Stefan Horngacher krzyczał, że konkurs powinien zostać odwołany. Walter Hofer przez cały czas musiał się tłumaczyć z tego, w jaki sposób prowadzone są zawody o mistrzostwo świata w skokach na skoczni normalnej. 31 lat skończył w piątek Dawid Kubacki. Czas przypomnieć chwilę, gdy zdobył on złoty medal MŚ w Seefeld.
Wojciech Fortuna o swoim złotym medalu z Sapporo mówił kiedyś: – Chciałem mieć dobre miejsce, ale o pierwszym nie marzyłem. Wtedy większa szansa była na to, by wygrać milion w totolotka niż mistrzostwo olimpijskie. Te słowa dotyczące rywalizacji z 11 lutego 1972 roku można wręcz przenieść na realia z 1 marca 2019 roku. Położone 21 kilometrów od Innsbrucka Seefeld było areną jednego z najbardziej pamiętnych momentów w historii polskich skoków narciarskich.
Ten dzień będzie się kojarzył głównie ze skandalicznie poprowadzonymi zawodami i niezwykle radosnym dla Polaków zakończeniem drugiej odsłony konkursu. Pech przeplatany szczęściem, falowanie i spadanie, wzloty i upadki – opis awansu Dawida Kubackiego, Kamila Stocha, a nawet Stefana Huli może być przeróżny. Ale każdy pozostanie prawdziwy. A to przecież była druga i ostatnia próba wśród konkursów indywidualnych podczas tego czempionatu. Na Bergisel w Innsbrucku najwyżej w klasyfikacji był Stoch, zajmując piąte miejsce. A Polacy przyjechali po medale, tak jak dwa lata wcześniej do Lahti, z którego brąz przywiózł Piotr Żyła, a drużyna wywalczyło złoto na Salpausselce.
"0:3 do przerwy"
Tak właśnie wtórował Przemysław Babiarz kompanowi z kabiny komentatorskiej, czyli wspomnianemu wcześniej Szczęsnemu. Tak jakby odnosił się do trzech słabych pozycji zajmowanych przez polskich skoczków. Przywołał jednak chwilę później mecz finałowy Ligi Mistrzów w Stambule, gdzie Liverpool również przegrywał w takim samym stosunku, by później wyrównać. Słowa miały okazać się prorocze.
Wiatr zmieniający swój kierunek, różne ustawienie belki ze względów bezpieczeństwa – to sprzymierzyło się przeciwko nie tylko Polakom, ale innym skoczkom ze sporo znaczącymi nazwiskami. Stefan Kraft zajmował 10. pozycję. Markus Eisenbichler był na 25. miejscu.
Wytrwał Ryoyu Kobayashi, który skoczył 101 metrów przy lepszych warunkach wiatrowych i po pierwszej serii prowadził. Drugi był Karl Geiger, który jako jedyny – oprócz Japończyka - osiągnął odległość na poziomie równym 100 metrów. W czołówce znalazł się chociażby Ziga Jelar, który potrafił być trzeci. Z kolei Filip Sakala był szósty. Do tamtej pory Czech potrafił zajmować piątą lokatę… ale w zawodach Pucharu Kontynentalnego. Siódme miejsce zajmował Thomas Aasen Markeng. Trzynasty był Casey Larson, który nigdy dotąd nie punktował w zawodach PŚ. Konkurs w Seefeld cechowała loteryjność, a podsycał ją też fakt, że zawody były przecież, rzecz jasna, pokazywane w telewizji. Presja na doprowadzenie ich do końca była naprawdę duża.
Kubacki uśpił zatem wszelkie emocje.
Do drugiej serii podszedł bez jakiejkolwiek presji. Po rewelacyjnym skoku na odległość 104,5 metra w drugiej serii można było powiedzieć, że to jest prawdziwe sportowe oblicze polskiego zawodnika. Nota łączna po obu skokach nie wyglądała rewelacyjne – wynosiła 218,3 punktu. Nie mógł jednak przypuszczać, że nikt dalej od niego nie pofrunie już tego dnia.
– Tak byśmy chcieli, żeby to był przedostatni lub ostatni skoczek na liście – stwierdził Przemysław Babiarz, kiedy widział, jak po rozbiegu mknie Kamil Stoch. Skoczek z Zębu ruszał jednak jako trzynasty w kolejności w drugiej serii. Oddał skok na odległość 101,5 metra, a jego nota łączna wyniosła 215,5 punktu, był w klasyfikacji ogólnej 2,8 punktu za Kubackim. W jakich warunkach skoczył? Było tylko nieco lepiej aniżeli w pierwszej rundzie. Polakowi dodano 6,1 punktu za niekorzystne wskaźniki kierunku i prędkości wiatru.
