Kobieta w roli piłkarskiego szkoleniowca to ciągle niecodzienny widok. Zdziwienie jest jeszcze większe, gdy prowadzi męski zespół. A do tego niełatwo zawierzyć komuś, kto jest młody i bez doświadczenia. Norwegowie zaufali.
W czerwcu 2020 roku drugoligowy klub z jednej z wysp zyskał światowy rozgłos. Przed 26-letnią Renate Blindheim postawiono trudne zadanie. Zespół ma znaleźć się w siódemce najlepszych, które wystąpią w drugim etapie rozgrywek. Po upływie nieco ponad pół roku można stwierdzić, że misja została wykonana. Sotra SK rozegrała sześć dodatkowych spotkań. Pani trener z pierwszego zwycięstwa cieszyła się już w debiucie (3:2 z Fram Larvik). A kolejne mecze tylko potwierdzały, że wszystko idzie w dobrym kierunku, choć bez komplikacji się nie obyło.
Renate wzbudziła zainteresowanie niemal w całej Norwegii. A pytania się mnożyły. Czy pomoże zespołowi? Czy to czas na kobietę? Co z jej wiekiem?
Na pierwsze z nich odpowiedziała bardzo szybko. Po sześciu kolejnych meczach Sotra zajmuje z 16 punktami pierwszą pozycję w tabeli. Ma wówczas remis i aż pięć zwycięstw. Lepszego otwarcia nikt nie mógł sobie wymarzyć. Blindheim przyciąga jeszcze większą uwagę. Kierowane są do niej liczne pochwały, ale… nie brakuje też krytycznych opinii. Zwraca się uwagę, że Sotra do tej pory mierzyła się z najsłabszymi rywalami, a wygrana z nimi jest po prostu obowiązkiem. Najbardziej problematyczny pozostawał jednak wiek trenerki.
Rozpoczęta w październiku następna faza rozgrywek przyniosła Sotrze szereg porażek. O ile początkowo nie były one wysokie (przegrane jednym lub dwoma golami), to ostatnia z Egersund (2:7) była bolesna. Trenerka nie kierowała jednak zarzutów w stronę piłkarzy.
– Wszystkie przegrane mecze mogliśmy… wygrać. Pozwalaliśmy sobie na zbyt łatwe straty goli, a strzelaliśmy zbyt mało. Gra wyglądała jednak na dość wyrównaną. Jestem z niej zadowolona. Punkty zdobywają jednak zawsze ci, którym więcej razy uda się pokonać bramkarza rywali – tłumaczyła się trenerka w rozmowie z dziennikarzem portalu Nettavisen.
Spadek formy zespołu sprowokował oczywiście pytania o przyszłość. Wielu zaczęło zastanawiać się czy decyzja podjęta w czerwcu nie była błędem. Rozmowy z zarządem podjęła Blindheim. O zerwaniu współpracy nie było jednak mowy. Przygoda Norweżki będzie trwała. Ogromne znaczenie miała i ma jedność poglądów trenerki z zawodnikami. Przez cały trudny czas mogła liczyć na ich wsparcie
– Atmosfera jest lepsza, niż wydaje się tym z zewnątrz. Grupa jest zadowolona z występów. Jedyne czego brakowało nam to zwycięstwa –
przekonuje Renate.
Po ponad dwóch miesiącach przerwy Sotra rozegrała towarzyskie spotkanie z Asane. Było ono ważnym sprawdzianem nie tylko dlatego, że to drużyna z wyższej ligi (OBOS-ligaen), ale również ze względu na trenerkę. Jest to bowiem klub, który stworzył jej szkoleniowe możliwości. Niestety mecz zakończył się przegraną podopiecznych Blindheim aż 0:6. Dominację silniejszych przeciwników widać było od początku. Cztery gole padły już w pierwszej połowie. Sotra miała dwa celne strzały na bramkę i… cztery rzuty rożne.
Postacią trenerki Sotry zachwycają się media. W styczniu w portalu vg.no (należy do jednego z największych krajowych dzienników "Verdens Gang") zamieszczono trzyodcinkowy reportaż. Pokazał on obraz od wahań związanych z objęciem męskiej drużyny, przez wymarzone otwarcie sezonu, aż do pasma porażek i izolacji w pandemii koronawirusa.
Czy męskie kluby są gotowe, by angażować trenerki? Historia kilka takich przypadków już zna. Pionierką, na przełomie XX i XXI wieku, była Włoszka Carolina Morace, która zadebiutowała w Serie C. Jej, podobnie jak kolejnym (Helena Costa, Corinne Diacre, Shelley Kerr), bardziej do gustu przypadła jednak żeńska odsłona futbolu. W męskim środowisku próbowały zaistnieć jeszcze Imke Wuebbenhorst, a także Chan Yuen Ting. Zarówno w Oberlidze (piąty szczebel ligowy), jak i Regionallidze (czwarty) Niemka miała słabe wyniki. Zdecydowanie lepiej poradziła sobie Azjatka, która jako szkoleniowiec Eastern Sports Club (Hongkong Premier League) w sezonie 2015/16 zdobyła mistrzostwo kraju. Po serii zwycięstw przyszedł jednak czas porażek, które w 2019 roku doprowadziły do jej rezygnacji ze stanowiska. Sytuacja pań najlepiej nie wygląda. Zdaje sobie z tego sprawę również Renate Blindheim.
– Myślę, że czeka nas jeszcze długa droga, zanim elitarny klub zatrudni kobietę jako trenera. Nie wydaje mi się, że jest wielu, którzy na takie coś mogliby się odważyć. Bardzo ekscytujące będzie jednak śledzenie tego, jak to wszystko się rozwinie i jak będzie wyglądać za kilka lat –
zapewnia Norweżka.
Piłka nożna to miłość jej życia. Blindheim potrafi zachwycić nie tylko na boisku. Uwielbia podróże. Niektóre z nich relacjonuje w mediach społecznościowych. Tak było m.in. z wyprawą do Afryki, skąd zachęcała do finansowego wsparcia tamtejszych dzieci. Zawsze pomocna i uśmiechnięta. Rozkochana w górskich wędrówkach, ale przede wszystkim zdolna do zdobywania szczytów. Już kilka z nich w świecie futbolu osiągnęła. Inne, pewnie wyższe, jeszcze przed nią.