| Inne

Mariusz Paul: dart jest wciąż w szufladzie z napisem "bar i pijaństwo". Dobrze, że to się zmienia

Krzysztof Ratajski (fot. Getty Images)
Krzysztof Ratajski (fot. Getty Images)

Choć na świecie nie jest rozpoznawalnym zawodnikiem, to w polskim środowisku darterskim jest znany od wielu lat. Mariusz Paul był niegdyś czołowym graczem w kraju, ale karierę przerwała mu na pewien moment tragedia rodzinna. W rozmowie z TVPSPORT.PL zapowiedział poważny powrót do tarczy i start w Q-School.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

WIĘCEJ DARTA W TVP SPORT! ZOBACZ, CO POKAŻEMY W TYM ROKU

Jakub Łokietek, TVPSPORT.PL: – Powiedziałbyś o sobie, że jesteś aktywnym darterem?
Mariusz Paul, uczestnik World Cup of Darts: – Do 2015-2016 roku byłem. Później zmarła moja mama i odstawiłem lotki. Skupiłem się na interesie. Oczywiście, wciąż rzucam i gram. Mam nawet sukcesy w lokalnych turniejach. Nie przykładam się do tej pory za mocno, lecz chcę odbudować psychikę i wrócić. W tym roku razem z Tytusem Kanikem podjęliśmy decyzję, że nie startujemy jeszcze w Q-School. Mamy pandemię, są problemy z lotami, szczepionkami… Na pewno w następnym roku, jeśli się wszystko poukłada, będę chciał spróbować.

– Skoro nie jesteś w regularnej grze, to czym się zajmujesz, z czego się utrzymujesz?
– Sprzedaję akcesoria darterske. Biznes się kręci, jest dobrze. Tym zarabiam na życie. Dodatkowo robię turnieje, jestem przedstawicielem jednej z firm, która zajmuje się dartem elektronicznym. Dużo osób chce znów grać i dlatego budujemy tę społeczność.

– Żałujesz, że ten boom na darta, który wszyscy odczuwamy, nie przypadł na te lata, w których grałeś na dużej scenie PDC?
– Może by to mi pomogło, ale myślę, że i tak zrobiłem swoją robotę, jeśli chodzi o polskiego darta. W pewnym momencie uratowałem turnieje World Cup of Darts dla Polski. Mieliśmy to stracić…

– Z jakiej przyczyny?
– Początkowo rywalizowali Krzysztof Ratajski i Krzysztof Kciuk, ale, niestety, odpadali w pierwszych rundach. Nie mieliśmy swojego stałego reprezentanta w PDC, więc organizacja chciała nam zabrać miejsce. Polacy wtedy rzadko pokazywali się na większej scenie. Porozmawiałem z przedstawicielami PDC Europe i ustaliłem parę rzeczy. Chciałem mieć gwarancję dwóch lub trzech lat gry naszego zespołu w World Cup. Warunek był jeden – pokazywać się w turniejach PDC. W tamtym momencie zdecydowałem się zabierać na nie ze sobą kilku Polaków, czasami ośmiu lub dziewięciu. Opłacałem im wpisowe, hotele, podróż… i pokazywaliśmy się. Sukcesów wielkich nie było, ale działaliśmy. Byliśmy w Holandii, w Niemczech… Stworzyliśmy wewnętrzny ranking, w którym zdobywaliśmy punkty za zwycięstwa. Udało się zebrać ich tyle, aby dwukrotnie zagrać w World Cup. Później Krzysztof Ratajski wziął wszystko na siebie, sam zaczął wszystko układać i dzięki jego obecności stałe miejsce dla Polski pozostało. Moja robota została zakończona.

– Spotkałeś się z głosami krytyki, że promujesz sam siebie i przez to jeździsz na World Cup?
– Hejt jest zawsze. Niektórzy mi gratulowali, inni zastanawiali się, dlaczego ja jadę, a nie ktoś inny. Każdy miał prawo jechać z nami na te turnieje, a ostatecznie w latach 2015-2016 o miejsce rywalizowało około 30 Polaków. Opłacałem wiele rzeczy innym zawodnikom, ale przede wszystkim wygrywałem spotkania. Każdy miał prawo zrobić to samo i wygrać tyle co ja.

