Szacunek do skoczków pokazał mi kiedyś Walter Hofer w Planicy. Wziął mnie na 100. metr Velikanki i powiedział "jak ze mną nie pójdziesz, to nie poczujesz, co to są skoki narciarskie" – mówi człowiek, który chce sprawić, by każdy zawodnik w Zakopanem czuł się jak w domu. Rafał Gucia od ponad 20 lat zapowiada skoczków pod Wielką Krokwią.
Antoni Cichy, TVPSPORT.PL: – Który to już raz?
Rafał Gucia: – W sobotę był 45., w niedzielę 46. konkurs Pucharu Świata w roli spikera (rozmawialiśmy po konkursach PŚ w Zakopanem – przyp. red.). Powiem szczerze, czuję ogromną dumę, zaszczyt, że mogę być cząstką tej imprezy i swoim głosem ją w pewien sposób upiększać, podnosić jej jakość. Taką mam nadzieję.
– Pamięta pan drogę, którą przeszedł, żeby trafić pod Wielką Krokiew?
– Mikrofon, komentowanie zawodów sportowych zawsze, od małego, były moją pasją. Droga prowadziła przez kompleks średniej i małych skoczni. Komentowałem zawody dzieci, młodzieży. Zawsze starałem się, żeby czuły wielką atmosferę, czuły się jak na wydarzeniu sportowym wielkiej rangi. Wkładałem w to dużo serca. Myślę, że to spodobało się Leszkowi Nadarkiewiczowi, który dał mi szansę poprowadzić pierwszy Puchar Świata razem ze śp. Stefanem Dziedzicem. To był również pierwszy puchar, kiedy spotkaliśmy się z Walterem Hoferem. Sposób, w jaki wyrażałem emocje, w jaki prowadziłem zawody chyba bardzo mu się spodobał. Myślę, że dopóki ta żyłka emocji tkwi, drzemie we mnie, nadal czuje się ten dreszczyk i podniecenie przed każdym konkursem, dopóty można to robić. I myślę, że robię to z dużym zaangażowaniem.
– W którym roku był ten pierwszy Puchar Świata?
– W 1998. Pamiętam, bo dwa lata wcześniej oglądałem zawody w Zakopanem jeszcze jako student Akademii Wychowania Fizycznego. Wówczas wygrał Primoż Peterka. Dwa lata później, mój pierwszy puchar, wygrał Kristian Brenden. Prowadziliśmy zawody wspólnie ze Stefanem Dziedzicem. Fantastyczna postać, fantastyczny człowiek, który też wprowadził mnie trochę w komentowanie skoków. Uwagi, które mi dawał, zawsze były celne, trafne. Myślę, że dużo skorzystałem na tym.
– Pewnie, zapowiadając jednego z chłopaków, nie podejrzewał pan, że za kilka lat przyjdą tu dla niego dziesiątki tysięcy. Mam na myśli Adama Małysza.
– Powiem tak. Adam od samego początku, obok Wojtka Skupnia, był skoczkiem, na którego patrzyło się i z szacunkiem, i pewnym poszanowaniem tego, co robi. Odkąd pamiętam, dało się zauważyć to zacięcie, chęć, pasję skakania, mimo że miał słabsze chwile w karierze. Ale faktycznie tym przełomowym momentem był fantastyczny Turniej Czterech Skoczni. Wiedziałem, że w 2002 roku przyjdą tutaj tłumy. Zakładaliśmy się wówczas, ile osób będzie pod Wielka Krokwią. Kiedy powiedziałem, że około 60-80 tysięcy, nikt nie chciał w to wierzyć. Ale już pierwszy dzień pokazał, jak bardzo Polacy pragną dumy narodowej, identyfikowania się ze swoim bohaterem, a takim był wtedy Adam Małysz. Trzeba mu oddać, bo po części jest prekursorem, pomógł nakręcić koniunkturę na skoki w Polsce. Od niego tak naprawdę zaczęło się mówić o skokach jako o produkcie. Zainteresowała się choćby telewizja. Oczywiście, doszły do tego zmiany, które z roku na rok sugerował Walter Hofer a Zakopane skutecznie je wprowadzało ulepszając również o swoje pomysły. Tak czynił Świętej Pamięci Lech Nadarkiewicz, a następnie z powodzeniem Pan Andrzej Kozak i obecnie Pan Wojciech Gumny. Przez to ich ogromne zaangażowanie oraz wszystkich, którzy pracują aktywnie przy tej imprezie Puchar Świata w Zakopanem stał się imprezą typowo telewizyjną.
– Przez prawie dwie i pół dekady wiele musiało się zmienić. Teraz zapowiada pan skoczków ze sceny. Jak to wyglądało w latach 90.? Przysłowiowy kajecik, ołówek i budka?
