| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa

Gerard Badia: boli mnie, że pieniądze są ważniejsze niż piłka [WYWIAD]

Gerard Badia: boli mnie, że pieniądze są ważniejsze niż piłka [WYWIAD]
Gerard Badia gra w piaście od lutego 2014 roku (fot. Irek Dorozanski / 400mm.pl)

W meczu z Wisłą Kraków Gerard Badia po raz 200. reprezentował barwy Piasta Gliwice. Z kapitanem mistrzów Polski z 2019 roku podsumowaliśmy jego siedem lat w Ekstraklasie, "obgadaliśmy" trenerów, kolegów z zespołu i wybiegliśmy nieco w niedaleką przyszłość. Zapraszamy na ekskluzywną rozmowę z wiecznie uśmiechniętym Hiszpanem.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Radosław Przybysz, TVPSPORT.PL: – Mecz z Wisłą był najbardziej szalony z tych wszystkich 200?
Gerard Badia: – Dodałbym może ten z Jagiellonią z końcówki sezonu 2018/19. Joel Valencia strzelił na 1:0, Jesus Imaz na 1:1, w doliczonym czasie nie wykorzystał karnego, bo Kuba Szmatuła obronił i "Jodła" zdobył najlepszą bramkę w karierze na wagę zwycięstwa.

– Ale przyznasz, że ten ostatni mecz też był nieźle zakręcony?
– Tak, ale nie chciałbym go powtórzyć. Jestem pewny, że drugi raz skończyłby się naszą porażką. Oni zaczęli bardzo dobrze, a my bardzo słabo. Przez pierwsze 20 minut nie wiedzieliśmy, co się dzieje. To był huragan. My byliśmy na plaży, a oni byli tsunami. Trzeba się cieszyć, że zdołaliśmy strzelić dwa gole przed przerwą.

– A pamiętasz pierwsze spotkanie w barwach Piasta?
– Tak, też przeciwko Wiśle, 0:1 u siebie. Wszedłem na ostatnie 20-30 minut. Pamiętam nawet pierwszą akcję – dośrodkowałem z rzutu wolnego, Ruben Jurado był sam, ale niestety nie trafił.

– To oficjalne. A pierwsze towarzyskie?
– To było w Hiszpanii, byłem dzień czy dwa na testach w Piaście i graliśmy sparing z Elche, z ich drugą drużyną. Wygraliśmy, a ja bardzo dobrze zagrałem. Potem graliśmy jeszcze z drużyną z Japonii albo z Chin, nie pamiętam. Strzeliłem gola i po tym meczu Bogdan Wilk – dzisiaj dyrektor, a wtedy drugi trener – powiedział: "Wracasz z nami do Polski". I tak to się zaczęło.

– Po ostatnim meczu z Wisłą powiedziałeś, że Jakub Świerczok to najlepszy napastnik, z którym grałeś w życiu. Naprawdę?
– Tak! On ma wszystko, co musi mieć napastnik. Technikę, silną mentalność... Może czasami mógłby trochę więcej biegać, trochę więcej pomagać w obronie, ale potem strzela takie gole jak ten pierwszy z Wisłą. Mija czterech, pięciu zawodników. Ja tylko patrzyłem z boku i mówiłem: "Jedź dalej, nie podawaj". Sam ugotował ten mecz i sam go zjadł.

– Na treningach też tak umie?
– Tak, doskonale pamiętam jego pierwsze zajęcia u nas. Normalnie na treningach między zawodnikami jest zawsze ta odrobina szacunku, w stykowych sytuacjach, takich 50 na 50 nie idziesz na maksa, delikatnie odstawiasz nogę, bo szkoda by było złapać głupią kontuzję. A on nie – od razu na pierwszym treningu wszedł wślizgiem po piłkę, chyba pod nogi Jakuba Czerwińskiego. Pomyślałem sobie: "Wow, nie boi się". Porównałbym go do Luisa Suareza. Biega, wygląda, że nic z tego nie będzie, ale jak tylko ma trochę czasu, to wystarczy jeden, dwa kontakty i umie oddać bardzo mocny strzał. Takiego mocnego strzału nie widziałem na żywo u innego napastnika.