– Jak wspominasz te występy?
– Ogromny stres. W 2015 roku z Tytusem Kanikiem rozgrzewaliśmy się przed turniejem z Garym Andersonem i Peterem Wrightem. Wszystko było w porządku. Tytus rzucił w ciągu godziny kilkanaście maksów, podwójne wchodziły… Niestety, ale jak weszliśmy na scenę i zdaliśmy sobie sprawę, że ogląda nas nie tylko 2,5 tysiąca ludzi w hali, ale też miliony na całym świecie przed telewizorami, to nagle zaczęły się wielkie nerwy. Już wtedy nie słyszałem kibiców, a kamery, które cały czas śledziły nasze rzuty. Do takich rzeczy trzeba po prostu dojrzeć.

Tak Ratajski rozkochał nas w darcie. Zobacz jego drogę w MŚ
Krzysztof Ratajski (fot. Getty)
Tak Ratajski rozkochał nas w darcie. Zobacz jego drogę w MŚ

– Rok później grałeś w drużynie z Krzysztofem Ratajskim. Już wtedy czułeś, że ma potencjał na coś wielkiego?
– Tak, tak. Mówiłem już dawno, że musi częściej jeździć na turnieje. Zabierałem go kilka razy do Niemiec i tam też miał sukcesy. Dawałem mu do zrozumienia, że jeśli chce osiągnąć więcej, to musi pożegnać się ze zwykłą pracą i skupić się na sporcie. Nie oszukujmy się, żyjemy w kraju, gdzie sam dart zazwyczaj nie daje utrzymania siebie i rodziny, ale zwycięstwa w paru turniejach dały spore pieniądze i ułatwiły trochę decyzję o przejściu na profesjonalizm. Mamy bardzo dobry kontakt z "Ratajem". Często dzwonię, pytam się o mecze, o zdrowie… Jestem jego fanem, bo dzięki niemu mam zarobek. Im częściej będzie się pokazywał, tym częściej ludzie będą chcieli grać jego lotkami i kupować tarcze. To nie tylko korzyść dla mnie, ale dla całego sportu. Dzięki jego zwycięstwom mówią o nas media i wszyscy na tym zyskujemy. Dart wciąż jest w szufladzie z napisem: „bar i pijaństwo”. Na szczęście to się zmienia. W Niemczech rodzima organizacja już zabroniła alkoholu na największych turniejach. Tam badają zawodników i jeśli trzeba, to dyskwalifikują. Cieszę się, że w Polsce POD (Polska Organizacja Darta), którą założyliśmy z Maćkiem (Chorbińskim) parę lat temu, pcha wszystko do przodu. Myślę, że jak po pandemii wszystko ruszy, to będziemy mieli bardzo dużo nowych chętnych do gry. Już teraz do mnie piszą i pytają. Chwalą się osiągnięciami. Mamy dużo talentów w domach i czekamy aż z nich wyjdą. Wtedy dostaniemy pozytywnego "kopa".

– A skąd przygoda z niemieckimi rozgrywkami?
– Urodziłem się we Wrocławiu, ale w 1985 roku wyjechałem do Niemiec ze względów rodzinnych. Mieszkałem tam 21 lat i wszystkiego się nauczyłem. Mama otworzyła kilka knajp w Hamburgu, a ja jeździłem na turnieje. Raz spotkałem się z sytuacją, gdzie zgłosiło się 280 drużyn po 6-7 osób. W tym jednym mieście jest prawdopodobnie więcej aktywnych zawodników niż w całej Polsce. Po powrocie do kraju powoli wszystko układałem, poznałem Maćka (Chorbińskiego). Próbowałem wprowadzać darta do szkół. Jeździłem do Gorzowa Wielkopolskiego, Zielonej Góry, czy nawet Poznania. Pokazywałem darta dzieciom, które raczej niechętnie zapatrują się na zajęcia wychowania fizycznego, mają problemy z otyłością lub inne kłopoty zdrowotne. Ten sport może uprawiać każdy. Czasami mi zarzucają, że przez to, że tak długo przebywałem w Niemczech, to jestem za bardzo przepisowy i dokładny. Myślę sobie, że to jednak dobrze. Regulamin jest po to, żeby go przestrzegać. Jeśli organizuję teraz turniej u siebie, w Lubniewicach, to zawsze jest spokój, bo każdy wie, że jeśli nie stosuje się do reguł, to musi grać gdzieś indziej.