Skoki Kubackiego i Stocha dawały nadzieję na pierwszą dziesiątkę. Kiedy jednak rozpoczął się ostatni etap konkursu, z każdą kolejną próbą myśl o znacznie lepszym wyniku tliła się coraz bardziej. Zaraz po swoim drugim skoku Stoch został zapytany o to, czy jest bardziej zły, bezsilny czy rozgoryczony tym, co się działo. – Chyba czuję to wszystko po trochu. Sam nie zrobiłem wszystkiego dobrze, bo te skoki nie były idealne – mówił przybity w rozmowie z Filipem Czyszanowskim.
Kolejni zawodnicy lądowali jednak przed zieloną linią, nie wyprzedzali Polaków. Tory najazdowe były zasypywane przez śnieg. Druga grupa skoczków znów skakała w gorszych warunkach, co jedynie pokazywało, jaką farsę kibice widzieli także w drugiej serii. Nawet Stefan Kraft i Philipp Aschenwald nie dali rady, a byli najbliżej przeskoczenia Kubackiego i Stocha. Kraft do drugiego miejsca stracił 0,7 punktu, a Aschenwald – 1 punkt. Tylko oni i Polacy byli po konkursie rozmowni, co było odwrotnością nastrojów po konkursu na Bergisel, gdzie w euforii byli Niemcy (po złotym medalu Markusa Eisenbichlera i srebrnym medalu Karla Geigera).
– Jechałem po rozbiegu i wydawało mi się, że zwalniam. Trudno było przy tak małej prędkości skoczyć daleko – tłumaczył Kraft, zwycięzca kwalifikacji. Kubacki tracił do niego po pierwszym skoku 7,3 punktu.
Do podium z kolei miał stratę 14,3 punktu. Polak wskoczył na nie, zupełnie się tego nie spodziewając. Wiedział, że się to uda, kiedy Ziga Jelar poszedł w ślady każdego ze swoich poprzedników. W drugiej próbie uzyskał tylko 87 metrów. Nie doleciał do punktu konstrukcyjnego. Geiger musiał powtórzyć swój skok z pierwszej serii. Ale też wylądował blizej.
Kobayashi skakał ostatni. Był niczym Halvor Egner Granerud w obecnym sezonie – do momentu rozpoczęcia MŚ wygrał 11 konkursów w sezonie Pucharu Świata. Japończyk potrzebował skoku na odległość 98 metrów, by wygrać z Kubackim. – On jest w stanie uzyskać taką odległość – mówił o Japończyku Sebastian Szczęsny...
"Ryoyu Kobayashi… ląduje blisko!!!"
92,5 metra skoczył Japończyk, skończył zawody na czternastym miejscu. Jeśli pierwsza seria i sposób jej przeprowadzenia budziły niesmak, to Kobayashi mógł się czuć skrzywdzony po drugiej próbie. Nie był w stanie skoczyć dalej i zapewne też sądził, że dotknęła go ta skandaliczna sytuacja.
O godzinie 16:54 Polacy tymczasem byli gotowi wyłączać telewizory. O godzinie 17:39 znali ostateczne wyniki. 26 zawodników skaczących po Kubackim lądowało przed linią oznaczającą odległość dającą prowadzenie w tej batalii.
– Konkurs? Chyba najbardziej szalony [w karierze]. Sam powoli nie dowierzam – mówił Dawid Kubacki, świeżo upieczony mistrz świata. – Po pierwszej serii miałem w głowie myśl, że jest już po zawodach. Raczej ciężko przecież walczyć o bardzo dobrą pozycję w konkursie z takiego miejsca.
Czekał, aż w końcu ktoś go zmieni na "ściance", przy której czekają aktualni liderzy klasyfikacji. – Do rozpoczęcia pierwszej dziesiątki przyjmowałem wszystko na zasadzie "jest, jak jest". Ale mówiłem, że nie ma szans, bo przewaga po pierwszej serii jest za duża [w przypadku liderów] – przyznał. Kiedy już zdobył złoto, to przed kamerą oficjalnego kanału FIS pokazał gest eksplodującej głowy.
– Kamil skoczył. I tak [od tego momentu] zaczęło się robić coraz lepiej dla nas. Tak sobie pomyślałem, że Dawid będzie miał medal. A później skoczyło dwóch skoczków i mówiłem – będzie pierwsze i drugie miejsce. I tak się udało – przepowiedział Piotr Żyła, który obserwował rywalizację już tylko jako widz. – Spełniło się to, co mówił Piotrek. Mówił, że będzie medal – przyznał Kubacki. Kiedy zapytano Żyłę, co skoczkowie zrobią po konkursie, odparł: Damy w palnik!
Kiedy usłyszał to Stoch, tylko się roześmiał. – Nie możemy… zresztą, jesteśmy sportowcami. Ale to ma różne znaczenie. Będziemy z uśmiechami spędzać wieczór. To wszystko się powywracało w drugiej serii. Jak ja już załamany byłem, to się okazało, że mogłem się cieszyć ze srebrnego medalu – przyznał ówczesny lider polskiej kadry. Zdobył wtedy indywidualnie piąty medal imprezy rangi mistrzowskiej. Do trzech złotych olimpijskich z Soczi i Pjongczangu oraz jednego złotego z MŚ 2013 w Predazzo dołożył srebro z Austrii.
