| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Rozkruszy beton? Łukasz Sosin postanowił kandydować na prezesa Małopolskiego Związku Piłki Nożnej. Małopolskim futbolem nieprzerwanie od... 1993 roku rządzi 82-letni Ryszard Niemiec. – Panuje tutaj zaścianek i czas to zmienić – mówi były piłkarz reprezentacji Polski.
Łukasz Sosin w wieku 25 lat wyjechał z Polski na Cypr, gdzie odnalazł się wyśmienicie. Czterokrotnie był królem strzelców tamtejszej ekstraklasy, z Anorthosis Famagusta grał w fazie grupowej Ligi Mistrzów. W reprezentacji Polski rozegrał cztery mecze, w których zdobył dwie bramki. Obie w spotkaniu z Arabią Saudyjską podczas przygotowań do mistrzostw świata w 2006 roku. Po zakończeniu kariery pracował na Cyprze, a obecnie jestem trenerem młodzieży w Hutniku Kraków, w którym kiedyś rozpoczynał karierę.
Teraz chce zagrać jeszcze jeden trudny mecz. Sosin postanowił kandydować na stanowisko prezesa Małopolskiego Związku Piłki Nożnej. Szefem małopolskiej piłki od 1993 roku nieprzerwanie jest 82-letni Ryszard Niemiec. Mimo kłopotów zdrowotnych, postanowił raz jeszcze kandydować na stanowisko prezesa. I pewnie znów byłby murowanym faworytem, ale pojawienie się Sosina wywołało w środowisku niemałe zamieszanie. Po raz pierwszy od lat prezes ma prawdziwego konkurenta. Sosin to nie pierwszy były reprezentant, który chce przejąć władze w okręgowym związku. Na Pomorzu już trzecią kadencję rządzi Radosław Michalski, a w Poznaniu od 2016 roku szefem jest Paweł Wojtala.
Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – Kiedy wpadłeś na pomysł, by kandydować na stanowisko prezesa Małopolskiego Związku Piłki Nożnej?
Łukasz Sosin: – Ta myśl kiełkowała już na Cyprze, gdy planowałem powrót do kraju. Zawsze trzeba mieć plan na siebie. Po skończeniu kariery piłkarskiej przez trzy lata byłem dyrektorem akademii na Cyprze, ale ze względu na dzieci postanowiliśmy wrócić do Polski. Chciałem się kształcić jako trener. Wiedziałem, że nie mam szans dostać się na kurs UEFA Pro, dlatego zdecydowałem się na UEFA Youth dotyczący szkolenia dzieci i młodzieży. Teraz chcę iść jeszcze dalej, ale zapewniam, że decyzja o kandydowaniu jest bardzo dobrze przemyślana.
– A jak długo trwały przygotowania?
– Wybory w MZPN odbędą się jako ostatnie, tuż przed wyborami w centrali PZPN. Lokalne wybory przesunęły się o rok ze względu na COVID. Uznałem, że to dobry znak, bo miałem więcej czasu, by popracować jako trener i równocześnie obserwować, co się dzieje w środowisku piłkarskim.
– Radosław Michalski i Paweł Wojtala byli dla ciebie inspiracją?
– Na pewno tak. Z Radkiem znamy się z Cypru. Obserwowałem ich działania i zobaczyłem swoją szansę, żeby zaistnieć i rozwinąć MZPN. W Polsce nie było mnie siedemnaście lat, a po powrocie zastałem tutaj to samo.
– No tak, Ryszard Niemiec prezesem MZPN jest już 28 lat. Byłeś u niego z informacją o twojej kandydaturze. Jak przyjął tę informację?
– Poinformowanie prezesa było moim obowiązkiem. Nie chciałem, by dowiedział się o tym z mediów. Spędziliśmy godzinę na przyjemnej rozmowie. Ustaliliśmy, że nasza rywalizacja będzie toczyła się w przyjaznej atmosferze i mam nadzieję, że tak będzie.
– Prezes był zaskoczony tą informacją?
– Niezupełnie, bo piłkarskie środowisko jest dość małe i plotki już krążyły. Moja wizyta była ich potwierdzeniem.