– Wróćmy jeszcze na nasze podwórko. Uważasz, że Krzysztof Ratajski dobrze wykorzystuje swoje "5 minut" w Polsce?
– Mam nadzieję, że Krzysiek się nie obrazi, ale myślę, że mogło być trochę lepiej. Wydaje mi się, że powinien trochę więcej prezentować się w mediach z logiem swojego wielkiego sponsora, czyli firmy Bull’s. Nie wiem dokładnie jak to działa – czy ma dużo takich zaproszeń. Jeśli ma, a ich nie wykorzystuje, to szkoda. Oczywiście, nie jest źle, ale uważam, że na przykład w Hejt Parku (program Kanału Sportowego) mógł chociażby założyć koszulkę z logiem sponsora, przynieść swoje lotki, pokazać je. Krzysztof jest jednak skromny, nie jest tak wyrachowany jak niektórzy. To nie jest zła cecha, czasami trzeba postawić na swoim. Być może przydałby mu się jakiś menadżer, który by go pokierował w pewnych sprawach, o ile ma taką chęć. Znam go trochę i wiem, że bardzo dba o pieniądze, chociażby przy bukowaniu hotelów i przelotów. To jest dobra cecha. Nie jest problemem wydać 10 tysięcy, a je oszczędzić. W tej materii Ratajski działa bardzo dobrze.

– Może to pewna obawa przed zaufaniem drugiej osobie?
– Trudno mi powiedzieć. Wiem, że niełatwo znaleźć odpowiednią osobę. Trzeba przejść szkolenia, znać regulamin, rozmawiać niemal perfekcyjnie po angielsku, załatwiać wiele spraw w Polsce. Wiele osób pewnie by to udźwignęło. Ja jednak wypadam z tej kolejki. Mam nadzieję, że kiedyś taka osoba się odnajdzie. W pewnych sprawach można działać samemu, ale myślę, że przydałby się jakiś doradca, jeśli chodzi o kontakt z mediami lub ktoś, kto podpowiedziałby parę rzeczy.

– Co ze sponsoringiem? Pewne ścieżki się na pewno otworzą, ale jak z nich skorzystać?
– Z tego, co pamiętam, to Krzysztof ma na koszulce tylko jednego sponsora. Nie wiem, z czym to jest związane. Pamiętam czasy, gdy "chodziłem jak choinka" na turnieje. To mi jednak bardzo pomagało. Nie znam stawek Krzyśka, ale pamiętam jak ja dostawałem po 200 euro miesięcznie plus jakieś dodatkowe wynagrodzenia, kupony… W trakcie World Cup też nie było problemów. Chwila moment i mieliśmy już kilku sponsorów. Pamiętam, że ludzie zastanawiali się, dlaczego zdecydowałem się reklamować konkurencyjny sklep. Odpowiadałem, że robię to dla całego darta i to kiedyś w jakiś sposób się zwróci. Pojechałem na turniej jako gracz, a nie właściciel sklepu. Trzeba to rozdzielić.

Mariusz Paul (fot. archiwum prywatne)
Mariusz Paul (fot. archiwum prywatne)

– Sprawa promocji darta to jednak nie tylko Krzysztof Ratajski. Jest wielu ludzi działających w POD i innych mniejszych organizacjach. To dobra grupa, która ma pomysł?
– Mam taką nadzieję. Ręce związuje nam jednak pandemia. Wielu rzeczy nie możemy aktualnie zrobić. Powstaje wiele lig online, są na to pieniądze. Sławek Olszewski zrobił rozgrywki i jeśli dobrze kojarzę, to w puli nagród jest 11 tysięcy złotych. To sporo, ale wielu dzwoni i szuka możliwości. Nieważne, czy dasz dwieście, trzysta, tysiąc… Im więcej, tym lepiej. Tak samo Maciej Chorbiński. Ma teraz swój program i też znalazł wielu sponsorów, którzy mu pomagają. Małymi łyżeczkami dojdziemy do sukcesu. Przez 12 lat właśnie tak działaliśmy z Maćkiem, Olą Boniecką i Robertem Kaźmierczakiem w POD. Myślę, że te treningi i spotkania w domach zaprocentują.

