Erling Haaland jest aktualnie jednym z najatrakcyjniejszych piłkarzy młodego pokolenia na rynku transferowym. Jak poinformował jednak "SportBild", Bayern Monachium nie jest zainteresowany jego ściągnęciem.
Tempo, w jakim rozwija się utalentowany Norweg, może zwalać z nóg. W styczniu 2019 roku snajper przeniósł się z norweskiego Molde do RB Salzburg za raptem 8 milionów euro. Już rok później Borussia Dortmund zapłaciła za niego 20 milionów. Wkrótce jednak uruchomiona zostanie klauzula z jego umowy, która pozwoli mu odejść za około pięć razy taką sumę. Nie powinno to jednak dziwić, skoro mówimy o 20-latku, który w barwach BVB ma w dorobku 43 gole i 11 asysty w zaledwie 45 meczach.
Haaland otwiera zatem listy życzeń największych klubów europejskich. W ostatnim czasie spekulowano nawet, że mógłby zainteresować się nim Bayern Monachium. Bawarczycy co prawda nie mogą narzekać na brak skutecznego napastnika, bo przecież rekordy w ich barwach bije Robert Lewandowski, ale z uwagi na wiek obu zawodników, mogliby rozważyć pozyskanie Norwega. Jak poinformowali jednak dziennikarze "SportBilda", w klubie nie ma takiego tematu. "Lewy" ma kontrakt z klubem do 2023 roku, a jego młodszy kolega nie zaakceptowałby z kolei roli rezerwowego. Poza tym taka transakcja nie byłaby łatwa do zrealizowania pod kątem finansowym, bo sporą prowizję trzeba by również wypłacić agentowi Mino Raioli oraz samemu zawodnikowi.
W przypadku Haalanda mowa o klauzuli odejścia wartej około 100 milionów euro, która miałaby być dostępna latem 2022 roku. Zdaniem niemieckich mediów tego lata napastnik raczej zostanie w Dortmundzie, a jego wybór nowego klubu będzie niezwykle przemyślany. Aktualnie w grze są Real Madryt, FC Barcelona, Juventus, Liverpool, Manchester United i Manchester City.
Z otoczenia samego zawodnika można jednak usłyszeć, że na wyobraźnię 20-latka w szczególności działa marka Królewskich. Haaland mógłby na Santiago Bernabeu zastąpić Karima Benzemę, która ma już 33 lata i jego umowa wygasa w 2022 roku.