Do rozpoczęcia mistrzostw Europy zostało sto dni. Jednym z rywali reprezentacji Polski będą Hiszpanie, którzy po kilku rozczarowujących turniejach, znów chcą odegrać ważną rolę na prestiżowej imprezie. – Nie sądzę, by na trybunach w Bilbao mogli zasiąść kibice – wyznał w rozmowie z TVPSPORT.PL Inaki Astiz, hiszpańki piłkarz Legii Warszawa.
Maciej Rafalski: – Jaki jest klimat wokół reprezentacji Hiszpanii na kilka miesięcy przed startem Euro? Wysoka wygrana z Niemcami chyba sprawiła, że optymizm wzrósł.
Inaki Astiz: – Tak, w ogóle ostatni okres był udany. W listopadzie zespół zagrał dobrze także z Holandią i Szwajcarią, ale najlepszym podsumowaniem było oczywiście zwycięstwo nad Niemcami. Obecnie jeszcze nie ma wielkiej ekscytacji turniejem. Dobrze, że zostało parę miesięcy, dzięki temu do zdrowia będą mogli dojść m.in. Sergio Ramos i Dani Carvajal.
– Od mundialu w 2014 roku Hiszpanie na wielkich imprezach nie doszli przynajmniej do półfinału. Teraz wreszcie może się to udać?
– Myślę, że tak. Dla reprezentacji ostatnie lata były okresem przejściowym. W zespole pojawiło się wielu młodych, ambitnych zawodników, którzy chcą "gryźć trawę" i widać to w każdym meczu. To wszystko uzupełnia paru zawodników ze "starej gwardii". Podoba mi się też praca Luisa Enrique. Selekcjoner przy powołaniach potrafi zaskoczyć. Do kadry bierze tych, którzy w danym momencie są w najwyższej formie, nikt nie gra za zasługi. To ważne, bo daje nadzieje wszystkim piłkarzom i pozytywnie wpływa na rywalizację.
– Kto z Hiszpanów może niespodziewanie okazać się wielką gwiazdą Euro 2020?
– Ostatnio bardzo dobrze prezentuje się Pedri z Barcelony. Ten chłopak ma zaledwie 18 lat i jeszcze nawet nie zadebiutował. Stał się jednak ważną częścią wielkiego zespołu i wcale nie zdziwiłoby mnie, gdyby pojechał na turniej. Podobnie jak Bryan Gil, który zwraca na siebie uwagę w Eibar. Myślę, że w gronie powołanych na Euro może znaleźć się również on.
– Co jest obecnie największą siłą Hiszpanii? Drużyna traci mało goli.
– Zespół wreszcie jest zjednoczony. Widać to na boisku, także jeśli chodzi o poczynania defensywne. Gra w obronie poprawiła się, bo wszystko zaczyna się od napastników. To oni wywierają presję na rywalach, atakują ich i czasami piłkę udaje się odebrać z dala od własnego pola karnego. To odciąża obronę i pomaga. Można zauważyć, że Enrique wymaga od drużyny pressingu od pierwszych minut. Takie podejście poskutkowało szybko strzelonym golem chociażby w spotkaniu z Niemcami.
– Hiszpanie od lat kojarzeni są z długim utrzymywaniem się przy piłce. Pana zdaniem, w filozofii reprezentacji nic się zmieniło?
– Nadal jest nacisk na to, by mieć piłkę. Wygląda to jednak inaczej. Tych podań nie ma już aż tylu, co kiedyś. Gra w ataku jest bardziej konkretna, bezpośrednia. To także kwestia napastników, którzy obecnie nie są stworzeni do tak kombinacyjnej gry, jak np. za czasów Vicente del Bosque.
– Grecja, Gruzja, Kosowo... To marcowi rywale Hiszpanii w eliminacjach mistrzostw świata. Zespół Enrique czeka "spacerek"?
– Na takim podejściu sparzyło się już wiele drużyn. Hiszpania w poprzednich latach też kilka razy męczyła się z teoretycznie słabszymi rywalami. Będzie potrzebny szacunek i koncentracja. Bez tego można się potknąć z każdym przeciwnikiem. Zobaczymy, kogo powoła Enrique. Liczę na kilka nowych twarzy, które wykorzystają swoją szansę i dadzą sygnał, że również chcą zagrać na mistrzostwach Europy.
– Co w Hiszpanii mówi się o meczu z Polską?
– Na razie nie ma zbyt wiele dyskusji. Zwłaszcza, że na początek zagramy ze Szwecją. Im bliżej pierwszego starcia, tym rozmów będzie więcej. Wiadomo, że największym zagrożeniem będzie Robert Lewandowski. Polacy mają zawodników z dobrych klubów, lecz to Hiszpanie będą faworytem. Myślę, że Polacy skupią się na kontratakach, a Hiszpania będzie prowadziła grę. Z przewidywaniami byłbym jednak ostrożny, bo nie wiemy, co wymyśli Paulo Sousa. Na razie nie poprowadził biało-czerwonych w żadnym meczu.
– Zdziwiło pana to, że zwolniono Jerzego Brzęczka?
– Było to zaskoczenie. Poprzedni selekcjoner zrealizował plan i awansował na turniej. Wyniki były zadowalające, ale wszyscy narzekali na styl gry. Te dwa elementy nie zawsze da się połączyć. To kwestia cierpliwości, której w Polsce czasami brakuje. Tak właśnie było w tym przypadku.
– Hiszpanie zagrają z Polakami w Bilbao. Jak w tamtym regionie wygląda obecnie sytuacja z pandemią koronawirusa?
– Obostrzenia w każdej części kraju są inne. Sytuacja jest jednak gorsza niż w Polsce, dlatego nie sądzę, by na trybunach zasiedli kibice. Zostało jeszcze sto dni, więc wszystko może się zmienić. Na razie wszystko jest niepewne, nie wiadomo, jak będzie to wyglądało.
– Na koniec. Kto wyjdzie z grupy E i jakim wynikiem zakończy się mecz Hiszpania – Polska?
– W 1/8 finału chcę zobaczyć Hiszpanów i Polaków. Co do meczu, to stawiam na wygraną drużyny Enrique 2:1.