| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
34 punkty – taki wynik na półmetku sezonu zapewne cieszyłby kibiców Lecha Poznań. Jest jednak zupełnie inaczej, bowiem 34 to suma "oczek" zgromadzonych przez obie drużyny ze stolicy Wielkopolski. O ile obecna sytuacja może satysfakcjonować sympatyków Warty, tak wokół Lecha robi się coraz bardziej nerwowo.
Oba kluby z Poznania różni niemal wszystko. Lech od wielu lat znajduje się w ścisłej czołówce rodzimych drużyn, ma nowoczesny stadion, ogromne zaplecze kibicowskie i bardzo dużo jak na polskie warunki pieniędzy. Warta natomiast zadeklarowała najniższy budżet w całej Ekstraklasie. Zieloni z powodu przestarzałego stadionu i zaplecza klubowego muszą rozgrywać swoje mecze w Grodzisku Wielkopolskim, a wartość kadry beniaminka jest niemal o połowę mniejsza od sumy, jaką Lech otrzymał za sprzedaż Jakuba Modera (nomen omen byłego piłkarza Warty). Sytuacja na półmetku sezonu potwierdza jednak, że pieniądze nie grają. Warta zgromadziła do tej pory 16 punktów, Lech natomiast o ledwie dwa więcej.
Nie da się ukryć, że wicemistrz Polski nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Bardzo duży wpływ na obecną pozycję ligową Lecha ma gra w europejskich pucharach. Kolejorz rywalizował na trzech frontach, a natłok spotkań i problemów zdrowotnych obnażył wszystkie słabości. W tej sytuacji kibice z Poznania często szukali pocieszenia w spotkaniach Warty. I czasem faktycznie się udawało, bowiem aż trzykrotnie Zieloni wygrywali w tej samej kolejce, w której Lech ponosił porażkę. Podobnie było również w poprzednim tygodniu – Warta wygrała z Cracovią, natomiast Kolejorz zremisował z Górnikiem Zabrze.
Obecnie wyżej znajduje się młodszy, ale bardziej utytułowany Lech. Czy są jednak aspekty, w których to Warta prezentuje się lepiej? Spoglądając w tabelę, od razu w oczy rzuca się liczba straconych goli. Dwukrotny mistrz Polski stracił w 15 meczach 19 goli, natomiast aktualny wicemistrz – o cztery. Spowodowane jest to zupełnie innym stylem gry obu zespołów. – Lech ma swoje DNA. Chce długo przetrzymywać piłkę, rozgrywać cierpliwie akcje od bramkarza. Jeżeli uda się im wyjść spod wysokiego pressingu rywala, wygląda to dobrze. Jeśli nie – a było tak chociażby w meczach z Rakowem czy Cracovią – lechici tracili piłkę w okolicach własnego pola karnego, a z tego padały gole. Styl Warty jest natomiast bardziej defensywny. Piłkarze są świadomi swoich umiejętności. Wiedzą, że są beniaminkami i każdy zdobyty punkt jest niezwykle cenny. Dlatego też Warta nie będzie grać otwartych spotkań, a prezentować wyrafinowany futbol, bazujący na dobrej defensywie i skutecznych kontratakach – podkreśla Marcin Drajer, były obrońca Lecha.
Jest więcej statystyk, które mogą przemawiać za wyższością defensywy Warty. Zieloni lepiej radzą sobie z obroną stałych fragmentów gry – w taki sposób stracili 9 goli, natomiast Lech aż 12. Nieco lepszą skuteczność interwencji ma również podstawowy bramkarz Warty Adrian Lis (72,5 proc. wobec 70,8 proc. odbitych strzałów Filipa Bednarka w jesiennych meczach). Dużo o nieźle funkcjonującej obronie mówi również inna statystyka. Gdy Warta pierwsza strzelała gola, czterokrotnie wygrywała i tylko raz przegrała. Lech również wygrał w takiej sytuacji cztery razy, ale zanotował również dwie porażki. Jeśli chodzi o odrabianie strat, tutaj również korzystniej wypada Warta. Drużyna prowadzona przez Piotra Tworka dziesięciokrotnie traciła pierwsza gola. Dwa razy wyszła z tego zwycięsko, a raz zremisowała. Lech natomiast jeszcze nie wygrał meczu, w którym przegrywał 0:1 – w ośmiu meczach pięć razy doprowadził do remisu.