– Kampanię rozpocząłeś w niezłym stylu. Strona internetowa, program… To na pewno jest dobrze przyjmowane przez opinię publiczną, ale o głosy trzeba zabiegać w terenie. Michalski podpowiadał, jak to można sprawnie zrobić?
– Nikt mi nie pomoże, bo każdy okręg ma inną ordynację wyborczą. W Małopolsce ordynacja jest bardzo skomplikowana. Ja muszę grać na zasadach prezesa Niemca. To on zdecydował, że wybór prezesa zależ głównie od podokręgów, bo mają w swoich rękach 70 procent głosów. Pozostałe 30 procent należą do klubów, sędziów i trenerów.
– Działacze w podokręgach to głównie starsi ludzie. Nie ma w tym nic złego, taki jest po prostu fakt. Mogą bać się zmiany.
– Wystarczy spojrzeć na mój program, by zobaczyć, że dla mnie bardzo ważne jest tradycja. I dodałbym tu doświadczenie. W razie wygrania będę potrzebował w związku ludzi znających tę pracę. Ich wiedza będzie dla mnie bardzo ważna. MZPN to trzeci związek w Polsce pod względem liczby klubów. Powinien więc być trzecią siłą w Polsce, a nią nie jest.
– Masz mocną głowę? Bo może się przydać.
– Mam otwartą głowę. Lubię słuchać. Będę rozmawiał, zwracał uwagę na sugestie. Tylko w ten sposób można iść do przodu. Dlatego drugim hasłem jest rozwój, którego brakuje w MZPN.
– Przejrzałem twój program. Chcesz m.in. stawiać na edukację trenerów. Jej niski poziom to największa bolączka polskiej piłki?
– Nie jest niski, ale świat idzie do przodu. Technologia, marketing... Pod tym względem MZPN w porównaniu z innymi polskimi ośrodkami sportowymi jest zaściankiem.
– W programie zwracasz uwagę choćby na to, że MZPN nie ma profilu na Facebooku. Trudno bez tego docierać do kibiców.
– A strona internetowa jest zbyt wolna, zbyt mało przejrzysta. W MZPN zapomniano o marketingu, a dla mnie to bardzo ważna część tej działalności.
– Zapewne zrobiłeś wstępną analizę. Na ile głosu możesz liczyć? Ktoś już zadeklarował wsparcie?
– W tym momencie w podokręgach zaczynają się wybory delegatów i tu się będzie wszystko rozstrzygało. Na pewno będę się kontaktował z prezesami wszystkich podokręgów. Od nich będzie zależało, czy chcą rozmawiać na temat rozwoju. Ja potrzebuję ich doświadczenia i wniosków, bo każdy region ma swoje problemy.
– Według ordynacji wyborczej MZPN potrzebujesz mieć trzydzieści pisemnych deklaracji od delegatów, by móc przystąpić do wyborów.
– Jeszcze nie mogę ich zbierać, bo nie ma wyłonionych delegatów, jednak pewne rozmowy już się toczą. Wiem, że nie będzie to łatwe, ale jeśli nie będę w stanie uzbierać trzydziestu głosów, to po co miałbym startować?
– Czyli traktujesz to jako wstępną weryfikację?
– Tak, ale nie powinno się tak robić, że przed wyborami są wybory jawne. To wymysł prezesa Niemca, który w ten sposób chciał się zapewne lepiej zabezpieczyć przed konkurencją. To nie fair, że ludzie muszą w jawny sposób wykazać swojego kandydata.
– No tak. Mogą obawiać się, że poparcie kontrkandydata postawi ich w trudnej sytuacji jeśli prezes Niemiec pozostałby na stanowisku na kolejną kadencję.
– To jest polityka prezesa Niemca i muszę się do tych zasad gry dostosować. Nie ma co narzekać i staram się nie zajmować sobie tym głowy. Nie uzbieram tych głosów to mogę sobie dać spokój.
– Kamil Kosowski na Twitterze wyraził uznanie i zaskoczenie twoją decyzją. Czy na pewno jesteś pewny, w co chcesz wejść?
