{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Arkadiusz Milik zagra w 1. pierwszym składzie Olympique Marsylia. Trudny czas na Velodrome
Rafał Majchrzak /
Arkadiusz Milik chyba nie tak wyobrażał sobie początek przygody z Olympique Marsylia. Do tej pory w drużynie Les Olympiens rozegrał tylko 31 minut z AS Monaco i trudno było mu dać inne świadectwo swojej dyspozycji. Jak podaje "L’Equipe", zawodnik jest szykowany do występu od pierwszej minuty przeciwko RC Lens. Wokół klubu dzieje się mnóstwo złych rzeczy, na które Polak ma akurat mały wpływ. Co zatem czeka Milika nie tylko dzisiaj?
Czytaj też:

Francuskie media: Olympique Marsylia szuka nowego trenera. Rafael Benitez kolejnym kandydatem
Ocena wejścia wychowanka Rozwoju Katowice do zespołu jest rzeczą trudną. Po pierwsze, Polak potrzebuje dużo czasu. Jednocześnie też, musi być skuteczny. Ale żeby trafiać, trzeba przede wszystkim grać. A trudno o to będzie, kiedy kibice nadal będą manifestowali swoją niechęć do piłkarzy i zarządu poprzez obrzucenie racami ośrodka treningowego. Sprawa z soboty kładzie się cieniem na całym klubie. Odwołano przez to mecz ze Stade Rennais, który był zaplanowany na 30 stycznia. Dodatkowo ciśnienia nie wytrzymał też Andre Villas-Boas.
Wczoraj na bieżąco odnotowywać mogliśmy, jak Portugalczyk rozpętał burzę. Wyszedł na konferencję prasową przed spotkaniem z Lens. Villas-Boas wstał rano, przeczytał, że dyrektor sportowy Pablo Longoria przyprowadza mu na wypożyczenie do klubu Oliviera Ntchama z Celtiku. Miało to być wypełnienie luki po oddanym do Aston Villi Morganie Sansonie. Trener był tą sprawą wzburzony, o transferze dowiedział się z mediów. Na konferencji ogłosił, że rezygnuje, chce po prostu odejść. Marsylia wobec tego zawiesiła Villasa-Boasa, wszczęła postępowanie dyscyplinarne, aby móc później formalnie rozwiązać umowę z winy szkoleniowca, a także – zgodnie z jego wolą – nie musieć płacić mu już kolejnej odprawy. Zachowanie – przy docenieniu dotychczasowej pracy i wywalczenia wicemistrzostwa kraju – zostało potraktowane jako "niedopuszczalne".
Kandydatów na następcę pojawiło się już kilku – wśród nich znajdował się Lucien Favre (były trener m. in. Borussii Dortmund), Maurizio Sarri (były szkoleniowiec Milika w Napoli), a najpóźniej wskazano osobę Rafy Beniteza, który zakończył niedawno pracę w Chinach. Przed meczem z Lens Marsylia jest jednak osierocona. Kibice nie stoją po stronie prezesa Jacquesa-Henriego Eyrauda, gwiazdy Dimitri Payet i Florian Thuavin kłócą się ze sobą w szatni, a na dodatek z tego całego bałaganu wyperswadować się chce trener, który zrobił w sezonie 2019/20 na Orange Velodrome wynik ponad stan. – Jest to ciężki czas dla samych fanów. Gdyby na trybuny byli wpuszczeni kibice, nie sądzę, aby do tej sytuacji doszło. Protesty przeciwko Eyraudowi, który mocno zadłużył klub, oczywiście by trwały, ale nie byłyby tak agresywną manifestacją, jak widzieliśmy w zeszłą sobotę – tłumaczy TVPSPORT.PL Robin Bairner, dziennikarz współpracujący m.in. z Goal.com, Football Index i FootballCritic.
W tej sytuacji Milik może sporo przegrać, albo też zyskać i być twarzą odbudowy zespołu. – Milik jest akurat transferem, który ekscytuje fanów Marsylii. Brak dobrego napastnika przez cały ten sezon doskwiera drużynie. Wierzą oni, że Polak będzie w stanie odmienić formację ofensywną. Być może oczekiwania wobec niego są jednak nawet na początku zbyt duże, biorąc pod uwagę, że w Napoli grał bardzo mało. Ten transfer rzeczywiście przeprowadzono w desperacji. Jednakże Milik ma dobrą reputację jako napastnik – dodał Bairner. Zdjęciem Polaka Marsylia zapowiada zresztą mecz przeciwko Lens, co tylko potwierdza, estymę byłego gracza m.in. Bayeru Leverkusen i Napoli.