Beniaminek Ekstraklasy absolutnie nie może być jeszcze pewien utrzymania w lidze, ale na półmetku sezonu wyprzedza trzy drużyny, w tym pozostałych beniaminków. Postawa Warty niewątpliwie może cieszyć kibiców z Poznania, bowiem istnieje nadzieja, że derby stolicy Wielkopolski zagoszczą w kalendarzu na dłużej niż rok. – Obecnie Ekstraklasa nie jest aż tak trudna, żeby sobie nie poradzić. Wystarczy być zorganizowanym, ułożonym jako zespół. Warta to potrafi i już kilka razy zademonstrowała to w meczach z silniejszymi rywalami. Myślę, że mogą zdobyć jeszcze wiele punktów – uważa Czesław Jakołcewicz, były kapitan Lecha i Warty. Marcin Drajer zaznacza, że beniaminkowi mógł pomóc status nowicjusza. – Początek był trudny. Troszkę trwało, zanim Warta zaczęła zdobywać pierwsze punkty i bramki. Potem było już tylko lepiej. Z racji, że Warta jest beniaminkiem, rywale może ich nie lekceważyli, ale inaczej traktowali. Z Lechem natomiast każdy się liczy. Przeciwnicy bardziej motywują się na taki mecz – podkreśla były defensor Lecha.
Skoro o defensywie mowa, to w piątkowym meczu Warty z Lechią Gdańsk zabraknie Bartosza Kieliby. Kapitan i kluczowy zawodnik klubu z Dolnej Wildy musi pauzować za żółte kartki. – W moich oczach jest jednym z najlepszych obrońców w Ekstraklasie i cieszę się ogromnie, że mam takiego zawodnika na środku defensywy. Mamy jednak Aleksa Ławniczaka i Roberta Ivanova. Wierzę w to, że zrobią w piątek wszystko, byśmy zachowali czyste konto strat – tak, jak w ostatnim meczu – mówił przed meczem trener Piotr Tworek. Dla Warty mecz z Lechią jest szansą do rewanżu za porażkę 0:1 w pierwszym spotkaniu sezonu. – Nie chcemy już popełniać prostych błędów, przez które traciliśmy wcześniej punkty. Z takim nastawieniem przygotowujemy się do meczu z Lechią. Teraz, oprócz analiz, przedstawiania sposobu gry danego zawodnika czy całego zespołu, dużą wiarygodność daje nam to, że mieliśmy już styczność na boisku z wszystkimi rywalami. Mogliśmy sami przekonać się, jak większość zawodników zachowuje się boisku. To duży bagaż doświadczeń, który postaramy się wykorzystać w rundzie rewanżowej – podkreśla Tworek.
W kadrze meczowej Lecha przeciwko Zagłębiu Lubin również zabraknie podstawowego stopera, Lubomira Satki. Dobrą informacją jest powrót do treningów trzech innych piłkarzy – Mikaela Ishaka, Jana Sykory i Antonio Milicia. Podobnie jak Warta, Lech również ma coś do udowodnienia. W 1. kolejce sezonu przegrał bowiem z Zagłębiem 1:2. Konieczna jest jednak poprawa stylu gry, na który można było narzekać po poprzednim meczu z Górnikiem. – Zabrakło nam gry przez środek pola, przenoszenia ciężaru z jedną na drugą stronę. Za mało graliśmy na 1-2 kontakty, brakowało takiej gry, jaką ćwiczyliśmy w Turcji, czyli zagranie pod napastnika, zgranie i szukanie prostopadłych piłek. Niestety, za mało było tych dobrych elementów, żeby można było osiągnąć korzystny wynik – wylicza szkoleniowiec Lecha Dariusz Żuraw, który wierzy w poprawę wyników. – Każdy jest głodny zwycięstw. Uważam, że potrzebujemy jednej wygranej, by wrócić na właściwe tory, bo zawodnicy trenują naprawdę dobrze. Jeśli w kolejnych spotkaniach złapiemy punkty, to powinno wrócić do tego, co graliśmy wcześniej, do dobrej gry – dodaje trener.
Zarówno Jakołcewicz, jak i Drajer wierzą w to, że Lech szybko wróci na właściwe tory i zacznie gonić ligową czołówkę. Są również optymistami, jeśli chodzi o postawę Warty. – Ma na pewno więcej doświadczenia niż na początku sezonu. Pierwsza runda zawsze jest trudna dla beniaminków. Warta miała w kadrze wielu zawodników z niewielką liczbą występów w Ekstraklasie, Brakowało im też ogrania z silniejszymi rywalami. To powodowało, że jesienią przegrywali, ale teraz na pewno są mądrzejsi o te doświadczenia – podkreśla Jakołcewicz. – Warta będzie musiała wybiegać każdy mecz i prezentować żelazną defensywę, co może pozwolić im zdobywać punkty. Lech jest w zupełnie innej sytuacji. Walczy o najwyższe trofea, choć jestem przekonany, że w tym sezonie nie ma co myśleć o mistrzostwie. Każda następna strata punktów spowoduje coraz większe niezadowolenie kibiców i krytykę mediów. To będzie na nich działało i tylko zawodnicy o silnych charakterach są sobie w stanie z tym poradzić – dodaje Drajer.