– Dobre porównanie, rzeczywiście trochę przypomina Suareza w sposobie poruszania się i w tych silnych strzałach z prostego podbicia.
– Pamiętam też taką sytuację z treningu. Poszło dośrodkowanie, on pobiegł na pierwszy słupek, a ja na drugi. I krzyczę do niego: "Puść!". A on bam! I strzelił gola. Po tej sytuacji podchodzi do mnie i mówi z uśmiechem na ustach: "Ze Świerczokiem nie ma puść".

– Ciekawe, mówiłeś, że ma taką mocną mentalność, a on mi się zawsze wydawał takim cichym, raczej zamkniętym gościem.
– Może jest cichy dla dziennikarzy, dla ludzi, których nie zna. Ale tutaj trafił do szatni, w której wszystko jest dobrze. Ta szatnia znowu mi się podoba. Czujemy się w swoim towarzystwie bardzo komfortowo, jest dobry klimat z obcokrajowcami, z trenerami. I widać, że on się tutaj czuje bardzo dobrze. To też jest specyficzny zawodnik, którym trzeba umieć kierować. A nasz trener to robi bardzo dobrze.

– A kto jest najlepszym piłkarzem jakiego widziałeś w Ekstraklasie?
– Przez pierwsze lata mojej gry w Piaście zawsze duże wrażenie robił na mnie Ivica Vrdoljak. On był szefem w środku pola. Miał spokój, był elegancki. Ja grałem przeciwko niemu i patrzyłem na niego, a nie na mecz. Tak mają wielcy piłkarze – że oczy same idą na nich.

Piłkarze Piasta Gliwice (fot. Irek Dorozanski / 400mm.pl)
Piłkarze Piasta Gliwice (fot. Irek Dorozanski / 400mm.pl)

– Wróćmy do tych początków. Dlaczego akurat Piast? Czym cię przekonali?
– Po prostu jako jedyni mnie chcieli. Nie miałem innych ofert. Tylko Piast uchylił dla mnie drzwi. Kamil Burzec – mój aktualny menedżer i kolega – powiedział, że Piast zaprasza mnie na testy. Początki oczywiście nie były łatwe – nowy kraj, nowy język, nowy styl życia. Ale wydaje mi się, że zaadaptowałem się nieźle.

– Też tak myślę. I co cię najbardziej zaskoczyło po przyjeździe do Polski?
– Pamiętam, że bardzo się denerwowałem, bo po polsku nie mówiłem wcale, a po angielsku tylko trochę. Cały lot powrotny do Gliwic zastanawiałem się, co będę mówił jeśli pojawi się jakaś kamera. Powtarzałem sobie tylko w głowie: "I'm very happy to be here. I'm very happy to be here". Na lotnisku czekali ludzie z klubowych mediów Piasta i od razu pytają: "Hello Gerard, how are you? How do you feel?", a ja tylko "I'm very happy to be here!".

A co mnie zaskoczyło? Taktyczny chaos. Zastanawiałem się: "Kurde, jak to jest możliwe, że prawy obrońca idzie do przodu i lewy obrońca w tym czasie też idzie do przodu?". A potem zapominają wracać. Ale to było siedem lat temu. Teraz się to zmieniło. W Hiszpanii trenujesz taktykę od najmłodszych lat, każdy ci powie, że jak prawy obrońca idzie do przodu, to lewy asekuruje, itd. Dla mnie to było normalne i nigdy nie myślałem, że można inaczej. Myślałem: "Kurde, jak oni grają?". Piłkarze tutaj dużo biegali, byli silnie fizycznie, ale mieli problemy z rywalami lepszymi technicznie. Przykład: Dani Quintana. On tańczył jak chciał z każdą obroną Ekstraklasy. Patrzyłem na niego i myślałem, że trzeba robić właśnie coś takiego. Aż tak mi się nie udało, ale adaptowałem się, pracowałem dużo na siłowni. Chociaż może nie widać efektów.

A poza boiskiem? Zjadłem obiad, godzina 13, idę spać. Obudziłem się – ciemno! Myślę: "Ile godzin ja spałem?!". Patrzę, a tu 16. Jak to możliwe?!

– No tak, zimą trochę brakuje nam słońca.

– Moja żona była teraz na badaniach krwi w Hiszpanii i lekarz powiedział, że brakuje pani witaminy D. Ona mówi: "Jak to możliwe, Hiszpanka i brakuje witaminy D?".