– Nie obawiasz się ludzi, którzy będą chcieli wykorzystać ten "boom" przede wszystkim dla własnych korzyści finansowych?
– W każdej branży są czarne owce. Wspominałem o turnieju, który organizuje Sławek Olszewski, któremu sam delikatnie dorzuciłem się do puli. Jeśli wszystko jest przezroczyste i dokładnie ustalone, to ja coś takiego wspieram. Mimo wszystko zawsze tłumaczę, żeby nikt niczego za darmo nie robił. Jeśli zarabiasz, to pracę doceniasz zupełnie inaczej niż robiąc to samo bez zysku. Nie oszukujmy się, są dni, gdy nie masz ochoty, gdy wstajesz lewą nogą. Jeśli wtedy masz robić jakieś rzeczy darmowo, to nie wykonasz tego na 100 proc. Po drugiej stronie są osoby, które wpłacają wpisowe i chcą wygrywać. Sklepy też mają z tego korzyść. W Polsce tych największych mamy cztery lub pięć. Nie zauważyłem jeszcze, aby ktoś robił komuś pod górkę. Jesteśmy ludźmi, znamy się, szanujemy i to najważniejsze. Nie musimy się lubić, ale nie robimy interesów po trupach. Wolę czasami odpuścić 200 złotych, ale później w spokoju gdzieś pojechać i móc normalnie porozmawiać niż ukrywać się, bo komuś sprzedałem wadliwą tarczę, a tak naprawdę mam na niej 40 złotych zarobku. Na szczęście żaden ze sprzedawców w Polsce tak nie myśli i nie działa w ten sposób.

– Sam wspominałeś, że pisze do ciebie mnóstwo nowych ludzi zainteresowanych dartem. Sam śledzę parę grup w mediach społecznościowych, na których "nowi" chwalą się maksami, nietypowymi wydarzeniami przy tarczy. Jak do tego podchodzisz? Czy to jest zaśmiecanie dyskusji, jak sądzą niektórzy bardziej doświadczeni darterzy, czy powinniśmy wykazać się większą cierpliwością?
– Z nieprzychylnymi opiniami często miałem do czynienia. Po nieudanych występach z Tytusem w Pucharze Świata dostawałem różne groźby. Że "dostanę w ryj", że mam "odłożyć lotki". Później, gdy widziałem tych ludzi na turniejach, to zazwyczaj przepraszali. Zapominamy jednak o jednej rzeczy. Każdy z nas kiedyś zaczynał. Co innego, gdybym ja fotografował swoje maksy. Pod koniec miesiąca zapełniłbym kartę pamięci, a małej wcale nie mam. Jeśli ktoś mi wysyła prywatnie zdjęcie z sukcesami lub pytaniami w stylu: "dlaczego tak wbija się lotka?", "jak to zmienić?", to ja zawsze odpowiadam i doradzam. Gdybym mógł, to za każdą "180-tkę" przybiłbym ludziom piątkę, bo pamiętam siebie sprzed lat. Do dziś wiem, kiedy rzuciłem pierwszą, a miało to miejsce 31 sierpnia 1989 roku! Wyleciałem momentalnie z baru i krzyczałem, jakby wydarzyła się jakaś ogromna rzecz. Śmiano się ze mnie, bo miałem ledwie 13 lat, ale potem gratulowano. Mamy takie czasy, że jest Internet, i też po to są fora, aby dawać innym nadzieję. Gdybym ja przy swoim pierwszym maksie mógł zrobić zdjęcie i się nim pochwalić, to też bym to uczynił.

Dart, Masters 2021 – półfinały oraz finał [ZAPIS]
dart na żywo
Dart, Masters 2021 – półfinały oraz finał [ZAPIS]

– Gdy skończy się pandemia, to co będzie najważniejszą rzeczą do zrobienia, aby nie przespać tego momentu większej popularności darta?
– Być może zrobienie kroku do tyłu i stworzenie jakichś małych rozgrywek, punktowanych od zera, zważając na wielu początkujących graczy? Trzeba ich zachęcać do grania. Kilka lat temu wprowadzaliśmy POD Cup – dla przegranych. Ci, którzy nie zdołali wyjść z grupy, mogli zagrać oddzielny turniej i go wygrać. To motywowało słabszych, aby jeździć na ogólnopolskie wydarzenia. Z Lubniewic do Warszawy jest ponad 500 kilometrów. Zagrać dwa lub trzy mecze i wracać? Trochę szkoda. Stworzyliśmy więc taką opcję, aby można było pograć odrobinę dłużej. Nie wiem jak działa to teraz, bo odszedłem z POD, ale myślę, że też sporo dobrych rzeczy może dostarczyć dart elektroniczny. Maszyny, które posiadam, pokazują na bieżąco średnią i inne statystyki. Przez aplikację można połączyć się z ludźmi na całym świecie. To ułatwia budowanie darterskiej społeczności. W POD są jednak mądre głowy. Struktury zawsze były odpowiednio ułożone.

