W Polsce w pewnym momencie nie lubili jej tak, jak największych przeciwników Adama Małysza. Jej rywalizacja z Justyną Kowalczyk przeszła do historii. W Norwegii mimo zakończenia kariery jest bohaterką. 25 lutego 2018 roku Marit Bjoergen sięgnęła po złoto w biegu na 30 km. Był to jej piętnasty (!) medal igrzysk, co uczyniło ją najbardziej utytułowaną zawodniczką w historii zimowych zmagań.
Prawie 38 lat. Za sobą dziesięć medali zimowych igrzysk olimpijskich. Marit Bjoergen do zmagań w Pjongczangu przystępowała jako ta, która miała postawić kropkę nad "i". Chciała to uczynić nie tylko po wielu latach bogatej w sukcesy kariery, ale także po jednym z największych życiowych wyzwań dla kobiety-sportowca – zostaniu mamą. I choć od 2015 roku, kiedy na świat przyszedł jej syn Marius, zdążyła sięgnąć jeszcze po cztery złote medale na mistrzostwach świata w Lahti, to właśnie Pjongczang miał być miejscem, w którym dokończy biegowego dzieła.
MŚ w Oberstdorfie: Monika Skinder 31. w eliminacjach sprintu
Ważne było też to, że zdobycie kolejnych trzech krążków olimpijskich dałoby jej zrównanie w ich liczbie z legendą norweskiego biathlonu, Ole Einarem Bjoerndalenem.