedzenia na resztę wyprawy.
– Wojciech Kurtyka zwrócił uwagę, że na drodze na K2 nie da się zrobić czystego, sportowego wejścia. Wiszą tam setki lin po poprzednich próbach. Pełno jest platform biwakowych i śladów po po wcześniejszych wyprawach. Jeśli mówilibyśmy o idealnym wejściu, musiałby ono mieć miejsce na całkowicie nowej drodze lub rzadko uczęszczanej, pierwotnej – przyznaje Janusz Gołąb.
Pobierz nową aplikację mobilną TVP Sport. Dostęp do sportu 24/7!
– Co do historycznego, zimowego wejścia na K2, nie chciałbym dyskredytować osiągnięcia przez użycie tlenu. Wśród wspinaczy zawsze panowała dowolność korzystania z takich środków. Reinhold Messner z Peterem Habelerem w 1978 roku pokazali, że da się zdobyć bez niego najwyższy szczyt świata, czyli Mount Everest, ale reszta miała prawo wybierać inaczej. Nie deprecjonowałbym tego, że team Szerpów w większości był na tlenie. Tak, jak mówi Krzysztof Wielicki, jeśli ktoś uważa, że to nie jest stylowe wejście, może je poprawić w wybrany przez siebie sposób – kończy.