Stoch cieszył się razem z drużyną, uniósł do góry Kubackiego razem ze Stefanem Hulą, krocząc z nowym mistrzem na swoich ramionach. – Emocje opadają, ale jeszcze się wszystko [w głowie] kotłuje. Nie moglibyśmy sobie tego dnia lepiej zaplanować. Zapytano mnie wcześniej, czy były dzisiaj sprawiedliwe warunki. Odpowiedziałem, że nie, bo to jest prawda. Nie było ich. Koniec końców, to nie są pierwsze i ostatnie takie zawody. Nie mamy się z czego tłumaczyć, na naszym miejscu każdy by się cieszył – tak uważał Stoch. Dodał również ze swojej strony słowa podziękowania dla kibiców, a także sztabu trenerskiego ze Stefanem Horngacherem na czele. – Dziękujmy też panu Bogu z całego serca. Chyba maczał w tym palce. Potwierdzam, to najbardziej wariacki konkurs w historii MŚ. Nie przeżyłem dotąd czegoś takiego – mówił uradowany wicemistrz.
– Odbiliśmy sobie te mistrzostwa, to nasze podwójne zwycięstwo – opisywał zawody Kubacki. Od swojego debiutu w Pucharze Świata w styczniu 2009 roku czekał na pierwsze podium prawie 9 lat – było to w Oberstdorfie w grudniu 2017 roku. Wyczekiwał niemalże dekadę na zwycięstwo w zawodach cyklu pod egidą FIS, a stało się to w styczniu 2019 roku w Predazzo. Prawie dwa miesiące po tymże zwycięstwie został mistrzem świata.
– Łezka zakręciła się w oku. Po pierwszej serii przeważała złość. Uważałem, że nie wrócimy już szczęśliwi z tych mistrzostw. Tych gratulacji, jakie otrzymuję, jest sporo. Trzeba sobie to będzie w głowie poukładać. Dotychczas to może być… najszczęśliwszy dzień w moim życiu – mówił Kubacki. – Trudności w mojej karierze się zawsze zdarzały. Ale ja robię to, co kocham. Nie przestałem w siebie wierzyć, starałem się to udowadniać. Może szło topornie, ale się udało – dodał mistrz świata.
A Stefan Hula? Zajął dwunaste miejsce w wieku prawie 33 lat, rok po swoim rozczarowaniu i szansie na medal na igrzyskach olimpijskich. Przemknął przez ten konkurs prawie niezauważony, a tymczasem mógł znaleźć się nawet w pierwszej dziesiątce.
– Nie będziemy zapewne krytykować wyników, bo przecież wygrali dwaj nasi zawodnicy. Chłopcy pokazywali na treningach, że są kandydatami do czołowych lokat. Ale sposób przeprowadzania zawodów był kuriozalny – twierdził Łukasz Kruczek, wówczas trener kadry Włoch.
– Być może kiedyś widziałem podobnie szalony konkurs, ale nie na MŚ. W żadnym momencie nie wierzyłem, że to będą medale. Straciłem wszelkie nadzieje na osiągnięcie czegokolwiek. Po prostu stałem i patrzyłem. To, że im się udało, jest niewiarygodne – przyznał trener Stefan Horngacher. Po zakończeniu sezonu i tak opuścił polską kadrę. Medal Kubackiego był jego ostatnim sukcesem z reprezentacją.
Kobayashi przegrał to mistrzostwo w drugiej serii – tak jak Harri Olli na normalnej skoczni w Libercu w 2009 roku. Tak jak Fin, spadał niżej w klasyfikacji z pozycji lidera po pierwszej serii. A dzień po kuriozalnym konkursie w Seefeld pobił oficjalny zimowy rekord obiektu w Austrii. Skoczył 113 metrów w konkursie drużyn mieszanych, lądując metr dalej od Kubackiego, który odnotował drugą największą odległość w rywalizacji mikstów. Tylko tak mógł sobie powetować słusznie odczuwane rozgoryczenie wyniesione z zawodów indywidualnych.
Dwa lata temu Dawid Kubacki przeszedł do historii polskiego sportu. Człowiek, który po pierwszej serii zawodów w Seefeld przegrywał w klasyfikacji z Sebastianem Colloredo, Jonathanem Learoydem, Kevinem Malcewem, został mistrzem świata na skoczni normalnej w roku 2019. Plastron najlepszego na świecie po dwóch latach przekazał… również Polakowi. Nazywa się Piotr Żyła.
Radość Apoloniusza Tajnera i Jakuba Kota w studio TVP Sport:
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.