{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Snookerzysta – skandalista. Historia Marka Williamsa

Choć świat snookera jest pełen barwnych postaci i trudno je sklasyfikować w jednym zestawieniu, nie każdy może się pochwalić tyloma ekscentrycznymi akcjami, co Mark Williams.
Transmisje i wideo od TVP Sport na platformie hybrydowej TVP!
Przed ponad dwoma laty Williams obiecał, że w przypadku wygrania World Snooker Championship przyjdzie na konferencję prasową zupełnie nagi. Mecz z Johnem Higginsem był jednym z najlepszych finałów w historii i zakończył się wynikiem 18–16, a Mark obietnicy dochował. Najwyraźniej nie rzuca słów na wiatr i wparadował na spotkanie z prasą ubrany tak, jak natura go stworzyła, przykryty jedynie ręcznikiem.
– Trochę tu zimno, nieprawdaż? – powiedział na początek z rozbrajającym uśmiechem.
Pomysł narodził się po rozmowie z Barrym Hearnem – angielskim promotorem snookera i szefem firmy Matchroom Sport. Panowie zawarli dżentelmeńską umowę, że Williams będzie mógł zrobić wyjątek od standardowego dresscode'u. Był jeden warunek – Williams musiał choć trochę zakryć "kluczowe miejsca".
– Prezes powiedział, że nie nałoży na mnie kary, więc jestem! Co prawda ten ręcznik jest trochę niewygodny, ale nie mogłem nadużywać jego cierpliwości. Jeżeli wygram za rok, to zrobię to ponownie! Do tego zrobię gwiazdę! – obiecał Williams.
Mecz półfinałowy z Barrym Hawkinsem był rekordowo długi. Trwał niemal do północy, a po nim przyszedł czas na cheat meal. Kilka godzin później Williams wrzucił na swoje social media zdjęcie sprzed jednej z budek z kebabem. Jak widać, dieta, którą większość z nas kojarzy z trzecią rano i finiszem długiej imprezy, może przynosić efekty sportowe.
Noc przyniosła jednak jeszcze jeden rezultat. Po wszystkim ekscentryczny mistrz snookera obudził się w łóżku... z innym mężczyzną!
Zanim jednak doszło do "performance'u" na konferencji, Williams przechodził ciężkie chwile. Rok wcześniej nie przebrnął nawet przez kwalifikacje do turnieju, więc siedział w swojej przyczepie kempingowej sącząc piwo. Motywacja do gry przyszła ze strony jego żony.
– Joanne powiedziała , że nie mogę spać w domu przez 24 godziny dziennie, bo mnie tyle nie zniesie – skwitował.
Williams opuścił więc swoją strefę komfortu i sensacyjnie sięgnął po tytuł. A po zwycięstwie nadszedł czas na świętowanie. A czy jest lepsze miejsce do opijania sukcesu, niż Dubaj? Alkohol, jak każda używka, powinien być stosowany z umiarem. Tego jednak zabrakło Walijczykowi, który mimo imprezowego szału nie powstrzymał się przed aktywnością na social mediach.
– Cztery i pół godziny solidnego picia w barze nad basenem. Barman nie może uwierzyć, że wciąż pijemy – napisał.
Wtórowała mu jego żona, która w dość bezpośredni sposób zakomunikowała, że tej nocy nie powinien liczyć na sen, bo ona ma co do niego inne plany (tu pozwolimy czytelnikom domyślić się, o co chodzi – przyp. red).
Przed tym, jak na dobre zagościł przy snookerowym stole parał się wieloma zajęciami. Pochodzi z rodziny górniczej. Podobnie, jak jego ojciec, młody Mark zszedł pod ziemię "na próbę". Jednak nie wspominał tego doświadczenia najlepiej.
– To najstraszniejsza rzecz, jaką przeżyłem. Na dole były szczury wielkości kotów, które przebiegały po ludziach. Nie mogłem się doczekać, aż wyjdę z tego miejsca. Myślałem wtedy tylko o tym, że już nigdy tam nie wrócę – powiedział.
Górnictwo nie było jego domeną, więc zajął się boksem. Początki były obiecujące – dwanaście zwycięstw w amatorskich zawodach. Jednak pierwsza poważniejsza porażka zadecydowała o zakończeniu kariery pięściarza.
– Wszystko skończyło się tak, że chwyciłem za snookerowy kij i zacząłem trenować. Jeśli by mi się nie udało przebić, skończyłbym w kopalni, nie mam co do tego wątpliwości. Wybór był taki: albo kopalnia, albo praca w hucie – wspominał.
To był strzał w dziesiątkę. Od rozpoczęcia kariery w 1992 roku zwyciężył w 22 rankingowych turniejach, z czego trzykrotnie zgarnął mistrzostwo świata i dwa razy wygrał w turnieju masters. Ma unikalny styl gry, bardzo ofensywny, w związku z czym nadano mu przydomek Welsh Potting Machine (Walijska maszyna do wbijania bil). Nie bez powodu, aż czterokrotnie liderował światowemu rankingowi.
Jego rywalem, przynajmniej pod względem kontrowersji, jest Ronnie O'Sullivan. Choć trudno porównywać osiągnięcia sportowe (O'Sullivan jest uważany za najlepszego snookerzystę w historii), Anglik też lubił wypić i nierzadko sięgał po mocniejsze używki. Jednak w zestawieniu z Williamsem nie da się nie wspomnieć o ich utarczkach słownych. O'Sullivan wspomniał w swojej autobiografii, że Mark nie cieszy się poważaniem wśród kolegów z branży i powinien być wdzięczny, że został w ogóle wspomniany w jakiejś książce. No niemiło Panie O'Sullivan!
Williams ma na swoim ciele tatuaż z walijskim smokiem pożerającym angielską flagę. Taki manifest o dumie ze swojego pochodzenia. W piątek rozegra mecz z Chińczykiem Liangiem Wenbo na zawodach Championship League Snooker. Finał to to nie jest, zapowiedzi o kolejnym "królewskim wejściu" też nie było, więc można myśleć, że tatuażu nie pokaże, ale z Walijczykiem różnie bywa, więc kto to może wiedzieć...
Zapraszamy na transmisję Championship League Snooker 2021 o 13.30 i 19.00 na TVPSPORT.PL