Muehlenkopfschanze to największa duża skocznia świata. A i tak za mała, bo różnica w wielkości między nią a wszystkimi mamutami wynosi blisko sto metrów. – Skoki potrzebują pośrednich obiektów. Tę dziurę należy zasypać – mówią od lat Amerykanie. Za oceanem bezskutecznie próbują zmodernizować słynną Copper Peak. Ale "międzyskocznię" spokojnie mogliby też mieć w Willingen. Tylko że tej obawiają się w FIS.
Gdy w 2001 roku Adam Małysz lądował w Willingen aż 151,5 metra od progu, wynik ten ogłoszono rekordem świata na "niemamutach". Powyżej magicznej granicy 150 m skakano także m.in. w Kuusamo, Harrachovie, Titisee-Neustadt czy słowackich Kralikach, a rekordami równymi lub lepszymi niż 145 m w sumie mogą pochwalić się na aż 23 obiektach dużych. Co jasne, trzeba do tego doliczyć jeszcze siedem mamutów. Dlaczego aż tylu? Otóż poza powszechnie znanymi za takie uznawano dawniej konstrukcje w Krasnojarsku i Ironwood.
W 20 lat od wyczynu Małysza rekord świata na dużych skoczniach urósł o marne cztery metry. A i to nic pewnego, bo odległość Janne Ahonena z Willingen skorygowano z niezrozumiałych względów ze 155,5 m do 152. W czasie gdy Vikersund z Planicą przekroczyły już barierę ćwierci kilometra, rozwój skakania na "niemamutach" ustał. A przecież wcale nie musiał.
Gdyby podkopali zeskok w Willingen, to skakaliby nie 150, a 170 metrów
Przepaść, jaka nastała między skoczniami olimpijskimi a tymi do lotów, wynosi już niemal 100 metrów. Nawet na najmniejszym z czterech używanych obecnie mamutów (w Oberstdorfie) udało się polecieć aż 238 m. Wszystkie konstrukcje tego typu – poza Harrachovem – przeszły gruntowne modernizacje. I wszędzie obiecywano fanom ustanawianie kolejnych granic wyobraźni.
Dziwi, że równocześnie skocznie duże stoją jak stały. I nawet ta w Willingen, która dwie dekady temu wyprzedziła epokę, od tamtej pory nie zmieniła profilu. Zmienił się tylko rozmiar – z K120 na K130, chyba wyłącznie dla wyróżnienia jej spośród pozostałych.
– A to idealne miejsce, żeby w zbocze góry bez wielkich nakładów finansowych wkomponować profil umożliwiający loty na 160-170 metrów – twierdzi skoczniołaz Artur Bała, współautor branżowego archiwum skisprungschanzen.com. I tłumaczy: – Gdy za linią HS na Muehlenkopf zaczyna się wypłaszczenie, skoczkowie jadą przez kolejne kilkadziesiąt metrów po pochylonej łące. I dopiero dalej, za drogą, robi się rzeczywiście płasko. Gdyby tę całą ziemię usunąć i pociągnąć płaską powierzchnię wybiegu pod samą podstawę zeskoku, obiekt pozwalałby na znacznie dłuższe skoki. A co za tym idzie, silniejsze emocje i wyjątkowość w czasach, gdy niemal każda skocznia jest stawiana na jedną modłę – mówi Bała.
Oto nasze niespełnione marzenie dotyczące #Willingen. Ta nadsypana ziemia w pierwszej części wybiegu jest tam przecież spokojnie do wyrzucenia.. ?#skokoholicy #skijumping #skijumpingfamily pic.twitter.com/kubktjxqZP
— inSJders (@inSJders) January 29, 2021
Ekspert FIS: nie wystarczy podkopać skoczni na dole i gotowe, przebudowa to proces
Teoretycznie jedynym problemem do rozwiązania w Willingen byłby tunel, którym skoczkowie przechodzą pod zeskokiem do wyciągu. Ten jednak dałoby się wkopać głębiej, bo cała jego konstrukcja to metalowa rura o dużej średnicy zasypana ziemią. Krzysztof Horecki, czyli polski homologant FIS ds. skoczni narciarskich, przestrzega, że tak naprawdę w tym przypadku jest więcej przeciwności.
– Gdyby w Willingen wyłącznie podkopali dół skoczni, zawodnicy lataliby za wysoko nad zeskokiem. I spadali z wysoka, przy większej prędkości. A to niebezpieczne. Tak, tam są możliwości dużej przebudowy, jednak na pewno trzeba byłoby zmienić kąt nachylenia progu oraz podsypać sporo ziemi w okolicy punktu K i HS. Czyli ruszyć cały profil. Alternatywne rozwiązanie to budowa całej wieży rozbiegu od nowa, trochę cofniętej w głąb lasu, aby wydłużyć bulę. To kosztowałoby duże pieniądze, a Muehlenkopf jest przecież używana tylko zimą, bo nie ma na niej igelitu. Mówimy zatem o karkołomnej inwestycji – uważa ekspert.
Przepisy FIS zaprzeczają same sobie. Skocznia w Willingen jest "nielegalna"
Horecki przyznaje w rozmowie z TVPSPORT.PL, że kwestie ekonomiczne to jeden z głównych powodów, dla których nikt na świecie nie zbudował jeszcze skoczni o wielkości pomiędzy dużą a mamucią. Ale niejedyny, bo swoje warunki stawia w temacie FIS.
– W federacji wciąż panuje przekonanie, że najlepiej byłoby zostawić skocznie tylko w trzech kategoriach seniorskich: mamut, duża, normalna. Jeszcze Walter Hofer mówił o tym rozgraniczeniu, nie chciał go przełamywać, podobnie jak w komisjach nieprędko będą chętni, aby jeszcze mocniej wydłużać loty. Na pewien czas rozmiar K200/HS240 jest nieformalnie granicznym – twierdzi homologant.
Według oficjalnych wytycznych FIS obiekty do lotów zaczynają się od wielkości HS185. Czyli teoretycznie duże skocznie powinny kończyć się na HS184, ale tak nie jest. Z dokumentów, które widnieją na stronie federacji, jasno wynika, że homologanci nie powinni przyjmować jako dużych obiektów większych niż HS145. Co więcej, różnica w pionie między najniższym punktem skoczni a progiem nie może być większa niż 88 metrów (źródło: ICR, Artykuł 411.1). I ani centymetra więcej, co wprost uniemożliwia rozbudowę w kierunku czegoś pomiędzy mamutem i "stodwudziestką".
To o tyle ciekawe, że nowo wydana dla Willingen homologacja zakłada rozmiar skoczni na 147. metrze. Więc w myśl przepisów Muhlenkopfschanze jest ani dużą skocznią, ani mamucią.
FIS nie stosuje się do swoich wytycznych? pic.twitter.com/OpdvMQpYgU
— Paweł Borkowski (@borek99) January 29, 2021
Niestety od chwili, gdy to mówił do dnia publikacji tego tekstu w kwestii modernizacji Copper Peak nic się nie zmieniło. Większe szanse na przywrócenie do stanu używalności daje się słowackim Kralikom.
– To kawał olbrzyma, Marian Bielcik na początku nowego wieku skoczył na niej aż 153 m. I mówi się, że podobnych skoków było tam więcej. Słowacy pracują u podstaw nad odnowieniem tradycji skokowych, idzie im to nieźle. Więc może któregoś dnia wezmą się i za ten obiekt? Tam, podobnie jak w Willingen, też da się trochę podkopać zeskok. I też latać dalej niż na jakiejkolwiek dużej skoczni z obecnie funkcjonujących – kończy Bała.