– Masz jeszcze czas na śledzenie zmagań w PDC?
– Bardzo mało. Jest sporo pracy przy paczkach i wysyłkach. Ostatnio wyprodukowałem własne lotki, szukam kolejnych dróg i rozwiązań. Trzeba zrobić nowe katalogi, ulotki… To pochłania czas. Oczywiście – jeśli wiem, że w weekend gra Ratajski, to włączę i obejrzę. Fajnie jest, że teraz w UK Open poza "Ratajem" będziemy mieli jeszcze Sebastiana Białeckiego i Krzysztofa Kciuka. Myślę, że gdyby nie było pandemii, to może byłoby 5-6 Polaków więcej, bo potencjał mamy spory.

– Skoro już wspomniałeś o Białeckim – jesteś pod wrażeniem tego, co robi w tak młodym wieku?
– Każdy zawodnik z takim talentem i wytrenowaniem potrzebuje jeszcze czegoś. Pamiętam siebie w podobnym wieku. Też potrafiłem wygrywać różne turnieje, mistrzostwa juniorów – także na elektronikach. Trzeba pamiętać o jednej rzeczy. W jego życiu przyjdzie pora na pracę, na przyjaźnie, na kobiety. Na razie wszystko idzie zgodnie z planem i mam nadzieję, że dojdzie do czołówki. Niestety, ale parę przypadków z przeszłości nakazuje zachowanie cierpliwości. Pewnie dostanę za to po głowie, ale Patryk Żabka bardzo dobrze się zapowiadał. Później jednak przyszła rodzina, praca. Wszystko się inaczej potoczyło. Są rzeczy ważne i ważniejsze. Nie każdy ma takie możliwości i sukcesy jak Ratajski i nie każdemu jest to dane. Co będzie, gdy przyjdzie kontuzja lub gorsza dyspozycja? Jeśli masz zaplecze, to dobrze. Jeśli nie, to głowa działa inaczej – trzeba zjeść, zarobić, utrzymać się. W Niemczech spotkałem się z tym samym. Sebastiana widziałem wiele razy. To normalny chłopak, ma potencjał i życzę mu sukcesów. Wiele świetnych rzeczy można powiedzieć też o Krzysztofie Kciuku czy Tytusie Kaniku. Kiedyś wielki zawodnik – Eric Bristow się nazywał – powiedział mi ważną rzecz. Dart to oczywiście głowa i trening, ale równie ważne jest fart i dyspozycja danego dnia. Tak to działa. Jak nie masz tych 10 proc. w postaci szczęścia, to przegrywasz. Tak też jest w wypadku Kciuka. Ile razy grał znacznie lepiej niż przeciwnik, a nie zwyciężał? Przyjdzie jednak na niego pora – tak jak i na innych.

– To skoro powiedziałeś, że wracasz, to jakie masz plany na najbliższy czas?
– W tym momencie mam lotki w dłoni 2-3 razy w tygodniu po parę godzin. Znów mi się chce i zapragnąłem sukcesów. Jak znów to wszystko się otworzy, to będę pierwszym zawodnikiem, który będzie jeździł na każdy duży ogólnopolski turniej. Wiadomo, że z dartem jest trochę jak z pływaniem lub jazdą na rowerze – tego się nie zapomina. Trzeba trochę doszkolić rękę, wyeliminować znów złe nawyki, ale próbuję dalej. Gdyby pandemia się zakończyła, to chcę przede wszystkim zagrać w Q-School. Tylko to nie jest tak, że wezmę lotki na miesiąc przed turniejem i wszystko będzie ok. Potrzeba dużo treningu, ale ja jestem na to gotowy.

CZYTAJ TEŻ: Fiskus, podróże, opłaty. Ile faktycznie można zarobić na darcie?

Dramatyczny finał turnieju, Price mistrzem świata!
Gerwyn Price mistrzem świata w darcie (fot. TVP)
Dramatyczny finał turnieju, Price mistrzem świata!

