| Piłka ręczna / ORLEN Superliga
Jego transfer do Azotów Puławy był jednym z największych wydarzeń ostatnich lat w PGNiG Superlidze. Michał Jurecki po kilkumiesięcznym pobycie w Niemczech wrócił do Polski i mimo 36 lat wciąż zachwyca swoją grą. Nie wszystko jednak mu się tu podoba. – Jest jedna rzecz, którą dostrzegam w Superlidze i trudno mi ją zaakceptować. To sędziowanie – mówi w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Informacja od autora: rozmowa z Michałem odbyła się we wtorek, na kilka godzin przed meczem Azotów z Zagłębiem Lubin w ćwierćfinale Pucharu Polski – stąd brak w niej pytań o wynik tego meczu i wydarzenia z nim związane.
Maciej Wojs, TVPSPORT.PL: – Po kilkumiesięcznym pobycie w Niemczech wróciłeś do Polski. Jak odnalazłeś się w Puławach?
Michał Jurecki: – Czuję się tu bardzo dobrze. Nie miałem problemu, by się odnaleźć, bo w szatni dużo jest znajomych twarzy. Oprócz tego, że z wieloma zawodnikami grałem w reprezentacji i spotykaliśmy się na zgrupowaniach, to resztę kojarzyłem z ligowych boisk, bo przecież przeciwko sobie graliśmy. Tak naprawdę żadnego kontaktu nie miałem wcześniej może z dwoma czy trzema zawodnikami. Aklimatyzacja przebiegła więc szybko.
– Coś cię zaskoczyło w Puławach?
– Myślałem, że miasto jest większe.
– Naprawdę? Akurat to?
– No naprawdę. Zawsze wydawało mi się Puławy są większe, ale dopiero jak przebywam tutaj na co dzień, to zorientowałem się jak to wygląda.
– A klub?
– Tu zaskoczenia nie było. Wiedziałem jak wszystko tu działa. Z chłopakami z reprezentacji kontakt miałem już parę lat wcześniej, zresztą Bartek (Jurecki – brat) tutaj grał i był trenerem. Można powiedzieć, że bardzo dobrze znałem Azoty z opowieści.
– Dostrzegasz jakieś zmiany w Superlidze?
– Trochę ich jest. Odkąd jest liga zawodowa, poziom sportowy na pewno poszedł do góry. Liga stała się mocniejsza, widać było ten progres. Teraz, grając w Puławach, nie wiem czy trochę ten rozwój się nie zatrzymał, choć może to po prostu efekt tego, że to dość wyjątkowy sezon, a może po prostu ja mam takie złudzenie? A poza tym... Jest jedna rzecz, którą dostrzegam i trudno mi ją zaakceptować.
– Co to takiego?
– Sędziowanie. Mamy ligę zawodową. Od wszystkich oczekuje się profesjonalizmu – czy to ze strony zawodników, klubów, ligi czy też ZPRP. Moim zdaniem sędziowanie jest jednak z roku na rok coraz gorsze. Parę tygodni temu zastanawiałem się, czy warto o tym w ogóle mówić głośno. Ale uznałem, że trzeba. Jeśli chcemy, żeby liga "poszła" jeszcze do przodu, w dobrym kierunku, to musimy stawać się lepsi w każdym aspekcie – nie tylko w graniu, nie tylko w szkoleniu młodych zawodników, nie tylko w kwestiach organizacyjnych i pracy klubów, ale też w temacie sędziów. Oglądam sporo meczów piłki ręcznej i różnica w poziomie sędziowania spotkań czy to Ligi Mistrzów, mistrzostw świata czy Europy, a meczów ligi polskiej jest duża. Zawodnikom, którzy jednego dnia grają w Europie, a kilka dni później w Polsce nie jest łatwo przestawić się do innych standardów. Mówię to z własnego doświadczenia.
Nie krytykuję dla krytykowania. To konstruktywna krytyka. Chcę, by Superliga się rozwijała. Chcę, byśmy mieli coraz lepsze kluby i zawodników. I chcę, byśmy mieli lepszych sędziów
– Coś konkretnie cię uderzyło?