– Powtórzę, że to przemyślana decyzja. Jako prezes reprezentowałbym środowisko małopolskiej piłki. To duża odpowiedzialność z której zdaję sobie sprawę. Mam 44 lat, niejedno w życiu przeżyłem i do niejednego doszedłem. Nie chcę na tym poprzestać – mam zamiar ciągle iść do przodu. Nie ma we mnie obaw, że mógłbym sobie nie poradzić.
– Kampania kosztuje czas i pieniądze. Pokrywasz to z własnej kieszeni?
– Mogę sobie na to pozwolić, bo jestem niezależny finansowo i to mój ogromny atut. Jako były piłkarz mam swoje oszczędności, które muszę w sposób odpowiedni inwestować. I inwestuję w siebie.
– Michalskiemu w kampanii mocno pomógł wiceprezes PZPN Roman Kosecki. Ty masz takie wsparcie?
– Każde wsparcie jest bardzo mile widziane. Cały czas jestem otwarty na rozmowy. W środowisku piłkarskim mam ogromne poparcie, ale to są ludzie, którzy nie mają głosu na walnym zgromadzeniu. Zdaję sobie z tego sprawę. Ale prezes Niemiec też to widzi. Ja w tym momencie nie mam w Polsce żadnego wroga. Przez tyle lat nie było mnie w kraju, a jednak środowisko znam całkiem dobrze. Jestem byłym piłkarzem Hutnika, Cracovii i Wisły – wszystkie te kluby widziałem od środka. To jest mój bardzo duży atut.
– Mało takich zawodników.
– I wszędzie mam otwarte drzwi – w każdym z tych klubów mam wielu przyjaciół. Moja kartka, jeśli chodzi o wrogów, jest pusta. Wierzę, że ambitni ludzie oddadzą głos na mnie. Prezes Niemiec stworzył bardzo dobre podstawy, ale to już trochę wygasło i dziś brakuje świeżej krwi. Trzeba odbudować wizerunek i siłę MZPN.
– Jesteś kilofem, który ma rozbić beton?
– Ja bym tak tego nie nazywał. Trzeba pamiętać, że to doświadczeni i zasłużeni ludzie dla MZPN. W razie wygrania pierwszą moją decyzją będzie uczynienie pana Niemca prezesem honorowym, bo w pełni na to zasłużył.
– Cofnijmy się do czasów, gdy byłeś piłkarzem. Zagrałeś w jednym z najsłynniejszych meczów Wisły – w rewanżowym meczu z Saragossą. W przerwie wszedłeś, przy stanie 0:1. Wynik dwumeczu brzmiał wtedy 1:5, a jednak ograliście Hiszpanów. W przerwie Orest Lenczyk dokonał trzech zmian, wpuścił na boisko m.in. ciebie. Są dwie teorie. Jedna mówiąca o tym, że trener chciał oszczędzić najlepszych zawodników. Druga – głoszona przez trenera – że chciał wpuścić ludzi nieobciążonych psychicznie wysoką porażką w pierwszym meczu.
– Ja ufam trenerowi Lenczykowi i wierzę w tę drugą wersję. Po drugie – pamiętam słowa Marka Zająca. W korytarzu przed wyjściem na mecz powiedział mi: ″Łukasz to jest naprawdę drużyna do ogrania″. On czuł to na boisku. I to było widać. Nasza trójka miała ogromną chęć do gry, bo mieliśmy mało minut i każdy chciał wykorzystać swoją szansę.
– Zagrałeś też w ostatnim meczu Lenczyka w roli trenera Wisły. W meczu Pucharu Ligi z Amicą Wronki zagrałeś z prawej strony obrony. Trener kopał sobie grób, bo był już na cenzurowanym i nagle wystawia napastnika w obronie.
– Dla mnie było bardzo miłe, co trener dla mnie zrobił. Przyszedł do mnie dzień przed meczem i powiedział: "Wiem, że jesteś napastnikiem, ale swoją pracą i zaangażowaniem na treningu zasługujesz, by w miejsce Łukasza Nawotczyńskiego zagrać na prawej obronie". Trener dodał, że mi ufa i chce, bym zagrał.
