Lekkoatletyka. Adam Kszczot: Patryk Dobek wbił mi pozytywną szpilkę

Kornelia Lesiewicz. "Nowy diament na dworze królowej sportu"

Za jedną z największych niespodzianek uznany został złoty medal Dobka w biegu na 800 m. Płotkarz pokonał specjalistę od tego dystansu – multimedalistę światowych imprez Kszczota.

Patryk Dobek "ograł" Adama Kszczota na 800 metrów

– Nie czuję, że wbiłem szpilkę "Profesorowi". Adam dobrze wie, co robi. Szykuje się do mistrzostw Europy, jak wszyscy. Tak wyszło. Zdobyliśmy medale, poziom był w miarę dobry. Nie ma co dopisywać do tego historii. Na tę chwilę nie jestem obiegany tak jak reszta. Nie wiem, co się może wydarzyć, jak się będą czuć moje nogi i ciało na 50-100 metrów przed metą na takim dystansie. Tym razem wszystko wyszło dobrze – stwierdził mistrz kraju w rozmowie z TVPSPORT.PL.

Po zakończeniu zmagań od razu pojawiły się pytania czy 27-latek ma w planach zmianę dystansu. – Czy w sezonie letnim zmienię dystans? Do tego jeszcze dużo czasu. Będę musiał bardzo dużo zmienić, jeśli przyjdzie moment, w którym stwierdzę: trzeba się przekwalifikować. Czas pokaże. Na pewno na 800 metrów jest w naszym kraju więcej dobrych biegaczy, walczących o minima niż na 400 metrów. Tam jest luka. Nikt nie biega poniżej 49 sekund – dodał.

Dwóch najlepszych biegaczy tego finału łączy jedna postać – Zbigniew Król. Kszczot niedawno zrezygnował z współpracy z trenerem. Dobek spróbował nowości. – Cały czas przyzwyczajam się do nowych treningów. Te są ciężkie. Prowadzi mnie nowy trener. Nie jestem jeszcze w stanie określił, na którym dystansie ćwiczenia są najtrudniejsze. Na 400 metrach przez płotki trzeba dołożyć koordynację na wysokim poziomie. Czas pokaże, na co mnie stać – podsumował.

��������������Ł�� ������������ �������������� ���������� �� ���������������� ���� ������ ����������́��!

�� Patryk Dobek
�� Adam Kszczot
�� Mateusz Borkowski #tvpsport pic.twitter.com/HkNxe0Ted1

— TVP SPORT (@sport_tvppl) February 21, 2021

Jak po biegu czuł się "Profesor"? – To była kwintesencja rywalizacji na 800 metrów. Nowe start, nowe rozdanie kart. Wszystko zależy od tego, jak poustawiają się pionki na szachownicy. Za nami fantastyczna rywalizacja. Szalony finisz, zabrakło 50 metrów. Po to przychodzi się na zawody, żeby oglądać takie biegi – relacjonował.

Mimo porażki nie dał po sobie poznać nerwów przed najważniejszą imprezą halowego sezonu. Podkreślił, że to lekcja, z której wyciągnie wnioski. – Czuję wbitą szpilkę, ale taką pozytywną. Przyjechałem do Torunia z myślą o wygranej, o sprawdzeniu różnych wariantów taktycznych. (...) Po zmianie trenera bardzo się zmieniłem, wyciszyłem. Czuję nareszcie spokój w głowie. Jest super. Chcę walczyć o złoto. Będę rywalizował o czwarty tytuł mistrza Europy. Mam nadzieję, że będzie mi to dane.