– Aktorstwo. Nasi ligowi sędziowie bardzo często nabierają się na aktorstwo. W niektórych przypadkach wymuszanie fauli ofensywnych to u nas kabaret. Byłem w szoku kilka dni temu, gdy oglądałem w TVP Sport mecz Kalisza z Zagłębiem Lubin i Robert Lis, który współkomentował ten mecz, dwa czy trzy razy delikatnie powiedział, że sędziowie popełnili błąd. Wcześniej nie słyszałem, by ktoś mówił o tym głośno. Nie wiem czy komentatorzy nie chcą czy nie mogą tego robić? Widzą te akcje na powtórkach, na których łatwiej jest wyłapać, że zawodnik przekroczył przepisy czy próbował wymusił faul w ataku. A skoro takie rzeczy widać, to trzeba o nich głośno mówić! Szacunek dla Roberta, że o tym powiedział. Moim zdaniem powinno się o tym mówić częściej, bo to z dobrocią dla polskiej piłki ręcznej.
– W Superlidze dużo jest aktorstwa?
– Wiesz, piłka ręczna zawsze była znana z mocnej gry. Nie z brutalnej, ale mocnej, twardej, męskiej gry. W polskiej lidze moim zdaniem nie gra się mocno. Tu jest w drugą stronę. Podkładanie się pod faule, upadanie, kogoś mocniej dotkniesz, to od razu się przewraca i próbuje "załatwić" ci dwie minuty... Dawniej zawodnicy grali mimo bólu, mimo kontuzji. Weź np. Bartka Jaszkę, który grał ze złamaną ręką w meczu o brąz mistrzostw świata! Nie mówię, że tak właśnie ma być, ale to oddawało charakter tego sportu. Z tego staliśmy się znani i nie bez powodu nazywano nas w reprezentacji gladiatorami. Teraz mi tego brakuje, ale i sędziowie nie pozwalają na mocniejszą grę. Mówiłem już – to nie może być brutalna gra. Wszystkie chamskie faule muszą być bezwzględnie egzekwowane. Ale jeśli jakiś zawodnik zostanie trochę mocniej sklinczowany, krzyknie albo się przewróci, to obrońcy niekoniecznie należą się za to dwie minuty kary!
– Nie uważasz, że takie wyrzucenie rywala na dwie minuty to pewnego rodzaju boiskowy spryt?
– Nie wiem czy to spryt. W polskiej lidze stało się to elementem gry. Zapytałeś mnie, czy zauważyłem coś, co zmieniło się w polskiej lidze pod moją nieobecność. No to zauważyłem - jest więcej aktorstwa, szukania faulu ofensywnego. Niekiedy te sytuacje są absurdalne. Obrońca wbiega w atakującego, odbija się od niego, przewraca się... To dla mnie niewytłumaczalne. Zauważ, że w Lidze Mistrzów czy na mistrzostwach świata są i były sytuacje, gdy sędziowie dawali kary dwóch minut dla obrońców, którzy próbowali symulować faul w ataku. W Polsce też widziałem kilka takich sytuacji i sędziowie albo zwracali zawodnikowi uwagę, albo dawali żółtą kartkę. Ale tego jest za mało. Rozmawiałem z pewną osobą z ZPRP na ten temat. Wiesz, że przyznała mi rację, że rzeczywiście jest to kwestia, którą trzeba się zająć, by było lepiej? Ta moja krytyka nie jest po to, żeby się czepiać. Ona jest po to, byśmy jako liga i piłka ręczna się rozwijali. Dobra, rozgadałem się, zeszliśmy z tematu...
– Wcale nie.