– No cóż, nie był to najlepszy pomysł.
– Było ciężko. Grałem na Tomka Dawidowskiego. Grzesiu Pater grał przede mną. Raz mi nie pomógł. Przegraliśmy 0:1, ale awansowaliśmy dalej.
– Ale trener pracę stracił... Mam wrażenie, że dobrze go wspominasz.
– Bardzo dobrze. Fizycznie przy nim czułem się wyśmienicie.
– Potem już niemal cała twoja kariera była związana z Cyprem. Czterokrotnie byłeś tam królem strzelców.
– Pięciokrotnie. Bo jeszcze w drugiej lidze… No, ale to się mniej liczy.
– Na czym polegał ten fenomen? Dlaczego tam się tak świetnie odnalazłeś?
– Pewnie dlatego, że tam się po prostu dobrze czułem. Zdobyłem sobie pełne zaufanie i drużyna grała na mnie. To była fajna piłka, troszkę inna niż polska, polegająca na budowaniu akcji od tyłu. Choć moim największym atutem była gra głową.
– Pod koniec była jeszcze zupełnie nieudana przygoda w Grecji. W Kavali cię trochę gnębili.
– Nie trochę. Razem z Ebim Smolarkiem byliśmy gnębieni przez holenderskiego trenera, którego nazwiska nawet nie chcę pamiętać. Chory człowiek. Kavala to był specyficzny klub rządzony przez prezesa (dziś już świętej pamięci) związanego z mafią grecką. To były ciężki kawałek chleba i bardo duże doświadczenie życiowe.
– Jakaś konkretna sytuacja?
– Na Kavalę namówił mnie kolega z którym wcześniej grałem w Amorthosis. Przed jednym z meczów ligowych stał przed prezesem, płakał i prosił go, by nie musiał grać w tym spotkaniu by mógł po prostu pójść do domu.
– Dlaczego?
– Nie wytrzymywał psychicznie panującej tam sytuacji. To był ciężki temat. Miałem skręconą kostkę. Mówię o tym trenerowi. A on na to, że wcale nie jest skręcona i mam przez godzinę biegać wokół boiska. Po 45 minutach wraca, patrzy na kostkę, a ta dwa razy bardziej spuchnięta. "Jesteś zadowolony?" – zapytałem. Miałem lecieć na Cypr po rodzinę. A on na to, że teraz nigdzie nie polecę, bo mam spuchniętą kostkę. Od razu było wiadomo, że ta współpraca będzie słaba.
– Czuliście oddech mafiosów na plecach?
– Jeśli u prezesa pod marynarką przez przypadek widzisz broń, a ludzie – po naszych bramkach – całują go po sygnecie to wiesz, że coś jest nie tak.
– Dwukrotnie otarłeś się o kadrę. W 2006 strzeliłeś dwa gole Arabii Saudyjskiej. Pojawiła się pomyśl, że załapiesz się do kadry na mistrzostwa świata?
– Na zgrupowaniu we Wronkach byłem w pokoju z Tomkiem Frankowskim. Drugi trener Rafał Ulatowski poinformował nas, że Tomek na pewno jedzie, a mój temat jest gorąco dyskutowany. Wracając do Krakowa robiłem dodatkowe badania wydolnościowe w Katowicach. I rozumiałem to tak, że faktycznie mogę być potrzebny. Każdy wie, że potem zapadły dziwne, niezrozumiałe decyzje. Żal był ogromny, ale też satysfakcja, że byłem blisko tej kadry.
– W 2009 Leo Beenhakker powołał cię w trybie awaryjnym za kontuzjowanego Pawła Brożka. Miałeś wtedy już 32 lata. Co sobie pomyślałeś?