Reputacja niekoniecznie zawsze musi pomagać. Przez cały fragment meczu z Monaco, kiedy Milik był obecny na boisku, Polak otrzymał bardzo mało podań, które stworzyłyby mu możliwość zdobycia bramki. Musi on odbudować automatyzmy, wejść w rytm, którego cały czas szuka z uwagi na kolejny już powrót do gry po długiej przerwie. Zauważał to też Villas-Boas, zanim odebrano mu wszelkie chęci do prowadzenia Olympique. Dodatkowo, przy trafieniu na 1:2 Milika obwiniono razem ze Stevem Mandandą za dopuszczenie do strzału po wrzutce z rzutu rożnego. Dłuższa analiza powtórek pokazywała jednak, że Polak tak naprawdę chciał zdążyć za niepilnowanym zawodnikiem, a wcześniej było ustawiony w strefie kilka metrów dalej. A w dodatku rzutu rożnego w ogóle nie powinno się podyktować w rzeczonej sytuacji.
Dezorganizacja drużyny w defensywie sprawiła też, że mecz z Monaco drużyna Polaka przegrała, schodząc ze stanu 1:0 na 1:3. Zabawne jest to, że strzelec jedynego gola dla OM, Nemanja Radonjić niedawno… odszedł z klubu na wypożyczenie do Herthy Berlin. Przewaga w ostatnim meczu została utracona po golu Guillermo Maripana. Gol, za który Milikowi oberwało się od mediów został strzelony przez Aureliena Tchouameniego. Marsylię dobił Stevan Jovetić, trafiając z rzutu wolnego.
Bezbarwność Milika to jedno, ale wymagania rodem z kosmosu w sytuacji, gdy dostałeś na razie tylko pół godziny gry też zakrawają o niedorzeczność. To prawda, wyborem Milika i jego agentów była Marsylia, która potrzebowała napastnika. Wyborem Polaka był ten, a nie inny klub, bowiem dostanie tutaj szansę na grę. Ale jeśli ktokolwiek okazuje teraz desperację i poczucie strachu, to nie jest to raczej Polak, tylko otoczenie związane z klubem francuskim.
Robin Bairner tłumaczył jednak całą sytuację, widząc nadzieję dla napastnika. – Polak dostanie prawdziwą szansę od kibiców Marsylii. Wiem, sytuacja jest bardzo zła. Ale wbrew pozorom, nawet ci fani dają każdemu szansę. W tym mieście odnajdują się piłkarze, którzy dobrze reagują na grę pod presją, będąc w centrum uwagi. Takim przykładem jest Mario Balotelli. Gdyby trafił do Marsylii, być może nie spotkałoby go to, co działo się w Brescii, a teraz w Monzy – stwierdził.
– Marsylia to po prostu wyjątkowe miasto. Między nią a Neapolem można znaleźć wręcz pewną paralelę. Chodzi o podobny, ekspresyjny sposób zachowania kibiców wobec klubu. W mieście na południu Francji panują społeczne problemy i typowym jest, że domy piłkarzy są okradane w trakcie spotkań, choć takie zdarzenia spotkamy też w przypadku PSG i Liverpoolu – mówił TVPSPORT.PL brytyjski dziennikarz. – Fani OM będą kochać danego piłkarza, jeśli przeoblecze się w ich dziedzictwo, kulturę i da z siebie wszystko dla drużyny. Dla każdego piłkarza, który tak właśnie pokieruje swoją karierę w Marsylii, przejście tutaj będzie sukcesem. Presja związana z tym miejscem jest jednak unikatowa - dodał na koniec.
W takim właśnie miejscu Milik dostanie drugą szansę na pokazanie swoich możliwości. Jeśli doniesienia z Francji się potwierdzą, zagra w ataku obok Valere'a Germaina, byłego kolegi klubowego Kamila Glika z czasów AS Monaco.
W środę Lens będzie czymś w rodzaju rozgrzewki, albowiem już w niedzielę przed Marsylią kolejny duży sprawdzian. Le Classique przeciwko Paris Saint-Germain będzie pierwszym od dawna starciem, gdzie obie ekipy mogą powiedzieć o swoich największych momentach kryzysowych od wielu miesięcy. Ale to dla Marsylii i Milika na razie będzie temat na osobną historię. Inną niż ta, którą będą pisać dzisiaj.