– Nie chciałbym zostać źle zrozumiany. Nie krytykuję dla krytykowania. Uważam, że to sprawa, którą można nagłośnić, dzięki czemu może do jakiś zmian i sędziowanie będzie po prostu lepsze. To konstruktywna krytyka. Mam doświadczenie, uważam, że mam prawo wypowiedzieć się na ten temat. Podobna sytuacja była za moich czasów gry w reprezentacji. Przez lata powtarzaliśmy, że trzeba poprawić szkolenie młodzieży, bo jak moje pokolenie skończy grę, to powstanie luka i wyniki będą gorsze. Myśleliśmy o przyszłości. I tu jest podobnie – chcę, by Superliga się rozwijała. Chcę, byśmy mieli coraz lepsze kluby i zawodników. I chcę, byśmy mieli lepszych sędziów.
– Jak oceniasz pierwszą rundę w wykonaniu Azotów?
– Wydaje mi się, że była dobra, momentami bardzo dobra. Wychodziliśmy na boisko i robiliśmy "swoje". Przed sezonem prezes postawił nam konkretne założenia związane z ligą i na razie wszystko idzie zgodnie z planem. Po porażkach w Płocku i Vive u siebie chcieliśmy jak najszybciej wrócić na odpowiednie tory i wydaje mi się, że w dość dobrym stylu udało się nam to w meczu z Tarnowem. Do przerwy było już 22:8, więc w pewnym stopniu było to imponujące.
– Te ostatnie porażki – z Wisłą i Łomżą Vive – sprawiły, że nieco inaczej patrzymy teraz na Azoty. Przed meczem w Płocku wieszczono, że to ten rok, kiedy wyprzedzicie Wisłę. Wy też tak czuliście?
– Ja jako kapitan staram się przypominać chłopakom w rozmowach, by koncentrowali się nie na tym, co będzie za trzy czy cztery tygodnie, tylko na każdym najbliższym meczu. Walczymy o medal. Tej walki nie przegramy w meczach z Wisłą, tylko w innych spotkaniach, choćby jak to z Piotrkowianinem, z którym wygraliśmy u siebie bardzo szczęśliwie. To właśnie takie mecze zaważą o tym, czy na koniec sezonu będzie na podium. Musimy koncentrować się przede wszystkim na tych meczach, które musimy wygrać. Tak też było, kiedy grałem w Kielcach. Najwięcej koncentracji wymagały od nas nie mecze z PSG czy Barceloną, bo wtedy nikogo nie trzeba było mobilizować. Ale kiedy we wtorek trzeba było pojechać na mecz do Mielca, to było bardzo ciężko o koncentrację. I to próbuję chłopakom przekazać - obojętne z kim gramy, to od początku gramy mocno, pewnie, by pokazać, że w Puławach przeciwnicy nie mają czego szukać.
– Nie uwierzę, że jechaliście do Płocka i nie było "pompki", że chcecie tam wygrać.
– "Pompkę" zrobiły media po tym, jak Wisła w pierwszej serii przegrała w Szczecinie. No bo jak to się stało, że oni tam przegrali? Później Pogoń grała kolejne mecze i grała już na zupełnie innym poziomie. Tak samo Wisła. Jasne, jechaliśmy do Płocka żeby wygrać – bo tak też podchodzimy do każdego meczu. Ale popatrzmy na Wisłę i na nas: mamy inne cele, inne budżety, innych zawodników i inne możliwości. Ta różnica przekłada się na poziom, ale to nie znaczy przecież, że nie chcemy ich pokonać. Płock zaczął ten rok w naprawdę dobrej formie, chyba najlepszej w tym sezonie. Wygrywali wszystko jak leci – w Superlidze, w Lidze Europejskiej. My zaczęliśmy z nimi dobrze, a skończyło się tak, że szkoda gadać. Jak odskoczyli nam na trzy, cztery bramki, to chcieliśmy to za szybko odrobić, do tego doszły głupie błędy i zostaliśmy ukarani.
Następne
– W efekcie przegraliście 25:34. Dziewięć bramek to wynik oddający rzeczywistą różnicę pomiędzy Azotami i Wisłą?
