| Piłka ręczna / Pozostałe rozgrywki
Polscy piłkarze ręczni znakomicie spisują się w mistrzostwach świata w Egipcie. W sobotę czeka ich pierwszy z dwóch meczów o ćwierćfinał. Rywalem Węgrzy (transmisja w TVP). Jak nikt w kadrze zna ich Piotr Wyszomirski, który na co dzień występuje w lidze węgierskiej.
Damian Pechman, TVP Sport: – Na jeden dzień zostałeś podobno szefem banku informacji.
Piotr Wyszomirski: – Na pewno będę podpowiadał bramkarzom, jeśli chodzi o rzuty. Za to jeśli chodzi o taktykę, to chyba nie pomogę Patrykowi Romblowi. Mamy takie czasy, że każdy ma dostęp do spotkań i może ich obejrzeć, ile tylko chce.
– Musisz w ogóle korzystać z analiz wideo, czy wiesz o Węgrach już wszystko?
– Nie, aż tak to nie. Warto się jak najlepiej przygotować do każdego przeciwnika. To bardzo mi pomaga w odpowiedniej koncentracji.
– Podchodzisz do tego meczu w szczególny sposób?
– Każdy mecz w mistrzostwach świata jest szczególny, ale rzeczywiście gram na co dzień w lidze węgierskiej, w drużynie Tatabanya, więc chciałbym się w sobotę pokazać z jak najlepszej strony. Musimy wygrać, jeśli chcemy myśleć o ćwierćfinale. Pod tym względem będzie to bardzo ważne spotkanie.
– W reprezentacji Węgier występuje kilku twoich kolegów z klubu. Czy w Egipcie miałeś okazję, aby się z nimi spotkać i porozmawiać?
– Tak, akurat w czwartek przechodziłem obok siłowni, w której ćwiczyli. Była okazja do spotkania w miłej atmosferze i krótkiej rozmowy.
– Bez wymiany uprzejmości i wbijania szpilek przed meczem?
– Nie, nie, nie. To było jeszcze przed naszym meczem z Urugwajem, a ich z Brazylią, więc skupialiśmy się na czymś innym.
– Czy to będzie najtrudniejszy mecz reprezentacji w MŚ 2021? Jeszcze trudniejszy niż ten z Hiszpanią?
– Może tak być. Zwłaszcza w kontekście tego, że zwycięstwo przedłuży szanse na ćwierćfinał, a porażka zamknie nam drogę do ósemki. Los jest w naszych rękach. Jeśli wygramy z Węgrami, a później z Niemcami, to na pewno awansujemy do ćwierćfinału.
– Pole manewru skróciła wam Hiszpania, która w czwartek wygrała z Niemcami.
– Staram się nie patrzeć na inne wyniki i inne drużyny. To dotyczy całej reprezentacji. Skupiamy się na sobie i swoich meczach. Nie zamierzamy kalkulować, chcemy wygrać każde spotkanie. Do każdego podchodzimy z takim samym zaangażowaniem i koncentracją.
– Czego możemy się w sobotę spodziewać po reprezentacji Polski?
– W takim meczu? Musimy zagrać na maksimum swoich możliwości. Na szali leży nasze "być albo nie być". Emocje będą więc ogromne.
– Nie masz żadnych obaw? W czym upatrujesz w ogóle waszej szansy na zwycięstwo?
– Do tej pory naszą najmocniejszą stroną były obrona i bramka, a w niej "Loczek". Jeśli to będzie dobrze funkcjonowało w sobotę, to będzie też okazja do kontry i w pierwsze, i w drugie tempo. Wszystko zaczyna się od obrony. To podstawa.
– Macie pomysł, jak zatrzymać węgierskich kołowych? W dotychczasowych meczach współpraca na linii rozgrywający – kołowi była zabójczą bronią Węgrów.
– Racja, widziałem to choćby w meczu z Brazylią. Świetnie na kole grał Bence Banhidi, dostawał dobre piłki od Mate Lekaia i Dominika Mathe. Na to musimy zwrócić uwagę. Będzie ciężko, ale jeśli chcemy się liczyć w grze o ćwierćfinał, to nie mamy innego wyjścia i musimy wygrać.
