24-letnia Sara Takanashi wygrała 60. konkurs Pucharu Świata w karierze. Japonka była najlepsza w drugich zawodach w Rasnovie. Polki nie zdobyły punktów. Ponownie do startu nie dopuszczono Austriaczki Marity Kramer.
Choć Puchar Świata kobiet do Polski nie zagląda, na początku zawodów mogliśmy się poczuć, jak choćby podczas zmagań w Zakopanem. Rywalizację otwierała Nicole Konderla, zaraz po niej skakała Kamila Karpiel, a jako czwarta na belce startowej usiadła Anna Twardosz. Kolejność zgodna z obecną formą i sytuacją w Pucharze Świata. Tylko Twardosz awansowała do drugiej serii, choć punktów to jeszcze nie oznaczało, bo dzieliła 30. pozycję z Anną Szpyniejewą. I niestety, po drugiej próbie, skończyło się na 31.
A jeśli chodzi o ścisłą światową czołówkę, tu znów równie ważne jak to co na skoczni, było to co poza nią. Ponownie do startu nie została dopuszczona Marita Kramer. Chodzi o niejednoznaczny wynik testu PCR. W czwartek straciła z tego powodu prowadzenie w Pucharze Świata, w piątek jej strata do najgroźniejszych rywalek wzrosła.
Pod nieobecność Kramer jej najgroźniejsze konkurentki, czyli nowa liderka "generalki" Nika Kriżnar i Sara Takanashi mocno poprawiły dorobek punktowy. Na półmetku prowadziła Japonka, która wyprzedzała wracającą po rozerwaniu śledziony Evę Pinkelnig oraz Słowenkę Emę Klinec. Kriżnar była piąta.
W drugiej serii zaatakowała siódma po pierwszym skoku Maren Lundby. Norweżka podgrzała emocje 92,5-metrową próbą. Świetnie skoczyła też liderka Pucharu Świata Kriżnar. Wyrównała wynik Lundby, ale miała gorsze warunki i objęła prowadzenie z dużą przewagą. Jeszcze dalej poleciała Silje Opseth, która uzyskała 97 metrów. To dało jej miejsce na podium, bo wyprzedziła zarówno Klinec, jak i Pinkelnig.
Na górze została już tylko triumfatorka 59 konkursów Pucharu Świata, Takanashi. Miała szansę na jubileuszowe zwycięstwo i wywalczyła je w kapitalnym stylu. Poszybował na odległość 99 metrów i postawiła kropkę nad "i". A poza tym, zbliżyła się do prowadzącej w klasyfikacji generalnej Niki Kriżnar.
Następne
Komentarz:
Sebastian Szczęsny, Mateusz Leleń