– Ciężko powiedzieć. My nie byliśmy zadowoleni – nie tylko z tego, że przegraliśmy, ale przede wszystkim z tego jak graliśmy. Poza pierwszymi 10 minutami, to pozostałe 50 było takie, że lepiej o nich zapomnieć. Od stanu 6:2 dla nas zrobiło się 6:8 dla Wisły i potem wszystko już "poleciało". 10 minut było piękne, 50 do wycięcia. Czy ten wynik odzwierciedla różnicę między nami? Trudno mi powiedzieć.
– Czyli przedsezonowe założenia nie uległy zmianie – wciąż was cel to medal.
– Medal to nasz główny cel na ten sezon. Przez ostatnie dwa sezony Puławy nie były na podium – najpierw przegrały z Gwardią Opole, potem z Górnikiem. Powrót na "pudło" to nasz plan. Ale jeśli będzie szansa na więcej, to dlaczego mielibyśmy nie skorzystać? Do rozegrania jest jeszcze prawie cała druga runda, 12 meczów. W sporcie wszystko jest możliwe, a przecież w tym sezonie dodatkowo nie ma play-offów. Każde spotkanie ma teraz większą wagę i trzeba podchodzić do nich jak do finałów.
Mamy w Polsce jakieś dziwne myślenie, że zawodnik, który ma 22 czy 23 lata to jest młody, jeszcze ma czas i dopiero się ogrywa. U Duńczyków czy Szwedów 20-latkowie, którzy wchodzą do kadry, grają jakby byli w niej pięć czy sześć lat. U nas tak nie jest
– Mówiłeś wcześniej, że oglądasz sporo meczów piłki ręcznej. Śledzisz również rywali w Superlidze?
– Oczywiście. Może nie oglądam regularnie na żywo, bo często w tym czasie sam gram swoje mecze, ale od czasu do czasu włączę sobie coś z odtworzenia. Głównie chodzi o mecze drużyn, z którymi później gramy w Puławach. Robię sobie taką małą analizę. Chyba, że jest jakiś ciekawy mecz i widzę na telefonie, że jest remis i do końca zostało 10 minut – wtedy też odpalam transmisję. W zeszły weekend oglądałem np. część meczu Chrobrego Głogów z MMTS Kwidzyn. Super pierwsza połowa. Po 35. minucie MMTS jednak odjechał, więc zająłem się innymi rzeczami i tylko od czasu do czasu sprawdzałem wynik.
– MMTS, z którym teraz Azoty zagrają w niedzielę. Rywale słabo zaczęli sezon, ale w ostatnim czasie są na fali.
– Dokładnie. Chyba wszyscy byliśmy zdziwieni tym, jak Kwidzyn zaczął ten sezon. Nie wyglądało to za dobrze. Może nie mieli jeszcze noża na gardle, ale sporo osób zastanawiało się, co tam się dzieje. Teraz widać jednak, że konsekwentna praca i to, co robił trener Jaszka, przyniosło pozytywne rezultaty. Widać tego efekty. W ostatnich tygodniach wygrali w Piotrkowie Trybunalskim, teraz pewnie zwyciężyli w Głogowie. Są na fali. Poza tym w Kwidzynie zawsze gra się bardzo trudno. Lekko nie będzie, ale standardowo – jedziemy po trzy punkty.
– Wspomniałeś o Piotrkowianinie, którego trenerem jest Bartek i który zamyka ligową tabelę. Jak to oceniasz?
– No i co mam ci powiedzieć?
– Prawdę!
– Szczerze? Nie oglądam meczów Bartka.
– Dlaczego?
– Dlatego, że jak oglądam, to się denerwuję. Staję się wtedy takim prawdziwym kibicem Piotrkowianina. Bartek jest trenerem, to mój brat, naturalne więc, że chcę by wygrywali. Teraz wiem już, co czuje moja rodzina, gdy ogląda moje mecze. Czasami rzucę okiem co tam się dzieje, ale zazwyczaj wyłączam, wolę sprawdzić wynik na telefonie. Spokojniejszy wtedy jestem. No ale wracając do pytania... Niestety nie idzie im ostatnio za dobrze. Pod koniec 2020 roku grali ciekawie – wygrali wysoko w Szczecinie, chwilę potem wygrali w Gdańsku. Było widać, że są na fali. Potem przyszła jednak przerwa, która ewidentnie wybiła ich z rytmu. Nie zaczęli tej rundy dobrze, ale to dopiero początek, przed nami jeszcze dużo meczów. Kwidzyn też był w takiej sytuacji na początku sezonu i teraz jest w zupełnie innym miejscu. Liczę na to, że tak samo będzie z Piotrkowianinem.