– Najlepsze czasy miałem już za sobą. Ukłon należy się Michałowi Żewłakowowi. Grając przeciwko niemu w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów dałem mu się troszeczkę w kość i Michał przekonał selekcjonera, że warto mi dać szansę. Musiałem awansować z cypryjskim klubem (po raz pierwszy w historii), by dostać się do reprezentacji. A w najlepszym okresie byłem zapomniany. Sam jednak wybrałem Cypr i liczyłem się z tym, że tak to może wyglądać. Tyle tylko, że miałem tam spędzić trzy lata, a zostałem na stałe.
– Po powrocie do Polski zostałeś trenerem młodzieży w Hutniku. Dobrze się w tym czujesz?
– Prowadzę drużynę CLJ U18. Praca w roli trenera daje mi dużo radości. Bez tego bym tego nie robił. Lubię patrzeć na postępy moich zawodników.
– I chcesz to rzucić dla pracy za biurkiem.
– Nie chcę być prezesem za biurkiem. Chcę być prezesem w terenie. Jako trener pomagam, a jako prezes będę mógł jeszcze więcej.
– Twój syn Wiktor ma 13 lat. Będzie strzelał jak tata?
– Nie zazdroszczę mu, bo już na Cyprze od trener od początku wystawiał go w ataku.
– Zobaczył nazwisko to nie miał wyboru.
– Tak, ale moim zdaniem Wiktor to fajny środkowy pomocnik, z wiodącą lewą nogą. W przyszłości widzę go jako stopera. Ja też zaczynałem jako stoper, a on idzie w przeciwnym kierunku. Zaczął jako napastnik, teraz środek pola. Jeśli kiedyś zostanie cofnięty do obrony, będzie miał łatwość przy wyprowadzaniu piłek.
– Co w twojej opinii jest największą bolączką polskiej piłki? Europejskie puchary nie są dla nas. Jako prezes będziesz mieć wpływ na kształtowanie naszej piłki.
– Tu jest naprawdę dużo zrobienia. Nie podoba mi się, że niektórzy trenerzy z naszego regionu wolą jechać na Śląsk, by tam zrobić kurs. Nie może tak być. To my mamy być okręgiem najlepiej szkolącym trenerów, bo tradycje mamy ogromne. Mówię to jako były mistrz Polski juniorów młodszych i starszych, które zdobyłem jako zawodnik Hutnika. Dobrze wiem, jak wtedy wyglądało szkolenie. I nawet dostałem wówczas medal od... prezesa Niemca.
– Muszę raz jeszcze zapytać. Mogłeś wieść spokojne życie, byczyć się na plaży an Cyprze, a ty pakujesz się w nasze polskie bagienko. Nie oszalałeś?
– Każdy musi coś robić. Nie mógłbym po prostu leżeć na plaży. Przede mną dużo do przeżycia i zrobienia. Bez podejmowania ryzyka, a ta decyzja to jest ryzyko, nic się w życiu nie osiągnie. Nie byłem żadnym wielkim talentem, a zagrałem w reprezentacji i Lidze Mistrzów. Jestem osobą ambitną i to widać. Jest wielu zawodników, którzy raz zdobyli koronę króla strzelców i potem jechali na tym całą karierę. A ja zdobyłem koronę czterokrotnie. Chciałem udowadniać, że to nie był przypadek.
– Ktoś próbował odwieść się od tego pomysłu?
– Jeśli nie miałbym wsparcia żony, nigdy bym się nie zdecydował.
– Dała zielone światło?
– To było dla mnie bardzo ważne. Przed nami trudne tygodnie. Jako rodzina zdajemy sobie sprawę z tego, w co się pakujemy. Nie uda się wygrać wyborów? Będę spokojny, że spróbowałem.
– Więc to będzie jednorazowa próba?
– Zobaczymy, jak to się potoczy. Na pewno będzie to bardzo dobre doświadczenie życiowe. Przede mną wiele spotkań i – nie oszukujmy się – w to wszystko na pewno wkradnie się też polityka. Zdaje sobie sprawę z tego, że to nie będzie ławo. Mam nadzieję, że – tak jak obiecaliśmy sobie z prezesem Niemcem – nasza rywalizacja będzie pożyteczna dla środowiska piłkarskiego w Małopolsce.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1004 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.