Zobacz też
Polki o krok od awansu z grupy w Pucharze Narodów
Polki zremisowały z reprezentacją Urugwaju (fot. PAP/Marcin Bielecki)
nowe

Polki o krok od awansu z grupy w Pucharze Narodów

| Inne 
Polki o krok od podium mistrzostw Europy...
Hanna Łyczbińska (fot. Getty)

Polki o krok od podium mistrzostw Europy...

| Inne 
Blisko 400 dziewcząt wzięło udział w niezwykłej lekcji z mistrzyniami sportu
Blisko 400 dziewcząt wzięło udział w wyjątkowej lekcji prowadzonej przez trzy wyjątkowe sportsmenki (fot. Irek Dorożański)

Blisko 400 dziewcząt wzięło udział w niezwykłej lekcji z mistrzyniami sportu

| Inne 
Turniej kwalifikacji do MŚ w Polsce!
Najlepszy polski darter – Krzysztof Ratajski (fot. Getty)

Turniej kwalifikacji do MŚ w Polsce!

| Inne 
ME w szermierce: drużyna florecistek powalczy o brązowy medal
Hanna Łyczbińska (fot. Getty Images)

ME w szermierce: drużyna florecistek powalczy o brązowy medal

| Inne 
Tragiczny wypadek. Nie żyje legenda polskiego himalaizmu
Krystyna Palmowska (fot. PAP/Zbigniew Staszyszyn)

Tragiczny wypadek. Nie żyje legenda polskiego himalaizmu

| Inne 
Zwycięstwo Polek na rozpoczęcie Ligi Narodów!
Reprezentantki Polski w hokeju na trawie (fot. PAP/Marcin Bielecki)

Zwycięstwo Polek na rozpoczęcie Ligi Narodów!

| Inne 
Klimatyzacja nie dała rady. Upał w hali w trakcie ME
ME w szermierce 2025 w Genui (Fot. PAP)

Klimatyzacja nie dała rady. Upał w hali w trakcie ME

| Inne 
Ciąg dalszy piłkarskich emocji w TVP. Sprawdź zapowiedź tygodnia!
Sportowa zapowiedź tygodnia w TVP. Sprawdź, co będziemy transmitować od 16 do 22 czerwca 2025 (fot. PAP/Darek Delmanowicz)

Ciąg dalszy piłkarskich emocji w TVP. Sprawdź zapowiedź tygodnia!

| Inne 
Polka z brązowym medalem mistrzostw Europy!
Sylwia Matuszak (fot. Getty)

Polka z brązowym medalem mistrzostw Europy!

| Inne 
Polecane
Najnowsze
Legię spotka... koszmar! Pod tym względem to najgorsze losowanie
Legię spotka... koszmar! Pod tym względem to najgorsze losowanie
fot. TVP
Piotr Kamieniecki
| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Legia Warszawa zagra z FK Aktobe w el. Ligi Europy. Dwa lata temu Wojskowi zmierzyli się z Ordabasami Szymkent, innym klubem z Kazachstanu (fot: PAP)
Polki o krok od awansu z grupy w Pucharze Narodów
Polki zremisowały z reprezentacją Urugwaju (fot. PAP/Marcin Bielecki)
nowe
Polki o krok od awansu z grupy w Pucharze Narodów
| Inne 
Euro U19: Niemcy – Anglia [MECZ]
Niemcy – Anglia. Mistrzostwa Europy mężczyzn U-19, Rumunia.
Euro U19: Niemcy – Anglia [MECZ]
| Piłka nożna 
Trener reprezentacji U21: wolę, żebyśmy przegrywali 0:5 z dobrymi drużynami niż... [WIDEO]
Adam Majewski (fot. TVP Sport)
Trener reprezentacji U21: wolę, żebyśmy przegrywali 0:5 z dobrymi drużynami niż... [WIDEO]
| Piłka nożna / Reprezentacja U21 
Gruzja – Portugalia. Mistrzostwa Europy mężczyzn U-21, Trenczyn [SKRÓT]
fot. TVP Sport
Gruzja – Portugalia. Mistrzostwa Europy mężczyzn U-21, Trenczyn [SKRÓT]
| Piłka nożna 
Gruzja – Portugalia. ME U-21, Trenczyn [MECZ]
Gruzja – Portugalia. Mistrzostwa Europy mężczyzn U-21, Trenczyn.
Gruzja – Portugalia. ME U-21, Trenczyn [MECZ]
| Piłka nożna 
Luberecki: to cenne doświadczenie [WIDEO]
Filip Luberecki (fot. TVP Sport)
Luberecki: to cenne doświadczenie [WIDEO]
| Piłka nożna / Reprezentacja U21 
Do góry