– Nie obawiasz się, że jeśli Piotrkowianin przegra kolejne dwa czy trzy spotkania, to Bartek straci pracę?
– Wiesz co, to temat, który mnie nie dotyczy i na który nie powinienem się wypowiadać. Kilka dni temu mieliśmy pierwsze zwolnienie w lidze – Dawid Nilsson pożegnał się z posadą w Mielcu. Moim zdaniem prezesi powinni brać pod uwagę to, że to nie jest normalny sezon. Wszyscy wiemy, jak wyglądała pierwsza runda. Dla mnie dziwne było to, że zespół trafiał na kwarantannę na 10 czy 12 dni, potem w środę wracał do treningów, w sobotę grał pierwszy mecz, a we wtorek następny. To nie było dobre pod kątem zdrowia zawodników. Wydaje mi się, że niektóre mecze mijały się z celem, wynik schodził na dalszy plan. Niektóre zespoły grały trzy mecze w ciągu tygodnia, a potem miały dwa tygodnie przerwy. Dlaczego tak? I po tej przerwie wróciły znowu na trzy mecze w ciągu kilku dni. Patrząc na to, wydaje mi się, że nie można traktować pierwszej rundy jako rzeczywistego odzwierciedlenia czy dana drużyna jest mocna.
– Skoro śledzisz rozgrywki, to zapytam o młodych graczy. Widzisz wśród nich zawodników, którzy mają potencjał, by w perspektywie roku czy dwóch wejść do reprezentacji?
– Jest kilku ciekawych zawodników, ale czy to gracze na miarę reprezentacji? My w ogóle mamy w Polsce jakieś dziwne myślenie, że zawodnik, który ma 22 czy 23 lata to jest młody, jeszcze ma czas i powinien się ogrywać. Popatrz na mistrzostwa świata i kadry Duńczyków czy Szwedów. Tam masz 20-latków, którzy wchodzą do kadry i grają, jakby byli w niej pięć czy sześć lat. Weź np. tego leworęcznego Duńczyka, Gidsela, czy parę lat wcześniej Sagosena, Magnusa Roeda... A kolejnych masz we Francji, Chorwacji czy Słowenii. U nich, gdy tacy zawodnicy wchodzą do reprezentacji, to nie widać takiej różnicy, jak u nas. Nie zawsze od razu grają na wielkim poziomie, ale też nie widać, że np. debiutują na takim turnieju. U nas jest to niestety bardzo widoczne.
– Pytałem już o przyszłość Bartka, to zapytam o twoją.
– Mam w Puławach umowę jeszcze na jeden sezon. O nic się nie martwię. Wychodzę na boisko, robię "swoje" i... chyba jeszcze mi to dość dobrze wychodzi.
– 2022 rok – to data końca kariery?
– Nie wiem, nie zastanawiałem się. Wiesz dlaczego ciągle gram w piłkę ręczną? Nie tylko dlatego, że mam zdrowie. Gram przede wszystkim dlatego, że ciągle czuję głód sportowy. Sprawia mi to radość. Wychodzę na boisko i za wszelką cenę chce wygrać mecz – to jest właśnie to, co sprawia, że mimo 36 lat na karku i tego, że trochę już w karierze wygrałem, to walka o brązowy medal z Puławami jest dla mnie wyzwaniem. Czuję głód, cieszę się z tego. Dopóki będą go czuł, to będę grał. Wiadomo, wiele zależy tu od zdrowia, bo jak jego zabraknie, to trzeba będzie kończyć. Ale na razie ze zdrowiem jest bardzo dobrze i z głodem – również.
17:00
Zepter KPR Legionowo
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (960 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.