– O tym mówię. Pierwszym trenerem był wtedy Angel Perez Garcia?
– Nie, Marcin Brosz. Pracowaliśmy razem z 10-12 meczów. Nie było łatwo, bo była bariera językowa, on nie mówił wtedy po angielsku. Ja też nie. Ale bardzo mi ufał. Po podpisaniu kontraktu szybko zacząłem grać. Ale więcej rozmawiam z nim teraz. Zawsze po meczach z Górnikiem idę do niego. Ale trenerzy wszyscy tacy są. I tak musi być. W szatni to jest twój boss i ta delikatna granica musi funkcjonować. Mówiliśmy, że Brosz jest taki poważny, że nie ma luzu... O trenerze Fornaliku też tak mówiono.

– O Fornaliku mówiono "smutny Waldemar".

– Ja się nie zgadzam. Moja relacja z nim i z całym sztabem co dzień jest lepsza. Może wy, dziennikarze mówicie tak, bo on nie otworzy serca przed wami, przed ludźmi, których nie zna. Ludźmi, którzy piszą fajne rzeczy, kiedy jest dobrze, a kiedy jest gorzej, atakują go. Czego się spodziewacie? To normalne. Ale kiedy ufasz tej osobie i widzisz ją codziennie... Drużyny są jak rodzina. Są momenty, gdy jest dobrze, czasem się pokłócicie, ale na koniec trzeba szukać rozwiązania, żeby wrócić na dobrą drogę. Kiedy jest praca, pracujemy. Jak musisz na mnie krzyknąć, to krzycz. Ale gdy się skończy mecz, gdy się spotkamy na rynku, to gadamy o innych rzeczach i jesteśmy inni.

Gerard Badia i Waldemar Fornalik (fot. PAP/Piotr Nowak)
Gerard Badia i Waldemar Fornalik (fot. PAP/Piotr Nowak)

– Ale wspomniany Angel Perez Garcia chyba zawsze był pozytywny?
– Tak, to był wyjątkowy facet i wyjątkowy trener. Na pewno nie najlepszy, jakiego miałem – chociaż robił "resultados historicos" – ale w tamtym momencie Piast potrzebował właśnie kogoś takiego. Marcin Brosz był taki napięty, skoncentrowany, zawodnicy mieli do niego dużo szacunku. I nagle przyszedł Angel Perez, który żartował, rozmawiał. Dla zawodników to było uczucie jakbyśmy ściągnęli z pleców torbę pełną kamieni. Wtedy Piast zaczął grać lepiej.

– To został jeszcze Radoslav Latal...
– I wrócił plecak z kamieniami! Zupełnie inny charakter. Pamiętam jego pierwsze spotkanie w szatni. Krzyczał, że tutaj będzie dyscyplina z tym swoim czeskim akcentem. "Bedemy biegac!". To też był dla nas szok. Na początku nie dogadywałem się z nim, nie ufał mi. Ale dzień po dniu pokazywałem mu, że może na mnie liczyć. Że nawet jeśli nie zagram od początku, jeśli wpuści mnie tylko na 10 minut, to i tak mu się odwdzięczę. Bardzo o to walczyłem. To przez niego mam teraz tyle siwych włosów! Ale wydaje mi się, że w końcu mnie polubił. Może grałem mniej w tym wicemistrzowskim sezonie, ale zawsze pomagałem drużynie.

– Z którym piłkarzem najbardziej się przyjaźniłeś przez te lata?

– Do dziś mam bardzo dobry kontakt z Radkiem Murawskim.

– O proszę, właśnie miałem o niego pytać.
– Od dawna nie gramy razem, rzadko się widujemy, ale dużo rozmawiamy przez telefon. Na początku mojej gry w Piaście bardzo mi pomagał. Możemy nie rozmawiać miesiąc, ale gdy w końcu się zdzwonimy, to możemy gadać i gadać, jakbyśmy widzieli się wczoraj. Bardzo pozytywna postać, cieszę się, że wraca do Ekstraklasy.

– Chwila o słynnej, pomeczowej rozmowie z Canal+. Piłkarze są zachłanni?
– Zachłanni? Co to znaczy?