– Myślisz, że mur w postaci braci Gębalów wystarczy na Węgrów?
– Skoro potrafiliśmy walczyć jak równy z równym z Hiszpanią, mistrzami Europy, to dlaczego nie możemy tego powtórzyć z Węgrami? Powtórzę: wszystko jest w naszych rękach.
– Reprezentacja Węgier przed każdym turniejem jest w gronie kandydatów do medali, a kończy zwykle w okolicach 8-10. miejsca.
– Oby tym razem skończyło się dla nich podobnie, bo to będzie oznaczało, że z nimi wygraliśmy i później zagramy z Niemcami o stawkę. Ale dobrze, na razie skupiamy się na sobotnim meczu, teraz tylko to się liczy. Mam nadzieję, że sprawiamy kibicom fajną niespodziankę.
– Nie jesteś zaskoczony dotychczasową grą i wynikami reprezentacji? Niewielu wierzyło, że możecie się postawić Hiszpanii albo wygrać i to tak wysoko z Brazylią.
– Gdybyśmy w siebie nie wierzyli, to byśmy tak nie grali. Każdy kolejny mecz nas napędza, a zaczęło się od zwycięstwa z Rosją w turnieju towarzyskim. Po tym spotkaniu nabraliśmy pewności, że możemy wygrać z każdym rywalem. Wystarczy, że na boisku zostawimy serce. Mistrzostwa zaczęły się dla nas dobrze, ale mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec.
– Wspomniałeś już "Loczka", czyli Adama Morawskiego, który stał się bohaterem polskich mediów. Z kolei Marcin Wichary zwrócił mi uwagę na kilka twoich interwencji w meczu z Tunezją. Powiedział: bez nich nie byłoby tej wygranej.
– Cieszę się, że mogłem odbić kilka piłek i dołożyć coś od siebie do zwycięstwa nad Tunezją. Co do samego meczu, to w drugiej połowie lepiej zagrała nasza obrona, więc automatycznie było mi trochę łatwiej. Ale to jak gra "Loczek" to prawdziwa poezja i życzę, żeby tak już zostało do końca turnieju. Wtedy będziemy w stanie zdziałać bardzo wiele.
– Tego wszyscy życzymy, ale pytanie, czy ty jesteś gotowy, aby wejść do bramki i zagrać równie wielki mecz? Choćby już w sobotę...
– Oczywiście, że tak! Cały czas jestem gotowy i tylko czekam na swoją kolej.
– Czy dociera do was szum, który pojawił się w Polsce po waszych udanych meczach w MŚ?
– Staram się nie zajmować tym, co się dzieje w mediach społecznościowych, nie czytam też komentarzy. Na pewno nikt w nas nie wierzył. Sytuacja zmieniła się po wygranej z Tunezją, wyrównanym meczu z Hiszpanią i rozbiciu Brazylii. Cieszę się, że jest tak duże zainteresowanie piłką ręczną.
– Pojawiły się nawet głosy "Patryk Rombel na prezydenta" albo "Patryk Rombel na trenera piłkarskiej reprezentacji". Jak oceniasz współpracę z trenerem?
– Mamy dobry kontakt, ale bramkarze więcej czasu spędzają ze Sławkiem Szmalem. To z nim więcej rozmawiamy, trenujemy i analizujemy wideo.
– Jak się odnajdujesz w tej drużynie? Kiedyś byłeś najmłodszy, ale minęło kilka lat i kilka turniejów. Teraz to ty możesz wspierać młodszych kolegów.
– Jestem takim człowiekiem, że nie lubię za dużo mówić. Ale rzeczywiście, jestem teraz trochę starszy, zmieniły się trochę cyferki w wieku, ale ciągle jestem gotowy, żeby pomóc reprezentacji.
– Nie chcę pytać wprost o wasze cele, bo wiem, że skupiacie się tylko i wyłącznie na Węgrach. Zapytam więc inaczej: czy kobiety twojego życia – żona i córka – mogą się spodziewać twojego powrotu do domu jeszcze w styczniu, czy dopiero na początku lutego?
– Nie rozmawialiśmy o tym, nie chcę zapeszać. Powiedziałem im tylko, że chcę posiedzieć w Egipcie jak najdłużej…