Fajerwerków nie było, ale Manchester City postawił kolejny krok w kierunku mistrzostwa Anglii. Drużyna Pepa Guardioli pokonała West Ham United 2:1 wygrywając w ten sposób dwudziesty mecz z rzędu.
Przed meczem Pep Guardiola mocno przebudował skład Manchesteru City, a wydarzeniem był powrót Sergio Aguero. Argentyńczyk zagrał w podstawowym składzie po raz pierwszy od października zeszłego roku. Nie był to udany powrót. Po napastniku widać było długą przerwę spowodowaną kontuzją kolana.
Nie był to wyjątkowy mecz dla całej drużyny. West Ham United – osłabione brakiem kontuzjowanego Łukasza Fabiańskiego – od początku wysoko powiesiło poprzeczkę. Drużyna Davida Moyesa broniła się mądrze i potrafiła trzymać The Citizens z dala od własnej bramki. Owszem, lider tabeli miał dużą przewagę w posiadaniu piłki, ale nie stwarzał sobie wielu okazji do zdobycia gola.
Wykorzystali pierwszą dogodną okazję. Kevin de Bruyne dośrodkował piłkę w pole karne, a tam najwyżej wyskoczył Ruben Dias i mocym strzałem głową posłał futbolówkę do siatki. Niby wszystko szło zgodnie z planem, ale jednak niekoniecznie, bo jeszcze przed przerwą goście wyrównali. Po składnej akcji West Hamu piłkę z najbliższej odległości wepchnął do bramki Michail Antonio. Był to pierwszy gol stracony przez Manchester City u siebie od ośmiu meczów.
W drugiej połowie drużyna Pepa Guardioli znów zagrała bez fajerwerków, ale odzyskała prowadzenie. Do siatki ponownie trafił obrońca. Riyad Mahrez błysnął dryblingiem i dośrodkował płasko piłkę, a skutecznym strzałem z pierwszej piłki popisał się John Stones.