– Że bardzo ważne są dla nich pieniądze.
– A dla kogo nie są? Każdy chce zarabiać więcej i ja to też rozumiem. Tylko troszkę mi szkoda, gdy piłkarz akceptuje ofertę z innego klubu, która jest tylko odrobinę lepsza od obecnej, która nie zmienia jego życia. Dzisiaj zawodnicy bardzo szybko się męczą jednym otoczeniem, ciągle chcą zmiany. I zawsze na pierwszym miejscu są dla nich pieniądze, a piłka nożna na drugim. To mnie boli. Ja też gram dla pieniędzy, ale dzisiejszy futbol za bardzo się wokół nich kręci. Wolałem czasy Raula, Gerrarda czy Tottiego. Totti też miał oferty z Realu Madryt i jestem pewien, że mógł zarabiać trzy razy więcej niż w Romie. Ale wiedział, że pieniądze, które dostaje w Romie, spokojnie mu wystarczą. Oczywiście zawsze mógł mieć więcej, ale wolał zostać tam, gdzie ludzie go kochali.

– To chyba teraz serce ci rośnie, bo wreszcie ktoś posłuchał twojej rady i przedłużył kontrakt z Piastem, mimo wielu innych ofert.
– Bardzo, bardzo się cieszę, że zostaje tutaj. To jest bardzo dobry zawodnik i jeszcze lepszy gość. Od pierwszego dnia mam z nim świetny kontakt. Tacy ludzie muszą grać w Piaście. Uwielbiam "Czerwo". I zobacz: jest zadowolony w Gliwicach, klub mu odpowiada, na pewno zarabia więcej, bo Piast też musiał dać mu podwyżkę, żeby został. Tak działają negocjacje. Ale na pewno gdyby chciał, mógł zarabiać jeszcze więcej. Mógł też iść gdzieś do egzotycznych krajów. Ale powiedział: klub robi coś dla mnie, to ja robię coś dla klubu. Dogadujemy się i wszyscy są zadowoleni. I ja też.

W ostatnich latach kontuzje nie omijały Gerarda Badii  (fot. 400mm.pl / Jakub Gruca)
W ostatnich latach kontuzje nie omijały Gerarda Badii (fot. 400mm.pl / Jakub Gruca)

– A jak na ten moment wygląda twoja sytuacja? Zostajesz w Piaście czy wracasz do Hiszpanii?
– Zobaczymy, podejmę decyzję pod koniec sezonu. Nie chcę za dużo o tym myśleć, bo boli mnie serce.

– Chcesz w ogóle jeszcze grać w piłkę?
– Chciałbym, ale nie wiem, na jakim poziomie. Teraz czuję się dobrze, ale już nie tak jak kiedyś. Gdy miałem 26-27 lat, czułem się szybszy, lepszy. Ale nie jesteśmy robotami. Złapałem kilka poważnych kontuzji i to się odczuwa. Po każdej kolejnej przerwie powroty są coraz trudniejsze. Ale damy radę!

– Pod każdym filmem z tobą na YouTube czytam komentarze, że "Badia to najsympatyczniejszy obcokrajowiec w Ekstraklasie". Będziesz tęsknił za Polską?
– Na pewno, ale zawsze będę wracał. Gliwice to mój drugi dom. Jestem jaki jestem, próbowałem się nie zmieniać. Pamiętam, że kiedyś, gdy wygraliśmy parę meczów z rzędu i wracałem do domu z nosem trochę do góry, to żona mi mówiła: "Halo, tu masz córkę, wracaj na ziemię". I wszystko wracało do normalności. Jestem taki sam jak rozmawiam z tobą, jak rozmawiam z trenerem i jak rozmawiam z żoną. Tak mnie rodzice wychowali.

– Co najbardziej lubisz w Polsce?
– Ludzi. Wszyscy mówią, że Polacy są tacy smutni. To nieprawda. Trzeba tylko umieć z wami rozmawiać. Wtedy się otwieracie.

– A czego najbardziej nie lubisz?

– Tego, że jest tak bardzo zimno. Ten zimowy okres to jest dla mnie masakra. Idziesz na trening – wszystko zmarznięte. Idziesz po ulicy – brudne buty. Myjesz samochód – za 10 minut jest brudny. I do tego jeszcze ten smog, który mamy tu na Śląsku. To już nie jest temat na tę rozmowę, ale naprawdę trzeba z tym walczyć. To jest katastrofa.

– Na koniec pytanie z Twittera. Co chciałbyś robić po karierze? Czy chciałbyś zostać przy piłce?

– Nie chciałbym raczej być trenerem, bo chciałbym mieć wolne weekendy. Moja rodzina nie miała wolnych weekendów przez ostatnie 15 lat. Ale chciałbym pomagać młodym zawodnikom, pokazywać im jak wygląda ten biznes. Może pomagać Hiszpanom, którzy chcą grać w Polsce, pośredniczyć z klubami, rozmawiać. Chciałbym pomagać ludziom. Wydaje mi się, że "pomagać" to najpiękniejsze słowo.