– Jeśli chodzi o zawody na Średniej Krokwi, nie mówię tutaj o Pucharze Świata, to rzeczywiście tak wyglądało. Była łączność tylko słuchawkowa, dystans podawali sędziowie długościowi. Ale pierwsze Puchary Świata były już skomputeryzowane, z monitorami, na których pojawiały się odległości oraz noty. Wystarczyło tylko odpowiednio się nastawić i czytać dane, co raczej nie stwarzało problemów. Natomiast, zawsze trzeba było się przygotować. To nie jest tak, że wchodzi się, czyta monitor, dane. Należy znać skoczków. Same przygotowania do tej imprezy zajmują mi pewno dużo czasu, ale jeśli ktoś lubi to, co robi, nie ma problemu. Zawsze powtarzam, że póki mnie rajcuje poszukiwanie wyników, statystyk, dopóki jest ta pozytywna trema na parę chwil przed każdym konkursem, jest dobrze.
– W ilu językach potrafi pan zapowiedzieć skoczków?
– To nie tak, że zapowiadając zawodników w tych wszystkich językach, znam je. Potrzeba byłoby niesamowitych umiejętności lingwistycznych. Zacząłem od słoweńskiego, czeskiego, oczywiście niemiecki i angielski. Do tego doszły później fiński i norweski, japoński, także włoski. Myślę, że w tych językach czuję się swobodnie, zapowiadając skoczków czy podając noty. Oczywiście, mam wszystko przygotowane. To nie tak, że pamiętam, jak jest po norwesku 132 metry. Nikt by tego nie spamiętał, ale odpowiednio się do tego przygotowuję. Mam już opracowany pewien system. W momencie, kiedy skoczek ląduje, wiem, którą stronę odwrócić, co przeczytać. To też praca, żeby metodykę zapowiadania, czytania wyników odpowiednio ustawić, niczego nie pominąć.
– Jak jest z tym japońskim? Ryoyu Kobayashi ląduje i słyszy swój wynik w ojczystym języku.
– Kiedy pierwszy raz stanąłem i zacząłem komentować Puchar Świata, pomyślałem, że gdybym był skoczkiem, miło byłoby mi, gdybym czuł się jak u siebie w domu. I to chciałbym sprawić wszystkim zawodnikom. A jak to zrobić, by czuli się jak w domu? Najprościej porozumieć się z nimi w ich języku. Stąd choćby pomysł, żeby oglądać transmisje z innych lokalizacji, gdzie odbywał się Puchar Świata, posłuchać, jak zapowiadają inni komentatorzy. A potem sprawić, by przyjeżdżając do Zakopanego, sportowcy mieli tutaj cząstkę swojej ojczyzny. Nie wiem, czy to mi się udaje, ale sądzę, że jeśli słyszą wynik w japońskim, powinno im być miło. Mnie by było.
– Zdarzały się niecodzienne sytuacje? Wyniki można przygotować z wyprzedzeniem po japońsku, ale nie wszystko da się przewidzieć.
– Od tego jest język niemiecki, angielskimi, którymi władam dość dobrze. Całkiem nieźle posługuję się też słoweńskim czy starym serbsko-chorwackim. W tych językach potrafię się odnaleźć. Po japońsku byłoby trudniej, to prawda!
– Które zawody wspomina pan szczególnie? Zebrało się ich już blisko 50, a w tym zwycięstwa Adama Małysza, Kamila Stocha, wielkich gwiazd skoków.
– Myślę, że każde zwycięstwo każdego skoczka jest dla mnie ważne. Zawsze będę o nim pamiętał. Ale jeśli miałbym wybrać jedno zdarzenie, to dwukrotne zwycięstwo Adama Małysza w 2005 roku. Pierwszego dnia ex aequo z Roarem Ljoekelsoeyem, a drugiego pokonanie, tu w Zakopanem, Janne Ahonena, legendy fińskich skoków. To było niesamowite przeżycie. Zresztą trochę to wywróżyłem Adamowi. Prosta sprawa. Dwa lata wcześniej był dwukrotnie trzeci. Rok wcześniej dwukrotnie drugi, więc sobie pomyślałem "Adam, dlaczego nie możesz być dwa razy pierwszy?" I to się sprawdziło. Trochę żałuję, że nie zagrałem w totka.
– Czy przed czyimś skokiem czuł pan szczególny dreszczyk emocji? Zapowiadał go i wiedział, że na belce startowej siedzi wielka postać, wybitny zawodnik, a pan przedstawia go kilkudziesięciotysięcznemu tłumowi?
– Myślę, że każdy, kto startuje w Pucharze Świata, jest już wybitnym zawodnikiem. Należy do swego rodzaju elity skoczków narciarskich. Z dumą zapowiada się każdego, bez względu na to, czy ma punkty Pucharu Świata czy też nie. Do wszystkich podchodzę z dużą atencją, respektem do tego, co robi. Powiem tak. Szacunek do skoczków pokazał mi kiedyś Walter Hofer w Planicy. Wziął mnie na 100. metr Velikanki i powiedział "jak ze mną nie pójdziesz, to nie poczujesz, co to są skoki narciarskie". Poszliśmy, staliśmy tam pięć minut. Patrzyłem na przelatujących pewnie z prędkością powyżej 100 km/h, świszczących w powietrzu zawodników i myślę teraz, że kto tego nie zobaczy albo nie wejdzie na belkę startową w Planicy, nie poczuje, o czym mowa. I nigdy nie będzie miał szacunku dla tych skoczków. To fantastyczni, czasami może zwariowani ludzie. Nawet skok na 95 metrów uważam za coś fenomenalnego.
Następne
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP, w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.