Tuż po niedzielnym konkursie w Lahti Norwegowie nie kryli rozczarowania notami Halvora Egnera Graneruda za drugi skok. Po zawodach coraz więcej mówią jednak o próbie z pierwszej rundy. – Jeśli za ten skok nie dostałem 19,5 punktu, to ciężko mi będzie kiedykolwiek na to zasłużyć – zauważa lider Pucharu Świata...
24-latek prowadził po pierwszej serii z przewagą ponad 10 punktów. W finale znów skoczył najdalej – 137,5 metra, ale najpierw podparł skok, a chwilę później upadł w trakcie odjazdu. Sędziowie wystawili mu noty od 8 do 9 punktów, które złożyły się łącznie na 26 "oczek" i sprawiły, że Granerud zajął czwarte miejsce.
Jak się okazuje sędziowie nie zdążyli jeszcze opuścić swoich stanowisk, gdy zajrzał do nich Claus Brathe Brathen – dyrektor norweskiej kadry. – Zapytałem co robią, bo myślałem, że oceny są dziwnie niskie. Oczywiście, mogą się tłumaczyć, że szli zgodnie z przepisami, tylko jeśli sprawdzisz inne podobne przypadki, to wyglądało to inaczej – przyznał na łamach mediów.
Ostatecznie Granerud przegrał ze zwycięzcą Robertem Johanssonem o 2,4 punktu. Z kolei do drugiego Markusa Eisenbichlera zabrakło mu tylko 0,7. Niemiec odrobił w niedzielę 30 "oczek" w klasyfikacji generalnej sezonu. Jego oceny również wywołały kontrowersje. – Nie jesteś uprawniony do sędziowania, jeśli przyznajesz Halvorowi 18,5 i 19 za pierwszy skok i wystawiasz podobne noty Eisenbichlerowi – grzmiał Brathen.
Próba Graneruda z pierwszej serii stała się w Norwegii przedmiotem dyskusji. Goryczy nie krył sam zawodnik. – To jeden z najlepszych skoków jakie wykonałem. To było naprawdę surowe, jestem rozczarowany, że dostałem 57 punktów. Jeśli za ten skok nie dostałem 19,5 punktu, to ciężko mi będzie kiedykolwiek na to zasłużyć – zaznaczył zawodnik, który w pierwszym skoku osiągnął 132,5 metra, przekraczając rozmiar skoczni (130 m).
Norwegowie ze swoim żalem udali się do Sandro Pertile. Dyrektor Pucharu Świata w swoim stylu odpowiedział na zapytanie dziennika "Verdens Gang". – Sprawdzimy jak to wyglądało, czy nie mieliśmy dużych odstępstw od tego, czego możemy się spodziewać. Jeśli tak się okaże, wprowadzimy poprawki – zapowiedział Włoch.