Zobacz też
Grał z Ibrahomoviciem i Mbappe. Teraz zagra w Motorze
Jean-Kevin Augustin wzmocnił kadrę Motoru Lublin (fot. Getty Images)

Grał z Ibrahomoviciem i Mbappe. Teraz zagra w Motorze

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
PZPN odpowiada kibicom Jagi! Mamy komentarz Kuleszy [NASZ NEWS]
Mecz Superpucharu Polski odbędzie się bez kibiców Jagiellonii (Fot. Getty Images)
tylko u nas

PZPN odpowiada kibicom Jagi! Mamy komentarz Kuleszy [NASZ NEWS]

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Szpakowski: czas eksperymentów się skończył
Dariusz Szpakowski (fot. TVP Sport)

Szpakowski: czas eksperymentów się skończył

| Piłka nożna / Reprezentacja 
Kibice Jagi zbojkotują Superpuchar. Oskarżają PZPN o zastraszanie klubu
Jagiellonia Białystok zagra z Wisłą Kraków, ale bez swoich kibiców (Fot. Getty Images)
tylko u nas

Kibice Jagi zbojkotują Superpuchar. Oskarżają PZPN o zastraszanie klubu

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Reprezentacja Polski rozpoczyna eliminacje MŚ! "Skończył się już czas na testy" [WIDEO]
Reprezentacja Polski rozpoczyna eliminacje MŚ! "Skończył się już czas na testy" [WIDEO]

Reprezentacja Polski rozpoczyna eliminacje MŚ! "Skończył się już czas na testy" [WIDEO]

| Piłka nożna / Reprezentacja 
wyniki
terminarz
tabela
Wyniki
16 marca 2025
15 marca 2025
14 marca 2025
Piłka nożna
Terminarz
28 marca 2025
29 marca 2025
30 marca 2025
31 marca 2025
Tabela
PKO BP Ekstraklasa
 
Drużyna
M
+/-
Pkt
3
25
26
50
4
25
13
43
5
25
13
40
6
25
7
40
7
25
5
38
8
25
-9
36
9
25
2
33
10
25
0
33
11
25
-7
33
12
25
-5
31
13
25
-11
30
15
25
-12
23
16
25
-17
23
17
25
-18
21
18
25
-14
18
Rozwiń
Najnowsze
Sportowy wieczór (23.03.2025)
Sportowy wieczór (23.03.2025)
| Sportowy wieczór 
Sportowy wieczór (23.03.2025) [transmisja na żywo, online, live stream]
Liga Narodów, 1/4 finału: rewanż Hiszpania – Holandia [MECZ]
Hiszpania – Holandia. Liga Narodów, 1/4 finału (#2). Transmisja online na żywo w TVP Sport (23.03.2025)
Liga Narodów, 1/4 finału: rewanż Hiszpania – Holandia [MECZ]
| Piłka nożna 
Za nami ćwierćfinałowe rewanże w LN. Zobacz wyniki i drabinkę
Liga Narodów UEFA 2025: drabinka, pary i terminarz meczów. Kiedy turniej finałowy?
Za nami ćwierćfinałowe rewanże w LN. Zobacz wyniki i drabinkę
| Piłka nożna 
Aż 14 rzutów karnych! Francja zagra o finał Ligi Narodów
Kylian Mbappe (fot. Getty Images)
Aż 14 rzutów karnych! Francja zagra o finał Ligi Narodów
| Piłka nożna 
Liga Narodów, 1/4 finału: Hiszpania – Holandia [SKRÓT]
(fot. Getty)
Liga Narodów, 1/4 finału: Hiszpania – Holandia [SKRÓT]
| Piłka nożna 
El. MŚ 2026: sprawdź, kiedy Polacy rozegrają mecze z Holandią!
Robert Lewandowski i Virgil van Dijk (fot. Getty Images)
El. MŚ 2026: sprawdź, kiedy Polacy rozegrają mecze z Holandią!
| Piłka nożna / Reprezentacja 
Znamy ostatniego rywala Polski w el. MŚ! Zdecydowały karne [WIDEO]
Lamine Yamal (fot. PAP/EPA)
Znamy ostatniego rywala Polski w el. MŚ! Zdecydowały karne [WIDEO]
| Piłka nożna 
Do góry